Nie jestem internetowym szperaczem.
Wybiórczo czytam cudze teksty i koncentruję się przede wszystkim na analizie otaczającego świata w oparciu o własną wiedzę.
Dlatego cieszy mnie - gdy inne osoby prezentują podobne opinie - w oparciu o własne doświadczenia.
Dziewięć lat temu miała miejsce na tym forum niemiła pyskówka. Chociaż odnosiła się do ataku na mitycznego "żyda", to w mojej opinii dotyczyła fundamentalnego elementu kultury polskiej, a więc
uczciwości.
Pisząc o żydowskich zbirach -
zawsze wymagałem, by wyłuszczyć ich z Narodu żydowskiego i w żadnym wypadku nie używać uogólnień.
Jednym z wielu poruszanych wtedy tematów, było oskarżenie Artura Sandauera o antypolski paszkwil.
Zażądałem wtedy od ludzi powołujących się na taki tekst, by podali jego źródło, bo syn - Adam Sandauer twierdził że to pomówienie.
O ile mi wiadomo sprawa trafiła w końcu do sądu. I nie dziwię się temu.
Adam Sandauer pokłócił się w stanie wojennym ze swoim ojcem za poparcie dla Jaruzelskiego. Ale to zaledwie jeden życiowy wybór.
W czasie gdy w 1951 roku - późniejsi antagoniści Artura Sandauera wzywali do stalinowskiej rewolucji w kulturze i niszczyli każdego - kto po drodze, ten krytyk literacki miał odwagę przeciwstawić się im powołaniem na aspekty artystyczne.
Inaczej mówiąc wzywał, by kultura obejmowała jeszcze sztukę.
Jakże ważne są dziś - po 65 latach te wezwania - gdy zarówno PO - jak też PiS ze wszystkich sił chcą wyrugować sztukę z życia codziennego i pod pojęciem "wysokiej kultury" wykorzystać tą część aktywności społecznej to nachalnej propagandy.
Blisko dwa lata temu opublikowano w Gazecie Warszawskiej tekst autora podpisującego się "rekontra", który odniósł się do osoby Sandauera.
http://warszawskagazeta.pl/felietony/rekontra/item/840-artur-sandauer-nowej-huty-nie-budowal
Dla przeciętnego czytelnika to mało zrozumiały artykuł, bo narzędziem ironii i metafor autor wychwalał tego krytyka literatury.
Trzeba, niestety być zorientowany w historii kultury - bo odpowiednio go zrozumieć.
Względem Artura Sandauera miałem kiedyś dość przewrotne przemyślenie.
Mając do wyboru mniejsze zło - stajemy czasem obok mniejszych wrogów, by przeciwstawić się tym większym.
Nikt z Nas - nie mógł sobie wyobrazić w 1981 roku, że pod sztandarami Solidarności władzę w Polsce przejmie dzicz, która zniszczy ten Kraj i odda w ręce nowego tyrana. (*)
A wydaje mi się, że z racji własnego doświadczenie - Artur Sandauer przynajmniej przeczuwał takie plany - ze strony stalinowskich "doradców Solidarności".
Po pół wieku obcowania ze sztuką - z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że najlepszym Ministrem Kultury był Kazimierz Żygulski, który przyjął zaproszenie Jaruzelskiego i objął stanowisko w 1982.
Doskonale pamiętam ówczesne realia i właśnie dlatego - tak wysoko oceniam Żygulskiego. Udział w Narodowej Radzie Kultury przyjął wtedy właśnie Sandauer - za co atakują go do dzisiaj ludzie, którzy zrobili woltę - po wcześniejszej służalczości wobec bolszewizmu.
Nic nie jest proste - gdy prawdę zastępuje się oszczerstwami.
Ale, gdy trzymamy się prawdy - mniej podatni jesteśmy na manipulację.
(*) Moja śp Mama ostrzegała mnie w 1981 roku, że pod sztandarami Solidarności zniszczą Polskę. Ale ja chciałem wierzyć - że tak nie musi być.