W poprzednim tekście namawiałem do uczciwości w ocenie zjawisk i konkretnych osób.
Opisując ideowego komunistę - który mówił prawdę - podałem wyjątek od bardzo haniebnej reguły.
W ostatnich latach odradza sie hydra zbrodniczego komunizmu, korzystając ze starych - haniebnych wzorców. A podstawowym jest kłamstwo - sto razy powtarzane.
Starsi czytelnicy pamiętają, że forum to było powszechnie dostępne i nie stwarzało żadnych ograniczeń.
Skutkowało to wieloma prowokacjami i było wykorzystywane też do technicznych ataków na serwer.
Nie było tu cenzury i każdy mógł zamieścić swój artykuł.
Mimo, że Portal ten wygląda na zapuszczony to doskonale wiem, że każdy mój tekst jest czytany na wszystkich kontynentach i wiele z moich wniosków jest przenoszonych dalej.
To bardzo dobrze - bo po to działamy.
Ostatnio zauważyłem, że jeden ze starych - zamieszczonych tu artykułów jest często przeglądany z różnych miejsc na świecie.
Zaciekawiła mnie jego treść.
Po pierwszych nużących zdaniach doznałem szoku.
JAKIM CUDEM KOMUNISTYCZNA AGITKA TRAFIŁA NA TEN PORTAL?
Kto podesłał taki tekst? Czyżby sam autor?
By nie służyć antypolskiej propagandzie wykasowałem ten tekst z miejsca w którym się znajdował. .
Ponieważ jest to doskonały przykład kłamstw historycznych i podnoszenia głowy przez zbrodniczy komunizm to zamieszczam go poniżej z kilkoma uwagami.
Tekst ten to najohydniejsza agitka rodem z lat stalinowskich. Matka Michnika z pewnością by się takiej nie powstydziła.
Młodzież proszę o zaglądniecie do Wikipedii by dowiedzieć się - czym naprawdę była podawana poniżej "Gwardia Ludowa", która powstała w czwartym roku wojny.
Tekst ten to typowe zestawienie kilku prawdziwych informacji z całą masą kłamstw.
Ale najważniejszym okazał się być autor tego paszkwilu.
Jest nim - podający się za komunistę syn Wandy Nowickiej. Tej samej - która została wicemarszałkiem Sejmu RP i bardzo udziela się w partii Palikota.
Autor poniższego tekstu nazywa siebie lewicowcem. A dla mnie jest on jedynie bękartem komunizmu.
Artur Łoboda
OTO TREŚĆ PRZEDMIOTOWEGO ARTYKUŁU:
"Michał Nowicki -O Katyniu inaczej.
Czołowy polski propagandzista Andrzej Wajda, znowu został doceniony za oceanem za swoją antykomunistyczną twórczość. Choć krytycy i widownia byli zgodni: „Katyń to film kiepski”, to jednak najważniejsze jest to, że film ten szkaluje ZSRR, za co został nominowany do Oscara. W związku z tym postanowiłem podzielić się moimi refleksjami, na temat tego gniota.
Zacznijmy może od obaw Wajdy, który martwił się „czy film zostanie zrozumiany na Zachodzie”. Nie wiem co dziś za granicą wiedzą o Polsce, ale wydaje mi się, że kiedyś uważano Polaków za naród bohaterski. Głupi co prawda, ale za to walczący do końca o swój honor. Opinię tę podtrzymywały kolejne przegrane powstania, jak i pierwsze słowa polskiego hymnu państwowego. Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy – tak to mniej więcej brzmi. Słowa te były kierowane do garstki Polaków, znajdujących się na półwyspie apenińskim, by z szablą w dłoni odebrali utraconą niepodległość. Sens Mazurka Dąbrowskiego jest więc taki, dopóki żyją Polacy, dopóty walka o Polskę trwa. Dopóki żyją Polacy, dopóty nie można się poddawać, nie można składać broni i trzeba walczyć. Sanacyjny minister Beck, ten sam, który w porozumieniu z Hitlerem napadł na Czechosłowację, mówił w końcu, że: "Jest jedyna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna: tą rzeczą jest Honor". Wątpliwe jest co prawda, czy Beck uciekając przed wojną do Rumunii pamiętał o honorze, ale słowa te stały się jednym z filarów posanacyjnej propagandy uprawianej w Polsce przed 1939 r. i pół wieku później.
Film zaczyna się od sceny, w której to „dzielny naród” z dumą śpiewający ciągle: „Jeszcze Polska nie zginęła” ucieka przed walką. Jedni uciekają z zachodu. Inni uciekają ze wschodu. Łączy ich jedno: zachowują się tak samo tchórzliwie, w czasie śpiewania tych samych bohaterskich pieśni. Tchórzostwo i panika, są dodatkowo potęgowane przez dezercje sanacyjnej władzy. Rządu, który w końcu miał potężnych sojuszników, bo dwa największe na świecie imperia kolonialne. Ale nawet najpotężniejsi sojusznicy nie pomogą, gdy władza dezerteruje i poddaje się bez walki. Intencją Wajdy, było pokazanie ZSRR w jak najgorszym świetle, ale efektem ubocznym takiej postawy jest totalna dyskredytacja Polski przedwrześniowej. Zestawiając polskiego gniota z innym filmem z 2007 r. „300” o Spartanach walczących pod Termopilami, Polacy powinni się wstydzić za Wajdę, bo przypomina wstydliwą i hańbiącą przeszłość.
W jednym filmie mamy bohaterski opór trzystu Spartan przeciwko potężnej milionowej armii perskiej. W drugim filmie mamy ponad 20 tysięcy oficerów, którzy bez żadnej walki zostali zlikwidowani przez co najwyżej kilkudziesięciu enkawudzistów. Proporcje te będą jeszcze bardziej kompromitujące, gdy do 20 tysięcy oficerów dodamy miliony uciekających w panice cywili. Ciekawym epizodem jest więc kłótnia polskich oficerów wywołana przez Małaszyńskiego. Oficerowie ci, którzy w podręcznikach do historii przedstawiani są jako wielcy bohaterowie (tylko ciekawe za co?) są nazywani przez Małaszyńskiego ZDRAJCAMI. Małaszyński rwie się do czynu, do walki – a reszta go uspokaja. Tacy właśnie są ci bohaterowie, którzy po to przez całe lata polski sanacyjnej cieszyli się społecznym szacunkiem, dostawali wysokie pensje, posiadali służbę, by w godzinie próby od razu złożyć broń i zamiast się narażać w walce – bezpiecznie poczekać do zakończenia wojny. Jest to postawa godna piłsudczyków, którzy wzorem Piłsudskiego, chcą lata przesiedzieć w zamknięciu, by wyjść w ostatniej chwili na wolność w aurze bohaterów i „wyzwolicieli ojczyzny”.
Zestawiając „300” z „Katyniem” przypomina mi się scena, kiedy to Spartanie przekupieni przez Persów krytykowali Leonidasa za jego chęć walki. Wrogowie Leonidasa w Sparcie zachowywali się tchórzliwie, i tak zostali ocenieni przez historię. Dzisiaj natomiast naszymi bohaterami mają być ludzie, którzy złożyli broń przy pierwszej lepszej okazji.
Najlepszą moim zdaniem sceną w filmie, jest rozmowa „Pani Stasi” z generałową (Stenka). Mąż tej drugiej poddał bez walki wielotysięczną armię, mąż tej pierwszej bohatersko walczył w kilkudziesięcioosobowym oddziale Armii Ludowej. Przed wojną „Pani Stasia” była służącą generałowej. Po wojnie generałowa dalej zachowała swoją wyniosłość i pogardę do dawnej służącej, a rozmowa ta uświadamia jej zmiany, jakie przyniosła władza ludowa. Skończyła się Polska Panów, zaczęła się Polska Ludowa. Generałowa sobie to uświadomiła i zaczęła płakać. Ten płacz jest pięknym symbolem odejścia na śmietnik historii całej grupy społecznych pasożytów, tak dobrze się mających w sanacji.
Tyle o filmie. Przejdę teraz do całego kontekstu historycznego. Mówiąc o Polsce przedwrześniowej i jej wschodnich granicach koniecznie należy wyjść od ustalenia kilku faktów. Wschodnie granice Polski zostały ostatecznie ustalone w wyniku wojny prowadzonej z polskiej strony przez Piłsudskiego. Przypomnijmy więc, że wojna ta miała charakter antybolszewicki i po stronie Piłsudkiego walczyli także żołnierze nie mówiący po polsku. Z jednej strony mamy ochotników z Francji i USA. Z drugiej mamy żołnierzy, którzy uwierzyli w „Federację” wymyśloną przez Piłsudskiego. Piłsudski obiecywał Petlurze i jego żołnierzom, że na zdobytych terytoriach na wschodzie, powstanie państwowość ukraińska. Piłsudski słowa nie dotrzymał i II RP była państwem, w którym uprzywilejowani byli Polacy. Piłsudski po to namawiał Petlurę i jego żołnierzy do walki z Bolszewikami, by potem na zdobytych kresach wschodnich polscy panowie prowadzili polonizacje. W tym samym czasie, gdy w II RP prześladowano Ukraińców i Białorusinów, za wschodnią granicą istniały ukraińska i białoruska republiki radzieckie. Pierwszym fałszem propagandowym Wajdy jest więc pokazanie II RP wyłącznie jako państwa zamieszkiwanego przez Polaków. Na ziemiach zajętych przez Armię Czerwoną zorganizowano referendum, w którym to Ukraińcy i Białorusini stanowiący większość na tamtych ziemiach zdecydowali o przyłączeniu do republik radzieckich.
Gdybym to ja robił film o tym okresie historycznym, to bym rozpoczął go trochę wcześniej, kiedy to ukraiński chłop walczący z polskim panem, trafia do Berezy Kartuskiej i jest tam torturowany w karcerze przez sanacyjnych łajdaków. 17 września byłby końcem tej niewoli i nic dziwnego, że ten dzień jest dziś świętem narodowym na Białorusi.
W tym też kontekście należy patrzeć na współpracę z III Rzeszą. Co ciekawe argumentów na rzecz współpracy w tej kwestii dostarczają sami Polacy. Weźmy pierwszy lepszy podręcznik do historii wydany w ostatnich latach i przeanalizujmy stosunek autorów do rozbioru Czechosłowacji, w którym brała udział Polska. Argumenty są mniej więcej takie „te kilka wsi, było zamieszkiwanych przez Polaków i gdyby Polska ich nie zajęła, to wpadłyby one w ręce Niemców”. Jeśli ktoś nie wstydzi się usprawiedliwiać współpracy z Hitlerem by zająć kilka wsi, zamieszkiwanych przez kilka tysięcy ludzi, to nie ma moralnego prawa atakować ZSRR za zajęcie ogromnego obszaru, zamieszkiwanego przez miliony Białorusinów i Ukraińców.
Obywatele wschodniej Białorusi i wschodniej Ukrainy, mający często przyjaciół i rodziny po polskiej stronie granicy, wykorzystali by każdy pretekst, każdą okazję do zjednoczenia narodu w ramach jednego państwa. Jeśli bohaterem Polski jest Piłsudski, który w porozumieniu z Austriakami i Niemcami, organizował w Galicji armię, by zjednoczyć Polaków w jedno państwo, to trudno krytykować Białorusinów i Ukraińców, że chcieli dokładnie tego samego. Ważnym pytaniem nad którym należy się zastanowić jest stosunek ZSRR do Polaków.
Jeśli Stalin i ZSRR popełnił jakiś błąd, to jest nim nie stworzenie zalążka polskiej republiki radzieckiej. Polityka ZSRR wobec Polaków była efektem porozumieniem z III Rzeszą i na pewno z punktu widzenia socjalistycznych pryncypiów są tutaj uchybienia. III Rzesza i ZSRR zdecydowały o nie tworzeniu na zajętych przez siebie ziemiach żadnej państwowości polskiej i respektowanie tego zapisu przez ZSRR było błędem. Błędem zresztą w ogóle było zwlekanie i po uzyskaniu wspólnej granicy z III Rzeszą, to Stalin powinien zaatakować pierwszy. Nie mam pretensji do Stalina o to, że przesunął granicę władzy radzieckiej do Bugu. Mam pretensje o to, że już wtedy powinien poczynić przygotowania do pójścia nad Łabę, Ren, albo i Ebro. Jest to jednak już zupełnie inna dyskusja, bo w grę wchodzi pytanie o postawę Anglii, Francji i USA, wobec prewencyjnego ataku ZSRR. Więzy kapitałowe między III Rzeszą a amerykańskim kapitałem były dość silne i należałoby się spodziewać, że USA w obronie zagrożonych interesów, mogłaby opowiedzieć się po stronie Hitlera. W grę wchodziła też walka na dwa fronty z japońskim imperializmem, który to zwyciężył w 1905 roku.
Późniejsza pomoc ZSRR dla Polski przeczy wszystkim mitom, jakoby władza radziecka czy Stalin byli „anty polscy”. Wszystko więc wskazuje na to, że polityka wobec Polaków w latach 1939 – 1941 była podyktowana strachem przed nie wywoływaniem wojny z Hitlerem. Z Hitlerem, który jak do tej pory miał na swoim koncie same sukcesy (Austria, Czechosłowacja, Polska, Francja itd.).
Oddzielnym problemem, nad którym trzeba się zastanowić, to ocena samego faktu – wymordowania bezbronnych. Czy można mordować bezbronnych? Z tym problemem od tysięcy lat musieli się uporać wszyscy rewolucjoniści, którzy osiągnęli jakieś sukcesy. Czy niewolnicy Spartakusa, którzy pozbyli się kajdanów mieli moralne prawo do mordowania swoich byłych właścicieli? Czy francuscy jakobini mieli moralne prawo ścinania szlachty na gilotynie? Czy paryscy komunardzi mieli moralne prawo rozstrzelania zakładników? Czy bolszewicy mieli moralne prawo rozstrzelania rodziny carskiej? Wszystkie te przypadki łączy trwanie wojny rewolucyjnej. Powstańcy Spartakusa, Francuscy Jakobini, Paryscy Komunardzi, Rosyjscy Bolszewicy (w 1918 r.) –wszyscy dokonywali krwawych egzekucji gdy losy wojny jeszcze nie były rozstrzygnięte. W pierwszych trzech przypadkach, reakcja ostatecznie zwyciężyła. Rosyjscy Bolszewicy dzięki swojej bezwzględności, na szczęście nie dali się pokonać, ale rozstrzelanie rodziny carskiej trzeba oceniać w kontekście Wojny Domowej. Gdyby Wojny Domowej nie było, to car i jego rodzina nie stanowiliby żadnego zagrożenia, i mogli by sobie funkcjonować, jako muzealne eksponaty.
Oglądałem jakiś czas temu film o pewnym Chińczyku, który to podczas japońskiej okupacji Chin (lata 30 –te XX wieku) był marionetkowym „królem” Mandżurii. Po zwycięstwie Rewolucji Chińskiej trafił do więzienia, gdzie następnie został wychowany na ogrodnika posłusznego władzy ludowej. Film ten jest więc dowodem na to, że przy odpowiednim wychowaniu, nawet rozpieszczony feudalny maminsynek może stać się porządnym obywatelem państwa socjalistycznego. Sytuacja z polskimi oficerami była jednak inna. W ciągu tych kilku miesięcy, miedzy złożeniem przez nich broni, a zakopaniem ich w ziemi, wyłapano wszystkich tych, którzy dopuszczali możliwość współpracy z władzą radziecką. Ci, którzy akceptowali współpracę z ZSRR, stali się później filarem dywizji kościuszkowskiej. Fanatyczni antykomuniści, mający w II RP wielowiekowe doświadczenie w represjach wobec robotników i komunistów, stanowili by ciągle wielkie zagrożenie. Zagrożenie tym większe, wobec ciągłej groźby ataku Hitlera.
Walka klasowa, to walka o interesy milionów, czy miliardów ludzi na tej planecie. W obliczu szczęścia miliardów ludzi – zamordowanie cara i jego rodziny w czasie wojny domowej jest faktem zupełnie bez znaczenia. W tym kontekście podobnie mało istotnym faktem był Katyń. ZSRR miał swoje problemy, które musiał rozwiązać, których nadmiar powodował, że trzeba było mieć jakieś priorytety. By zrozumieć marginalność Katynia, porównajmy go z polityką ZSRR wobec niemieckich żołnierzy po II Wojnie ¦wiatowej. Mówimy nie o zjawisku, które można opisać w jednej książce, gdzie bez trudu możemy wypisać wszystkie nazwiska. Mówimy o ogromnej, wielomilionowej masie żołnierzy Wehrmachtu i ich sojuszników, których do dziś nikt dobrze nie policzył. Podczas samej wywózki na Syberie zmarło więcej ludzi. Nagrodą za hitlerowskie zbrodnie nie był pobyt w sanatorium, do którego leci się prywatnym odrzutowcem. Nagrodą za hitlerowskie zbrodnie, była wielotygodniowa podróż w wagonie bydlęcym, do kopalni w krainach wiecznych mrozów.
Czy ZSRR chciał ich wykończyć? Gdyby chciał, to zamiast wywozić ich tysiące kilometrów w głąb kraju, uruchomili by piece w Oświęcimiu. Postanowiono ich wywieźć, ale z braku środków (priorytetem była odbudowa ZSRR, odbudowa Polski i innych krajów) nie poświęcono im zbyt wielkiej uwagi. ZSRR nie było stać na wyżywienie 20 tysięcy darmozjadów. Wystarczyło już tej bezczelności z czasów sanacji, gdy robotnicy i chłopi ich żywili. Z powodów dyplomatycznych, nie można ich też było zmusić do działalności produkcyjnej. Nie można było też liczyć na ich reedukacje – co zresztą ten film dobrze pokazuje. Ten fanatyzm. Ktoś powie: „ale to jest wbrew konwencjom genewskim”. No dobrze – a czy torturowanie komunistów w polskich więzieniach i w Berezie Kartuskiej było zgodne z konwencjami? Czy strzelanie do robotników w czasie strajków było zgodne z konwencjami?
Największym fałszem historycznym Wajdy, jest prawie zupełne pominięcie polskiej partyzantki. Gdy tysiące oficerów poddało się bez walki, to partyzanci z Gwardii Ludowej dzielnie walczyli z faszystami. Nie jestem patriotą i nie zamierzam się dopominać o pamięć polskiego czynu zbrojnego, ale jak już robimy film historyczny, to nie krzywdźmy tych, którzy nie bali się walczyć. Nie twórzmy mitów, że kapitulacja jest jedyną postawą wobec silniejszego wroga. Taki mit lansuje Wajda i dziwi mnie to, że Radzio Sikorski zamierza wydać grubą kasę, na promocje tego filmu na świecie. Czy film ten zostanie zrozumiany na Zachodzie? Rząd brytyjski nie uciekł do Rumunii gdy spadły bomby na Londyn. Rząd amerykański nie uciekł do Rumunii gdy zaatakowano Pearl Harbor. Moim zdaniem efektem filmu będzie utwierdzenie Anglosasów w przekonaniu, że nie warto było umierać za Gdańsk, gdyż Polacy pokazani na filmie Wajdy – sami o ten Gdańsk walczyć nie chcieli. A ci co o niego walczyli i go wyzwolili – żołnierze istniejącej już wtedy Polski Ludowej, zostali w filmie pominięci. Tak to już jest – jak zaślepieni antykomuniści sami nie widzą swojej głupoty i tego, że sobie szkodzą. Ale to ich zaślepienie i ich głupota powinna nas cieszyć, bo dzięki temu, łatwiej ich pokonamy. A jeśli możemy się z tego filmu czegoś nauczyć, to jak z flagi biało czerwonej stworzyć czerwony sztandar. Kiedyś nam się ta wiedza przyda."
|