Po 1945 roku doświadczyliśmy ogromnego upadku polskiej nauki.
Bardzo wyraźnie widać to było na przykładzie Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Czego nie zrobili Niemcy w czasie Sonderaktion Krakau - to dokończyli stalinowscy bandyci.
Najstarsza polska uczelnia stała się narzędziem polityki - z politycznymi tytułami naukowymi i propagandowo-politycznym charakterem kształcenia.
Nie zmieniło się to po 1989 roku z tego powodu, że wszystkie najważniejsze stanowiska dydaktyczne zajmowali nie ludzie inteligentni, ale służalcze politruki, które zmieniły tylko swoich mocodawców.
Choć w zasadzie pozostali im ci sami mocodawcy, ale pod zmienioną flagą.
Upadek Uniwersytetu Jagiellońskiego dobitnie dowodzi osoba Jana Hartmana, który jest jednym z medialną "gwiazdą" tej uczelni.
Przed chwilą trafiłem w sieci na zapis z "Niemego protestu" Młodzieży Wszechpolskiej na wykładzie Jana Hartmana w Białymstoku.
Młodzież Wszechpolska postanowiła zadać kilka niewygodnych pytań temu wykładowcy Uniwersytetu Jagiellońskiego, lecz po komunikacie prof. Kowalskiej, iż nie są mile widziani i że wezwano policję, postanowili w ciszy oprotestować wykład i po kilku minutach opuścili salę wykładową.
Oczywiście Policja wylegitymowała osoby opuszczające salę.
https://www.youtube.com/watch?v=ikroVb6eZ5o
Ale z bardzo krótkiego zapisu wypowiedzi Hartmana zapisałem sobie zdanie, które przeczy jakichkolwiek związków tego człowieka z rozumiem i inteligencją.
Jest on bowiem przekonany, że tworząc kaleki zlepek wyrazów, wyda się bardziej "uczonym" niż jest w rzczywistości.
Tak naprawdę jego wypowiedzi to hartmanowska wersja bolszewickiej nowomowy, którą doskonale widać w tym jego zdaniu:
"... podczas gdy wszystkie problemy poznawcze, muszą mieć zdolność ukształtowania się na gruncie metodologii poszczególnych dyscyplin przyrodniczych."
Czy nie dziwi Państwa, że uczelnia Hartmana - Uniwersytet Jagielloński nie skarcił swojego pracownika?
Propagował on tak często wszelakie patologie, że nie tylko winien być usunięty z grona pracowników uczelni, ale pozbawiony wszelkich tytułów naukowych.
Zamiast tego Uniwersytet Jagielloński poucza i piętnuje Prezydenta RP za to, że ten chce powstrzymać skutki przestępczych działań Platformy Obywatelskiej w sprawie Trybunału Konstytucjyjnego.
Każdy Rząd RP winien być traktowany jako
administrator woli Narodu.
Jeżeli Naród uważa, że dotychczasowy "administrator" działał na jego szkodę i pozbawia go uprawnień to jasnym jest, że nowy "administrator" nie musi, a wręcz nie powinien respektować przestępczych decyzji poprzednika.
I wolą nowego Rządu jest ocena: które decyzje poprzednika służyły Państwu, a które Nasze Państwo rozkładały.
Dla obrony swoich niecnych działań, Platforma Obywatelska wezwała wszelkie pseudoautorytety naukowe, które słownictwem podobnym do nowomowy Hartmana wmawiają Polakom, że czarne jest białe.
Jednym z nich jest również pracownik naukowy UJ - Andrzej Zoll.
Ten sam Zoll, który przez lata wyłudzał masę społecznych pieniędzy na pseudonaukowe i pseudospołeczne badania Fundacji Pro Publico Bono.
( Na ten temat napiszę w najbliższym czasie - gdy odszukam informatora sprzed trzynastu lat, by przypomniał mi wtedy podawane fakty.)