Usłyszałam chyba wczoraj w jakimś gadającym medium, że minister Gliński zablokował budżetowe pieniądze na festiwal Malta w Poznaniu, po tym jak organizatorzy nie zmienili szefa imprezy i pozostawili jakiegoś zboczeńca Frilića, czy jak mu tam, tego samego, który wyreżyserował "Klątwę" w Teatrze Powszechnym w Warszawie
http://www.se.pl/rozrywka/kultura/cwierc-miliona-za-te-ohyde-klatwe-w-teatrze-powszechnym_955508.html
Oby tak dalej.
Kiedy byłam na wycieczce w Krakowie w 2014 roku, usiłowałam znaleźć jakiś spektakl teatralny, na który można by pójść. Niestety jedyny, jaki kwalifikował się dla mojego towarzystwa, to była "Halka", ale akurat nie było biletów. Zobaczyliśmy jedynie nowoczesny gmach Opery Krakowskiej, który nijak się ma do otaczającej zabudowy i zabytkowego charakteru Krakowa.
Teatr Stary oglądaliśmy przez szybę. W środku widać było leżącego wypchanego jelenia. Doznałam ciężkiego szoku, bo głośno wymsknęło mi się niekulturalne, ale zupełnie adekwatne do jelenia pytanie: "Komu się tu popie...ło?" Na to przechodząca para studentów, którzy mnie usłyszeli natychmiast mnie uświadomili, że dyrektorowi Teatru Starego
3 dni po powrocie do domu wybuchła afera z Klatą. Jakoś moja wycieczka nie była tym zdziwiona, o czym świadczyły telefony: oglądaj tv, bo afera w Teatrze Starym!
Mam nadzieję, że komuś uda się pogonić te jelenie z Krakowa, zboków z Warszawy i Poznania, że w Teatrze Wielkim w Warszawie będą wystawiane polskie opery w pięknej inscenizacji. Bo np. "Pana Twardowskiego", przepięknego polskiego baletu nie było tam od lat. Że dzieło sztuki (każdej) będzie oznaczało dzieło piękne, dobre, szlachetne, wzniosłe, podnoszące każdego na wyższy poziom człowieczeństwa, coś co ma iskrę Bożą.
|