Rewolucje nie są wzniecane po to - by ulżyć losu społeczeństwu, ale po to - by jedna grupa rządzących - została zamieniona przez innych.
Środkiem do tego celu jest głupota i naiwność pewnej części społeczeństwa, które w roli użytecznych głupców staje się zbrodniczą "armią rewolucyjną".
Siłą napędowa każdej rewolucji jest grupa uznająca siebie za "uciemiężoną".
Tak było z enigmatyczną "klasą robotniczą" - w wypadku rewolucji bolszewickiej.
Tak było z "uciemiężonymi" Niemcami - podczas rewolucji nazistowskiej.
Po 1989 roku w Polsce ujawniła się kolejna grupa - rzekomo "uciemiężonych" - działających przy wsparciu zagranicznych ośrodków władzy.
To osoby bezprawnie mianujące się "feministkami", oraz cała masa psychopatów, kwestionujących elementarne normy kultury.
Zarówno rewolucję francuską - jak też bolszewicką, faszystowską i nazistowską - realizowały osoby przejawiające znaczne zaburzenia psychiczne.
A najczęściej motorem działania była zawiść wobec innych, która wynikała z ubóstwa intelektualnego "rewolucjonisty".
Nie ulega dla mnie wątpliwości, że po 1989 roku doszło do planowanego wyniszczenia Społeczeństwa Polskiego. Represjonowane są zarówno polskie kobiety - jak też mężczyźni.
Ale dziwnym trafem nikt nie podjął się naukowej analizy tego problemu.
Natomiast pseudo-dyskryminację kobiet i środowisk zboczeńców - opisują różni oszuści za nasze pieniądze - z środków rozdzielanych przez polskojęzyczne Rządy.
Nikt lepiej nie opisze tego stanu patologii - jak same kobiety. Dlatego pozwolę sobie zacytować wypowiedź Izabeli Brodackiej na temat pewnej gałęzi pseudonauki psychologicznej.
Wróżenie z fusów a test Rorschacha
2014-7-18 Izabela BRODACKA
Kiedyś martwiłam się bardzo o pewną uczennicę, która w żaden nie mogła objąć umysłowo definicji logarytmu, a nawet pierwiastka. (Nie mówię o stosowaniu, sama definicja przekraczała całkowicie jej możliwości umysłowe. ) Podczas rady pedagogicznej, godząc się na dopuszczenie jej do matury ( matematyka nie była już wówczas obowiązkowa) zapytałam:” ale, co ta biedaczka z sobą zrobi?” Dyrektorka liceum odpowiedziała: „niech pani się nie martwi, skończy psychologię”. I tak się też stało.
Nie chciałabym tu urazić jakiegoś psychologa z krwi i kości, ale mam o tej profesji nie najlepszą opinię. Przede wszystkim ze względu na tak zwany materiał ludzki. W szkole, w której uczyłam, na psychologię szli uczniowie zdecydowanie najsłabsi. Wielu z nich miało poza tym jakieś osobiste problemy. Uważali zapewne ( zupełnie niesłusznie), że studiując psychologię dowiedzą się czegoś więcej o sobie i te problemy rozwiążą.
Psychologia rozwinęła się w kierunku, który przedstawicielom nauk ścisłych trudno zaakceptować.
Nie czas tu i miejsce na omawianie jej trendów. Chciałabym dziś zająć się krotko testami psychologicznymi. W ich skuteczność i dopuszczalność wątpią od dawna nawet i Amerykanie, którzy przez całe lata pozwolili się terroryzować tym specyficznym metodom mierzenia osobowości. Pisze o tym choćby Martin L. Gross w „The brain watchers”
W 2012 roku polscy naukowcy zaprotestowali przeciwko stosowaniu szkodliwych ich zdaniem testów przez psychologów sądowych i klinicznych . Przede wszystkim przeciwko testowi Rorschacha. Osobie badanej tym testem pokazywane są atramentowe plamy, po czym badany musi mówić o swoich skojarzeniach. Na tej podstawie psycholog stawia diagnozę dotyczącą stanu psychicznego pacjenta i cech jego osobowości. Akcję zorganizował Klub Sceptyków Polskich wspierali ją prof. Dariusz Doliński, prof. Grzegorz Sędek (SWPS), prof. Ryszard Stachowski (Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu), prof. Eleonora Bielawska-Batorowicz (Uniwersytet Łódzki).
„Przerażające jest to, że takie wątpliwe diagnozy decydują o wyrokach sądowych na przykład o decyzjach dotyczących opieki nad dzieckiem czy otrzymaniu pracy. Nierzadko zdarza się, że w wyniku takiego badania ludzie bywają oskarżani o molestowanie seksualnie dzieci, a nawet trafiają do więzienia. A przecież test Rorschacha ma wartość niewiele większą od wróżenia z fusów. Bo nie da się ocenić osobowości człowieka na podstawie jego skojarzeń po obejrzeniu kilku kleksów", powiedział jeden z organizatorów protestu, psycholog, założyciel Klubu Sceptyków Polskich, Tomasz Witkowski.
W anglojęzycznej Wikipedii, a podobno również w Polsce, można znaleźć cały test wraz z odpowiedziami i interpretacjami. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby się do takiego testu z jego arbitralnymi interpretacjami przygotować.
Opowiadał mi o swojej traumie profesor uniwersytetu, specjalista od statystyki i nauk matematycznych. Zmuszony był do badań w jakimś RODK w sprawie ustalenia kontaktów z dzieckiem. Usiadła naprzeciwko niego ćwierć-inteligentka, osoba po której było widać, że w szkole miała kłopoty z logarytmami i z całą pewnością nie ma pojęcia o statystyce i z ważną miną kazała mu rysować jakieś idiotyczne drzewa i opowiadać co widzi on w równie idiotycznej plamie.
Od opinii tej idiotki zależały ważne życiowe sprawy, więc profesor się ugiął i zamiast wyjść trzasnąwszy drzwiami bredził ( jak sam powiedział) jak Piekarski na mękach. Arbitralność takiej diagnozy była dla niego równie oczywista jak i tragicznie niski poziom rozmówczyni. Powiedział, że czuł się zgwałcony intelektualnie poddając się władzy kretynki i jej kleksów, w których nic poza głupotą nie widział.
„ Wypłaciła ci za statystykę, której nigdy nie mogła się nauczyć” - powiedziałam, ale to go nie pocieszyło.
Natomiast młodociany syn mojej znajomej na pytanie co widzi w symetrycznej plamie, w której większość przestraszonych badanych usiłuje się rozpaczliwie doszukać czegoś sensownego, odpowiedział dość bezczelnie - narząd damski. Sformułował to oczywiście bardziej swojskim językiem , a każdy kto obejrzy sobie w internecie typowe plamy Rorschacha przyzna mu rację.
Na tej podstawie, zgodnie z opinią pani psycholog został skierowany do szkoły specjalnej. Takiej gdzie uczy się dzieci wiązać sznurowadła i zapinać guziki. Znajoma wybroniła go tylko dzięki zdrowemu rozsądkowi dyrektora liceum, belfra starej daty, który uważał psychologów za idiotów i lekceważył ich orzeczenia. Dodam, że syn znajomej skończył informatykę, pracuje w zachodniej firmie, zarabia co najmniej dziesięć razy tyle co nieszczęsna pani psycholog i doskonale funkcjonuje w społeczeństwie.
I tyle na temat wróżenia z fusów czyli Rorschacha i jego współczesnych wyznawców.
Koniec cytatu.
Panią Brodacką pewnie nieraz będę jeszcze cytował, bo to osoba wyjatkowo inteligentna.
I dzięki Jej artykułowi wyjaśnię, że obecna wojna kulturowa nie jest walką kobiet z mężczyznami - jak próbuje nam wmówić polskojęzyczny Rząd Donalda Tuska, ale walką idiotów z ludźmi normalnymi.
Doskonale dowodzi tego zachowanie kolejnych ministrów w rządzie Platformy Obywatelskiej.
A najlepszym dowodem jest fakt, że do tej pory żaden z ministrów, ani premier tego nieRządu - nie odważył się pozwać mnie do sądu - za bardzo ostre oskarżenia pod ich adresem.
Bo w wypadku oskarżenia sądowego - musieliby podjąć ze mną merytoryczną dyskusję, a do tego nie posiadają kwalifikacji.
Jako artysta doskonale potrafię zgrywać świra. Tradycja pseudokultury pozwala na to. Zresztą - w młodości często korzystałem z tego przywileju.
Ale wobec zagrożeń - jakie stworzyli polskojęzyczni politycy - zmuszony zostałem do samodyscypliny i dokonania wyboru pomiędzy wygłupami, a normalnością.
|