"Marsz na Stulecie Niepodległości: Filozof (Stefan Molyneux) w Polsce"
O tym filmie poinformowali p. Karonia widzowie "wRealu24". Karoń stwierdził, że to strasznie głupi film, który mimo to trzeba koniecznie obejrzeć, bo o Polsce mówi człowiek Zachodu, o niespotykanym u nas sposobie myślenia, zupełnie niezwiązany z Polską.
Potwierdzam.
Oprócz wielu naiwności, które średnio wykształconemu Polakowi w wieku filozofa do głowy by nie przyszły, jest w filmie kilka cennych informacji historycznych i spostrzeżeń. Szczególnie końcowe spostrzeżenia są cenne, bo należą do zbioru określanego jako "myślozbrodnia", czyli coś o czym w Polsce nie wolno było mówić od 1945 roku praktycznie do dziś. Oczywiście w całym filmie nie ma ani słowa, które można byłoby określić, czy zakwalifikować jako antysemityzm, jest tylko odwołanie do kradzieży przez wzbudzanie poczucia winy, co jest niejako dobitnym synonimem antysemityzmu, antyislamizmu i wszelkich innych antykultur, które usiłują żerować na cywilizacji białego zachodniego człowieka. Przy tym stwierdzeniu trudno nie pomyśleć: "sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało".
Nie widziałam, że Sikorski zginął w niewyjaśnionej do dziś katastrofie w Gibraltarze w lipcu 1943, bo ponoć wiózł dokumenty (z czerwca 1943), dowody, że zbrodni na polskich oficerach w Katyniu dokonał Stalin w 1940, a nie Niemcy w 1941. Wiózł do Churchilla, który planował koalicję ze Stalinem. Jest możliwe, że gdyby te dokumenty zostały opublikowane na cały świat, Anglia nie podpisałaby układu ze Stalinem, a historia wyglądałaby całkiem inaczej.
Drugim faktem historycznym, o którym albo nie wiedziałam, albo zapomniałam było to, że w 1939 mieliśmy wytrzymać napór Niemców przez 2 tygodnie (a trzymaliśmy się 3), żeby Francja i Anglia miały czas na mobilizację i atak w obronie Polski. Mało tego, Francja do końca radziła Polsce, by ta nie ogłaszała mobilizacji, przez co mobilizacja została ogłoszona tak późno.
Z wielkim zdziwieniem słuchałam monologów Stefana Molyneux. Co oni mają tam w głowach? Na szczęście z tej sieczki potrafił on wyciągnąć właściwy wniosek, że to w Polsce płonie ogień wolności, bo tu ludzie przeżyli wiele tragedii, żeby mieć wolność i żeby świętować ją w Marszu Niepodległości 11.11.2018.
Filozof nie zauważa jednak, że Polacy to nie tylko wojownicy i ofiary walki o wolność. Polacy nie mają poczucia WINY, bo nikomu nie zrobili tak wielkich szkód jak europejskie państwa kolonialne, jak Niemcy i Rosja, które wymordowały miliony niewinnych ludzi, czy to strzałem w głowę, czy głodem, czy "prawem", które odbierało prawa naturalne jak w Polsce za Bismarcka.
Trzeba jednak docenić pracę Stefana Molyneux, jego odwagę przyjazdu do Polski na Marsz Niepodległości, odwagę odkrycia, że cała zachodnia medialna narracja to kłamstwa nie warte kupy niemieckich rudych kłaków. Niestety nie zastanawia się, dlaczego ktoś nagle z nas, ofiar faszystów, robi faszystów.
Najbardziej niesamowite w tym filmie jest MOC jaka idzie w Marszu Niepodległości, moc, która przenika sieczkę w mózgach zachodnich komentatorów i trafia do ich serc i każdej komórki ciała. Oni nie rozumieją słowa po polsku, a jednak czują wielkość tamtej chwili i naszej kultury, którą Stefan Molyneux chyba jako pierwszy określił POLSKĄ CYWILIZACJĄ i postawił za wzór cywilizacji zachodnioeuropejskiej.
..... nie tylko zwycięstwo w wojnie bolszewickiej (1920) nie podoba się funkcjonariuszom żydowskiej gazety dla Polaków pod redakcją pana red. Adama Michnika, pracującego dla starego żydowskiego grandziarza finansowego Jerzego Sorosa. Okazuje się, że nie podoba się im przypomnienie innego polskiego zwycięstwa – mianowicie odsieczy wiedeńskiej w 1683 roku. Jak pamiętamy, wojska koalicji z decydującym udziałem oddziałów polskich i pod dowództwem polskiego króla, rozgromiły tam armię turecką do tego stopnia, że muzułmański napór na Europę został zatrzymany na 300 lat – i dopiero teraz, kiedy Europą rządzi banda eunuchów, rozpoczęła się kolejna faza tego naporu.
Trudno zatem zrozumieć przyczyny niechęci żydowskiej gazety dla Polaków do przypominania tego zwycięstwa, chyba, że uświadomimy sobie konsekwencje wynikające z faktu, że jest to żydowska gazeta dla Polaków. Znaczenie tego określenia wyjaśnił Władysław Studnicki, charakteryzując niemieckie gazety dla Polaków. Niemiecka gazeta dla Polaków to taka, która prezentuje niemiecki punkt widzenia jako obiektywny. Gazeta żydowska prezentuje żydowski punkt widzenia jako obiektywny. Ale żydowski punkt widzenia bynajmniej obiektywny nie jest, bo jest właśnie żydowski.
Żydowski punkt widzenia obraca się wokół podstawowej kategorii, którą jest aktualny interes Izraela. A aktualny interes Izraela polega na tym, by pozyskać przychylność Turcji w rozgrywce z Syrią i Iranem. W takiej sytuacji przypominanie polskiego zwycięstwa nad Turcją i powstrzymanie muzułmańskiego naporu na Europę na 300 lat jest Izraelowi potrzebne, jak psu piąta noga, więc funkcjonariusze „Gazety Wyborczej”, ci „maleńcy uczeni” – jak takich nazywał Stefan Żeromski – krytykują MON, że w broszurze dla sojuszników z NATO o tym wspomniało.