W czasach - gdy Polską rządził PiS - często krytykowałem działania tego Rządu.
Zadawano mi wtedy retoryczne pytanie" dlaczego nie krytykuję Platformy Obywatelskiej.
Odpowiadałem mniej więcej - w ten sposób:
PO to szambo - na temat którego nie ma potrzeby wyrażania opinii.
Gdyby pisowcy nazwali siebie "nieprzystosowani społecznie" to nic bym nie miał im do zarzucenia - bo nazwa zgodna byłaby z działalnością.
Tymczasem PiS podpisał sie hasłami - z którymi ja sie identyfikuję: "prawo i sprawiedliwość"
Ale ten artykuł dotyczy prostytucji dziennikarskiej.
Gdy partia Kaczyńskich - bo tak się powinno poprawnie ich nazywać - zaczęła około 2004 roku zdobywać społeczne poparcie, grupa dziennikarzy zaczęła się im podlizywać.
Jedną z takich dziennikarek - była Janina Paradowska, która wręcz "w tyłek wchodziła" - Kaczyńskim.
Miałem to okazję doświadczyć, w trakcie rzekomej "debaty" - jaka odbyła się w krakowskim "Klubie pod jaszczurami" - jesienią 2004 roku.
http://krakow.zaprasza.eu/fotogaleria/spis.php?category_id=200
W roku następnym - władzę w Polsce przejął PiS i Paradowska odcinała kupony od wcześniejszej zagrywki.
Gdy w roku 2007 - nastąpiła zmiana rządzących - Paradowska bardzo szybko zmieniła swoje poparcie polityczne i nieraz pisała krytyczne artykuły na temat Kaczyńskich.
I mamy rok 2013.
Platforma Obywatelska tonie, a Paradowska nagle przypomniała sobie, że PiS to nie jest samo "be".
Skinęła więc w geście służalczości wobec PiS - przykładowo w artykule: "Kaczyńskiemu nie można już zarzucić, że wszystko przegrywa".
http://sondaz.wp.pl/kat,27417,wid,15840371,wiadomosc.html
Świat polskich mediów do spis ladacznic - zarówno męskich - jak też żeńskich.
Niektóre jednak prowadzą grę pozorów - udając, że nie są takie łatwe.
I do nich należy Janina Paradowska - jedna wielu dziennikarek, które sprzedają się po kryjomu.
O takich mówi się "cichodajki".
Co nie zmienia faktu, że wobec społeczeństwa, usiłują udawać "wielkie damy".
Nie wszyscy potrafią - tak jak ja - przyłożyć ciętym językiem sprzedajnym dziennikarzom.
Dlatego zdarzają sie takie wypadki - jak ten z "Przystanku Woodstock" - gdy młody człowiek fizycznie zamanifestował swoją pogardę wobec sprzedajnego dziennikarza.
Póki w Polsce rządzą "liberalne", albo raczej nihilistyczne media, to podobne wypadki nazywane będą przejawami chuligaństwa.
Pamiętamy taką retorykę z lat komuny - gdy protestujących robotników nazuwano "warchołami".
Ale gdy ten rynsztok zostanie wypłukany przez machinę czasu - to ekscesy wobec dziennikarskiej hołoty - zaliczone zostaną do przejawów postawy patriotycznej.
Póki co - Polacy muszą sami nauczyć się interpretować - otaczającą rzeczywistość.
Bo recepty podawane przez jawne - medialne dziwki i dziennikarskie cichodajki - macą tylko w umysłach Polaków.
O to im przecież chodzi.