Gdzieś na początku lat 60- tych, jeszcze jako młody chłopak, dotknąłem sytuacji, która najpierw otworzyła mi oczy, by później stopniowo wpłynąć na całe moje życie.
Zdarzyło się, że wspólnie z moim młodszym o kilka lat kuzynem z Łodzi jechaliśmy tramwajem Al. Jerozolimskimi z Ochoty w kierunku Pragi, gapiąc się przez szybę.
Rozmawialiśmy beztrosko, gdy nagle przy skrzyżowaniu z Nowym światem, stało się coś dziwnego. Mój gość raptownie zamilkł, a po chwili, ze łzami w oczach powiedział łkającym głosem … ach, to dlatego moja Łódź jest taka brzydka.
Na moją prośbę o wyjaśnienie, zareagował wskazując głową na napis wieńczący MPiK, obok którego właśnie przejechaliśmy – CAŁY NARÓD BUDUJE SWOJĄ STOLICĘ.
Spojrzałem tam i poczułem, że odpowiedzialni za łzy mojego kuzyna siedzą gdzieś za naszymi plecami, w gabinetach KC PZPR, który znajdował się po drugiej stronie ulicy.
Znałem Łódź i wiedziałem, że jest pełna dziurawych jezdni, szarych ulic, śmierdzących klatek schodowych, kamienic w większości bez tynku i przerażająco brudnych podwórek.
Ale znałem i Warszawę, więc wiedziałem, że mimo hasła na ścianie, miasto jest także bardzo zaniedbane. A jeżeli tu i ówdzie stał wyremontowany budynek mieszkalny, to najczęściej tylko fasada.
Pamiętam, że w tamtym okresie wszedłem pchany ciekawością na podwórko świeżo wymalowanego i udekorowanego ustrojowo na czerwono z okazji 1- go maja budynku przy pl. Dzierżyńskiego (dzisiaj pl. Bankowy). Czułem, że w takim ładnym domu chciałbym mieszkać.
O zgrozo, ściana nie miała tynku, a podwórko i klatka schodowa standard … z Łodzi.
Myślę, że to właśnie wtedy, w tramwaju, mój kuzyn Jacek przebudził mnie. Solidaryzowałem się z nim i rozumiałem go w moim młodym sercu.
Wtedy to właśnie poczułem po raz pierwszy, że wstydzę się za Warszawę.
Od tamtego momentu otwierałem stopniowo oczy na dramatyczną sytuację całej Polski.
Sukcesywnie zaczęło pojawiać się coraz to więcej nowych dramatycznych spostrzeżeń.
Równolegle narastało odczucie, że mieszkam w samym centrum zdrady narodowej.
Czułem, że przechodzę obok państwowych urzędów w których wstawieni przez Moskwę, wybrani do spętania Polski urzędnicy zarządzają radziecką republiką o nazwie PRL.
Zrozumiałem, że to właśnie moje miasto jest kluczowym punktem przez który zaborca steruje operacją wymiany mózgów u Polaków.
Ziemia usunęła mi się spod nóg.
Poczułem pętlę niewolnika na gardle.
Nie umiałem już więcej cieszyć się swoją młodością ani być dumnym warszawiakiem.
Czułem, że ja również gdzieś się obsuwam i tracę godność. Później w moim życiu miało miejsce szereg negatywnych wydarzeń. Nadal towarzyszy mi refleksja, że wydarzenie z tramwaju mogło w konsekwencji zachwiać moją młodą psychiką.
I tak stopniowo zaczęła narastać najpierw nieokreślona niechęć do stolicy …!
Mój kuzyn ma dzisiaj długą siwą brodę, rozbite życie i … właściwie już tego nie pamięta.
Niedawno wróciłem z Warszawy, gdzie spędziłem 10 pełnych emocji dni.
Byłem w wielu miejscach, głównie wzdłuż Szlaku Królewskiego i rozmawiałem z wieloma różnymi ludźmi.
Wiem, że KC PZPR już nie istnieje i jakby inni teraz urzędnicy. A jednak!
Nie umiem przestać poszukiwać utraconej godności, pomimo upływu od tamtej pory już około 50- lat.
Obawiam się, że mojego życie już nie wystarczy!
Janusz Zagajewski, Berlin
|