W 1914 roku w zamierzeniu Austro-Węgier miała to być szybka wojna lokalna, liczono, że Rosja nie wesprze Serbii. Tymczasem Petersburg obawiając się dominacji Austro-Węgier na Bałkanach po pokonaniu Serbii, zdecydował się zaangażować w konflikt po stronie Serebów. W Rosji ogłoszono mobilizację. W odpowiedzi sojusznik Austo-Wegier - Niemcy wydały ultimatum, że jeśli Rosja w ciągu dwunastu godzin nie odwoła decyzji o mobilizacji, to wówczas Niemcy
Natychmiast rozpoczną działania wojenne przeciwko Rosji. Ambasador niemiecki w Petersburgu nazwiskiem Fontaine w dniu 1 sierpnia 1914 r. wręczył ze łzami w oczach akt wypowiedzenia wojny ministrowi spraw zagranicznych Rosji – Sazonowowi. Był to koniec ery współpracy Berlina i Petersburga po zaborach Polski,
W 1870 roku po sprowokowaniu wojny z Francją Prusy zjednoczyły Rzeszę Niemiecką nadal jeszcze w rozbiciu dzielnicowym na ponad 350 oddzielnych państewek. Wówczas Prusy obrabowały Francję, dzięki czemu miały fundusze na rozbudowę floty wojennej oraz unowocześnienia przemysłu tak, że zdobyły przewagę nad eksportem brytyjskim. Już w 1903 roku w Londynie robiono plany zniszczenia stoczni niemieckich i przemysłu żeby zabezpieczyć dominującą na świecie pozycję Imperium Brytyjskiego.
Foto: Generał Werner von Fritsch
Berlin czuł się na siłach skolonizować Rosję podobnie jak wcześniej W. Brytania skolonizowała Indie według opinii Aleksandra Guczkowa, ministra wojny w rządzie Kerenskiego. Twierdził on, że celem Pierwszej Wojny Światowej był podbój Rosji i przekształcenie jej w ”główny klejnot” korony cesarza Niemiec, podobnie jak Indie były głównym klejnotem korony króla W. Brytanii. Niemcy nie publikowali planów imperium niemieckiego ”od Renu do Władywostoku.” Natomiast sam byłem świadkiem jak dowództwo niemieckie indoktrynowało żołnierzy niemieckich i nawet kazano im śpiewać jak to zdobędą „ganze Welt” czyli cały świat.
Klęska Imperium Niemiec oraz Imperium Austrii w 1918 roku nie położyła końca niemieckim wizjom imperialnym. Odżyły one w 1934 roku w bardziej rasistowskiej formie po chwilowej współpracy Republiki Weimarskiej i Związku Sowieckiego. Nastroje w 1934 roku ilustruje oficer kawalerii Michał Gutowski, ważny świadek historii. Generał Gutowski jako młody oficer, wyjątkowo utalentowany jeździec, reprezentował Polskę na olimpiadzie w 1936 roku w Berlinie.
Dwa lata wcześniej w 1934 roku Gutowski był on na oficjalnych zawodach w Niemczech, o czym sam relacjonował: „na zaproszenie niemieckich władz wojskowych polska ekipa jeździecka miała wziąć udział w zawodach w Aachen- Akwisgranie. Wyznaczono także i mnie...Pod koniec tych zawodów szef ekipy (a zarazem mój dowódca z 17 Pułku Ułanów) – pułkownik Pragłowski przekazał naszej ekipie zaproszenie na kolację w wąskim gronie, na terenie samych zawodów. Było ok. 25 – 30 osób – ekipa niemiecka, 2 mundurowych generałów...
Obiad wydał gen. von Fritsch – szef sztabu armii, a jednocześnie – szef zawodów w Akwisgranie. ...W pewnym momencie gen. von Fritsch zadzwonił w kieliszek i wzniósł toast za ’polską armię, która - wierzy [on], że w krótkim czasie – ramię w ramię z [Niemcami] pójdzie przeciwko wspólnemu wrogowi [ZSRR]’...po obiedzie dręczony ciekawością zapytałem płk. Prągowskiego, czy aby się nie pomyliłem, co do treści tego przemówienia (toastu). Potwierdził on, że toast ten miał taką treść... dobrze zapamiętałem ten niecodzienny toast.”
Generał Werner von Fritsch zginął w czasie kampanii w Polsce podczas bitwy o Warszawę, 22 września, 1939 roku. Generał von Fritch był anty-nazistą i nie podzielał planów Hitlera, żeby Polaków użyć jako „mięso armatnie” a następnie wymazać Polskę z mapy w ramach hitlerowskiego Planu Wschodniego likwidacji 51 milionów Słowian – Polaków i Ukraińców w celu zaludnienia „rasowymi” Niemcami terenów od Renu do Dniepru. Śmierć generała von Fritch’a wielu uważa za akt samobójstwa, ponieważ świadomie poszedł w ogień polskich karabinów maszynowych.
Toast gen. von Fritsch’a był przykładem tego, jak generalicja niemiecka nauczona klęską w pierwszej wojnie światowej, była przekonana, że wtedy zabrakło jej żołnierza na podbój i skolonizowanie Rosji, według planów generała Alfreda von Schlieffen’a. W następnej wojnie Niemcy chcieli mieć po swojej stronie Japończyków, Polaków i innych, żeby szybko pokonać Sowiety osłabione stalinowską czystką 44,000 oficerów w Czerwonej Armii. Niemcy chcieli
zdobyć kontrolę tak nad rosyjskimi polami ropy naftowej na Kaukazie jak i nad arabskimi i irańskimi polami naftowymi na Bliskim Wschodzie.
Jak wiadomo w dniu 25 listopada 1936 Niemcy podpisały z Japonią Pakt Anty-Kominternowski przeciwko Związkowi Sowieckiemu. Wówczas rząd polski był przekonany, że tak sojusz z Hitlerem jak i sojusz ze Stalinem oznaczałby stratę niepodległości Polski. Po czterech latach rokowań w dniu 25go stycznia, 1939 roku, Polacy podczas wizyty ministra Ribbentropa w Warszawie odmówili Hitlerowi przystąpienia do paktu anty-kominternowskiego przeciwko Rosji. Natomiast w już w 1937 roku Japonia staczała krwawe boje z Sowietami w Mandżurii, niedaleko kolei trans-syberyjskiej.
W czasie, kiedy pakt o nieagresji między Niemcami i Rosją został podpisany przez ministrów
Mołotowa i Ribbentropa w dniu 22 sierpnia 1939 roku, Japonia zaprotestowała ten pakt w Berlinie, jako zdradę paktu Niemiec z Japonią. Stało się to w czasie bitwy pod Kalkhim-Gol nad rzeką Kalką gdzie zginęło około 20,000 Japończyków. Zawieszenie broni japońsko-sowieckie zostało podpisane 15 września, 1939, weszło ono w życie 16go i następnego dnia Sowiety zaatakowały Polskę, dwa tygodnie po inwazji niemieckiej na Polskę.
Dla przykładu w czasie kampanii wrześniowej według, „Przeglądu Kawaleryjskiego” (2006-08-23) „na rozkaz gen. Abra¬hama, w rejonie Uniejowa rtm. M. Gutowski zaata¬kował swoim szwadronem Niemców usadowionych na drewnianym moście o długości około 400 m. Niemiecki oddział zaporowy na motocyklach był uzbrojony w karabiny maszynowe i moździerze. Wystraszeni kawaleryjską szarżą po moście szwa¬dronu rtm. Gutowskiego Niemcy ustąpili pola. Ciąg dalszy miał miejsce w walkach o Walewice, kiedy to cała Armia Poznań walczyła z nieprzyjacielem. Walki o Walewice to również chlubna karta 17 Puł¬ku Ułanów, a jedna z nich dotyczy rtm. Gutowskiego i jego szwadronu. M. Gutowski w tych walkach razem z 4 ułanami obrzucił granatami 2 gniazda niemieckich karabinów maszynowych i po wybiciu załogi, wraz z pozostałymi ułanami swojego szwa¬dronu, po kolejnych starciach z żołnierzami niemiec¬kimi, ranny walczył dalej, wspierany jednym ze szwadronów 15 Pułku Ułanów. W wyniku walk o Walewice zabito 87 Niemców, a 100 wzięto do nie¬woli. Niestety, dotkliwe straty poniósł także szwa¬dron rtm. Gutowskiego. W czasie trwającej 7 go¬dzin walki o Walewice łączne straty 17 Pułku Uła¬nów były duże: 6 oficerów, 58 podoficerów i uła¬nów, nie licząc rannych. Natomiast zdobyto wiele cennego uzbrojenia i środków transportu. Rannemu dowódcy 1 szwadronu (rtm. Gutowskiemu) osobiście dzięko¬wał gen. Abraham (Polak ormiańskiego pochodzenia) „za piękną postawę Pana Szwa¬dronu. Dzięki Pana akcji mamy to piękne zwycięstwo.”
Po walce Gutowski wrócił do Wielkopolski i działał w podziemnej organizacji gen. Karaszewicza-Tokarzeskiego, cudem uniknął śmierci, poczem od grudnia 1939 do marca 1940 roku działał w Warszawie w podziemnej organizacji „Muszketerowie,” poczym jako kurier dotarł przez Słowację do Francji, a następnie do Szkocji do Dywizji Pancernej generała Maczka.
Tu zacytuję słowa generała Gutowskiego: „Miałem także ciekawe zdarzenie pod koniec wojny, które miało związek z wydarzeniami z 1934 r. Mianowicie w 1944 r. w bitwie normandzkiej, która toczyła się przez dwa tygodnie we dnie i w nocy, jako oficer 10 Pułku Strzelców Konnych (u Gen. S. Maczka) wziąłem do niewoli generała niemieckiego Efelda (dowódcę korpusu). Był bardzo silny ostrzał – działa były rozpalone, że aż parzyły. Tenże Generał stwierdził, że na razie on jest moim jeńcem, ale jeszcze wszystko może się zmienić. Wówczas odrzekłem, że dla niego wojna już się skończyła, gdyż będzie jechał ze mną w moim czołgu i na wypadek jakby Niemcy chcieli go zdobyć to zginiemy razem ,,bo my się nie poddajemy”. Wtedy Niemiec mi zasalutował a na moje pytanie – po co Niemcom była ta wojna: w czym Polska wam przeszkadzała – stwierdził, że w latach trzydziestych Polska miała jedną alternatywę: albo pójść z Niemcami na Rosję, która była naszym wrogiem, albo zostać zniszczoną (i tak się stało). Polska leżała na drodze do Rosji i całkowicie blokowała dostęp wojskom niemieckim.”
Rząd Polski był przekonany, że tak sojusz z Hitlerem jak i sojusz ze Stalinem oznaczał stratę niepodległości Polski. W dniu 25go stycznia, 1939 roku, Polacy odmówili Hitlerowi przystąpienia do paktu anty-kominternowskiego, w momencie, kiedy Japonia staczała już krwawe boje z Sowietami. Pakt o nieagresji Mołotowa i Ribbentropa przeciwko Polsce, został podpisany 22 sierpnia 1939 roku, wówczas Japonia zaprotestowała ten pakt w Berlinie, jako zdradę paktu Niemiec z Japonią. Stało się to w czasie bitwy pod Kalkhim-Gol gdzie zginęło około 20,000 Japończyków. Zawieszenie broni japońsko-sowieckie zostało podpisane 15 września, 1939, weszło ono w życie 16go i następnego dnia 17go września 1939 Sowiety zaatakowały Polskę.
Prawie rok później w gorący i duszny dzień n początku sierpnia 1940 roku z więzienia w Tarnowie SSmani wywozili sto razy po pięciu więźniów skutych i posadzonych na ławce w tyle ciężarówki podczas gdy karabin maszynowy ustawiony na dachu szoferki był bez przerwy wycelowany w nich. Na ulicach Tarnowa konwój robił okropne wrażenie na polskiej ludności. Sądzono, że skuci więźniowie są transportowani na rozstrzelanie. Kobiety płakały i zakrywały dzieciom oczy. Efekt ten był zgodny z niemiecką taktyką t. zw. „Schreklichkeit” czyli terroryzowania mieszkańców w atmosferze trwogi i zbliżającej się zagłady.
Więźniowie stłoczeni w bydlęcych wagonach przybyli na bocznicę kolejową w Oświęcimiu gdzie po dwóch dniach zdecydowano, że z powodu przepełnienia tam obozu, więźniowie bez dostępu do wody pitnej i jedzenia zostali przewiezieni na stację kolejową w „Oranienburgu do Sachsenhausen Konzentrationslager bei Berlin” gdzie po wyjściu z wagonu wyprostowałem się i przeciągnęłem się. Nie podobało się to strażnikowi stojącemu za mną i uderzył mnie z tyłu w głowę kolbą karabinu. Pokrwawionemu, koledzy pomogli mi wstać i przemaszerować kilka kilometrów do obozu. Szliśmy po pięciu w szeregu. Na bramie widniał napis „Arbiet Matchts Frei,” którego nie udało mi się przeczytać. Wówczas kolega mój, Witek Wierzbicki, student literatury porównawczej, który wcześniej pomógł mi wstać, powiedział żartem, że była to cytata z „Piekła” Dantego: „Lanchiate oni speranza qui entrate,” („Wchodząc porzućcie wszelką nadzieję!”). Witek miał z walk we wrześniu gojącą się ranę powyżej łokcia i miał złe przeczucia w obliczu „musztry pruskiej” stosowanej na wygłodzonych więźniach niemieckich obozów koncentracyjnych. Ostrzyżono nam włosy i obryzgano nas trucizną na wszy, poczym dostaliśmy pasiaki i dwa numery z literą „P” (jako Polak) i z czerwonym winklem (jako więzień polityczny),
jeden na lewą stronę na piersi i drugi na prawą nogawkę. W Sachsenhausen więźniom nie tatuowali na rękach numerów.
Większość ludzi z transportu z Tarnowa włącznie ze mną spędziło szereg miesięcy w więzieniach Gestapo tak, że mieli białą skórę odzwyczajoną od słońca. Kryminaliści niemieccy oznaczeni zielonymi winklami stanowili wewnętrzną hierarchię administracyjną kontrolowali życie na blokach jako eksperci w upokarzaniu i zastraszaniu więźniów, który to process zaczynał się w
Czasie kwarantanny dla przybyszów skazanych na noszenie sztywnych butów z drewnianymi podeszwami. W czasie „Arbeitszeit” czyli godzin pracy obowiązywał bieg. Rozkaz „im Laufschritt, Mrsch! Marsch! (biegiem! March! March!). SS-mani pełni byli ich wersją patriotyzmu przepojonego rasizmem oraz sadyzmem. Wielu z nich walczyło w Hiszpanii gdzie nauczyli się takich hiszpańskich przekleństw jak „carajo” (karaho) i pogardy dla Marokan dzięki której słowo ”muzułmanin” oznaczało w obozie więźnia ciężko podupadłego na zdrowiu i gotowego na uśmiercenie za pomocą obozowej wersji sportu. Komenda “alle Musulmaenner austreten” (wszyscy Muzułmanie wystąpić) poprzedzała karny „sport” mający na celu uśmiercenia chorych, lub nielubianych przez blokowych więźniów.
Przydzielono nas do “Stehkommando,” co znaczyło że mamy stać z odkrytymi i ogolonymi
głowami godzinami na słońcu. Wkrótce zaczerwieniona skóra na głowach zaczynała puchnąć. Bardziej wrażliwi wyglądali jak gdyby mieli hełmy na głowach spuchlizną zasłaniające im oczy.
Często pod jakimkolwiek pozorem nakazywano „sport.” Polegał on na biegu, przerywanym padaniem na ziemię jak również skakaniu jak żaby oraz na rolowaniu się po ziemi co zwykle powodowało wymioty nieraz połączone z krwotokami. Takie rutyny obozowe przechodzili także profesorowie z Uniwersytetu Krakowskiego. Sam w obozie poznałem profesora Miodońskiego, którego nie zwolniono razem z innymi profesorami z transportu z Krakowa. Po bestialsku Niemcy traktowali księży, często ludzi starych. W sumie ponad 3,000 księży strciło życie w obozach niemieckich. Oficer SS Werner von Braun wsłwaił się tym że w podziemnej produkcji rakiet V-2 zginęło około 30,000 więźniów obozów koncentracyjnych podczas gdy rakiety V-2 spowodowały śmierć kilkuset osób tak że V-2 jest jedyną bronią w historii świata, której produkcja pochłonęła więcej śmiertelnych ofiar niż było ludzi zabitych wybuchami tej broni w Anglii.
Badania rentgenowskie więźniów prowadziły chorych do komór gazowych. Znajomy doktor Stanisław Kelles-Kraus pomógł mi znaleźć dobroczyńcę Kazia Więcko z Tarnowa, który zgodził się pójść na prześwietlenie z moim numerem ponieważ ja wówczas plułem krwią. Janek Olszweski z Torunia po prześwietleniu został zakwalifikowanu na transport i starał się ukryć w rurach ściekowych. Przyprowadzony na plac apelowy na którym więźniowie stali oczkując jego przybycia i konfrontacji z raportfuererem, który mu powiedział że transport idzie do lepszego miejsca niż Sachsenhausen. Na to Janek odpowiedział: „Wiem, ale chciałem żyć dłużej.”
We wczesnych latach 1940tych widziałem jak oficerowie i strażnicy w obozie koncentracyjnym Sachsenhausen – Oranienburg pod Berlinem czytali pismo rozrywkowe p. t. „Amerikanische Dumheiten.” („Głupota Amerykańska”) i po spodziewanej przez nich klęsce USA, byli pewni, że będzie konieczna wojna Niemiecko-Japońska w celu zdobycia dla Niemiec Władywostoku i ustalenia niemieckiej kontroli nad Oceanem Spokojnym.
Oddzielny rozdział kontaktów ze strażnikami w Sachsenhausen Konzentrationslager bei Berlin stanowiły rozmowy z Volksdeutschami w mundurach waffen-SS. W lecie 1940 roku ludzie ci rzadko rozmawiali w więźniami, ale na przykład pamiętam takie zdarzenie jak kilkudziesięciu więźniów niosło długą szynę kolejową. Polacy u czoła tego transportu szyny coś sobie opowiadali i w pewnym momencie opowiadający przerwał słowem „a potem” na co idący obok niego strażnik powiedział do rymu „gówno pod płotem.”
Z końcem zimy 1940/41 przy karczowaniu lasu stał obok mnie zmarznięty starszy wiekiem strażnik i powiedział do mnie po polsku „Boże, na co nam przyszło i mnie i panu.” Młodsi wiekiem Essamani-Volksdeutche łatwiej podlegali indoktrynacji tak, że z początku wierzyli propagandzie hitlerowskiej tak dalece, że często nawiązywali do nadchodzącej niemieckiej dominacji nad światem i przyłączali się do dyskusji na temat nieuniknionej jakoby wojny Niemiec przeciwko Japonii w celu dominowania Oceanu Spokojnego z bazy we Władywostoku i innych baz sowieckich nad Pacyfikiem.
Kiedy bombowce amerykańskie zaczęły coraz bardziej intensywnie bombardować miasta niemieckie a zwłaszcza Berlin zauważyliśmy że obóz Oranienburg-Sachsenhausen stał się punktem orientacyjnym dla bombowców. Jeden z nalotów w kwietniu 1945 roku był
dwugodzinnym bombardowaniem dywanowym w czasie którego zginęło blisko tysiąc więźniów. Ja sam byłem kontuzjowany oraz byłem świadkiem ludożerstwa, kiedy więźniowie, głównie sowieci, wycinali mięśnie z ciał ludzi usmażonych na palących od bomb zapalający złożach paliwa. „Kanibale” byli weteranami „głodomoru” na Ukrainie, kiedy Lazar Kaganowicz używał głodu ja narzędzia do narzucania kolektywizacji w latach trzydziestych. Podobno Stalin zapytany przez Churchilla w Jałcie ile milionów ofiar pochłonęła kolektywizacja odpowiedział pokazując dziesięć palców u rąk.
Groteskowo dziś brzmiące hasło imperium niemieckiego od Renu do Władywostoku było częścią indoktrynacji wojska niemieckiego w czasie obydwu wojen światowych, mimo tego ani sztab niemiecki ani Hitler nie używali wyrażenia: „Imperium Niemieckie od Renu do Władywostoku.”
WWW.pogonowski.com
|