O dobrą pracę dziś wściekle trudno, jeśli nie ma się krewnego lub przynajmniej dobrego znajomego "gdzieś wyżej". Mało tego, trudno nawet o kiepską i gdy ma się pecha, można jej szukać bezskutecznie całymi latami. W pośredniaku często zachęca się ludzi bezrobotnych do wolontariatu, zapominając że nie szukają oni pracy z nudów, a po to by mieć na życie. Proponowanie im, by dawali jakiejś instytucji swój czas i pracę darmo, zakrawa na ponury żart.
Mentalność krwiopijców, którzy taki wolontariat wykorzystują, jest na poziomie właściciela niewolników z czasów starożytnego Rzymu - gorzej nawet, bo taki właściciel przynajmniej karmił i odziewał swego niewolnika i zapewniał mu jakiś kąt do spania. Właściciel zakładu korzystającego z pracy wolontariuszy nie ponosi żadnych kosztów. Taki układ generuje dla niego czysty zysk, nic więc dziwnego że chętnych jest wielu. I nikt jakoś nie widzi w tym nic niewłaściwego, podczas gdy jest to najzwyklejsze szukanie frajera.
Podobnie ma się sprawa z bezpłatnymi stażami i "okresami próbnymi", podczas których kandydat na etat tyra jak wół, a potem jest zastępowany innym jeleniem. Jest rzeczą tragiczną, że talk postępuje też... kancelaria premiera. A przykład idzie z góry.Niewiele lepsze są "umowy śmieciowe", uwłaczające swymi warunkami ludzkiej godności. Ministerstwu Pracy nie przychodzi jakoś do głowy, by prawnie polikwidować takie praktyki. W ogóle ta instytucja powinna zmienić nazwę na Ministerstwo Pracodawców, bo pracownika to ono nie chroni i nie szanuje. Nie ustaje w wysiłkach, by zmienić prawo tak, żeby wszystkie przywileje przypadły pracodawcom, a pracownikom wyłącznie obowiązki. Pracodawca, czyli własciciel zakładu, dyrektor, szef zmiany - ma się stać panem życia i śmierci najętego sługi, którego nikt nie poprze gdy traktowany jest jak śmieć. Z łaski rzuca mu się ochłap z którego jakąś piątą część zabiera część zabiera fiskus, tyle samo ZUS, a ponad połowę czynsz i opłaty. A za co żyć? To nikogo nie obchodzi. Jest demokracja. Jak ci nie starcza na jedzenie, to możesz iść żebrać. Jak nie masz za co utrzymać mieszkania, idź pod most.
85% Polaków jest źle opłacanych (w stosunku do cen "regulowanych" na wzór Unii Europejskiej) lub zgoła nie ma pracy i rozpaczliwie jej poszukuje. Wielu z nich ma dzieci na utrzymaniu i gdyby nie pomoc społeczna, nie mieliby ani co dać im jeść, ani w co je ubrać. Państwo polskie ma niestety na to jedno rozwiązanie - odebrać im dzieci i oddać rodzinom zastępczym, którym, jak na ironię, płaci się całkiem niezłe pieniądze na utrzymanie cudzych dzieci. Niektóre matki z rozpaczy zostają prostytutkami, aby tylko mieć za co nakarmić i ubrać dzieci, by im ich nie odebrano. Jak pisał Boy, to sytuacja niewybaczalna, gdy z powodów gospodarczych lub politycznych państwo staje się sutenerem dla pozbawionych możliwości innego zarobku obywatelek.
Gdyby połowę kasy płaconej rodzinom zastępczym, nie zawsze dobrym, przeznaczyć na pomoc rodzinom siłą pozbawianym potomstwa, sytuacja mogłaby ulec uzdrowieniu. Podobnie ma się sprawa z innymi świadczeniami, jednak nikomu na tym nie zależy. Pieniądze w MOPSach i tym podobnych urzędach są tylko dla alkoholików czy innych wykolejeńców, obywatel biedny a uczciwy nie ma na co liczyć. Chyba że na karę za to, że jest ubogi. Jak w wiekach minionych, przestępstwem jest kradzież, przestępstwem jest oszustwo, morderstwo czy gwałt to zbrodnia, ale większą od nich zbrodnią jest nie mieć pieniędzy. I za to ponosi się najsurowsze kary.
W tej sytuacji proponowanie wolontariatów czy bezpłatnych staży ludziom nie mającym co jeść ani jak opłacić czynsz jest już nawet nie żartem, a zwykłym, cynicznym chamstwem, wyrazem straszliwej pogardy dla tych, którzy nie potrafią wyzyskiwać innych tylko muszą uczciwie pracować na swe utrzymanie.
http://wgospodarce.pl/opinie/15699-wolontariat-polujemy-na-jelenia
-
|