Będąc dzieckiem zbierałem pieniądze, by kupić tranzystory, oporniki i kondensatory, a potem z nich zrobić wzmacniacz.
Trwało to długo - bo części był relatywnie drogie, a ja odmawiałem sobie przyjemności ze skromnych środków.
Wiele lat później odmawiałem sobie jedzenia, by kupować książki z historii sztuki.
Mógłbym podać wiele podobnych przykładów - jak choćby pierwszy rower, pierwszy gitara, czy aparat fotograficzny.
W rozwoju dziecka nie liczy się tylko pokarm i ubranie, ale przede wszystkim jego psychika!
Bez przytoczonych oporników, roweru, gitary - byłbym prawdopodobnie kaleką emocjonalnym, bo odczuwałbym, że czegoś mi nie wolno.
I dlatego jestem zdecydowanym przeciwnikiem ograniczania zakupów dla dzieci - z programu 500+.
Chodzi w tym wypadku o krytykowany zakup smartfonów, czy tabletów.
Po pierwsze - są to niezbędne narzędzia rozwoju społecznego i edukacji informatycznej dzieci!
Po drugie - chronią dzieci z najbiedniejszych rodzin z poczucia wykluczenia społecznego.
Oczywistym jest, że taki zakup może być jeden - na kilka lat i nie można przeznaczać tych pieniędzy jedynie na zabawki.
Ale wszelkie próby ingerencji w sposób wydawania pieniędzy na dzieci - uważam za bezprawne.
Ponieważ przeciwnicy tego programu nie należą do ludzi kumatych to wyjaśniam, że zakup alkoholu nie jest wydatkiem na dziecko, więc nie zalicza się do tej kategorii wydatków.
Wbrew zapowiedziom wrogów polskiej rodziny takie przypadki nawet nie trafiły do mediów, więc to zupełny margines.
A tak na marginesie - do dzisiaj nie posiadam smartfonu i odmawiam wielokrotnym propozycjom sprezentowania mi go.
Tablety posiadam tylko dlatego, że niektóre narzędzia filmowe tego wymagają.
|