W latach 1972-1976 bywałem w kawiarni Kolorowa - przy ulicy Gołębiej - w Krakowie.
O podobnych porach wpadało towarzystwo Piotra Skrzyneckiego - by odgrywać swoje teatralne pozy.
Równie regularnie przybywało troje młodych ludzi.
Była to Kora - nazywana później Jackowska, sam Jackowski i jakiś ćpun wysoki, ale z z powodu wiecznego naćpania zawsze zgięty w pół.
Nazywa się on Ryszard Terlecki.
Marek Jackowski zmarł 7 lat temu.
Dwa lata temu zmarła jego pierwsza żona - Kora Jackowska.
A tego trzeciego szlag nie chce trafić i w Sejmie RP dokonał wielu ohydnych rzeczy na szkodę Narodu Polskiego.
Po prostu - w innym czasie i w innych realiach poszedł drogą swojego ojca.
Gdyby Bóg był sprawiedliwy - to w pierwszym rzędzie uwolniłby Nas od tego psychola.