Historyczny "Dyrektoriat" był zbiorowiskiem ludzi zdegenerowanych, którzy odczuwali satysfakcję w gnębieniu społeczeństwa.
Dokładnie taka sama jest tak zwana "Rada Europy" w Brukseli.
Podobnie jak swoi poprzednicy - podstępni zarządcy UE działają na szkodę Narodów w myśl hasła:
Unia Europejska bohatersko walczy z problemami, które sama sobie stwarza!
Wynika to z faktu, że w tej
NIEDEMOKRATYCZNEJ strukturze przypadkowi ludzie tworzą "dyrektywy" (od słowa dyrektoriat), które narzucają milionom ludzi.
Gdy okaże się, że dokonano kolejnej głupoty - zamiast wycofać się z błędnego projektu - Unia Europejska idzie w zaparte i brnie dalej w swoim szkodnictwie.
Swego czasu UE wymyśliła sobie przepis "downsizingu", a więc pomniejszenia pojemności silników samochodowych i narzuciła to producentom samochodów.
Skutkiem tego konstruktorzy silników podnieśli ciśnienie sprężania w silnikach diesla - aby zachować moc sinika.
I tu powstał problem, bo przy wysokich ciśnieniach sprężania - część tlenu z powietrza reaguje z azotem z powietrza - tworząc szkodliwe tlenki azotu.
Zamiast wycofać się z obłąkańczej dyrektywy "downsizingu", Unia Europejska rozpoczęła krucjatę na silnik diesla.
Najlepszym tego dowodem jest aktywność europosłanki, dla której
"za 6 tysięcy to pracuje złodziej, albo idiota".
Straszy ona masowym napływem używanych samochodów z silnikiem diesla do Europy wschodniej.
https://fakty.interia.pl/raporty/raport-unia-europejska/aktualnosci/news-bienkowska-ostrzega-przed-starymi-dieslami-w-europie-wschodn,nId,2641966
Tymczasem wyprodukowanie nowego samochodu zanieczyszcza środowisko w takiej skali - jak eksploatacja samochodu przez kilka lat.
Tak się składa, że posiadam samochód z silnikiem diesla.
Przy masie własnej 1,6 tony i pojemności 2 litry -
samochód pali na trasie 4,7 litra ON!
I to mimo przebiegu bliskiego 300 tysięcy km.
To nie są normy fabryczne. Sam udoskonaliłem silnik, a przy okazji powiększyłem jego moc.
Niemiecka fabryka zakłada zużycie oleju silnikowego w nowym samochodzie na poziomie do 0,6 litra na 1000 km!
To ogromne zanieczyszczenie środowiska.
Mój samochód nie potrzebuje dolewki oleju od wymiany do wymiany, a więc co 15 tys. km.
Ponad trzydzieści lat temu zajmowałem się projektowaniem samochodów, a przy okazji usprawnieniami silników i dlatego wiem, że stosunkowo łatwo jest naprawić błędy pomniejszenia pojemności silników.
Ale tego nie zrobi przeciętny obywatel.
Potrzebny jest
polityczny program naprawienia błędów Unii Europejskiej.
Zamiast tego politycy brną w kolejną ślepą uliczkę. Są nią "hybrydy" samochody elektryczne i wszelkie inne mrzonki.
Za kilka lat podsumuje się ekologiczne skutki tych technologii i nastanie akcja ataku na posiadaczy takich samochodów tak - jak dziś atakuje się posiadaczy diesla.
Jeszcze 10 lat temu to diesle reklamowane były jako samochody ekologiczne.
Później nastał obłęd "downsizngu" i odwrócono kota ogonem.