Cytat:
TO MOGŁA BYĆ EKSPLOZJA
Leszek Misiak, Grzegorz Wierzchołowski, 11-05-2010 12:04
Według ekspertów od budowy płatowców, z którymi rozmawialiśmy, kadłub prezydenckiego Tu-154 rozerwała potężna eksplozja. Wiele wskazuje, że mogła to być bomba paliwowo-powietrzna. – Na tym pułapie, przy ziemi, takie rozczłonkowanie kadłuba mogła spowodować tylko świadoma ingerencja człowieka – twierdzą.
Źródło: http://www.niezalezna.pl/article/show/id/34032
A oto przykład jak może powstać, w sposób spontaniczny, bomba paliwowo-powietrzna:
Cytat:
Przez miesiące, a nawet lata, większość Amerykanów wierzyła, że katastrofę jumbo jeta linii TWA spowodowała w lipcu 1996 roku bomba terrorystów albo rakieta wystrzelona omyłkowo przez wojsko USA. Mimo ustaleń śledztwa, że przyczyną była awaria, wielu wierzy w to i dziś - pisze Marcin Bosacki z Waszyngtonu
Felieton Marcina Bosackiego „Spisek wietrzą zawsze” w GW z 8-9 maja br:
„19 lipca 1996 roku o godz. 20 z lotniska Kennedy w Nowym Jorku wyleciał jumbo jet z 212 pasażerami. W dziesięć minut później samolot po prostu wybuchł, jego części, rozrzucone na przestrzeni wielu kilometrów, wpadły do oceanu ok. 90 km od wybrzeża. „Poczatkowo w istocie wiele wskazywało, że doszło do ataku na samolot TWA. … w szczątkach siedzeń znaleziono slady po materiałach wybuchowych (…) Jednak jesienią i zima w śledztwie zaczęły pojawiać się fakty oddalające prawdopodobieństwo zamachu. … Eksperci NTSB byli już pewni, że wypadek spowodowała eksplozja głównego zbiornika z paliwem – na spodzie kadłuba… Po kolejnych doświadczeniach okazało się, że prawdopodobnie mieszanka paliwa i powietrza w zbiorniku wywołało zwarcie elektryczne jedynych przewodów jakie tam się znajdowały, czyli instrumentów pomiaru poziomu paliwa” itd.
Więcej... http://wyborcza.pl/1,90084,7854256,Swiateczna_8_maja.html#ixzz0nWTIZJ1g
No i właśnie. Wszyscy na lotnisku w Smoleńsku słyszeli silny wybuch. Czy przypadkiem nie była to eksplozja tego centralnego zbiornika paliwa TU 154? Prezydencki samolot - w przeciwieństwie do powyżej wspomnianego Boeinga TWA, który wybuchł, rozpadając się na części w powietrzu po 10 minutach po starcie do lotu międzykontynentalnego - miał w momencie katastrofy zbiorniki zawierające tylko paliwo zezwalające mu na krótki powrót do Polski, a zatem ok. 3/4 tych zbiorników było puste, zgromadzona w nich mieszanka powietrzno-paliwowa stanowiła rzeczywiście potencjalną bombę. Ta "naturalna bomba" az się prosiła by wybuchnąć, gdy samolot runął na ziemię w nietytpowy sposób, uderzając w nią dziobem i z kołami do góry - przed takim wstrząsem zbiorniki były/są o wiele słabiej zabezpieczone niż w wypadku uderzenia o ziemię "brzuchem". Taka hipoteza tłumaczyła by i tylko niewielkie pożary w okolicy samolotu (parafina lotnicza przez wybuch została rozpryśnięta na boki) i brak wielu zwęglonych elementów samolotu (wybuch "zdmuchnął" ew. pożary w jego centrum) i tak dalej.
W dodatku na wysokości 250 metrów n.p.m. w każdym metrze sześciennym powietrza jest kilka razy więcej potrzebnego do wybuchu tlenu niż na wysokości 12 tysięcy metrów, na której rozpadł się Boeing TWA w 1996 roku...
|