Mitologia żołnierzy wyklętych odbije się w polskiej kulturze wielką czkawką.
Wszystko dlatego, że na pośmiewisko historii wprowadza ją w życie puławianin i zamiast realnej wiedzy historycznej - tworzy mity.
Wykorzystają to przeciwko Nam szumowiny, które czerpią z tradycji stalinowskich bandytów i kiedyś sytuacja się obróci przeciwko "wyklętym".
Chociaż nie jestem w tym temacie zbyt dobrze zorientowany - to staram się wyjaśnić temat tak - jak mi go przekazała Rodzina i jak opisali ludzie, którzy po wojnie ukrywali się w lasach.
Bo czasem patrząc z dystansu - lepiej się rozumie pewne zjawiska.
Gdy Armia Czerwona przetaczała się przez Polskę w 1944. i 1945. roku to wokół niej poruszały się oddziału SMIERSZ i NKWD.
Ich celem była całkowita likwidacja wszelkich przejawów polskiej niezależności.
Ocenia się, że wymordowali od 40-200 tysięcy Polaków, a setki tysięcy wywieźli na Sybir.
Gdy Rosyjscy kaci wycofali się z Polski - w latach następnych, ich miejsce zajęli kaci z UB.
Samym terrorem nie da się utrzymać Państwa. Komuniści wyciągnęli wnioski z represji po 1917 roku i realizowali taktykę antagonizowania chłopstwa i robotników - przeciwko polskiej inteligencji.
Ta "zdrowa tkanka - przyszłość Narodu", była przeciwstawiana "zaplutym karłom reakcji".
I by zbrodnia ta się udała - zamykano usta polskiej inteligencji, czy to przez szantaż, więzienia, czy też potajemne mordy.
Priorytetowym celem komunistów było przejęcie pełnej kontroli nad szkolnictwem, a w szczególności szkolnictwem wyższym.
Na uczelnie delegowani byli aktywiści partyjni, by robić na nich rozróby dokładnie tak samo - jak to dziś robi KOD.
Nie mogli to być byle jacy komuniści, ale wyselekcjonowani - z jedynie słusznego "narodu wybranego".
Jednym z prowokatorów był niedawny syjonista Henryk Holland.
Zaczynał jako działacz Ha-Szomer Ha-Cair, by w po wejściu w 1939 roku Rosjan przejść do związku Młodzieży Stalinowskiej.
Później kręcił się wokół Wandy Wasilewskiej i wraz z Warszawską Dywizją Piechoty powrócił do Polski.
"W kwietniu 1945 (jeszcze trwała wojna), został redaktorem naczelnym tygodnika „Walka Młodych” i kierował nim do września 1947.
Działał w Związku Walki Młodych. W 1948 został członkiem zarządu głównego Związku Młodzieży Polskiej oraz redaktorem „Trybuny Wolności”.
Był autorem wielu napastliwych artykułów prasowych pod adresem AK oraz podziemia antykomunistycznego.
W 1946 podjął studia filozoficzne na Uniwersytecie Warszawskim, które ukończył w 1950 (pracę magisterską obronił w 1952).
Od 1948 był członkiem PZPR. W czasie studiów był sekretarzem oddziałowej organizacji partyjnej na Wydziale Humanistycznym UW, a także członkiem Komitetu Uczelnianego PZPR.
W marcu 1950 znalazł się w gronie ośmiu studentów, członków PZPR, którzy wystąpili z listem otwartym atakującym prof. Władysława Tatarkiewicza, protestując przeciwko dopuszczaniu na prowadzonym przez niego seminarium do czysto politycznych wystąpień o charakterze wyraźnie wrogim budującej socjalizm Polsce. List przyczynił się do odsunięcia Tatarkiewicza od prowadzenia zajęć na uczelni.
W październiku 1950 rozpoczął studia doktoranckie w Katedrze Filozofii Instytutu Kształcenia Kadr Naukowych przy KC PZPR. Uczestniczył w polemice ideologicznej z przedstawicielami Lwowsko-Warszawskiej Szkoły Filozoficznej, m.in. opublikował brutalny atak przeciwko poglądom Kazimierza Twardowskiego (opublikowany pt. Legenda o Kazimierzu Twardowskim w „Myśli Filozoficznej” nr 2 z 1952 i jako odrębna broszura w 1953), w którym nazwał jego filozofię „skrajnie obskurancką, fideistyczną, klechowską”. W latach 1952-1955 pracował równocześnie jako adiunkt w Katedrze Historii Filozofii Wydziału Humanistycznego UW. Studia doktoranckie ukończył w grudniu 1953, ale nie napisał pracy doktorskiej na temat Ludwika Krzywickiego. Był jednym z redaktorów dzieł Lenina i Stalina wydawanych przez wydawnictwo „Książka i Wiedza”.
Od 1953 pracował również w dziale ideologicznym „Trybuny Ludu”.
Henryk Holland to jeden z tych Żydów, którzy niszczyli polską inteligencję, by zająć jej miejsce.
A potem wmówić Polakom, że w tym Kraju tylko Żydzi są "inteligencją", a reszta to "chamy".
Tak szczelnie obsadzili WSZYSTKIE ważniejsze stanowiska na polskich uczelniach, że po marcu 1968 roku zabrakło wykładowców - gdy Żydzi opuścili Polskę.
I z tego powodu nastąpiły polityczne mianowania na stanowiska "profesorów-magistrów".
Ci mianowani mieli uzupełnić swoje wykształcenie. Ponieważ był to jednak beton partyjny - to w rzeczywistości na polskich uczelniach - Żydów zastąpiły prymitywne chamy, o czym kilkakrotnie wspominałem.
Polska inteligencja dalej była szykanowana - choć pewne ślady odwilży miały miejsce - choćby wobec osoby Tatarkiewicza.
W 1961 roku do Hollanda przyszło SB.
Witold Jedlicki, w artykule "Chamy i Żydy" tak to opisuje:
http://zaprasza.net/a.php?article_id=34223
"Holland był tym, który ze szczególną furią atakował Gomułkę w prasie w okresie "odchylenia prawicowo-nacjonalistycznego" i skądinąd wiadomo, że Gomułka go nie znosił".
"Wcale nie wykluczam ewentualności morderstwa. Cała rzecz miała wyraźnie cechy dintojry i trudno wykluczyć, że mord był jej aktem ostatnim. Osobiście skłaniam się jednak raczej do hipotezy samobójstwa. Sytuacja życiowa Hollanda, zarówno osobista jak i zawodowa była pod każdym względem fatalna. Jest prawdopodobnie, że o samobójstwie myślał już wcześniej. Ale wybór sposobu, miejsca i czasu zdaje się świadczyć o tym, że Holland chciał nadać temu aktowi charakter protestu."
Niezależnie od tego - czy to było morderstwo - czy też samobójstwo,
Henryk Holland zmarł w wyniku porachunków partyjnych wewnątrz PZPR.
Tymczasem Agnieszka Holland twierdzi, że jej stalinowskiego ojca "zamordowali Polacy".
A cóż to za Polacy na służbie obcego państwa?
Co to za Polacy, którzy występują dzisiaj
przeciwko Polsce - w interesie europejskiej plutokracji?
Rozprawa natolińczyków wobec Hollanda, nie przeszkodziła Agnieszce Holland w zrobieniu wielkiej kariery filmowej.
I do dzisiaj jest
szczodrze finansowana przez pisowskie Ministerstwo Kultury, oraz podległe mu jednostki.
W tym czasie na prawdziwą - polską polską kulturę nie ma pieniędzy.
Wynika tego, że pod rządami PiS w dalszym ciągu trwa rozgrywka pomiędzy "żydami, a chamami", a Polacy się nie liczą.
Foto: córka stalinowskiego bandyty, w otoczeniu innych stalinowców - walczy z "polskimi chamami" na manifestacji KOD.