ZAPRASZA.net POLSKA ZAPRASZA KRAKÓW ZAPRASZA TV ZAPRASZA ART ZAPRASZA
Dodaj artykuł  

KIM JESTEŚMY ARTYKUŁY COVID-19 CIEKAWE LINKI 2002-2009 NASZ PATRONAT DZIŚ W KRAKOWIE DZIŚ W POLSCE

Inne artykuły

Globalne oszustwo klimatyczne 
8 grudzień 2019     
Prawo do nazwy 
19 październik 2019     
Gdy nastąpi pierwsze wrażenie 
11 czerwiec 2020      Zygmunt Jan Prusiński
Buta Pruska Od Renu Do Władywostoku 
30 maj 2012      Iwo Cyprian Pogonowski
Dziel i rządź. Lewackie multi-kulti 
17 listopad 2015      Artur Łoboda
Niedzielski do tej pory nie podał: kto wyizolował kowida? 
4 styczeń 2021     
Kolejna jaskółka ustawodawstwa PiS 
19 grudzień 2016     
Zygmunt Jan Prusiński ZATOKA INTYMNEGO PRZYMIERZA - część szósta 
13 październik 2021      Zygmunt Jan Prusiński
Przemyślenia z 26 sierpnia 2014 
26 sierpień 2015      Artur Łoboda
Wiesław Sokołowski LEWACTWO Z PIANĄ NA USTACH  
14 kwiecień 2012      www.trwanie.com
Gwałtowna zmiana wyników wyborów 
8 lipiec 2013      Artur Łoboda
Korporacyjni chemicy z piekła rodem (1) 
12 grudzień 2020      Francis When
Potrzebny natychmiastowy atak! 
5 kwiecień 2019     
2-3 lata, albo nigdy 
24 wrzesień 2021     
Katastrofy ekologiczne 
21 wrzesień 2020      Artur Łoboda
Rolnicy URATUJĄ Unię Europejską?! To jest ANTYPRAWO 
4 marzec 2024      Artur Łoboda
Sami swoi 2013 
17 sierpień 2013      Artur Łoboda
"Demokratycznie wybrany polityk" 
22 maj 2024     
Jan Brzechwa "Katar"
(a może to był covid ?)
 
14 październik 2020     
Grypa nie żyje: teraz Korona musi służyć jako „najgroźniejsza epidemia” 
9 kwiecień 2021      Obserwator

 
 

Dziennik pisarza Karola Zielińskiego z Krakowa




@Zygmunt Jan Prusiński

Drogi Panie Zygmuncie, od czasu do czasu zaglądam do pańskich wierszy, gdy sobie chcę przypomnieć wygląd nasturcji, narcyzów lub konwalii. Każdy z nas, po latach nieudanego życia szuka miejsca, „tam gdzie kwitną poziomki”. Ja np. mam takie miejsce na odludziu, w Jurze, gdzie fiołki kwitną całymi kępami. Mogę godzinami miedzy nimi siedzieć i na nie patrzeć, przeżywając coś w rodzaju najprawdziwszej poezji. Filozofowie estetycy twierdzą, że wyszukiwanie piękna w darwinowskim świecie, w świecie surowym, takim jakim on w naturze jest, należy do rzadkich predyspozycji psychicznych, nie każdemu danych. Oczywiście mówimy tu o Pięknie a nie o ckliwości. Wygląda więc na to, że Piękno to mądrość, ckliwość to głupota. Przecież tylu ckliwych ludzi jest durniami. Co do pańskich wierszy, to ja swoje lata już mam, a przed śmiercią nie mam pragnienia obcować psychicznie z wizerunkami Washingtona, ani z siecią „Biedronki”, na których się nie dorobiłem ani nie dorobię, mam pragnienia obcować duchowo z krajobrazami polskich klimatów psychicznych, które wprowadzają mnie w stan ukojenia i pogodzenia z absurdem życia. „Klimaty psychiczne” dla człowieka głupiego są pustym dźwiękiem, bo ich nie przeżywa ani nie rozumie (często bez własnej winy) ale to nie znaczy, że ich nie posiada w repertuarze własnej psychiki, która bez przerwy operuje na nich, umożliwiając przeżywanie świata. Przecież dureń też przeżywa stany poznawcze, tylko prymitywnie rozpoznawane i rozsądzane. Moje klimaty rozpoznaję w pańskich wierszach, jakby wyjęte żywcem ze wspomnień przeszłości, kiedyśmy latem żyli „wśród powojów i wśród mięty”. Wszystko u Pana jest przesycone łagodnym ciepłem lata i światłem. Wszystko jest dobre i przyjazne, takie jak trzeba. Musi być Pan głęboko poraniony, że odrzuca ciemność, złość i wrzask. Ja jestem zawzięty, wrogi wobec świata, wrogi wobec poezji i Piękna, wszędzie węszę zdradę, podłość i brzydotę, którą nowocześni ludzie nazywają krytycyzmem, bo twierdzą, że poznanie prawdy jest niemożliwe, a mnie, ta skaza na umyśle, ułomność krytycznego myślenia pozostała z czasów, gdy byłem młody i głupi, „wydawało” mi się, że „widzę” przed sobą jakieś doskonałe przyszłe światy, które mają służyć dooczny naszego ułomnego świata, ale jednocześnie czułem, że jestem ślepy – że jestem ślepym młodym kłamcą – a teraz na starość, widząc, jak się naprawdę rzeczy mają, odzyskuję wzrok.

Pomaga mi w tym m.in. pańska poezja i pogodzenie się, jak u Edypa, z absurdem istnienia, że „wszystko jest dobre”. Pańska poezja przybliża mi nasz wspólny utracony Eden. Z pańskich enuncjacji wynika, że był Pan czterokrotnie żonaty, utracił Pan ileś tam dzieci, czyli utracił Pan wiele wspaniałych Żywotów. O tyleż zminusowanych „żywotów będzie Pan uboższy w Piekle”. Mam tu na myśli „piekło” które czeka każdego myślącego człowieka. Pan to czuje jako poeta i to nie daje Panu spokoju. Nawet gdy Pan o tym nie myśli… Nie musi Pan myśleć o własnym piekle, bo sięgając po pióro i pisząc, już sam wiersz za Pana myśli. On jest z Panem w Piekle i to jest Pana piekło. Pan o tym pisze, o tym piekle, w słowach dalekich od piekła – ja sądzę, że dla mężczyzny (tak jest urządzany „antropologicznie” nasz ludzki świat), którego przeznaczeniem jest bycie Ojcem, utrata dzieci jest utratą (części) własnego życia, co potem skutkuje nerwicą, niesmakiem i wyparciem, a nawet doprowadza do samobójstwa. Pan kluczy w wierszu tak oględnie, tak wieloznacznie i nieokreślenie, jakby unikał powiedzenia prawdy, że do cholery, co ode mnie chcecie, no było tak i tak, a ja na to nie miałem wpływu, więc macie mnie i róbcie w tym co chcecie. Pisze Pan, jakby się Pan chciał przed tym zabezpieczyć, przed wyrzutami sumienia, przed samopotępieniem, przed nerwicą, jakby Pan pragnął te utracone żywoty (własne i własnych dzieci) uzupełnić. Nie tylko zresztą chodzi o utracone dzieci, ale o utracone życie, nadzieje, uczucia, zawierzenia, miłości, możliwości twórcze etc. Pisanie takie delikatne i oględne wcale nie świadczy o tym, że piszący nie ma nic na sumieniu. Pan pisze jak ten przestępca, który zamiast wyznać: zamordowałem – pisze pozbawiłem możliwości bycia, zamiast udusiłem – utrudniłem mu otwarcie dziurek od nosa. A przecież Jezus powiedział, że nie tylko ten zamordował, który uderzył siekierą, ale również ten, co powiedział swemu bratu „raka”. Nie tylko ten splugawił kobietę, który ją posiadł, ale również ten co pomyślał o niej pożądliwie. Piszę o tym dlatego, że odczuwam podobnie. Z tym, że twierdzą, że nie ma człowieka, który by nie powiedział swemu bratu „raka” ani nie spojrzał na kobitę chutliwie. To są metafizyczne sprawy, z których się składamy jako „człowieczeństwa” nie zdając sobie na co dzień z tego sprawy. A przecież to nas niepokoi, uwiera i spać nam nie daje.

Pan miał cztery żony i o cztery za dużo, bo stracił Pan tę jedyną (Kobietę), pod rajską jabłonią, gdy archanioł wyganiał Pana z Paradisum, czyniąc Pana człowiekiem, bo przedtem był Pan zwykłym (aczkolwiek bożym) zwierzęciem. Nasz praojciec Adam też miał w Raju przed właściwym powołaniem do życia (boskim tchnieniem), swój próbny, utajony w niebycie żywot, w którym był mężem-bratem i jednością z niejaką Lilith. Być może była potworem, tego nie wiemy, ale dawała mu pełnię szczęścia i pełnię życia, tak że nie musiał płodzić dzieci, żeby uzupełniać swój brak (feler) egzystencjalny. Na czym on polega, tego doświadczamy wszyscy na co dzień. Adam też miał własną prenatalną przeszłość w psychice stworzenia. Bowiem wszechświat jest istotą żywą i myślącą. Adam przed swoim istnieniem mógł zrobić coś potwornego (być może będąc jeszcze w umyśle Boga – przy czym nie jest ważne, czy zrobił to Adam czy Bóg), skoro w dalszym życiu rodzaju ludzkiego jest tyle potworności i zła. Tyle zła, że poeci pokroju Zygmunta Jana Prusińskiego muszą oględnie milczeć, stwarzając łagodne klimaty, przykładane na chore dusze, jak ciepłe kompresy z rumiankiem. Proszę mnie teraz dobrze zrozumieć, bo wypowiem alegorię, chociaż dotycząca prawdziwych stanów każdego człowieka, bowiem nie ma ludzi doskonałych i bezgrzesznych. Musiał Pan zrobić coś potwornego, tylko o tym zapomniał, w swoim dziecięcym życiu, że Pan został wygnany z prenatalnego Raju i wrzucony w ciało matczynej macicy, i to właśnie Pan, a nie jakiś inny „Józek” „Zyziek” czy „Aleksy”. Chyba przychodzimy tu za karę, a jeśli nie, to zetknięcie się z trędowatym uniwersum powoduje, że broniąc się udrapiemy, a to już przewinienie, że kopniemy od siebie pranóżką (duchową pranóżką!), a to już zbrodnia przeciwko idealniej, doskonałej miłości, która każe przyjmować każde cierpienie, w swej ślepej i jakby głupio-ogranicznej doskonałości nie zna wybaczenia za obronę przed złem. Przecież doskonała, boska Caritas wyznaje teorię nieprzeciwstawiania się złu. Dla realizacji tej teorii Jezus dał się przybić do krzyża. Ale, tak sądzę, tragedia rodzaju ludzkiego polega na tym, że wszyscy bez wyjątku, w początkach naszego życia robimy coś potwornego nie zdając sobie w tego sprawy. Mnie się wydaje, że wszystko robimy źle. Dlatego ludzie poszukujący świętości, albo zastygali w bezruchu, albo popełniali samobójstwo, żeby więcej nie działać i niczego nie czynić. Cóżeś uczynił? – pyta Bóg Kaina. A on odpowiada: działałem proekologicznie, przeciwko dymowi unoszącemu się z ogniska Abla, brata mego. On nie działał przeciwko bratu. Zgasił dym! Z takimi „dymami” mamy od chwili poczęcie i prawdopodobnie od początku świata, gdyśmy się urodzili jako czysta możliwość w pierwszych atomach boskiego wodoru.

Kłamstwo na ten temat, że nie robimy nic złego przed urodzeniem, a potem jesteśmy równie moralnie czyści w okresie dziecięctwa, aż do progu umysłowej dojrzałości, bierze się stąd, że „starsi” nasi rodzicie, dziadkowie i pradziadowie twierdzą (twierdzili), że to niemożliwe, żeby dziecko byłe złe lub żeby było zbrodniarzem… bo przecież oni dobrze znają dzieci, (gówno prawda, że znają – nie znają, bo sami wyparli z pamięci własnej dziecięce zbrodnie!) które nie są zdolne do zbrodni Klitajmetray (która zabiła męża), Elektry (zabiła matkę) czy Nerona. Pamiętam, że Miałem okazje zabić swoją siostrę gdy miała półtoraroczku roztrzaskując jej główkę zrzuceniem ze stołu, co uświadomiłem sobie po wielu latach, gdy przyszło do dzielenia spadku po rodzicach i znalazłem w niej zaciekłego wroga. Gdybym ją wtedy zabił, ułatwiłbym sobie życie i doszedł do podwójnego majątku a poza tym pozbył się bym wroga. Moje sumienie dziecka wykasowałyby kompleks winy, bo wczesny okres wzrastania jest okresem błogosławionym, gdzie nie ma grzechu ani cierpienia. Możesz chłopczyku grzebać paluszkami w pizdeczce siostrzyczki a ona przebierać paluszkami po twoich jajeczkach i grzechu ani przykrych wspomnień nie będzie. Jeszcze głupi kapłani (jakiejkolwiek religii) nie dobrali się do waszych (naszych!) psychik, w tym okresie, żeby je ubłocić i spaprać, (spaprać dla pieniędzy!) Jednym słowem, musiał Pan zrobić coś potwornego, że Pan nie może przeżałować utraty Edenu, z którego by Pana nie wyrzucili (tak Pan myśli) gdyby był Pan bez winy! Bo przecież te wysoce estetyzowane opisy pańskich uczuć do kobiety, są niczym innym, jak ukrytymi w imaginacjach pożądaniami stanów jakim, Pan i ja, i każdy z naszego pokolenia, ulegał w czasie dojrzewania i młodości, kiedy się obcuje z archaniołami pożądania. Nigdy nie chciał Pan odbyć stosunku płciowego z Aniołem? Wobec przeżywania boskich, platońskich (jak je tam zwał) odczuć, stosunek seksualny z ziemską kobietą był bladym odblaskiem pragnienia, któregośmy w młodości doznawali kontemplując Madonny karmiące dzieciątko swoimi kurewsko kuszącymi kształtami swych piersi (Lukas Kranach i jego szkoła). Jeszcze dziś na wspomnienie, że na widok tych madonn stawał mi kutas, doznaję abominacji, że było to nieprzyzwoite, ale z drugiej strony, [przecież one, te prostytutki i kurwy malarzy były po to malowane, żeby młodego mężczyznę „wyprowadzać w pole”]. Nie bacząc na potępienie wieczne, ileż ja niepotrzebnie idealistycznej spermy wylałem!

Długo można snuć dywagacje na temat stosunków między pierwocinami starożytności a tym czym dzisiaj jesteśmy… ale przecież, pozostaje pytanie, jak się to ma do Pana i do pańskiej poezji. A no ma się tak, jakby w ogóle nie było upływu czasu, jakby dopiero co Archanioł wyrzucił nas z Raju. Sęk w tym, że nie wyrzucił nas samych, tylko z naszymi ukochanymi rodzicami, których tak szanujemy, którym winniśmy bogobojną cześć, a których, w istocie rzeczy powinniśmy przekląć. Gdybyśmy byli władni przekląć rodziców, bylibyśmy godni szacunku i właściwości Boga. Ale jesteśmy ludzkie kundle. NB. Moja matka płakała ze wzruszenia czytając mój poemat na jej cześć, na cześć matek, uwłaczający czci Boga, ale czyż cokolwiek z niego zrozumiała – wątpię. Bóg Ojciec zapładnia, obciera kutasa i panuje; i na tym się zasadza godność mężczyzny i człowieka (udzielanego kobiecie!) – ale tego współczesne społeczeństwa, kultura, religia, poezja etc. nie zdają się rozumieć. Pamiętam, że po lekturze mego poematu (niewydane) moja matka płakała i wzdychała do Matki Boskiej – co za błąd! Panem i dawcą mocy jest Ojciec-fascinus (czyli chuj), do niego trzeba było wznosić modły – jak rzymianki wznosiły do Priapa!. (Tak piszę, bo tak podpowiadają mi dręczące mnie sny, w których co noc prześladują mnie wzgórki Wenery kobiet, które są kapłankami wszechmogącej Kybele. Tysiąc lat trwało cesarstwo rzymskie i kultura oparta na twardym kutasie, drugie półtora tysiąca lat trwa cywilizacja oparta na wielbieniu Chrystusa-eunucha i też się (jak się wydaje to się) kończy!
Tak czy inaczej, jest to temat ginący w mgłach i mrokach przeszłości i nieskończony!

Pańskie wiersze – To nieskończony temat – oczywiście w mojej optyce widzenia. Jak pisałem wyżej, popełnił Pan zbrodnię, być może w fazie prenatalnej (ilekroć odkrywam takie pierwiastki w życiu człowieka i we własnym życiu prenatalnym– doznaję wstrząsu!). Przecież wielu morderców i złoczyńców dokonuje złych czynów już przed urodzeniem! Dobrze o tym wiedział św. Augustyn i pisał o tym! Człowiek polega na tym, że dobre uczynki lub morderstwa czyni już wiele lat przed urodzeniem, nawet przed stworzeniem świata! Panie Zygmuncie, Muzyka i poezja są o tego, żeby mu to uświadomić, jego nędzę i wielkość, zarówno w zbrodni jak i w aktach wybaczenia. Tu by trzeba było studiów wieloletnich, ale kogo na to stać, drogi Panie, żeby jak Arystoteles studiować dwadzieścia lat u Platona? Ale tak czy inaczej, szczęście Pana nie omija, bo jakiś dobry anioł prowadzi pana rękę po tych samych ścieżkach, po których prowadził pędzel takich malarzy jak Ociepka, jak Celnik Russo, jak Fra Angelika. Nawet u Pana w klimatach duchowych jest więcej spokoju i światła z płócien florenckiego malarza niż z czego innego, co jest mi znane i duchowo bliskie.
Powtarzam - pańska poezja, wydaje mi się, jest tęsknotą od tego co utracimy w chwili wygnania z Raju, niezależnie od tego, czy w ów Raj wierzymy, czy też jesteśmy przekonani, że człowiek „od małpy pochodzi”. A propos, moim zdaniem (podobnie myślał JP II) jest obojętnie, czy przyjmiemy, że człowiek został stworzony po żydowsku, w biblijnej sielance, czy w dżunglach Afryki, nic nie zmienia postaci rzeczy, że poprzez świat który nas otacza i sublimuje, prześwieca iskra boskości.

29.07.2012
30 lipiec 2022

Zygmunt Jan Prusiński 

  

Komentarze

  

Archiwum

CZY ZNOWU ARBEIT MACHT FREI ???
maj 15, 2008
Helga
Zywioly antyposlkie wiszace nad Polska
grudzień 7, 2006
Mgr.inz.Józef Bizon
KIEDY POLSKA BĘDZIE POLSKA Stan wojenny nadal trwa
luty 14, 2007
Dariusz Kosiur
Woda zycia - zycia narodu
maj 7, 2008
Elzbieta Gawlas Toronto
Siedzimy w gównie po uczy
styczeń 23, 2006
Artur Łoboda
Rze? kormoraniątek a rze? dzieciątek
czerwiec 22, 2005
Mirosław Naleziński, Gdynia
Nie lubimy odmienności
grudzień 15, 2003
Zwycięstwo Pawłokomy
maj 7, 2006
Jan Lucjan Wyciślak
O moralnych problemach kapitalizmu
grudzień 30, 2003
KODEKS PRAWDZIWEGO KIEROWCY
listopad 22, 2002
ia
Polecenie wydane poddanemu
styczeń 13, 2009
PAP
Kto dba o popularność SLD?
wrzesień 11, 2003
cywilizowany euroentuzjasta
Jak oszukać PKB?
czerwiec 17, 2006
Mirosław Naleziński, Gdynia
"Dowody pokazuja ze Tenet przedlozyl raport Rice o grozbie ze strony Al Qaeda." - przeklad.
październik 4, 2006
gosc
Niewykorzystane możliwości internetu
sierpień 17, 2007
Mirosław Naleziński, Gdynia
Niewygodne prawdy
grudzień 21, 2008
Marek Jastrząb
Wyrywanie Korzeni Pamięci Narodowej za Pomocą Fałszów Literackich
luty 10, 2005
Iwo Cyprian Pogonowski
Domagają się wyniesienia Stalina na ołtarze
listopad 27, 2008
PAP
Szambo
kwiecień 6, 2004
antyszmaciak
Europa, Europa
luty 11, 2006
PAP
 


Kontakt

Fundacja Promocji Kultury
Copyright © 2002 - 2024 Polskie Niezależne Media