Kilka dni temu poleciałem do Edynburga. W trakcie mojego pobytu gwałtownie obniżyła się temperatura powietrza. I wtedy, spacerując po historycznych ulicach tego miasta, przypomniałem sobie, że dokładnie dziesięć lat temu zwiedzałem Toronto - zaproszony przez ś.p. Elżbietę Gawlas.
Z tym, że w Toronto było ponad 30 stopni Celsjusza zimniej, ale ja byłem wtedy przygotowany na taką temperaturę. Natomiast w Edynburgu poznałem: co oznacza przenikliwy chłód - przy umiarkowanej temperaturze, jak to opisywali Rodacy.
Otóż w Toronto uparłem się, by zrobić zdjęcia przy arktycznym mrozie. Zdjęcia ustawiłem potem w fotogalerii i kilkakrotnie przeczytałem opinie, że znalazłem piękno w miejscach, które dla mieszkańców tego miasta są oczywiste i nigdy wcześniej ich nie zauważali.
To - co staram się Państwu w swojej publicystyce przekazać - to nowe spojrzenie na pozornie oczywiste sprawy.
Zdarza mi się czasem pisać sprzeczne z moim osobistym przekonaniem opinie - by temat naświetlić z każdej możliwej strony. Przyrównuję to czasem do postrzegania artysty który musi obejrzeć model z każdego punktu widzenia.
Musimy przyjąć za aksjomat, że każda ocena zjawisk nas otaczających - jest cząstkowa i uczciwość wymaga przyznania, że wyrażamy tylko jeden z możliwych - punktów widzenia.
Minione dziesięć, a w rzeczywistości dwadzieścia lat jest synonimem mojego uporu w dążeniu do prawdy, która zawsze jest wielowątkowa.
Taką konkluzję postawiłem spacerując po - zapewne najstarszej ulicy Edynburga - The Royal Mile.
W podobnym trybie zapisuję w pamięci setki przemyśleń, ale niewielki ułamek z nich zostaje przelany na tekst pisany. Bo najczęściej zapominam o nich, albo brakuje mi czasu na pisanie.
Tym razem jednak jest inaczej. Przyczyniła się do tego Izabela Brodacka, która w tym samym czasie napisała artykuł "Słoń jest wężem", a w nim odniosła się do "Ballady o słoniu" wg J. G. Saxe'a
http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=14125&Itemid=119
Na koniec kilka uwag odnośnie świadomości przeciętnego Szkota i w ogóle Anglika.
Dla nich nie ma żadnego problemu ukraińskiego. To jakaś niezrozumiała rozróba - na krańcach Europy.
W ich mózgi wtłacza się natomiast mit zagrożenia przed epidemią Eboli i przedstawia się ją jako "czarnego luda".
Wiadomo, że zastraszonym społeczeństwem łatwiej manipulować, ale najpewniej politycy chcą przy okazji "upiec dwie pieczenie na jednym ogniu".
W Wielkiej Brytanii jest jeden z najwyższych - poziom kosztów życia, a co za tym idzie - wysokie zarobki.
Jeżeli ktoś chce żyć skromnie i odłożyć pieniądze na powrót do kraju - to jest to odpowiednie miejsce.
Z tego powodu Brytania boryka się z bardzo poważnym problemem imigracji zarobkowej.
Ale jak to zrobić, by w rzekomo "tolerancyjnej" Anglii przegnać emigrantów - jak wściekłe psy?
Przecież, dla brytyjskich polityków - nietolerancja jest gdzieś na wschodzie - na przykład w Polsce, ale oni są "ostoją tolerancji".
I tą bezczelną indoktrynację wprowadzają mimo haniebnej - kolonialnej przeszłości i eksterminacji zamieszkującej je ludności miejscowej.
Przy silnej agitacji zagrożenia epidemią Eboli - bez pardonu zamkną granice dla imigrantów - głównie z Afryki.
Anglicy nie znają pojęcia honoru, bo są to dla nich puste frazesy - wytapetowane priorytetem bieżących interesów.
Ale potęga Wielkiej Brytanii dawno uległa osłabieniu. I stąd separatystyczne ruchy - dążące do oderwania Walii i Szkocji.
Co opiszę w innym artykule.
Foto: Typowy przykład zauważenia przeze mnie urokliwych widoków, których nie widzą stali mieszkańcy.
Edynburg - widok na The Balmoral - od strony Waverley Bridge.