Na marginesie kolejnej "rekonstrukcji" Rządu Platformy Obywatelskiej- pozwolę sobie na dywagację odwołującą się do szczególnego wydarzenia z historii szkolnictwa artystycznego PRL-u.
W polskiej kulturze było wiele osób o których nikt dziś nie pamięta, ale miały istotny wpływ na świadomość społeczną - swoich czasów.
Jedną z ważniejszych postaci krakowskiego środowiska malarzy - epoki PRL-u był Adam Hoffman.
Jak wielu "głośnych" artystów ery PRL-u, swoją edukację rozpoczynał w założonej przez Niemców Staatliche Kunstgewerbeschule Krakau (przez trzy lata mieściła się w budynku ASP).
I fakt ten - w połączeniu z przedwojenną edukacją filozoficzną zadecydował, że w swojej twórczości podejmował nieustannie temat moralnej kondycji człowieka.
Z tego powodu stał się duchowym przewodnikiem twórców z aktywnej w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych - "Grupy wprost".
Był pedagogiem liceów plastycznych w Krakowie i Katowicach, a równocześnie wykładowcą Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie.
Nienaganny pod względem manier i budzący szacunek swoją wielką erudycją.
Poznałem Hoffmana 43 lata temu - gdy rozpocząłem edukację w Państwowym Liceum Sztuk Plastycznych - w Krakowie.
W tamtych czasach palenie tytoniu w szkołach - było rzeczą naturalną, więc gdy przechodził koło nas Hoffman - to zbliżaliśmy się ku niemu, by narkotyzować się aromatycznym zapachem "amfory", który pozostawiał tak nazywany gatunek tytoniu fajkowego.
Lecz bycie prawdziwym człowiekiem Kultury - nie oznacza jedynie potulność wobec innych, ale przede wszystkim wyznaczanie standardów etycznych w czasach - gdy wszyscy inni gniją moralnie.
Miałem to wielkie szczęście, że do Liceum Plastycznego przyjmował mnie człowiek wielkiej klasy - Józef Kluza - wieloletni dyrektor tej szkoły.
Bez niego - nie byłoby dzisiejszego listu.
I właśnie dzięki Kluzie - zapamiętałem Liceum Plastyczne w Krakowie - jako
najwspanialszą - dla mnie szkołę na świecie.
Kluza był niezmiennie aktywnym Dyrektorem, ale łączył dużą ilość kawy - z papierosami. I tak się zdarzyło, że w 1974 roku zorganizował monumentalną - jak na tamte czasy wystawę z okazji 25-lecia szkolnictwa artystycznego w Polsce.
A na dodatek złego - jako doskonały pedagog - chciał oduczyć swoich uczniów palenia papierosów poprzez własny przykład i po trzydziestu latach palenia - gwałtownie rzucił ten nałóg. A gdy naszły upalne dni lata - jego serce nie wytrzymało i zmarł w wielu 55 lat.
Po śmierci Kluzy - szkoła ulegała stopniowemu obniżeniu poziomu edukacji. Aż doszło do momentu - gdy stanowisko wicedyrektor - objęła osoba zupełnie niezwiązana z kulturą, Krakowem, czy jakimkolwiek przejawem etycznego szkolnictwa.
Była nią metresa komunistycznego aparatczyka, która robiła karierę tak - jak modelowy dozorca Stanisław Anioł - z filmu "Alternatywy 4".
Przybyła z prowincji i w szkole artystycznej - usiłowała wprowadzić stalinowskie zwyczaje donosicielstwa i szantażu uczniów.
Miało to miejsce w okresie Pierwszej Solidarności.
Dalsza część mojego opisu pochodzi z relacji młodszych kolegów, bo od wielu lat byłem już absolwentem tego wspaniałego - kiedyś Liceum.
Działalność tej kobiety - o nazwisku Kaczkowska - spowodowała odejście z Liceum kilku ważnych pedagogów. Między innymi Adama Hoffmana.
Ale ze Szkołą tą - wszyscy mieliśmy bardzo serdeczne kontakty i bardzo miło wspominamy woźnych tamtego okresu - rodzinę Fedyszynów.
Często zaglądaliśmy do Szkoły, by z nimi porozmawiać o tym - co dzieje się w szkole.
Z tyłu - za "kanciapą" woźnych - znajdowały się pokoje dyrektorskie, a przed nimi był główny korytarz szkoły.
Któregoś dnia Adam Hoffman wszedł do Szkoły i na środku korytarza powiedział bardzo głośno i dobitnie.
Czy pani Kaczkowska - ta kurwa dalej tu pracuje?
Przepraszam za dwuznaczne skojarzenia...
czy ta kurwa Kaczkowska dalej tu pracuje? *
Słowa te padły w czasie przerwy i wielu uczniów je słyszało.
Sama zainteresowana również musiała je usłyszeć - przez nieszczelne drzwi - bo przecież o to chodziło Adamowi Hoffmanowi.
Siedem lat temu władzę nad Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego objął - wyjątkowo zdegenerowany osobnik, który rozpoczął akcję deprecjacji polskiej Kultury.
Do podległych mu muzeów wprowadzono najgorszy rynsztok, a młode pokolenie Polaków przeistaczano w zdegenerowanych prostaków. To było główne założenie koncepcji "nowoczesnego patriotyzmu".
W wyniku bardzo aktywnego działania z mojej strony - środowiska patriotyczne stawiły opór tej patologii.
I - chociaż patrioci występują pod różnymi sztandarami - to najlepiej zorganizowani - okazali się patrioci ze środowisk katolickich.
I to oni stawili opór patologii wciskanej w Centrum Sztuki Współczesnej "Zamek", oraz na "Malta Festival".
Zamiast zastanowić się nad własnym postępowaniem - Małgorzata Omilanowska wezwała bojówki Platformy Obywatelskiej - dyspozycyjnych pseudoartystów, by nawałnicą zaatakowali wiarę Polaków.
Nie będę teraz wchodził w szczegóły, bo już wyraźnie napisałem, że Omilanowska to najzwyklejsza
prostaczka, która nie rozumie najprostszych pojęć z dziedziny Kultury.
Ale już sam fakt, że podsycała wojnę kulturową w Polsce - najlepiej dowodzi, że jest zwykłą - post-stalinowską ........ i tu oddam głos ś.p. Adamowi Hoffmanowi:
"Czy Omilanowska - ..... dalej tu pracuje".
*(Tekst ten przesłany został samej zainteresowanej, pracownikom MKiDN - oraz podległych instytucji, wybranym politykom i mediom.
Jednak w oryginale pisma zabrakło słowo "pani" - w cytacie wypowiedzi Adama Hoffmana - co wypaczało jego intencje.)
Artysta i teoretyk Kultury
Artur Łoboda
Polskie Niezależne Media
Fundacja Promocji Kultury
www.fundacja.zaprasza.eu