Wywiad wideo z generałem Wesleyem Clarkiem z 2007 roku
[Pierwotnie opublikowano w marcu 2007 r.]
Ten wywiad służy jako przypomnienie diabolicznej osi czasu amerykańskiego projektu hegemonicznego.
Czy Iran jest kolejnym celem „do wyeliminowania”?
Wszystkie te kraje, w tym Liban i Iran, są brane pod uwagę przez Pentagon.
Te siedem państw było bezpośrednio lub pośrednio obiektem agresji USA.
Hegemoniczne plany militarne Ameryki osiągnęły niebezpieczny próg.
Według generała Wesleya Clarka, deklarowanym celem Waszyngtonu jest zdobycie Libanu i Iranu przy wsparciu Izraela.
A diabolicznym celem Izraela jest „wyeliminowanie” Palestyny, przy wsparciu USA, w ramach „Projektu Wielkiego Izraela”.
.
***
Generał Wesley Clark.
Emerytowany generał armii amerykańskiej, czterogwiazdkowy, Naczelny Dowódca Sił Sojuszniczych NATO podczas wojny w Jugosławii w 1999 roku.
Pełny zapis programu Democracy Now.
https://www.youtube.com/watch?v=bSL3JqorkdU&list=PLBzzaQKAsgNOJYpr92FqqUnuK_BhpDAET
Przez resztę godziny będziemy słuchać generała Wesleya Clarka o możliwości ataku USA na Iran, impeachmentu prezydenta Busha, użyciu bomb kasetowych, bombardowaniu Radia Telewizji Serbia podczas wojny w Kosowie i wielu innych kwestiach.
We wtorek przeprowadziłem wywiad z Wesleyem Clarkiem w 92nd Street Y w Nowym Jorku.
Krótka wersja wywiadu wideo:
https://www. youtube. com/watch?v=SXS3vW47mOE
GEN. WESLEY CLARK , emerytowany generał armii amerykańskiej, 4-gwiazdkowy.
Naczelny Dowódca Sił Sojuszniczych NATO podczas wojny w Kosowie.
AMY GOODMAN:
Dzisiaj ekskluzywna godzina z generałem Wesleyem Clarkiem, emerytowanym generałem czterogwiazdkowym.
Był Naczelnym Dowódcą Sił Sojuszniczych NATO podczas wojny w Kosowie.
Został odznaczony Prezydenckim Medalem Wolności.
W 2004 roku bezskutecznie ubiegał się o nominację Partii Demokratycznej w wyborach prezydenckich.
Niedawno wydał serię książek o słynnych amerykańskich generałach, w tym o Dwighcie Eisenhowerze i Ulyssesie Grancie, którzy obaj zostali prezydentami po zakończeniu kariery wojskowej.
We wtorek przeprowadziłem wywiad z Wesleyem Clarkiem w 92nd Street Y Cultural Center tutaj, w Nowym Jorku, przed publicznością i zapytałem go o jego ambicje prezydenckie.
AMY GOODMAN:
Co sądzisz o tych generałach, którzy kandydują na prezydenta?
GEN. WESLEY CLARK:
Podobają mi się.
To już się zdarzało.
AMY GOODMAN:
Czy to się powtórzy?
GEN. WESLEY CLARK:
Być może.
AMY GOODMAN:
Później w wywiadzie dopytałam o to pytanie.
AMY GOODMAN:
Czy ogłosisz swój kandydaturę na prezydenta?
GEN. WESLEY CLARK:
Cóż, nie powiedziałem, że tego nie zrobię.
AMY GOODMAN:
Na co czekasz?
GEN. WESLEY CLARK:
Czekam na spełnienie kilku różnych warunków wstępnych, o których nie mogę mówić.
Ale powiem pani jedno: myślę o tym każdego dnia.
AMY GOODMAN:
Cóż, przez resztę godziny będziemy słuchać generała Wesleya Clarka, który opowie o możliwości ataku USA na Iran, impeachmentu prezydenta Busha, użyciu bomb kasetowych, bombardowaniu Radia Telewizji Serbia podczas wojny w Kosowie pod jego dowództwem i wielu innych sprawach.
We wtorek przeprowadziłam wywiad z generałem Clarkiem w 92nd Street Y w Nowym Jorku.
AMY GOODMAN:
Porozmawiajmy teraz o Iranie.
Masz całą stronę internetową poświęconą powstrzymywaniu wojny.
GEN. WESLEY CLARK:
Www.stopiranwar.com .
AMY GOODMAN:
Czy dostrzegasz powtórkę tego, co wydarzyło się w okresie poprzedzającym wojnę w Iraku – oskarżenia o broń masowego rażenia, podchwytliwe reakcje mediów?
GEN. WESLEY CLARK:
Cóż, w pewnym sensie.
Ale, wie pani, historia nie powtarza się dokładnie dwa razy.
Ostrzegałem przed tym, zeznając przed Kongresem w 2002 roku.
Powiedziałem, że jeśli chcecie się martwić o jakieś państwo, to nie powinien to być Irak, tylko Iran.
Ale ten rząd, nasza administracja, chciała się martwić o Irak, a nie o Iran.
Wiedziałem dlaczego, bo byłem w Pentagonie zaraz po 11 września.
Jakieś dziesięć dni po 11 września byłem w Pentagonie i spotkałem się z sekretarzem Rumsfeldem i zastępcą sekretarza Wolfowitza.
Zszedłem na dół, żeby przywitać się z kilkoma osobami z Połączonego Sztabu, które kiedyś dla mnie pracowały, i jeden z generałów mnie zawołał.
Powiedział: „Proszę pana, musi pan przyjść i porozmawiać ze mną chwilę”.
Powiedziałem: „Cóż, jest pan zbyt zajęty”.
Powiedział: „Nie, nie”.
Powiedział: „Podjęliśmy decyzję o wojnie z Irakiem”.
Było to około 20 września.
Zapytałem: „Idziemy na wojnę z Irakiem? Dlaczego?”.
Powiedział: „Nie wiem”.
Powiedział: „Chyba nie wiedzą, co innego robić”.
Więc zapytałem: „Czy znaleźli jakieś informacje łączące Saddama z Al-Kaidą?”.
Powiedział: „Nie, nie”.
Mówi: „W tym względzie nie ma nic nowego.
Po prostu podjęli decyzję o wojnie z Irakiem”.
Powiedział: „Chyba nie wiemy, co zrobić z terrorystami, ale mamy dobre wojsko i możemy obalać rządy”.
I dodał: „Chyba jeśli jedynym narzędziem jest młotek, każdy problem musi wyglądać jak gwóźdź”.
Wróciłem więc do niego kilka tygodni później, a w tym czasie bombardowaliśmy Afganistan.
Zapytałem: „Czy nadal będziemy toczyć wojnę z Irakiem?”.
A on na to: „Och, jest gorzej”.
Sięgnął po biurko.
Wziął kartkę papieru.
I powiedział: „Właśnie to dostałem z góry” – mając na myśli biuro Sekretarza Obrony – „dzisiaj”.
I powiedział: „To notatka opisująca, jak
zamierzamy zniszczyć siedem krajów w ciągu pięciu lat, zaczynając od Iraku, przez Syrię, Liban, Libię, Somalię, Sudan, a na końcu Iran”.
Zapytałem: „Czy to jest tajne?”.
Odpowiedział: „Tak, proszę pana”.
Powiedziałem: „No to mi tego nie pokazuj”.
Spotkałem się z nim około rok temu i zapytałem: „Pamięta pan to?”.
Powiedział: „Proszę pana, nie pokazałem pani tej notatki! Nie pokazałem pani!”.
AMY GOODMAN:
Przepraszam.
Jak miał na imię?
GEN. WESLEY CLARK:
Nie podam pani jego nazwiska.
AMY GOODMAN:
Więc przejedź się jeszcze raz przez te kraje.
GEN. WESLEY CLARK: Cóż, zaczynając od Iraku, potem Syria i Liban, potem Libia, potem Somalia i Sudan, a potem z powrotem do Iranu.
Więc patrząc na Iran, pytasz: „Czy to powtórka?”.
To nie do końca powtórka.
Ale prawda jest taka:
Iran od początku widział, że obecność Stanów Zjednoczonych w Iraku była zagrożeniem – błogosławieństwem, ponieważ pokonaliśmy Saddama Husajna i partię Baas.
Nie mogli sobie z nimi poradzić.
My się tym zajęliśmy.
Ale także zagrożeniem, ponieważ wiedzieli, że są następni na liście celów.
I dlatego, oczywiście, zaangażowali się.
Stracili milion ludzi podczas wojny z Irakiem, a ich granica jest długa i niemożliwa do obrony, niezabezpieczona.
Dlatego w ich żywotnym interesie leżało głębokie zaangażowanie w Iraku.
Tolerowali nasze ataki na partię Baas.
Cieszyli się, że pojmaliśmy Saddama Husajna.
Ale budują własną sieć wpływów i aby ją umocnić, okazjonalnie udzielają wsparcia wojskowego, szkoleń i porad, bezpośrednio lub pośrednio, zarówno rebeliantom, jak i milicjom.
I w tym sensie nie jest to do końca paralelne, ponieważ, jak sądzę, Iran stale angażuje się w działania, częściowo legalnie, częściowo nielegalnie.
Trudno winić Iran za to, że oferuje operacje oczu Irakijczykom potrzebującym pomocy medycznej.
To nie jest przestępstwo, o które można by toczyć wojnę.
Ale to próba zdobycia wpływów.
Administracja uparcie odmawiała rozmów z Iranem na temat ich postrzegania, częściowo dlatego, że nie chciała ponieść kosztów w postaci swojej wewnętrznej – amerykańskiej – prawicowej bazy politycznej, ale także dlatego, że nie chciała legitymizować rządu, który próbowała obalić.
Gdybyś był Iranem, prawdopodobnie uwierzyłbyś, że i tak jesteś w stanie wojny ze Stanami Zjednoczonymi, skoro twierdziliśmy, że ich rząd potrzebuje zmiany reżimu, i zwróciliśmy się do Kongresu o przyznanie 75 milionów dolarów na ten cel, a także
wspieramy grupy terrorystyczne, które najwyraźniej infiltrują i dewastują Irak – Iran.
A jeśli tego nie robimy, powiedzmy to tak: prawdopodobnie jesteśmy tego świadomi i to zachęcamy.
Nic więc dziwnego, że
zmierzamy w kierunku konfrontacji i kryzysu z Iranem.
Nie chodzi mi o to, że Irańczycy są dobrymi ludźmi – nie są – ale o to, że nie należy używać siły, chyba że w ostateczności.
Istnieje rozwiązanie militarne, ale jest ono złe.
AMY GOODMAN:
Chciałam uzyskać twoją odpowiedź na artykuł Seymoura Hersha w
The New Yorker dotyczący dwóch kluczowych punktów z tego tygodnia, w którym poinformowano o utworzeniu przez Pentagon specjalnej grupy planistycznej w Biurze Połączonych Szefów Sztabów w celu zaplanowania ataku bombowego na Iran.
Dzieje się to w czasie, gdy administracja Busha i Arabia Saudyjska pompują pieniądze na tajne operacje w wielu obszarach Bliskiego Wschodu, w tym w Libanie, Syrii i Iranie, starając się wzmocnić wspierane przez Arabię Saudyjską grupy islamu sunnickiego i osłabić wspieranych przez Iran szyitów —
część tajnych pieniędzy przekazano libańskim grupom dżihadystycznym powiązanym z Al-Kaidą — walczącym z szyitami poprzez finansowanie przy pomocy księcia Bandara, a następnie przy użyciu pieniędzy amerykańskich niezatwierdzonych przez Kongres, finansującym sunnitów powiązanych z Al-Kaidą.
GEN. WESLEY CLARK:
Cóż, nie mam żadnych bezpośrednich informacji, które mogłyby to potwierdzić lub zaprzeczyć.
To z pewnością prawdopodobne.
Saudyjczycy przyjęli bardziej aktywną rolę.
Wiecie, Saudyjczycy…
AMY GOODMAN:
Niedawno byłeś w Arabii Saudyjskiej.
GEN. WESLEY CLARK:
Hmm?
AMY GOODMAN:
Właśnie wróciłaś z Arabii Saudyjskiej.
GEN. WESLEY CLARK:
Tak.
Cóż, Saudyjczycy zasadniczo uznali, że mają ogromny interes w wyniku wojny w Iraku i nie do końca ufają osądowi Stanów Zjednoczonych w tej kwestii.
Nie do końca udowodniliśmy swoją kompetencję w Iraku.
Więc próbują wziąć sprawy w swoje ręce.
Prawdziwe zagrożenie, a jednym z powodów, dla których jest to tak skomplikowane, jest to, że – załóżmy, że poszliśmy za żądaniami niektórych ludzi, którzy mówią: „Po prostu się wycofajcie i wycofajcie natychmiast”.
Cóż, tak.
Moglibyśmy to zrobić mechanicznie.
Byłoby to brzydkie i mogłoby zająć trzy lub cztery miesiące, ale moglibyśmy ustawić bataliony jeden po drugim na drodze, a strzelców moglibyśmy umieścić w Humvee, załadować i przeładować broń i ostrzelać ich z Iraku.
Mielibyśmy kilka bomb przydrożnych.
Ale jeśli ustawimy wszystkich w szeregu, nie będzie żadnych bomb przydrożnych.
Może trochę snajperskich strzałów.
Można nadlecieć helikopterami, zapewnić osłonę z powietrza.
Prawdopodobnie bezpiecznie byśmy się stamtąd wydostali.
Ale kiedy odejdziecie, Saudyjczycy będą musieli znaleźć kogoś do walki z szyitami.
Kogo znajdą? Al-Kaidę, ponieważ grupy sunnitów, które byłyby ekstremistami i gotowe do walki, prawdopodobnie byłyby grupami powiązanymi z Al-Kaidą.
Jedną z dziwnych niespójności jest to, że gdybyśmy wycofali się tak wcześnie, zwiększylibyśmy zagrożenie ze strony potężnej sunnickiej grupy ekstremistów, która została teraz uprawomocniona poprzez jawne finansowanie przez Arabię Saudyjską w celu utrzymania przyczółka w Iraku i powstrzymania irańskiej ekspansji.
AMY GOODMAN:
Co ciekawe, John Negroponte właśnie został drugą osobą w hierarchii, rezygnując ze stanowiska dyrektora wywiadu narodowego, aby przejść do Departamentu Stanu, mówi Seymour Hersh, z powodu dyskomfortu, jaki odczuwa, że tajne działania administracji na Bliskim Wschodzie tak bardzo przypominają aferę Iran-Contraz lat 80., a Negroponte był w nią zamieszany.
GEN. WESLEY CLARK:
Cóż, jestem pewien, że jest wiele powodów, dla których John wróciłby do Departamentu Stanu.
John jest dobrym – jest dobrym człowiekiem.
Ale, wiecie, pytanie brzmi, czy w rządzie można – czy można być kimś większym niż praca?
Bo jeśli nie jest się kimś większym niż praca, to presja wydarzeń i procesów zmusza cię do podejmowania działań, których – jak wiesz – nie powinieneś podejmować.
I nie wiem.
Nie wiem, dlaczego opuścił stanowisko Dyrektora Wywiadu Narodowego.
Zaczynał w Departamencie Stanu.
Może ma ochotę wrócić i dokończyć karierę w Departamencie Stanu.
AMY GOODMAN:
Czy może Pan opowiedzieć o tym — czy wie Pan, kim są generałowie, którzy grożą rezygnacją, jeśli Stany Zjednoczone zaatakują Iran?
GEN. WESLEY CLARK:
Nie, nie wiem.
Nie, nie wiem.
I nie chcę wiedzieć.
AMY GOODMAN:
Czy zgadzasz się z nimi?
GEN. WESLEY CLARK:
Cóż, ujmę to tak.
W weekend Święta Pracy w 1994 roku, kiedy byłem J5 – byłem generałem trzygwiazdkowym.
Byłem w Pentagonie.
Była sobota rano, więc byłem w biurze.
Walt Kross był dyrektorem Sztabu Połączonego i był w biurze.
I myślę, że to Howell Estes albo Jack Sheehan był wtedy J3.
My trzej – myślę, że Jack wciąż był na służbie przez ostatnie kilka dni.
Byliśmy w biurze Shalikashviliego około 11:00 rano w sobotę, a on właśnie wrócił ze spotkania w Białym Domu.
I był cały podekscytowany, jak to Shali potrafi.
I powiedział: „Więc” – powiedział – „zobaczymy, kto będzie prawdziwym żołnierzem w ten weekend!
Jest dużo pracy do zrobienia! Ta operacja na Haiti musi zostać ukończona!
Planowanie musi być wykonane poprawnie i musi się odbyć w ten weekend!
Więc zobaczymy, kto jest prawdziwym żołnierzem!”
Nagle zadzwonił telefon i wstał od tego małego okrągłego stolika, przy którym siedzieliśmy we czwórkę, żeby odebrać telefon z Białego Domu.
Zaczęliśmy się po sobie przyglądać.
Powiedzieliśmy: „Boże, ciekawe, skąd się to wzięło”.
Przecież wszyscy szykowaliśmy się do wymeldowania z budynku za jakąś godzinę.
Skończyliśmy już z wiadomościami i papierkową robotą.
I po prostu zazwyczaj spotykaliśmy się, bo i tak w każdą sobotę był jakiś kryzys, więc zazwyczaj przychodziliśmy na sobotni poranek, żeby się z nim zmierzyć.
I tak Shali wrócił, więc powiedziałem mu:
„No cóż, proszę pana, rozmawialiśmy między sobą i z przyjemnością popracujemy cały weekend, żeby to wszystko zrobić, ale to tylko ćwiczenia, prawda, na Haiti?”
Spojrzał na mnie i powiedział: „Wes” – „to nie są ćwiczenia”.
Powiedział: „Nie jestem upoważniony, żeby ci to powiedzieć.
Ale” – powiedział – „decyzja została podjęta i Stany Zjednoczone dokonają inwazji na Haiti.
Jest 20” – chyba to była ta data – „20 września.
I planowanie musi zostać wykonane, i musi zostać wykonane teraz.
A jeśli ktoś z was ma co do tego zastrzeżenia, to jest czas, żeby odejść”.
Więc spojrzałem na Jacka i spojrzałem na Walta.
Spojrzeli na mnie.
To znaczy, wzruszyliśmy ramionami i powiedzieliśmy: „OK, jeśli chcecie dokonać inwazji na Haiti, to znaczy, to nie jest nielegalne.
To nie jest kraj, który najbardziej chcielibyśmy zaatakować.
Opozycja tam składa się z pięciu pojazdów opancerzonych.
Ale jasne, jeśli prezydent każe to zrobić, tak, nie zrezygnujemy z tego powodu”.
I tak nie zrezygnowaliśmy.
Nikt nie zrezygnował.
Ale Szali był bardzo mądrym człowiekiem.
Wiedział.
Wiedział, że jest ważniejszy niż jego stanowisko i wiedział, że najpierw trzeba zadać sobie pytania moralne, prawne i etyczne.
Dlatego cieszę się, że niektórzy z tych generałów powiedzieli to o Iranie.
Powinni najpierw zadać sobie te pytania.
AMY GOODMAN:
Generał Wesley Clark.
Mówi, że każdego dnia myśli o ponownym kandydowaniu na prezydenta.
Wrócimy do mojego wywiadu z nim za chwilę.
[przerwa]
AMY GOODMAN:
Wracamy do mojego wywiadu z generałem Wesleyem Clarkiem.
AMY GOODMAN:
A co z żołnierzami, którzy obecnie mówią „nie” wyprawie do Iraku?
GEN. WESLEY CLARK:
Irak?
AMY GOODMAN:
Do wyjazdu do Iraku.
Ludzie tacy jak porucznik Ehren Watada, pierwszy oficer, który odmówił wyjazdu.
Właśnie ogłoszono unieważnienie jego procesu w sądzie wojskowym.
Za kilka tygodni stanie przed kolejnym sądem wojskowym.
Co sądzisz o tych młodych mężczyznach i kobietach – są ich już tysiące – którzy odmawiają?
Ale na przykład Ehren Watada mówi, że uważa to za niewłaściwe.
Uważa to za nielegalne i niemoralne i nie chce tam prowadzić mężczyzn i kobiet.
GEN. WESLEY CLARK:
Cóż, myślę, że on z pewnością złożył osobiste, odważne oświadczenie.
I zapłaci za to konsekwencjami.
AMY GOODMAN:
Uważasz, że powinien za to trafić do więzienia?
GEN. WESLEY CLARK:
Cóż, uważam, że trzeba mieć skuteczne siły zbrojne.
I myślę, że to nie mężczyźni i kobiety w Siłach Zbrojnych decydują, gdzie pójdą na wojnę, ponieważ w momencie, gdy Siły Zbrojne są najbardziej potrzebne, pewna liczba osób będzie miała inne zdanie.
Dlatego popieram jego prawo do odmowy pójścia na wojnę i popieram działania rządu zmierzające do postawienia mu zarzutów.
Tak działa system.
Różnica polega na tym, że w przypadku Shalikashviliego, który opisałem, dano by nam szansę przejścia na emeryturę.
Zrezygnowalibyśmy z pracy.
Być może nie przeszlibyśmy na emeryturę jako generałowie trzygwiazdkowi, bo nie wypełniliśmy swojego obowiązku.
Ale nie byliśmy w takiej samej sytuacji jak on, więc niekoniecznie zostałyby nam postawione zarzuty.
Ale siły zbrojne muszą być zdyscyplinowane.
To organizacja dobrowolna, do której można dołączyć.
Ale nie jest dobrowolna, chyba że jest nielegalna.
I można ją sprowadzić – problem z Irakiem polega na tym, że nie jest nielegalny.
Został zatwierdzony przez Kongres Stanów Zjednoczonych.
Został zatwierdzony rezolucją Rady Bezpieczeństwa ONZ.
To wojna nielegalna, ale nie nielegalna.
AMY GOODMAN:
Uważasz, że to źle?
GEN. WESLEY CLARK:
Czy walka w Iraku jest zła? Cóż, uważam, że to błąd.
Uważam, że to zła strategia.
Myślę, że przyniosła nam wiele zmartwień i przyniesie jeszcze więcej.
Myślę, że była to ogromna dystrakcja od wojny z terroryzmem, marnotrawstwo zasobów i wzmocnienie naszych wrogów.
Z drugiej strony, jego sprawa to sprawa moralna, a nie prawna.
A jeśli ktoś ma zamiar być osobą odmawiającą służby wojskowej z powodów sumienia w taki sposób, to tym, co czyni go godnym pochwały, jest to, że zajmie stanowisko w oparciu o zasady i zapłaci za to cenę.
Jeśli nie ma za to ceny, to odwaga jego czynu nie jest oczywista.
Więc zajął bardzo osobiste, odważne stanowisko.
Z drugiej strony, trzeba też docenić fakt, że Siły Zbrojne muszą być w stanie funkcjonować.
Więc, wiecie, podczas I wojny światowej we Francji doszło do serii fatalnie chybionych ofensyw, które przyniosły – wielokrotnie kończyły się niepowodzeniem.
Francuzi ponieśli niewiarygodne straty.
A to były armie z poboru.
A po jednej z tych porażek, grupa tysięcy żołnierzy po prostu powiedziała: „Nie zrobimy tego ponownie.
To jest złe”.
Wiecie, co zrobili Francuzi? Zrobili to, co nazywają dziesiątkowaniem.
Ustawili wojska w szeregu.
Zabrali co dziesiątego żołnierza i rozstrzelali go.
Generał, który wydał ten rozkaz, poniósł poważne konsekwencje, osobiste i moralne, ale potem żołnierze we Francji nie zbuntowali się.
Gdyby armia rozpadła się w tym momencie, Niemcy okupowałyby Francję.
Więc kiedy masz do czynienia z użyciem siły, w Siłach Zbrojnych występuje element przymusu.
AMY GOODMAN:
Ale jeśli politycy tego nie powstrzymają – jak pan zauważył, Demokraci przyłączyli się do Republikanów, autoryzując wojnę – to myślę, że to dość znaczące, że pan, jako generał, mówi, że ten człowiek podjął odważny krok.
Wtedy to ludzie, którzy są wysyłani, muszą powiedzieć „nie”.
GENERAŁ WESLEY CLARK:
Tak.
Ale odwaga, której potrzebujemy, to nie jego odwaga.
Potrzebujemy odwagi liderów rządu Stanów Zjednoczonych: generałów, którzy mogliby wpłynąć na politykę, członków Kongresu, którzy mogliby zmusić prezydenta do zmiany strategii.
To jest obecna sytuacja – to jest odwaga, której potrzebujemy.
AMY GOODMAN:
Jak mogli to zrobić?
GEN. WESLEY CLARK:
Cóż, zaczyna się od niewiążącej rezolucji w Kongresie Stanów Zjednoczonych i od tego momentu buduje się dynamikę.
I naciska się na nią.
Kongres ma trzy główne uprawnienia.
Ma prawo mianowania, prawo do prowadzenia dochodzeń i prawo do finansowania.
I dąży się do wszystkich trzech.
Na wszystkich trzech frontach ustala się, czego potrzebuje prezydent, aż potraktuje to poważnie.
Myślę, że to trudny manewr, żeby użyć skalpela i powiedzieć: „No cóż, będziemy wspierać finansowanie, ale nie będziemy wspierać finansowania gwałtownego wzrostu”, ponieważ wymaga to pewnego stopnia mikrozarządzania, którego Kongres nie jest w stanie zapewnić.
Ale z pewnością można wywrzeć na prezydenta taką presję, że w końcu zwoła przywódców Kongresu i powie:
„Dobra, dobra, co będzie potrzebne?
Muszę przeforsować budżet Białego Domu.
Muszę zatwierdzić trzydziestu sędziów, sędziów federalnych.
Muszę zmusić tych prokuratorów federalnych – wiesz, tych, których doprowadziłem do dymisji, żebym mógł się tym zająć – muszą znaleźć swoich następców.
Co muszę zrobić, żeby uzyskać tu jakieś poparcie?”.
To znaczy, da się to zrobić.
To twardy, bezpardonowy rząd.
AMY GOODMAN:
Czy uważasz, że Kongres powinien zaprzestać finansowania wojny?
GEN. WESLEY CLARK:
Uważam, że Kongres powinien zająć zdecydowane stanowisko w sprawie zmiany strategii.
Nie sądzę, żeby wstrzymanie finansowania wojny leżało w… – w tej chwili nie leży to w interesie Stanów Zjednoczonych.
W interesie Stanów Zjednoczonych leży zmiana strategii w tej wojnie.
Nie można odnieść sukcesu, po prostu wstrzymując finansowanie i mówiąc: „Macie sześć miesięcy, żeby wypędzić Amerykanów”.
To nie zakończy nieszczęścia w Iraku.
Nie przywróci życia ofiarom.
I nie da nam w regionie możliwości zapobiegania późniejszym zagrożeniom.
Musimy opracować strategię, która wykorzysta wszystkie elementy amerykańskiej potęgi: dyplomatyczną, ekonomiczną, prawną i militarną.
Wysłałbym do regionu natychmiast zespół dyplomatów wysokiego szczebla.
Przeprowadziłbym bezkompromisowe i bezwarunkowe rozmowy z Iranem i Syrią.
Oznajmiłbym, że mam w zanadrzu wszystkie możliwe rozwiązania, w tym wysłanie kolejnych 50 000 żołnierzy do Iraku i wycofanie wszystkich 150 000.
Osiągniemy porozumienie w sprawie deklaracji zasad, która przyniesie stabilność, pokój i porządek w regionie.
Usiądźmy więc i zacznijmy działać.
To jest możliwe przy odpowiednim przywództwie administracyjnym.
Po prostu tego nie zrobiono.
Wyobraź sobie to tak.
Jesteś na statku płynącym przez Atlantyk.
To nowy statek.
Jest noc.
Patrzysz przed siebie i zauważasz fragment horyzontu.
Jest piękna, gwieździsta noc, tyle że jest tam fragment horyzontu, coś w rodzaju regularnego garbu, gdzie nie widać gwiazd.
I zauważasz, gdy statek przedziera się przez wodę z prędkością trzydziestu węzłów, że ten obszar, gdzie nie ma gwiazd, staje się coraz większy.
I w końcu dociera do ciebie, że musi tam być coś, co blokuje światło gwiazd, na przykład góra lodowa.
Biegniesz więc do kapitana i mówisz: „Kapitanie, kapitanie, jest góra lodowa i płyniemy prosto w jej kierunku”.
A on na to: „Słuchaj, nie chcę się teraz zajmować górą lodową.
Kłócimy się o liczbę leżaków na pokładzie dziobowym w porównaniu z tylnym”.
Mówisz: „Ale zderzysz się z górą lodową”.
On odpowiada: „Przepraszam.
Wynoś się stąd”.
Więc idziesz do pierwszego oficera, a on mówi: „Kłócę się z kapitanem o liczbę leżaków”.
Wiecie, nasza polityka na Bliskim Wschodzie zbliża się do góry lodowej, a Kongres i Stany Zjednoczone – a także prezydent Stanów Zjednoczonych – spierają się o liczebność wojsk w Iraku.
To nie jest właściwa kwestia.
Problemem jest strategia, a nie liczebność wojsk.
AMY GOODMAN:
Generale Clark, czy uważa pan, że Guantanamo Bay powinno zostać zamknięte?
GEN. WESLEY CLARK:
Zdecydowanie.
AMY GOODMAN:
Gdyby Kongres wstrzymał finansowanie tamtejszego więzienia, zostałoby ono zamknięte.
Czy powinien?
GEN. WESLEY CLARK:
Cóż, myślę, że pierwszą rzeczą, jaką Kongres powinien zrobić, jest uchylenie ustawy o komisjach wojskowych.
Jestem bardzo zaniepokojony, że wiele osób ubiegających się o najwyższy urząd w kraju poparło ustawę, która celowo lub nieumyślnie zezwala na dopuszczenie do materiału dowodowego informacji uzyskanych w wyniku tortur.
To nie jest Ameryka, w którą wierzę.
A Ameryka, w którą wierzę, nie zatrzymuje ludzi na czas nieokreślony bez postawienia zarzutów.
Zacząłbym więc od ustawy o komisjach wojskowych.
Potem wciągnąłbym do akcji naszych sojuszników z NATO.
Oni też powiedzieli, że nie lubią Guantanamo.
Chciałbym więc stworzyć trybunał międzynarodowy, a nie sąd komisji wojskowych.
Przeanalizujmy dowody.
I przedstawmy je.
Kim są ci ludzie, którzy są tam przetrzymywani?
I za co?
I którzy z nich mogą zostać zwolnieni?
A którzy powinni stanąć przed sądem i zostać skazani?
Widzicie, w gruncie rzeczy nie da się wygrać wojny z terroryzmem siłą militarną.
To przede wszystkim walka idei.
Po drugie, to wysiłek organów ścigania i współpraca między narodami.
A siła militarna jest stosowana tylko w ostateczności.
Ten prezydent wypaczył potencjał Sił Zbrojnych Stanów Zjednoczonych.
Niewłaściwie wykorzystał naszych żołnierzy w Guantanamo i zaangażował się w działania, które moim zdaniem są całkowicie sprzeczne z Jednolitym Kodeksem Sprawiedliwości Wojskowej i z tym, co reprezentujemy jako naród amerykański.
AMY GOODMAN:
Czy uważa Pani, że prezydent Bush powinien zostać poddany procedurze impeachmentu?
GEN. WESLEY CLARK:
Cóż, myślę, że powinniśmy zacząć od najważniejszego, czyli naprawdę zrozumieć i dokończyć pracę rozpoczętą przez Kongres w sprawie śledztwa w sprawie wojny w Iraku.
Czy pamiętacie, że Senat miał opublikować badanie, że senator z Iowa lub Kansas, republikanin, przewodniczący senackiej Komisji ds. Wywiadu, miał je przeprowadzić, aby ustalić, czy administracja rzeczywiście wykorzystała informacje wywiadowcze, aby wprowadzić nas w błąd i wciągnąć w wojnę w Iraku?
Nigdy nie widziałem tego badania.
Chciałbym wiedzieć, gdzie ono jest.
Chciałbym wiedzieć, dlaczego spędziliśmy trzy lata na badaniu sprawy Scootera Libby'ego, kiedy powinniśmy byli badać, dlaczego nasz kraj wdał się w wojnę w Iraku.
AMY GOODMAN:
Centrum Praw Konstytucyjnych złożyło skargę przeciwko Donaldowi Rumsfeldowi, generałowi Millerowi i innym w sądzie niemieckim, ponieważ mają oni jurysdykcję uniwersalną.
Czy uważa Pani, że Donald Rumsfeld powinien zostać osądzony za zbrodnie wojenne?
GEN. WESLEY CLARK:
Chciałbym zobaczyć dowody przeciwko Rumsfeldowi.
Wiem jedno, że na żołnierzy i żołnierki wywierano ogromną presję, aby dostarczali informacje wywiadowcze.
Pamiętam – chyba generał Sanchez albo generał Abizaid – który stwierdził, że nie potrzebujemy więcej żołnierzy – to jesień 2003 roku – potrzebujemy tylko lepszych informacji.
Cóż, dla mnie to był natychmiastowy kod, że naprawdę próbowaliśmy wydobyć od tych ludzi informacje.
A stąd już tylko krok do wszelkiego rodzaju znęcania się, jakie ma miejsce w miejscach takich jak Abu Ghraib.
Wiemy więc, że Al Gonzales napisał prawdę – lub był autorem, albo jego ludzie byli autorami, a on zatwierdził – kilku skandalicznych memów, które próbowały zdefiniować tortury jako celowo zadawane cierpienie, równoważne utracie ważnego narządu lub kończyny, co jest adekwatna definicja tortur.
Wiemy też, że do pewnego stopnia autoryzował pewne metody przymusu, które mamy – i wiemy, że sam prezydent Bush w sposób dorozumiany zaakceptował w oświadczeniu podpisanym pod ustawą z 2005 roku o więźniach wojskowych, że użyje wszelkich metod uznanych za stosowne lub konieczne.
Tak więc nastąpiło pewne oficjalne przyzwolenie na te działania.
Uważam, że to naruszenie prawa międzynarodowego, naruszenie prawa amerykańskiego i naruszenie zasad dobrego rządzenia w Ameryce.
Zawsze istniały dowody złego traktowania jeńców.
Każda armia prawdopodobnie robiła to w historii.
Ale nasz kraj nigdy nie zrobił tego z premedytacją.
George Washington powiedział swoim żołnierzom, kiedy schwytali Hesyjczyków, a ludzie chcieli ich przebić, ponieważ Hesyjczycy byli brutalni i bezwzględni, powiedział: „Nie, traktujcie ich dobrze”.
Powiedział: „Dołączą do naszej strony”.
I wielu z nich tak zrobiło.
To była mądra polityka, nie tylko słuszna, ale mądra polityka dobrego traktowania wroga.
Narobiliśmy sobie niezliczonych wrogów w tej części świata sposobem, w jaki traktowaliśmy ludzi i ich lekceważyliśmy.
To zła, zła polityka.
AMY GOODMAN:
Chciałam zapytać — czy teraz jest pan komentatorem FOX News?
GEN. WESLEY CLARK:
O, przynajmniej.
AMY GOODMAN:
Chciałam zapytać, co sądzisz o tym, jak dziekan West Point, generał brygady Patrick Finnegan, wraz z wojskowym śledczym Tonym Lagouranisem i grupą Human Rights First udali się do szefów programu
24 , bardzo popularnego programu w stacji FOX, aby powiedzieć im, że to, co robią w tym programie, gloryfikując tortury, inspiruje młodych mężczyzn i kobiety do udania się do Iraku, aby torturować tamtejszych żołnierzy i położyć kres temu procederowi?
GEN. WESLEY CLARK:
I nie tylko to, ale to nie działa.
Tak, Pat Finnegan jest jednym z moich bohaterów.
AMY GOODMAN:
Co o tym myślisz?
GEN. WESLEY CLARK:
Uważam, że to wspaniałe.
AMY GOODMAN:
Czy brał pan udział w wewnętrznych rozmowach w FOX, stacji nadającej program
24 godziny na dobę , aby położyć temu kres?
GEN. WESLEY CLARK:
Cóż, o ile wiem, faktycznie wysłali apel do wszystkich scenarzystów w Hollywood.
Mój syn jest scenarzystą i był jednym z nich, którzy otrzymali telefon.
Wszyscy usłyszeli: przestańcie mówić o torturach.
To nie działa.
Myślę więc, że to był skuteczny ruch Pata Finnegana.
AMY GOODMAN:
Czyli popierasz to?
GEN. WESLEY CLARK:
Zdecydowanie.
AMY GOODMAN:
Generał Wesley Clark.
Przeprowadzam z nim wywiad w 92nd Street Y.
Za chwilę wrócimy do konkluzji tego wywiadu.
[przerwa]
AMY GOODMAN:
Generał Wesley Clark niedawno wydał serię książek o słynnych amerykańskich generałach: Grancie, LeMayu, Pattonie i Eisenhowerze.
Kiedy przeprowadzałam z nim wywiad w 92nd Street Y, zadałam mu pytanie o prezydenturę generała Dwighta Eisenhowera.
AMY GOODMAN:
Rok 1953 jest również datą przełomową dla dzisiejszych czasów.
To właśnie wtedy Kermit Roosevelt, wnuk Teddy'ego Roosevelta, udał się do Iranu i poprowadził zamach stanu przeciwko Mohammedowi Mossadeghiowi za rządów Eisenhowera.
GEN. WESLEY CLARK:
Ludzie popełniają błędy.
Jednym z błędów, które Stany Zjednoczone konsekwentnie popełniały, było to, że mogły interweniować i w jakiś sposób korygować rządy, zwłaszcza na Bliskim Wschodzie.
Nie wiem, dlaczego uważaliśmy, że… można zrozumieć Amerykę Łacińską, ponieważ Ameryka Łacińska zawsze była obszarem, z którego ludzie przyjeżdżali do Stanów Zjednoczonych i mówili: „Musicie nam tam pomóc.
To bandyci, nic nie wiedzą.
I wiecie, nie mają rządu.
Po prostu interweniujcie i ratujcie naszą własność”.
Stany Zjednoczone robiły to często w latach 20.
Oczywiście Eisenhower był częścią tej kultury.
Widział to na własne oczy.
Ale na Bliskim Wschodzie nigdy tam nie byliśmy.
Nawiązaliśmy stosunki podczas II wojny światowej, oczywiście, aby powstrzymać Niemców przed wkroczeniem do Iranu.
I tak Sowieci i Brytyjczycy zorganizowali wspólną misję aliancką.
Pod koniec II wojny światowej Sowieci nie chcieli się wycofać, a Truman sprawdził ich blef w ONZ.
A Eisenhower wiedział o tym wszystkim.
I Iran w jakiś sposób został włączony do amerykańskiego obwodu obronnego.
I dlatego, jego zdaniem, nie mogliśmy pozwolić komunistom przejąć władzę.
AMY GOODMAN:
Ale czy nie chodziło bardziej o British Petroleum?
GEN. WESLEY CLARK:
Och, zawsze – zawsze są jakieś interesy.
Prawda jest taka, że jeśli chodzi o Bliski Wschód, gdyby nie było tam ropy, byłoby jak w Afryce.
Nikt nie grozi interwencją w Afryce.
Problem jest odwrotny.
Ciągle domagamy się interwencji i powstrzymania tego.
Nie ma wątpliwości, że obecność ropy naftowej w całym regionie wywołała zaangażowanie wielkich mocarstw.
Nie wiem, czy to była konkretna motywacja zamachu stanu, czy nie.
Ale z pewnością – zawsze istniało takie przekonanie, że w jakiś sposób możemy interweniować i użyć siły w regionie.
To znaczy, to prawda w przypadku – wyobraźmy sobie, że uzbrajamy i tworzymy mudżahedinów, aby powstrzymać Sowietów przed wejściem do Afganistanu.
Dlaczego mielibyśmy myśleć, że możemy to zrobić?
Ale tak zrobiliśmy.
I wiecie, moja lekcja z tego jest taka, że za każdym razem, gdy używa się siły, niesie to za sobą niezamierzone konsekwencje, więc należy używać siły w ostateczności.
Niezależnie od tego, czy jest to jawne, czy ukryte, za użycie siły ponosi się ogromne konsekwencje.
AMY GOODMAN:
Chciałam zapytać, co sądzisz o reakcji na książkę Jimmy’ego Cartera „
Pokój, nie apartheid” .
GEN. WESLEY CLARK:
Cóż, z przykrością muszę powiedzieć, że nie przeczytałem tej książki.
To jedna z tych książek, które od dawna chciałem przeczytać, ale po prostu tego nie zrobiłem.
Powiem pani, że w Izraelu znajdujemy się w bardzo, bardzo trudnej sytuacji.
Mówię „my”, ponieważ każdy prezydent USA zobowiązał się do ochrony i przetrwania państwa Izrael.
I myślę, że to prawda.
I z pewnością tak czuję i jestem zdecydowanym zwolennikiem Izraela.
Ale jakoś musimy odejść od głównego tematu w dyskusjach z Palestyńczykami.
A ta administracja nie sprostała zadaniu.
Objęli urząd z determinacją, by nie robić niczego, co zrobił Bill Clinton.
Myślę, że to była podstawowa zasada.
I tak pozwolili na nieustanną przemoc między Izraelem a Palestyńczykami, nie podejmując praktycznie żadnych działań, by ją powstrzymać poprzez przywództwo USA.
A teraz jest już prawie za późno.
Condi była tam ostatnio i nie osiągnęła tego, co chciała, i ludzie chcą winić Saudyjczyków.
Ale przynajmniej Saudyjczycy próbowali coś zrobić w Mekce, tworząc rząd jedności.
Więc winię administrację.
Jimmy Carter spotkał się z wieloma krytykami.
Nie wiem dokładnie, co powiedział w książce.
Ale ludzie są bardzo wrażliwi na punkcie Izraela w tym kraju.
I rozumiem to.
Wielu moich znajomych mi to wyjaśniło i opowiedziało o psychologii ludzi, którzy byli w tym kraju i widzieli, co się działo podczas II wojny światowej, i być może nie czuli, że zabrali głos wystarczająco mocno i wystarczająco wcześnie, aby temu zapobiec.
I to się już nie powtórzy.
AMY GOODMAN:
Generale Clark, chciałam zadać pani trudne pytanie na temat dziennikarzy.
GEN. WESLEY CLARK:
Cóż, to byłoby pierwsze trudne pytanie, jakie mi pan dziś zadał.
AMY GOODMAN:
W Iraku zginęło ponad stu dziennikarzy i pracowników mediów.
Szczególnie mocno ucierpieli dziennikarze arabscy.
Chodzi mi o Tariqa Ayouba, reportera Al-Dżaziry, który zginął na dachu budynku, gdy wojsko amerykańskie ostrzelało Al-Dżazirę, a następnie ostrzelało hotel Palestine, zabijając dwóch reporterów: operatora Reutersa i Jose Couso z hiszpańskiego Telecinco.
Wielu arabskich dziennikarzy czuje się, jakby padli ofiarą ataku, a pomysł zastrzelenia posłańca jest nietrafiony.
Ale to trudne pytanie nawiązuje do Pana jako Naczelnego Dowódcy Sił Sojuszniczych w Jugosławii i bombardowania Radia i Telewizji Serbia.
Czy żałuje Pan, że to się stało, że Pan to zrobił?
GEN. WESLEY CLARK:
Nie, wcale tego nie żałuję.
To była część serbskiej sieci dowodzenia i kontroli.
Co więcej, wielu ważnych przywódców politycznych prosiło mnie o usunięcie tej telewizji.
Zanim to zrobiłem, dwukrotnie ostrzegałem Serbów, że zamierzamy ją usunąć.
Na jednej z konferencji prasowych w Pentagonie zatrzymaliśmy się i zadaliśmy pytanie, żeby zwrócić uwagę Serbów, że zamierzamy zaatakować Serbskie Radio i Telewizję.
AMY GOODMAN:
RTS.
GEN. WESLEY CLARK:
Tak.
I rzeczywiście, tej nocy Milošević dostał ostrzeżenie, ponieważ wezwał wszystkich zagranicznych dziennikarzy na specjalną, obowiązkową imprezę w RTS.
Ale nie robiliśmy tego wieczoru zamieszania.
Rozesłaliśmy wiadomość dwa razy, zanim faktycznie to zrobiłem.
AMY GOODMAN:
Powiedziałaś CNN, które też tam było, żeby odeszło?
GEN. WESLEY CLARK:
Powiedziałem – użyłem – chyba użyłem CNN, żeby podłożyć tę historię i przeciec ją na konferencję prasową w Pentagonie.
Ale nie kazaliśmy nikomu konkretnie się wynosić.
Powiedzieliśmy im, że teraz to miejsce jest celem ataku.
To Milošević postanowił, że będzie trzymał tam ludzi w środku nocy, żeby ktoś zginął, jeśli zaatakujemy.
Więc zaatakowaliśmy w godzinach, w których nie powinno tam nikogo być.
AMY GOODMAN:
Ale zabiłeś cywilów.
GEN. WESLEY CLARK:
Zginęło sześć osób.
AMY GOODMAN:
Myślę, że szesnaście.
Ale myślę, że to media – kosmetyczki, technicy.
To był cel cywilny.
GEN. WESLEY CLARK:
Tak, Milošević nakazał im tam pozostać.
Tak.
AMY GOODMAN:
Ale to był cel cywilny.
GEN. WESLEY CLARK:
To nie był cel cywilny.
To był cel wojskowy.
Był częścią serbskiej sieci dowodzenia i kontroli.
AMY GOODMAN:
Co sądzisz o tym, że Amnesty International nazwała to zbrodnią wojenną?
GEN. WESLEY CLARK:
Cóż, myślę, że Międzynarodowy Trybunał Karny w Jugosławii przeprowadził dochodzenie i uznał, że był to uzasadniony cel.
Uważam więc, że Amnesty International ma pełne prawo do głosu, ale wszystko, co zrobiliśmy, zostało zatwierdzone przez prawników, a każdy cel został pobłogosławiony.
Nie popełnilibyśmy zbrodni wojennej.
AMY GOODMAN:
Zastanawiając się nad tym teraz i wiedząc, kto tam zginął, młodzi ludzie, ludzie, którzy pracowali dla RTS, którzy — jak powiedziałeś — jeśli Milošević chciał, żeby ludzie tam pozostali, to po prostu wykonywali rozkazy.
GEN. WESLEY CLARK:
Cóż, to była tragedia.
Ale powiem pani coś.
Jeśli chce pani mówić o tragediach, to może o tej?
Zbombardowaliśmy to, co naszym zdaniem było serbskim posterunkiem policji w Kosowie.
Widzieliśmy serbskie pojazdy.
Przelatywaliśmy nad nim bezzałogowymi statkami powietrznymi.
Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, żeby go zidentyfikować.
I odkryliśmy, że w nocy zaparkowane są tam serbskie pojazdy policyjne, więc wysłaliśmy F-16, zrzuciliśmy dwie 500-funtowe bomby naprowadzane laserowo i zniszczyliśmy go.
Zabiliśmy osiemdziesięciu Albańczyków, którzy byli tam więzieni przez Serbów.
Próbowali uciec, a Serbowie zamknęli ich w tym domu i otoczyli pojazdami.
Żałuję więc każdej niewinnej osoby, która zginęła, i modliłem się każdej nocy, żeby nie zginął żaden niewinny.
Ale dlatego mówię, że siły należy używać tylko w ostateczności.
Opowiedziałem tę historię wcześniej licealistom, ale chyba warto ją powtórzyć.
Mieliśmy awarię w jednostce bomb kasetowych, kilka granatów spadło na boisko szkolne i kilkoro, chyba troje, uczniów zginęło w Niszu.
Dwa tygodnie później dostałem list od serbskiego dziadka.
Napisał: „Zabiłeś moją wnuczkę”.
Powiedział: „Nienawidzę cię za to i zabiję cię”.
I dostałem to w środku wojny.
I bardzo, bardzo mnie to zasmuciło.
Z pewnością nigdy nie chcieliśmy zrobić czegoś takiego.
Ale na wojnie zdarzają się wypadki.
I dlatego nie powinno się podejmować operacji wojskowych, dopóki nie wyczerpano wszystkich innych alternatyw, bo giną niewinni ludzie.
I myślę, że armia Stanów Zjednoczonych była tak humanitarna i ostrożna, jak to tylko możliwe podczas kampanii w Kosowie.
Mimo to zginęli cywile.
I zawsze będę tego żałował.
AMY GOODMAN:
Czy uważasz, że bomby kasetowe powinny zostać zakazane?
GEN. WESLEY CLARK:
Wiecie, użyliśmy, o ile dobrze pamiętam, ponad 1400 bomb kasetowych.
I są chwile, kiedy trzeba użyć bomb kasetowych: kiedy są one najwłaściwszą i najbardziej humanitarną bronią.
Ale myślę, że trzeba bardzo ostrożnie kontrolować ich użycie.
I myślę, że tak właśnie było w Jugosławii.
AMY GOODMAN:
Stany Zjednoczone odrzuciły obecnie międzynarodowe wezwanie do zakazu używania bomb kasetowych.
W piątek czterdzieści sześć krajów zebrało się w Oslo, aby opracować nowy traktat międzynarodowy zakazujący używania bomb kasetowych do… chyba do 2008 roku.
Czy poparłby Pan to?
GEN. WESLEY CLARK:
Cóż, wie pani, ludzie, którzy są przeciwni wojnie, często próbują uzasadniać to, próbując atakować broń wojenną i podważać jej legalność.
Brałem w tym udział.
Chciałbym pozbyć się min lądowych.
Brałem udział w pozbyciu się broni laserowej oślepiającej.
Byłem też częścią zespołu, który opracował porozumienie, które wyeliminowało broń laserową oślepiającą.
Chciałbym pozbyć się broni jądrowej.
Ale nie mogę zgodzić się z tymi, którzy twierdzą, że siła nie ma miejsca w stosunkach międzynarodowych.
Po prostu jest w tym kraju.
I chciałbym pracować nad tym, aby tak się nie stało.
Ale prawda jest taka, że na razie jest.
Dlatego nie mogę sprzeciwiać się zapewnieniu naszym żołnierzom i żołnierkom odpowiedniej broni, której potrzebują do walki, do skutecznej walki o sukces na polu bitwy i do minimalizacji własnych ofiar.
AMY GOODMAN:
Cóż, musimy na tym zakończyć.
Dziękuję bardzo, generale Wesleyu Clark.
GEN. WESLEY CLARK: Dziękuję.
Dziękuję bardzo.
Dziękuję.
AMY GOODMAN:
Generał Wesley Clark.
Przeprowadziłam z nim wywiad w 92nd Street Y, centrum kulturalnym w Nowym Jorku, na temat publikacji serii „Wielki Generał”, o Grancie, LeMayu, Pattonie i Eisenhowerze.
Oryginalnym źródłem tego artykułu jest Democracy NowPrawa autorskie © Generał Wesley Clark , Democracy Now , 2025
Źródło:
https://www.globalresearch.ca/we-re-going-to-take-out-7-countries-in-5-years-iraq-syria-lebanon-libya-somalia-sudan-iran/5166