Główne ścieki medialne rozpisują sie o zabójstwie Robina Fransmana w następujących nagłówkach:
"Znany koronasceptyk i antyszczepionkowiec zmarł na COVID-19. Był założycielem kontrowersyjnej organizacji
W Amsterdamie zmarł Robin Fransman. Znany holenderski koronasceptyk kwestionował skuteczność szczepionek przeciwko COVID-19, powielał teorie spiskowe na temat pandemii i sam też nie był zaszczepiony."
A gdzieś dalej podają opis tego MORDERSTWA w słowach:
"3 grudnia stwierdzono, że jest zakażony koronawirusem, przez co trafił do szpitala OVLG w Amsterdamie, w którym zmarł 28 grudnia".
Nie ma mowy - by był CHORY, ale "stwierdzono, że jest zakażony"!
Oczywiście przy pomocy FIKCYJNEGO testu PCR!
A jak już znalazł się w szpitalu - to zapewne potraktowano go podobnie - jak Alicję Tysiąc.
http://zaprasza.net/a.php?article_id=37347
Metoda zabójstwa szpitalnego opiera się na wywołaniu duszności u pacjenta i - w wyniku tego podłączenia do respiratora.
Jak wielokrotnie poddawano:
śmiertelność przy zachorowaniu na kowid - wynosi 0,02 procenta.
Śmiertelność chorych podłączonych do respiratora - wynosi 78 procent.
Proszę zwrócić uwagę, że "koronasceptycy" umierają w szpitalach, a nie domach.
W domach - na GLE umierają zaszczepieni!
A swoją drogą to trzeba nie mieć rozumu - by wojując ze współczesnymi "Mengelami" - zdać się na ich łaskę i pozwolić zamknąć się w szpitalu.