Chociaż sam wzywałem wielokrotnie do skoncentrowania się na problemach gospodarczych to zdarza się, że temat katastrofy smoleńskiej sam staje mi na drodze.
W dniu wczorajszym - bez mojej woli przeglądarka Youtube zaproponowała mi na pierwszym miejscu film zrealizowany przez National Geographic pod tytułem: "Śmierć prezydenta".
Pobieżne przeglądniecie filmu wywołało we mnie szok.
Jako głównego komentatora zatrudniono w filmie Konstantego Geberta - niby dziennikarza - wyspecjalizowanego w pracy agenturalnej.
Przypomnieć należy, że Konstanty Gebert - używający pseudonimu "Dawid Warszawski" bardzo aktywnie udzielał się przy okazji prób ekshumacji ofiar w Jedwabnem.
To właśnie Gebert ukuł powiedzenie "pół prawdy - to całe kłamstwo" - z którym to powiedzeniem sam się zgadzam, a czasem go używam.
Rzecz w tym, że przy okazji ekshumacji w Jedwabnem sam Gebert nie chciał dopuścić do ujawnienia całej prawdy o tamtej tragedii.
Dlatego pozwolę sobie na przypomnienie faktów, które tylko nieliczni znają.
Konstanty Gebert jest synem Ireny Poznanskiej-Gebert (pierwszej zony Artura Starewicza członka Biura Politycznego KC PZPR) i Bolesława Gerberta - współzałożyciela Komunistycznej Partii USA, a po wojnie ambasadora PRL w Turcji w latach 1960-67.
Jego ojciec, który w USA prowadził agenturalną dla NKWD akcję - już 19 września 1939, dwa dni po sowieckiej inwazji z 17 września, agitował za poparciem dla ZSRR i za rozbiorem Polski między Sowietami i Niemcami. Nienawidząc II Rzeczpospolitej popierał IV rozbiór Polski i przymusowe wcielenie polskich ziem wschodnich do ZSRR, a także przymusową depolonizację tych ziem łącznie z czystkami etnicznymi Polaków, ich wywózkami i mordami przez sowietów.
Przebywając w USA Bolesław Gebert miał spory wpływ na stosunek Amerykanów do sprawy Polski. Przy okazji ujawnienia przez Niemców Zbrodni Katyńskiej - gdy Rząd na Uchodźstwie ogłosił potrzebę powołania międzynarodowej komisji - to Gebert nazwał takie wezwanie współpracą z Hitlerem.
Wielokrotnie opluwał Polaków i zarówno Sanację - jak też Rząd Emigracyjny określał epitetem "faszystów".
W 1946 roku - z obawy przed zdemaskowaniem w USA - uciekł do Polski.
Ale podejrzliwe NKWD przydzieliło mu agentkę do kontroli jego poczynań. Była nią późniejsza matka - komentującego w filmie "Śmierć Prezydenta" - Konstantego Geberta.
Matka Konstantego Geberta donosiła na swojego męża przez wiele lat.
Tak więc człowiek o haniebnie agenturalnych korzeniach ma czelność zabierać głos na temat katastrofy w Smoleńsku.
Jest to tym bardziej bezczelne, że ojciec "Dawida Warszawskiego" pisał kalumnie na Polaków - chcących poznać prawdę o Zbrodni Smoleńskiej.
Dla kogo dziś pracuje Konstanty Gebert?
O głównej postaci tego filmu Jerzym Milerze pisałem w artykule "Matrix po krakowsku" -
http://zaprasza.net/a.php?article_id=31327 .
Przy okazji opisu działań Jacka Majchrowskiego zauważyłem, że Miler - jako wicewojewoda krakowski brał udział w przestępstwach grabieży nieruchomości publicznych.
Ten artykuł czytał zarówno Majchrowski - jak też Miller. Oboje udają, że nie ma tematu.