Większość ludzi stać na bezmyślne powtarzanie mechanizmów jakie zastali - przychodząc na ten Świat.
Ja natomiast - za każdym razem zastanawiam się zarówno nad sensem otaczających mnie zjawisk - jak też własnego postępowania.
Jako rzeźbiarz z wykształcenia - nie chcąc w latach komuny pracować na chlubę tamtego systemu - wybrałem pracę w konserwacji zabytków.
27 lat temu - wraz z kolegą - podjęliśmy się konserwacji osiemnastowiecznych nagrobków - historycznych postaci.
Chociaż powszechnie mówiło się wtedy o "polskiej szkole konserwacji" - to niczego takiego nie było.
Stworzono bowiem w Polsce - w najlepszym wypadku - szkołę rekonstrukcji. Albowiem po wojnie wszystko musiało się budować od nowa.
Nasz klimat jest specyficzny. Ze względu na wiosenne rozmrożenia - nasiąkliwe obiekty ulegają korozji z powodu rozszerzania się zamarzającej wody.
Szczególnie dotkliwe było to wtedy - gdy w wodzie znajdowało się dużo soli, których rozszerzalność w trakcie krystalizacji - jest dużo wyższa.
Nasi "wybitni konserwatorzy" zapominali o najbardziej oczywistym fakcie: należało wykluczyć negatywny wpływ czynników korodujących. Dlatego wszystkie obiekty poddane konserwacji - w bardzo szybkim tempie ulegały wtórnej destrukcji.
Ponieważ najwięcej wody i soli w obiektach zabytkowych pochodzi z podłoża - to najbardziej oczywistym zadaniem jest izolacja obiektu od podłoża.
Zastosowałem wtedy - po raz pierwszy w świecie "pływający fundament" do izolacji zabytków. Różni się od zwykłego tym, że jest powierzchniowy i nie wchodzi poniżej poziomu zamarzania ziemi. Między fundamentem a pomnikiem ułożyliśmy najlepszą - jaką mogliśmy wtedy - izolację.
Dziś takie rozwiązanie jest oczywiste, lecz 27 lat temu nikt jeszcze nie stosował.
W polskich realiach - co 15 lat powtarza się zabiegi konserwacji. A wspomniane przeze mnie obiekty do dziś dnia są w dobrym stanie.
Tą przypowieść podałem w kontekście obecnej sytuacji polityczno-społecznej w Polsce.
Pewna część społeczeństwa chce "uzdrowić" chory system walcząc z peryferyjnymi przejawami patologii władzy.
Przed sejmem odbyła się wczoraj manifestacja, która była wyrazem buntu wobec ustawy podnoszącej wiek emerytalny do 67 lat.
Chciałbym przypomnieć, że jeszcze 15 lat temu hochsztaplerzy z Unii Europejskiej - oraz posłuszni im dziennikarze, głosili, że wiek emerytalny zostanie obniżony do 55 lat, a ludzie będą pracowali tylko 3 dni w tygodniu.
Jak słaba jest pamięć Polaków, że zapominają kłamstwa którymi ich karmiono, a które spowodowały masowe poparcie dla Unii Europejskiej.
Dziś ta Unia Europejska tworzy kolejne podatki i wydłuża wymagany czas pracy.
Czy brukselscy urzędnicy są tylko prymitywni- czy niewyobrażalnie zdemoralizowani?
Myślę, że jedno i drugie.
A korzystając z wcześniejszego przykładu podam, że celu uzdrowienia Polski należy odizolować w świadomości narodowej wszystkie męty i szumowiny, które niszczą strukturę Państwa Polskiego.
Wczorajszy POpis Niesiołowskiego i towarzyszących mu przed Sejmem tak zwanych posłów z PO, najlepiej obrazuje stan korozji instytucji państwowych.