Jednym Bozia dała rozum, innym sieczkę w głowie.
Jestem podejrzliwym wobec ludzi, którzy na wszystkim się znają.
Ale w toku naszego życia zdobywamy ogromną ilość doświadczeń, które pozwalają nam oceniać wypowiedzi różnorakich "specjalistów"
W wypadku polityków sprawa jest o wiele prostsza. To wyjątkowe tłuki i prymitywy, bo tylko tak chce rządzić drugim człowiekiem, albo żerować na innych.
Tym razem twierdzę tak o polityku PiS Bolesławie Piecha, który z zawodu jest ginekologiem.
Otóż ten pisowski "ekspert" twierdzi, że "medyczna marihuana to placebo".
http://wpolityce.pl/polityka/324023-nasz-wywiad-boleslaw-piecha-jestem-przeciwnikiem-medycznej-marihuany-to-placebo
Dlatego pozwolę sobie przedstawić własne doświadczenia na temat zdrowia. A jest ono doskonałe dlatego, że od 35 lat unikam lekarzy i sam decyduję o sposobie życia.
W międzyczasie zauważyłem między innymi, że mit "żywej wody" jest całkowicie racjonalny.
Zależy on oczywiście od konkretnego przypadku i nie może być uogólniany. Ale głębokie źródła wody zawierają pierwiastek radon - który jest promieniotwórczy. Lecz - w niektórych wypadkach pobudza organizm.
Zbyt duża dawka tego pierwiastka gasi organizm, Ale wszystko jest szkodliwe w nadmiarze.
Wracając jednak do medycznej marihuany.
Każdy lekarz uczony jest, że reakcja organizmu na atak zewnętrzny - jest nieraz bardziej szkodliwa od samego zagrożenia zewnętrznego.
Tłumacząc to na nasze:
Gorączka nie jest źródłem ataku bakterii - lub też wirusów, ale reakcją organizmu na ich pojawienie się w organizmie.
Nie zawsze jest to reakcja właściwa.
Podam więc prosty przykład.
Przy dużym skaleczeniu - okolice rany gorączkują. Wystarczy schłodzić to miejsce, a rana zagoi się dużo szybciej.
Takie choroby - jak białaczka, czy rak - są wynikiem zaburzeń w pracy mózgu, który można porównać do "centralnego sterowania".
Mózg fiksując podnosi swoją temperaturę, a więc gorączkuje.
Rzecz w tym - by zwolnić pulsowanie neuronów.
Można to zrobić przez ostudzenie, albo przez "wyłączenie" niektórych obszarów mózgu. I w tym wypadku skutecznym środkiem jest umiejętnie dozowany alkohol, albo NIEKTÓRE narkotyki. Na przykład marihuana.
Jeżeli są jacyś ludzie przekonani o leczniczych właściwościach marihuany - to zapewne muszą mieć na tym polu doświadczenie. I Ministerstwo Zdrowia powinno bardzo intensywnie zaangażować się w zbadanie sprawy, po czym albo przyznać im rację, albo upublicznić negatywne wyniki i zakończyć temat.
Zamiast tego mamy do czynienia z urzędniczą przepychanką, która niczego nie zmienia, a być może zabiera szansę życia wielu chorym!
Z podanych powyżej względów wierzę, że środki wyłączające niektóre ośrodki mózgowe - mogą pomagać w leczeniu.
Jakie jednak wykształcenie ma pisowski euroosieł i były Wiceminister Zdrowia, że nie rozumie tej oczywistej zależności?