Nie będzie powtórki z 2005 roku, bo to nie był odpowiedni wybór i nie była właściwa osoba, by pełnić funkcję prezydenta Polski. Na początku kandydatury obecnego prezydenta Lecha Kaczyńskiego byłem ogromnym jego sympatykiem. Dlaczego miałbym nie być? Zaliczam się do grona ludzi, którzy już mieli dość socjalizmu i wybrali emigrację po wprowadzeniu stanu wojennego.
Dzisiaj z perspektywy czasu ta polityka wygląda zdecydowanie inaczej po obu stronach oceanu. Czas szybko leci, ale role jakie odgrywają rządy i rządzący też z czasem się zmieniły. W Polsce staracie się budować system z prywatną własnością, w biznesie oparty na konkurencji i transparentności władzy.
Na wstępie przedstawię sytuację panującą tutaj, bo tak bardzo ganicie polski rząd, a nie macie pojęcia co dzieje się na świecie w ekonomii i gospodarkach innych państw. Premier Polski, nie dając nawet złotówki pomocy bankom, wygrał z kryzysem, bo i o to chodziło w całym spekulacyjnym zamieszaniu na świecie, by nie finansować „ponzi scheme”- piramidy finansowej międzynarodowych bankowych spekulantów. Dzisiaj Wall Street i Stany Zjednoczone dążą do socjalizmu poprzez nacjonalizację, a nawet nie brakuje rządzącym komunistycznych zapędów. Demokracja już nie jest w modzie, zwłaszcza gdy obserwuje się komunistyczne Chiny i ich ekonomie z 10,7-proc. wzrostem w ostatnim kwartale ubiegłego roku.
Stu senatorów, czterystu trzydziestu pięciu kongresmanów, jeden prezydent i dziewięciu sędziów sądu najwyższego, tzn. 545 osób w USA prowadzi świadomie 300-mln kraj do moralnego, fizycznego i ekonomicznego upadku. Politycy na utrzymaniu wielkich globalnych korporacji świadomie i z premedytacją niszczą klasę średnią. Zubażają społeczeństwo, łamiąc konstytucyjny system szkodliwym ustawodawstwem, rozbudowanym aparatem biurokratycznym i ciągle zwiększającymi się różnego rodzaju podatkami. To Congress USA dnia 23 grudnia 1913 roku ustanowił Federal Reserve System, jako centralny bank, ale prywatny. Polityczny lobbing w Stanach Zjednoczonych, a nie senatorzy lub kongresmani, decyduje o zatwierdzeniu ustawy lub jej odrzuceniu.
Lobbyści tylko w ostatnim kwartale 2009 roku na reformę służby zdrowia popieraną przez Obamę wydali rekordową sumę 955 mln dolarów – cytuję za Financial Times Published: February 12, 2010. Zastanówcie się, jak ok. 50 mln Amerykanów, których wcześniej nie było stać na płacenie składki ubezpieczeniowej tzw. „premium”, raptem dzisiaj wzbogaci się i pokryje koszta ubezpieczenia nawet za niższą cenę. Zasada chyba prosta: trzeba jednym odebrać, żeby nowym dać, a rząd chce w tym partycypować i dzielić za polityczne poparcie, ale najłatwiej to kosztem najsłabszych.
W dobie przeciągającej się recesji kraj nie stać na tak wysokie wydatki związane z reformą systemu ubezpieczeń zdrowotnych i związane z tym dodatkowe opodatkowanie mieszkańców. Obywatele za proponowaną medyczną pomoc Obamy będą musieli zapłacić zwiększonymi podatkami w wysokości 412,2 mld dolarów (informacja podana przez The Joint Committee On Taxation Congress of United State 24-Feb-10). Ubezpieczyciele też nie popuszczą, broniąc swoich dochodów, no bo niby jakim prawem, skoro sami ustanawiają reguły gry. To tylko kosmetyczny zabieg reanimacyjny polityków przed bankructwem Medicare, Social Security i rozpoczynającym się „Baby Boom”.
Bezrobocie w Stanach Zjednoczonych wynosi 9,7 proc. lub z uwzględnieniem U.6 to16,8 proc. (porównywalna miara z EU). Od początku wielkiej recesji datowanej na grudzień 2007 roku utracono 8,4 mln stanowisk pracy. Rządowy projekt, który przewiduje utratę następnych stanowisk pracy przed 2018 rokiem nie napawa optymizmem.
W dziesięciu gałęziach przemysłu takich jak: departament store 10,2 proc., semiconductor manufacturing 33,7 proc., motor vehicle parts manufacturing 18,6 proc., postal service 13 proc., Printing and related jobs 16 proc., cut-and-sew apparel manufacturing 57 proc., newspaper publishers 24,8 proc., mining support jobs 23,2 proc., gas stations 8,9 proc., wired tlecom 11 proc. o tyle procent przewiduje się zmniejszenie stanowisk pracy, a to następne miliony bezrobotnych. Rząd Obamy nie chce mieć jasnej koncepcji na uzdrowienie gospodarki, a pakiet stymulacyjny w wysokości 787 mld dolarów, jest zbyt mały na łatanie bieżących dziur budżetowych.
Deficyt w federalnym budżecie za rok 2009 przekroczył 1,42 biliona dolarów. Amerykański krajowy dług narasta w tempie ok. 3,8 mld dolarów na dzień. Wall Street przygotowuje się do następnej eksplozji tykającej już toksycznej bomby w drugiej połowie 2011 roku „Alt-A mortgage” pożyczek o wartości 2,4 biliona dolarów, a to pociągnie za sobą upadek planów emerytalnych. Recesja dewastacje stanowe finanse od października 2008 roku do września 2009 roku instytucje podatkowe ściągnęły o 87 mld dolarów mniej niż w poprzednich 12 miesiącach. Rezultatem tak niskiej ściągalności podatków jest utrata pracy przez ludzi, redukcja uposażeń i niska aktywność ekonomiczna w wielu stanach. Przystąpiono natychmiast do odzyskania utraconych dochodów poprzez likwidowanie ulg podatkowych, poszerzanie opodatkowania i podwyższanie podatków. W 33 stanach zmiana zasad opodatkowania przyniesie rocznie wzrost wymuszonych podatków o 31,7 mld dolarów.
Wydaje mi się, że my mamy więcej powodów do narzekań, a jedynym przejrzystym punktem jest przemysł zbrojeniowy, który radzi sobie całkiem dobrze. Patrząc w tym kierunku rozwoju pytamy: i co dalej.
Okres zimnowojenny bynajmniej tutaj nigdy nie skończył się, a dowodem na to są ciągłe, z roku na rok zwiększające się wydatki na zbrojenia (budżet na obronę w 2010 roku to 663,8 mld dolarów), a czasy grożenia sobie i szukania zagrożeń wracają. Do dwóch graczy na scenie geopolitycznej tzn. USA i Rosji, dołączyła trzecia potęga, z którą trzeba się liczyć - Chiny. Chiny trzymają 894,8 mld dolarów amerykańskiego deficytu w postaci US Treasury securities (dane z 31 grudnia 2009 roku) i walutę na stałym poziomie od lipca 2008 roku 6,83 juana za dolara. Chiński budżet wojskowy w tym roku wzrośnie o 7,5 proc. w porównaniu z rokiem ubiegłym i wyniesie 532,1 mld juanów (77,95 mld dolarów).
Zapytacie zapewne, a jaki ma to związek z wyborem Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Położenie Polski jako kraju w centrum Europy, na które zazwyczaj powołujemy się, dla Rosji stanowi strefę buforową, przed atakiem wojsk NATO. Ameryka nie przywiązuje większej uwagi poza wykorzystaniem polskiej rusofobii i czystym biznesowym obiektywizmem zysku ze sprzedaży wyposażenia wojskowego (np.48 myśliwców F-16, z udzielonym częściowym kredytem przez rząd USA na kwotę 3,8 mld dolarów) i nic więcej.
US mają przecież w tym swój interes, a potrzebują nas często jedynie, jako swoich sojuszników w pewnych momentach i chwilach, kiedy dążą do osiągnięcia założonego przez siebie celu.
Stany Zjednoczone za moich młodzieńczych czasów i w naszych oczach jawiły się jako jedyny kraj na świecie, który potrafi rozwiązywać światowe problemy. Kraj ten przez pół wieku był gwarantem wolności politycznej i ekonomicznej. Dzisiejsze USA to uszkodzone zwierciadło czasu, kraj międzynarodowego nieładu skąd emanuje niepewność, konflikty i śmierć. Mit Ameryki jako jedynego uznanego mocarstwa i światowego autorytetu, padł w gruzach po wojnie w Iraku i ciągłych problemach w Afganistanie.
W budowie globalizacji i rozpowszechnianiu liberalnej demokracji to USA jest największym przegranym na świecie. Cóż to za gospodarka, w której usługi finansowe, ubezpieczenia i handel nieruchomościami rozwijały się w latach 1994-2000 dwa razy szybciej niż przemysł, by w końcu przekroczyć o 23 proc. jego produkcję?
Amerykanie dzisiaj stali się grupą bezproduktywnych urzędników przejadających to, co wyprodukują na świecie inni. Nadmiar indywidualnej odpowiedzialności zmienił się w zbiorową nieodpowiedzialność. Amerykańska gospodarka jest w rzeczywistości mało wydajna, tak jak na to wskazuje masowy i wciąż rosnący import dóbr konsumpcyjnych to kapitalizacja giełdowa w USA to suma całkowicie fikcyjna. Eksport kapitału do Ameryki dla Wall Street to dosłownie inwestowanie w fatamorganę. Dzisiaj USA uzależnione jest od świata, a 10 proc. importu towarów przemysłowych nie znajduje, bowiem pokrycia w amerykańskim eksporcie. Stany Zjednoczone są gospodarczo uzależnione od świata zewnętrznego – dlatego też zależy US na utrzymaniu pewnego chaosu w stosunkach międzynarodowych, który usprawiedliwia amerykańską obecność polityczną i wojskową w wielu regionach świata.
Dzisiaj od polityków wymaga się i oczekuje głębszego spojrzenia na przemiany zachodzące w procesach demokratyzacji i ich przebiegu w różnych kulturach i częściach świata. Trwałe zróżnicowanie demokratycznego świata ma swoje uzasadnienie w podejściu do pierwszoplanowego znaczenia rodziny w danym regionie. Stany Zjednoczone do upadku komunizmu uznawane były za obrońcę wolnego świata. Dzisiaj powstawanie w Rosji liberalnej demokracji jest zagrożeniem dla USA. Gdyby Rosja przeobraziła się w demokratyczne państwo to Europejczycy i Japończycy mogliby obejść się bez Stanów Zjednoczonych. To oczywiste i bolesne dla Ameryki stwierdzenie, bo Amerykanie nie mogą się już obejść bez dwóch przemysłowych i finansowych biegunów triady. Jeżeli Rosja i UE będą zmierzały ku pokojowi to nie będą potrzebowały USA i z powodów gospodarczych będą poważnym zagrożeniem dla innych krajów. Wówczas rola Rosji z liberalną demokracją chronić będzie cały świat przed imperialistyczną polityką Ameryki. Z drugiej strony czy lansowana przez USA liberalna demokracja jest sukcesem ludzkości. Czy liberalizm nie jest tylko polityczną maszyną, a nie ideą lub polityczną platformą? Wydaje mi się że jest tylko narzuconą propagandową tubą, modą i nic więcej?
Polska cierpi nagminnie na brak klasy politycznej, kultury politycznej i z rodowodem dyplomatów. Realizując usłużnie idiotyczne pomysły światowych demagogów politycznych kraj nasz może wplątać się w nieoczekiwany konflikt zbrojny i ponownie stracić suwerenność. Niechlubnym przykładem mógł być konflikt w Gruzji z Rosją o którym na Wall Street było wiadomo kilka dni przed zadymą na Kaukazie rozpętaną przez Gruzinów za wiedzą USA. To całe szczęście, że tylko na tym się skończyło. Odchodząca ekipa prezydenta George W. Bush podniosła sromotną klęskę w regionie basenu Morza Kaspijskiego nad przejęciem kontroli nad zasobami gazu i ropy w byłych republikach sowieckich. Dwa projekty Nabucco gas paipeline i Odessa-Brody-Gdańsk też legły w gruzach. Postanowiła na odchodne zemścić się na Rosji poprzez swoich satelitów knując intrygę zbrojną by podważyć wiarygodności Rosji jako normalnego kraju. Ekonomicznie Rosja poniosła stratę z rzędu 50 mld dolarów, a UE nie dała się wciągnąć w awanturę rozpętaną przez Amerykanów na Kaukazie. Polska jako kraj Europejski ani uwielbiany, ani szanowany przez Rosję jak i Amerykę musi mieć profesjonalną dyplomacje i Prezydenta z podstawami znajomości systemów politycznych i geostrategicznych. Polska nadgorliwość i służalstwo w stosunku do politycznych demagogów nie może szkodzić naszemu wizerunkowi w świecie. W dobie zaplanowanej wielkiej recesji Polska będzie w sferze rozgrywek geopolitycznych i związanych z tym stanem prowokacji. Kryzys, który dostrzegamy i cierpimy nie zrodził się z biedy i barku wytwarzanych przez nas dobór, to kryzys świadomy pychy i celowej działalności człowieka w prześciganiu się zakłamania i chciwości.
Jedynym moim prezydenckim kandydatem w obecnej kryzysowej sytuacji na świecie jest Radek Sikorski, były dyrektor Nowej Inicjatywy Atlantyckiej; stanowisko pełnił jeszcze w 2005 r. Mam ogromny szacunek dla tego człowieka w tym co robi, bo mógł spokojnie i godnie żyć za granicą. Udzielać wywiadów dla największych stacji telewizyjnych i radiowych, a nie męczyć się w tym Polskim zacofanym grajdołku. Niewygodny partner dla US i Rosji, ale dbający o interes Polski co wykazał przy rozmowach o zgodę umiejscowienia tarczy antyrakietowej. Tarcza bardziej potrzebna była USA do prowokacji niż Polsce do obrony, tak naprawdę przeszacowany ekonomiczny gniot który miały finansować byłe kraje socjalistyczne z Polską, bez żądanych gwarancji bezpieczeństwa.
Bezpieczne frontowe granice z 1945 roku dla Rosji przeszły już do historii. W 1989 roku dystans wojsk NATO do St. Petersburg z tysiąca mil zmniejszył się do stu mil. Moskwa była w zasięgu tysiąca dwustu mil, a po uzyskaniu przez Ukrainę niepodległości ten dystans zmniejszył się do dwustu mil. Okupacja Afganistanu przez Amerykanów i wojska NATO, a także wizja 100-milionowej Rosji przed 2050 rokiem to codzienna zmora wojskowych strategów. Rosja liczy się z tym że zawsze była i szczególnie teraz będzie z tak ogromnym bogactwem surowców pożądanym kąskiem dla Pentagonu i NATO. Narzucony i sfinansowany komunizm w Rosji to prezent kapitalistycznego świata, a nie wymysł Rosjan i Rosjanie dzisiaj jak nigdy dotąd mają tego świadomość. Rosyjska nowa doktryna wojskowa skończyła z ustępstwami wobec NATO i Pentagonu.
Rosjanie tracą swoich religijnych prawosławnych sojuszników zaczęło się od Bałkanów, a proces ten konsekwentnie rozszerza się na Bułgarie i Grecję. Rosjanie w tym roku zrezygnowali z pomocy finansowej dla Grecji, bo kryzys finansowy był planowany i miał na celu rozpad strefy euro. Od 2005 roku Pentagon korzysta z 7-mu baz wojskowych na terenie Bułgarii (3 w tym 2 lotnicze) i Rumunii (4). Bułgaria po akceptacji rosyjskiego projektu South Stream (63 mld metrów sześciennych gazu rocznie, 2015) i rozpoczęciu budowy elektrowni atomowej w Belene ($5,4 mld przez ZAO Atomstroyexport – Rosja, 2013) staje się strategiczne ważnym graczem dla USA w wyciąganiu pieniędzy. Amerykanie rozpoczęli rozmowy 4 lutego z Rumunią i 12 lutego z Bułgarią na temat umiejscowienia tarczy antyrakietowej w tym regionie i z Morza Czarnego chcą zrobić amerykańskie morze. Trajektoria od Morza Bałtyckiego do Morza Czarnego, przez Kaukaz i Centralną Azję to pokaźna cześć granicy lądu europejskiej części Rosji dla penetracji przez NATO i Pentagon. Rosjanie zaniepokojeni są ewentualnym wybuchem konfliktu zbrojnego w strefie Iranu. Sytuacja taka doprowadzi do załamania dostaw energetycznych surowców z Zatoki Perskiej do Europy i chaosu zachodnich gospodarek, a skieruje uwagę NATO-wskich strategów na rosyjskie zasoby.
Rosja nie jest gołąbkiem pokoju i po błędach amerykańskich strategów na Ukrainie i Gruzji stara się odzyskiwać swoje wpływy budując strefy buforowe z innych państw. Bałtyckie republiki i byłe inne niewiele skorzystały na demokracji i niepodległości, a tylko zostały doszczętnie okradzione przez finansjerę amerykańską i zachodnią. Dzisiaj te kraje to ekonomiczni bankruci którzy szukają finansowej pomocy, a Rosja wykorzysta sytuację żeby odbudować swoje wpływy na tych terenach. Taka sytuacja stwarza realne zagrożenia dla Polski. Pentagon i NATO też nie próżnują rozpoczynając od 17 marca br. na terenie krajów bałtyckich Litwy, Łotwy i Estonii manewry lotnicze i lądowe.
W Polsce nastała moda na system partyjny i wyborczy z Ameryki. Wy naśladujecie, my walczymy, żeby ten system wyborczy w USA zmienić. Podstawowe kryteria tutaj do wygrania wyborów to nie kandydat i jego program, a fundusz wyborczy, partyjne układy i media które za pieniądze wyborczych kandydatów kształtują opinie publiczną i kreują świadomość. W Stanach Zjednoczonych ogólne wybory poprzedzają prawybory tzw. „primary vote”. W prawyborach trzeba opowiedzieć się za partią na którą się głosuje i otrzymuje odpowiedni „ballot” z kandydatami (Illinois - republikańska, demokratyczna i zielonych), a tak naprawdę to walka kandydatów partyjnych zaczyna się i kończy na prawyborach. W Stanach Zjednoczonych nie ma takiego zwyczaju zapisywania się do partii politycznych lub członkostwa, bywają tylko etatowi pracownicy i nic więcej. Partie utrzymują się z datków sympatyków partii i lobbingowych organizacji nie ma tak zwanego członkostwa, można należeć do różnego rodzaju klubów i organizacji wspomagających partie. W wyborach występują tylko sympatycy którzy opowiadają się za partiami politycznymi i etatowi pracownicy partii. Dam przykład z Illinois jak partia ustawia wybory i promuje kandydata, który ubiega się o polityczne stanowisko. W prawyborach partia wystawia swoich kandydatów np. reelekcja lub etatowi i dochodzą nowi którzy sympatyzują z tylko trzema politycznymi partiami i opowiadają się jako demokrata, republikanin lub zielony. Dlaczego np. nowy kandydat partii republikańskiej lub demokratycznej nie ma szansy bez protekcji wygrania prawyborów które decydują o przejściu dalej kandydata do rywalizacji o polityczne stanowisko między partiami i niezależnymi kandydatami którzy praktycznie nie liczą się?
Partia ma swoich etatowych polityków którzy posiadają już elektorat wyborczy i poprzez swoje wpływy zapewniają dopływ funduszy i egzystencje dla partii. W Stanach Zjednoczonych inwestowanie w politykę przynosi zwrot w wysokości pięć do jednego. Nowo startująca osoba nie ma układów w postaci finansowego i medialnego zaplecza i wyborczego elektoratu, musiałaby osobiście sfinansować swoją kampanie wyborczą i zarejestrować wystarczającą ilość nowych wyborców żeby oddali głos na jego kandydaturę. Partia wystawia zazwyczaj kilku znanych już etatowych wcześniej wybranych kandydatów z przewidywalnym elektoratem. W przypadku zagrożenia pozycji wytypowanego kandydata przez partie, dodatkowi kandydaci w ostatniej chwili wycofują się z wyborów oczywiście popierając wskazanego kandydata przez swoich wiernych wyborców dodając mu głosów. Ważną rolę w wyborach amerykańskich odgrywa tzw. „political endorsement” którego udzielają urzędujący politycy, media i centrale związkowe. Np. w centrali związkowej zapada decyzja o udzieleniu poparcia dla politycznego kandydata nie ma znaczenia jakiej partii i wszyscy członkowie muszą głosować na wskazanego polityka. Sprawdzana jest ich lojalność w głosowaniu poprzez sprawdzanie jaki „ballot” wzięli podczas głosowania, brak lojalności kończy się zwolnieniem z pracy. Dlatego też w USA wcześniej można wyliczyć szanse każdego kandydata na zwycięstwo i może dlatego zainteresowanie wyborami jest coraz mniejsze. Ostatnie prawybory z 2 lutego, br. - w Chicago na 1444000 uprawnionych do głosowania tylko 27,2 procenta oddało głos. Do głosowania poszły osoby, którym zleżało na utrzymaniu już urzędujących polityków, bo mają jakieś już korzyści lub ich rodziny.
Wybory trzeba umieć ustawiać i wygrywać, a tej sztuki nie nauczymy się bez udziału w wyborach i jednoznacznego poparcia dla naszych kandydatów mam na myśli Polonię. Polonia jako 10-mln diaspora w Stanach Zjednoczonych może mieć wpływ na światową politykę i lokalną poprzez swoich wybranych przedstawicieli, ale potrzebna jest edukacja i udział w głosowaniu. Rola Polski i Polonii w życiu politycznym USA jest żadna i nie należy oczekiwać zmian, bo politycy pomagają tylko swoim wyborcom.
Szkoda że zapominają o tym Polacy w kraju, a tutaj przyjeżdżają ludzie dość prymitywni i nie polityka im w głowie a dolary. Myślenie takimi kategoriami to na krótką metę złudny zysk, mogli się już przekonać o tym Polscy emeryci. Polskim emerytom przebywającym na terenie Stanów Zjednoczonych którzy wypracowali emeryturę w Polsce i USA Social Security Administration odbiera połowę należności które miesięcznie powinno wypłacać, a także nakłada zaległe kary na osoby, które wcześniej nie zgłosiły, że w Polsce pobierają emeryturę. Ludzi pozbawia się uczciwie wypracowanych należnych emerytur i karze tysiącami dolarów do zwrotu nie wypłacając emerytur. Prezydent Kaczyński dobrze wiedząc co robi ratyfikował układ o systemie emerytalnym z USA (polska nadgorliwość, inne kraje nie ratyfikowały umów dwustronnych). Ludzie starsi pozbawiani środków do egzystencji wracają z powrotem do kraju (na garnuszek polskiego rządu) a cześć jest na utrzymaniu swoich dzieci. Ameryka potrzebuje silnych i głupich ludzi do pracy, a nie opiekowania się na starość ludźmi już wyeksploatowanymi. Ludzie przez całe swoje zawodowe życie płacili na emeryturę; to nie jest dar, czy nagroda, a dzisiaj przez urzędników pozbawiani się środków do życia na które uczciwie zapracowali. Amerykanie podpisując umowę dwustronną z Polską mieli jeden cel uzyskać listę osób które pobierają emeryturę w Polsce, a tutaj te świadczenia dla tych ludzi ograniczyć. Nie jest tajemnicą w Stanach Zjednoczonych że Medicare i Social Security to bankruci, a szukają oszczędności żeby jak najdłużej się utrzymać. Prezydent Polski Kaczyński podpisując świadomie niekorzystną umowę skrzywdził starszych ciężko pracujących rodaków i odważa się przyjeżdżać tutaj na obchody 3-majowe żebrząc o polonijne głosy.
My Polacy jesteśmy dobrzy tylko w wymyślaniu spiskowych teorii dziejów i za wszystkim stoją tylko "te nieszczęsne Żydy". Izrael w kongresie ma 32 swoich przedstawicieli, 13 w senacie, 3 gubernatorów i 10 nowych polityków ubiegających się w tym roku o najwyższe stanowiska. Diaspora żydowska na terenie Stanów Zjednoczonych liczy 6489000 (2008 r.). Udział ich diaspory w wyborach jest największy na terenie USA i wynosi ok. 97 proc., a dla przykładu Polonusów 8 proc. Mając taką samą ilość swoich przedstawicieli w legislaturze USA też będziemy w zasięgu spiskowych teorii.
Czas najwyższy chyba spojrzeć inaczej na USA i przyjąć odpowiednią strategie a nie na kolanach wykonywać tylko rozkazy prowadzące do nikąd. Potrzeba nam solidarności, wzajemnego zaufania i czynnego działania na rzecz polskiej diaspory, nikt tego nie napisze ani nie zrobi za nas. Czemu dobrowolnie podążamy za przywódcami, którzy wiodą nas do politycznego niebytu i świadomej intelektualnej niewoli?
|