Byłam studentką kiedy został ogłoszony stan wojenny i zamiast teleranka wystąpił Jaruzel. Pamiętam jak nazajutrz na warszawskich ulicach stały wozy pancerne i koksowniki dla żołnierzy. Wszystkie zajęcia na uczelniach zostały odwołane i wszystkich studentów wyrzucono z akademików. Pamiętam godzinę 22.00 (milicyjną?), po której na ulicach były tylko trójki wojskowe.
Kiedy władcy łaskawie pozwolili nam wrócić do akademików i do nauki po ponad miesięcznych niezaplanowanych feriach, jako młode głupiutkie łaziłyśmy w okolicach akademika po ul. Grójeckiej w Warszawie tuż przed 22.00. My byłyśmy 20-letnimi panienkami, a ci wojskowi to nasi rówieśnicy, którzy odbywali służbę zasadniczą, potem okazało się, że bardzo przedłużoną.
Te ferie to też ciekawe doświadczenie życiowe. Nie wiadomo co robić w domu rodzinnym. Często nie było prądu, bo 20 stopień zasilania, zima jak na Syberii, telefonów nie ma, nie wiadomo, czy wrócimy na studia, co się stanie dalej, czy szukać jakiejś pracy? W tv był jeden program, w którym spikerzy występowali w mundurach wojskowych.
Pamiętam, że ZOMO to były zmilitaryzowane oddziały milicji obywatelskiej, a nie jak teraz wciskają gdzieś tam, że "zmechanizowane".
Pamiętam dokładnie dlaczego Jaruzel nie skierował wojska przeciwko Polakom. Wówczas było to powszechnie wiadome: ówczesne Wojsko Polskie prędzej zamordowałoby Jaruzela niż ruszyło na Polaków. Przecież żaden żołnierz poborowy nie wykonałby rozkazu strzelania do swojej rodziny. Dlatego to ZOMO strzelało nie Wojsko.
Oczywiście moje wspomnienia to wspomnienia młodziutkiej głupiutkiej jeszcze studentki, dla której stan wojenny był czymś nierealnym, jakimś idiotyzmem, wygłupem. Oczywiście miałam świadomość, że zaraz może być krwawa jatka. Miałam szczęście - nie zetknęłam się z barbarzyńcami i krwawymi represjami. Do dziś przechowuję list od przyjaciółki ze studiów - list to był jedyny kontakt - ostemplowany "ocenzurowano". Ja i moi najbliżsi znajomi nie wiedzieli, że w wielkich miastach dochodziło do strzelaniny, że tyle ludzi jest uwięzionych. Taki to urok prowincji odciętej od reszty świata.
A działo się to wszystko po dwóch latach wolności niebywałej w owych czasach, po wybuchu wielkiej nadziei "Solidarności" po ogólnonarodowej radości, po odzyskaniu prawa posiadania paszportu w domu, po możliwości podróżowania gdzie się chce. Nagle wszystko się skończyło ...
Dziś kiedy słyszę, że Jaruzelski uratował nas od masakry, to patrzę na mówiącego jak na durnia. Kiedy taki ktoś jest w moim towarzystwie natychmiast zadaję pytanie: skoro Jaruzel ogłosił stan wojenny i spodziewał się ataku Związku Radzieckiego, to dlaczego nie ogłosił MOBILIZACJI w celu obrony przed agresją obcych wojsk, albo dlaczego nie ogłosił wyborów? Tu każdy apologeta Jaruzela zapowietrza się i następuje koniec dyskusji. Każdemu proponuję wypróbować to wśród swoich znajomych. Pytanie pomocnicze: na kogo napadł Jaruzel, że potrzebował stanu wojennego, albo kto napadł na Jaruzela?
Stan wojenny cofnął nas o jakieś 20 lat. Wielu ludziom skomplikował życie, wielu działaczom "Solidarności", tej prawdziwej, pierwszej, przetrącił życie, skazał na wygnanie, dając paszport w jedną stronę, doprowadził do gospodarczej zapaści w latach następnych, do kartek na buty, mięso, cukier, do octu na półkach, do braku nawet papieru toaletowego, podpasek i skarpetek. Kto tego nie przeżył nie wie.
Młodych przestrzegam przed oglądaniem gniotu typu "Miś" i "Rozmowy kontrolowane", w których realizowane przez towarzyszy planowe upodlenie Polaków zostało pokazane w formie komediowej, że niby to sami jesteśmy tacy debilni, że pozwalamy na robienie z nas kretynów. Nie ma prawdziwej historii w "polskim" kinie. Nie ma dramatycznych losów działaczy "Solidarności", którzy w grudniu 1981 mieli jeden wybór: albo bierzesz paszport w jedna stronę, albo tu będziesz siedział i nigdy nie znajdziesz pracy. Z tego nie da się zrobić komedii.
Wracając do wojska. Wojsko zawodowe, gdyby wówczas było, zapewne wykonałoby rozkaz strzelania do swoich rodzin, bo "zawodowstwo" to zawodowstwo i nie ma zmiłuj. Dlatego Tusk wiedział co robi likwidując wojsko poborowe, tzn jego Makrela dobrze wiedziała, że Polaków należy oduczyć sztuki wojennej.
|