Opowieść pierwsza o rabinie Izaaku, synu Jekla z Krakowa:
"Po latach ubóstwa, które to nigdy nie zachwiały jego wiarą w Boga, przyśnił mu się ktoś, kto podpowiedział mu, aby udał się do Pragi i szukał skarbu pod mostem królewskim. Kiedy sen powtórzył się po raz trzeci, rabin Izaak, syn Jekla, przygotował się do podróży i przybył do Pragi. Ale most był strzeżony dzień i noc i nie zdołał rozpocząć kopania. Niemniej przychodził tu każdego ranka i spacerował do wieczora, wyczekując okazji. Wreszcie kapitan straży, który go zauważył, zapytał grzecznie, czy szuka tutaj czegoś, czy może czeka na kogoś. Rabin Izaak opowiedział mu o tym, co mu się przyśniło i przywiodło z daleka. Kapitan roześmiał się: „I to z powodu snu, biedaku, zdarłeś buty, aby przybyć tutaj! Gdybym i ja uwierzył w to, co mi się przyśniło, wyruszyłbym w poszukiwaniu skarbu do Krakowa i kopałbym pod piecem w pokoju jakiegoś Żyda – Izaaka, syna Jekla, tak się nazywa! Izaak, syn Jekla! Mogę sobie tylko wyobrazić, jak wędruję od domu do domu i poszukuję kogoś, kto w połowie nazywa się Izaak, a w drugiej połowie Jekl”. I zaśmiał się po raz drugi. Rabin Izaak skłonił się, wrócił do domu i wykopał skarb spod swojego pieca..." (Martin Buber, Opowieści Chasydów)
Opowieść druga, o "Polakach gorszych od nazistów":
Izraelski dziennikarz Ronen Bergman chciał sprowokować Premiera Mateusza Morawieckiego podczas konferencji prasowej w Monachium i przytoczył następującą opowieść o swojej matce:
Stwierdził, że: "zarówno ona, jak i inni członkowie jego rodziny płacili polskiemu rolnikowi, by przechował ich w swym gospodarstwie. Pewnego dnia jednak - jak opisuje - wyszła z ukrycia, by zdobyć coś do jedzenia, miała wtedy podsłuchać, jak jej gospodarze mówili, że doniosą Niemcom, że w pobliżu ich domu ukrywają się Żydzi. Wtedy zdecydowali się na ucieczkę." i podobno przyłączyła się do oddziału partyzanckiego.
O czym są te opowieści?
Pierwsza o żydowskim obłędzie i podążaniu za sennymi zwidami.
Druga - w jakimś sensie o tym samym, bo Ronen Bergman ma nadzieję, że opluwając Polaków zdobędzie "skarb", którego nie udało się znaleźć rabinowi Izaakowi z Krakowa.
Dlatego przypomnę kolejną żydowską przypowieść.
Wedle powszechnej wśród Żydów przypowieści, "król Kazimierz Wielki lokował, a więc utworzył naprzeciw swojej siedziby na Wawelu, w 1335 roku miasto Kazimierz dla swojej żydowskiej kochanki, Estery z Opoczna.
I od tego czasu Żydzi mieszkają na Kazimierzu."
Prawda jest jednak taka, że wedle zapisu Długosza, Kazimierz III poznał Esterę 22 lata po ustanowieniu miasta swojego imienia. Na domiar złego mieszkała z drugiej strony Krakowa. Natomiast większe grupy Żydów pojawiły się na przyległej do Kazimierza wsi Bawół, ponad 150 lat po ustanowieniu miasta.
Po co więc Żydzi opowiadają tą bajkę? Ano po to by w ten sposób dowieść swoich praw własności.
Ta bajka jest propagowana w XXI wiecznym "ministerstwie prawdy" - nazywanym "Muzeum Historii Żydów Polskich - Polin".
Ot - tacy specjaliści od alternatywnej historii.
Dziwię się, że Polacy natychmiast nie zauważają żydowskiego kłamstwa - "bardzo grubymi nićmi szytego".
Otóż matka Ronena Bergmana, która zawsze była w ukryciu - akurat wtedy wyszła z ukrycia - gdy jacyś chłopi mówili o denuncjacji Żydów.
Miała więcej "szczęścia" niż Wałęsa w Totolotka.
|