http://dakowski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=25024&Itemid=100
......
Brak adresów w dowodach i obowiązku sprawdzania zaowocowało nową metodą fałszowania wyborów. Wielokrotnie mężowie zaufania w komisjach zauważyli, że wyborcy nie wiedzieli, przy jakiej ulicy mieszkają. Nie można się temu dziwić, jeśli taki wyborca miał do obskoczenia 20 komisji, że przy dziesiątej już mylił ulice i podawał tę z komisji 15. lub 5.
Niektórym członkom komisji wydawało się też, że widzą po raz kolejny te same osoby oddające głos w tym samym lokalu. Próby interwencji kończyły się wyrzuceniem oczywiście winnego wykrycia przekrętu, co przecież w III RP jest regułą.
Watahy aparatczyków krążyły po Gdańsku, oddając wielokrotnie głos, dzięki temu, że osoby zasiadające w komisjach z nadania ratusza pomijały nazwisko i szukały tylko podawanego adresu. Wystarczyło poprzydzielać adresy najlepiej nieboszczyków lub ludzi przebywających za granicą, chorych czy inwalidów, a takimi informacjami na ratuszu się dysponuje.
Dla ułatwienia członek komisji mógł podpowiadać głosującemu adres lub poprawić, gdy ten się pomylił.
--------------------------------
Media milczą.
Tymczasem jeśli fałszerstwa zostały dokonane i to można uznać na masową skalę, to jest to łatwe do sprawdzenia.
Wystarczy wziąć listy głosujących i posprawdzać po kolei czy ludzie podpisani na liście głosowali i czy to ich podpis widnieje przy nazwisku. Poza tym wyeliminowanie fałszerstw jest dziecinnie proste. Wystarczy, żeby 1 członek komisji miał komputer, w którym wpisywałby PESEL głosującego i sprawdzałby w centralnej ewidencji konkretnych wyborów czy człowiek o PESEL-lu z dowodu osobistego już głosował, czy nie. Na jedną komisję przypada kilka tysięcy uprawnionych, więc nie jest to wielki problem.
Z własnego doświadczenia wiem, że w ewidencji wyborców może być 2x więcej ludzi uprawnionych niż fizycznie mieszka w okręgu wyborczym.
Tu są oficjalne wyniki wyborów https://dziennikbaltycki.pl/oficjalne-wyniki-wyborow-w-gdansku-wybory-prezydenta-gdanska-3032019-roku-frekwencja-i-wyniki-wyborow-uzupelniajacych-dane-pkw/ar/13908072
Frekwencja 48,67% jest porównywalna do ostatnich wyborów samorządowych w Polsce.
Ale jeśli się porówna frekwencję wyborów w Gdańsku do tej z 2018 z Adamowiczem, to mamy 57,7%. Wówczas kandydata wystawił PiS, a ten zdobył ponad 1/3 głosów. Gdyby wszyscy głosujący na Płażyńskiego nie poszli do wyborów w 2019 to frekwencja wynosiłaby ok 40%. Oczywiście te szacunki nie mają żadnego znaczenia, ot taka procentowa zabawa. Ale sprawdzenie podpisów na listach wyborców może stanowić niepodważalny dowód przestępstwa kryminalnego i podstawę do unieważnienia wyborów prezydenta Gdańska.
Rząd PiS powinien to bezwzględnie sprawdzić. W przeciwnym wypadku zapisze się w historii jako rząd, który dopuścił do uformowania się "Wolnego Miasta Gdańska" nad polskim morzem, zaś w Warszawie do powstania pierwszego polskiego miasta pedalskiego. Nie da się ukryć, że w stolicy rządzą PPP - Prezydenci Pętak i Pedał, i to rządzą za nic mając obowiązującą konstytucję, ustalają własne pedalskie przepisy, kartę lgbt. Więc Warszawa powoli staje się nie tylko małym żydowskim miasteczkiem na pograniczu niemiecko-rosyjski, ale i pedalskim grajdołem, w którym strach mieszkać.
|