Portal Politico zamieścił następujący nius:
"Pentagon poinformował czołowych prawodawców o danych wywiadowczych dotyczących podejrzanych ataków ukierunkowanych na wojska amerykańskie, a urzędnicy zidentyfikowali Rosję jako prawdopodobnego winowajcę, według dwóch osób posiadających bezpośrednią wiedzę na ten temat.
Departament Obrony badał incydenty, w tym te wymierzone w jego personel na całym świecie, od zeszłego roku, według czterech byłych funkcjonariuszy bezpieczeństwa narodowego bezpośrednio zaangażowanych w dochodzenie.
(..)
Mówiono, że odprawy zawierały informacje o obrażeniach odniesionych przez wojska amerykańskie w Syrii.
Dochodzenie obejmuje jeden incydent w Syrii jesienią 2020 roku, w którym u kilku żołnierzy wystąpiły
objawy grypopodobne - poinformowały dwie osoby zaznajomione z sondą Pentagonu.
Po opublikowaniu tego artykułu, gen. Frank McKenzie, szef Centralnego Dowództwa Stanów Zjednoczonych, powiedział prawodawcom podczas przesłuchania w senackiej komisji sił zbrojnych, że nie widział „żadnych dowodów” na takie ataki na wojska amerykańskie na Bliskim Wschodzie.
Przypadki
podejrzewanych ataków energetycznych Rosji na Amerykanów za granicą stały się tak niepokojące, że biuro operacji specjalnych Pentagonu i konflikt o niskiej intensywności rozpoczęło w zeszłym roku dochodzenie, według dwóch byłych funkcjonariuszy bezpieczeństwa narodowego zaangażowanych w te wysiłki.
Nie jest jasne, ile dokładnie żołnierzy odniosło obrażenia, ani jaki jest zakres ich obrażeń.
Dochodzenie jest częścią szerszych działań mających na celu przyjrzenie się
atakom ukierunkowanym na urzędników USA w wielu agencjach w ostatnich latach.
Od końca 2016 roku blisko 50 urzędników zgłosiło objawy tajemniczej choroby, która stała się znana jako „syndrom Hawany” wśród amerykańskich dyplomatów wysłanych na Kubę.
Objawy obejmowały
ostre dzwonienie i ucisk w uszach, a także utratę słuchu i równowagi, zmęczenie i resztkowe bóle głowy.
Niektóre ofiary doznały długotrwałego uszkodzenia mózgu.
Ataki z ukierunkowaną energią na amerykańskich szpiegów i dyplomatów są dobrze udokumentowane; CIA niedawno powołała własną grupę zadaniową do zbadania tej kwestii.
Jednak niedawne próby Pentagonu mające na celu zbadanie podobnych incydentów mających wpływ na wojska amerykańskie nie zostały wcześniej zgłoszone.
(..)
Atak z ukierunkowaną energią wykorzystuje wysoce skoncentrowaną energię elektromagnetyczną, w tym urządzenia o wysokiej częstotliwości radiowej lub mikrofalowej oraz wiązki cząstek, aby zaszkodzić celowi.
Ataki mogą przybierać różne formy, od zagłuszania sprzętu elektronicznego po powodowanie bólu lub trwałych obrażeń.
Raport na zlecenie Departamentu Stanu i wydany w grudniu wskazał na
„skierowany, pulsujące promieniowanie o częstotliwościach radiowych” jako najbardziej prawdopodobną przyczyną syndromu „Havana” incydentów.
Domniemane ataki skłoniły Pentagon do śledztwa, a tamtejsi urzędnicy doszli do wniosku, że odpowiedzialna za ataki jest Rosja.
Ale formalna atrybucja może być skomplikowana, ponieważ
objawy urazów związanych z ukierunkowaną energią mogą mieć również wiele innych przyczyn.
Kolejnym poważnym wyzwaniem jest to, że urzędnicy nie zawsze mogą śledzić urządzenia, które mogą być małe i przenośne - mówili ludzie.
Więcej:
https://www.politico.com/news/2021/04/22/pentagon-russia-attacks-us-troops-484150
Podsumowanie
Z powyższego niusa wiemy jedno na pewno:
Amerykanie uważają, że ich żołnierze zostali napromieniowani "pulsującym promieniowaniem o częstotliwościach radiowych".
W tej kwestii Rosjanie mają kilkudziesięcioletnie doświadczenie - co potwierdza zamieszczona tu publikacja "Nie ma miejsca do ukrycia".
Objawy "tajemniczej broni" są "grypopodobne" - co z kolei potwierdzą wyznawcy kultu Amantadyny.
Pozostałe objawy rzekomej "choroby" również przypominają skutki mitycznego kowida.
A ja mam na ten temat całkiem trywialną teorię.
Rozwój technologiczny doprowadził do powstania całej masy nadajników radiowych do komunikacji za pośrednictwem satelity.
Każda placówka dyplomatyczna z pewnością posiada takie urządzenia.
Być może też dysponuje radarami do obserwacji otoczenia tych placówek.
I to
sami Amerykanie narażają własnych żołnierzy na promieniowanie elektromagnetyczne wysokiej częstotliwości, a odpowiedzialność za własną głupotę chcą zwalić na mitycznego "wroga".
Nie wykluczam, że Rosjanie mogą pośrednio odpowiadać za taki stan rzeczy.
Wystarczy, że dookoła placówek dyplomatycznych umieszczą anteny, albo ekrany do podsłuchu.
Wtedy część z wysyłanego przez placówki dyplomatyczne promieniowania - wraca do nich samych.
Od co najmniej pół wieku doskonale znane są objawy "choroby radiotelegrafistów".
I dziwnym trafem dowództwo Armii Stanów Zjednoczonych bredzi o "tajnej broni" "tajnego wroga".