Jest wreszcie nowa odmiana koronawirusa - Omikron.
Wiemy o niej od kilku dni, że jest i niby mocno
zaraża, ma zmienione białko kolczaste i nic więcej.
Aczkolwiek dotarło do mnie, że niby dużo gorszych objawów
niż katar i ból głowy nie powoduje. Ale jeszcze za mało
przypadków.
Wielu z nas, tak jak ja, zadaje sobie pytanie czy
te koronawirusy same powstały i się zmutowały,
czy też zostały zrobione i wypuszczone na ludzi.
Jakimś dziwnym przypadkiem gdy już Indie zwalczyły
tego pierwszego koronawirusa, to pojawiła się specjalna
odmiana indyjska, nazwana później Deltą.
W Afryce mało odbyło się tzw. szczepień, a mimo
to murzynom się dobrze wiedzie, jeśli chorują to
lekko, a większość ma przeciwciała bez szczepień.
Nic dziwnego, bo przecież łykają hydroxychlorochinę
na malarię, to i wirusa ubiją.
No to los (?) teraz murzynom zafundował Omikrona. Może bardziej
zakaźny, ale pewnie też dający się zwalczyć znanymi
od dziesięcioleci lekami.
Zatem zapewne murzynom zbyt wiele złego się nie stanie,
ale za to panika jest jak trzeba, no bo nie wolno lekceważyć
plandemii.
Już sobie ręce zacierają zwolennicy lockdownów,
a najbardziej producenci "szczepionek", no bo przecież
ten Omikron jest już tak zmutowany, że dotychczasowe
szczepionki nie mają prawa działać, ale oni zrobią
następne, jak zwykle 95%-owo skuteczne za 100 dni i znowu będzie kasa.
Ciekawe czy los(?) ma już w zanadrzu coś na Japończyków,
którzy kazali ludziom na wszelki wypadek łykać Iwermektynę
i mają teraz raptem 100 zakażeń dziennie.
Ja osobiście jestem dobrej myśli, że nasza Amantadyna
będzie hamować też i Omikrona, albo także i to świństwo,
które się może pojawi w Japonii (jeśli się pojawi),
tylko żeby ludzie tę Amantadynę mieli w domu...
|