Polska premier E.Kopacz właśnie zapewniła nas, że można uprawiać politykę i debatę publiczną bez kłótni, a przecież to właśnie spór jest fundamentem demokracji i istotą polityki.
Hasła, kochajmy się, razem i do przodu to tylko wyższa forma zakłamania i nowe PR-owskie pranie mózgów i kolejna pułapka zastawiona na opozycję. Okazuje się, że tu nad Wisłą ciągle obowiązuje zasada, że lepiej mieć niż być. Lepiej niewątpliwie jest mieć helikoptery Sikorsky w polskiej armii niż Sikorskiego w armii czy nawet w MSZ. Lepiej mieć kilkanaście groszy za kilogram sprzedanych jabłek niż być naiwnie wierzącym w zapewnienia MR M.Sawickiego, że wyeksportuje on polskie jabłka do Chin. Szef Sejmowej Komisji Obrony, poseł PO Sf.Niesiołowski, którego przodkowie podobno negocjowali już pod Grunwaldem nazywa przedstawicieli mediów i opozycji „PIS-owskimi śmieciami”.
Ale, to przecież obecna ekipa PO-PSL ze śmieciami, tymi prawdziwymi ma ciągle ogromne problemy. Ponoć Ministerstwo Ochrony Środowiska szykuje już rozporządzenie, które przewiduje, że nasze śmieci domowe powinny być podpisane z adresem zamieszkania, ewentualnie adresem siedziby firmy itd. itp. Wiadomo ta obecna władza wie o nas jeszcze za mało i chce koniecznie wiedzieć więcej. Dopiero co OECD stwierdziła, że polski rynek pracy jest jednym z najgorszych wśród krajów należących do tej organizacji: zarobki jedne z najniższych w Europie, zadowolenie z pracy jedno z najgorszych, co lokuje nas gdzieś między Turcją, a Grecja.
Mimo to PO-PSL chce nam koniecznie zafundować pracę w wolne soboty. I to pomimo, że 1,6 miliona Polaków ciągle pracuje na umowy śmieciowe. Dopiero co premier E.Kopacz ogłosiła epokowy sukces w związku z Paktem Klimatycznym, za który zapłacimy 100-150 mld zł lekką ręką i zagwarantowała nam, że ceny energii elektrycznej nie wzrosną, a natychmiast Jej wicepremier J.Piechociński oświadczył, że ceny jednak wzrosną.
Były kiedyś kartki na mięso, teraz ponoć mają być kartki, a nawet książeczki na leczenie onkologiczne poza kolejnością. Związek Pracodawców Polskich absolutnie słusznie stwierdza, że przez pazerność, agresywną politykę fiskalną, w tym akcyzową i poważne błędy polskiego rządu traci on corocznie od 15 do 18 mld zł, co dodatkowo obciąża polskich podatników. Wychodzi na to, że kto pije i pali ten ratuje polski budżet i Polskę przed bankructwem. Wpływy bowiem z akcyzy od alkoholu i papierosów w sam raz starczają na razie na coroczną z rzutkę na koszty obsługi długu publicznego. Ale co będzie jak spadnie spożycie?
Mimo to MF właśnie chce nam wpuścić nie byle jakiego szczura. W ramach przygotowywanej właśnie Ordynacji Podatkowej i tzw. Klauzuli Obejścia Prawa może się okazać, że mimo całkiem legalnych działań każdy przedsiębiorca już może się czuć potencjalnym przestępcą. Fiskus i władza nawet łamiąc Konstytucję RP chce dać popalić polskim przedsiębiorcom, bowiem tzw. „znaczna korzyść podatkowa powyżej 50 tys. zł” może zaprowadzić tych przedsiębiorczych ludzi prosto do bankructwa i kłopotów. Rządowe wróbelki już ćwierkają, a prof. R.Gwiazdowski z Centrum A.Smitha mówi wprost otwartym tekstem, że „trzeba zapomnieć o emeryturze w wieku 67 lat”.
Widocznie dla obecnej władzy 67 lat, gdy idzie o wiek emerytalny to ciągle jeszcze za mało. Po wyborach, zwłaszcza tych parlamentarnych może się więc okazać, że słowo stanie się ciałem i nie tylko frank szwajcarski może być po 4zł, ale i wiek emerytalny da się podnieść np. do 71 lat, bo tyle przeciętnie żyje polski mężczyzna. Wtedy dopiero skutecznie zostanie rozwiązany problem ZUS-u i polskiego systemu emerytalnego.
Różnica między Polską, a taką Szwecją czy Holandią polega na tym, że Szwed czy Holender pracują do emerytury, a Polak do śmierci. Gdzieś w głębokich szufladach MF zalegają już projekty podatku katastralnego - czyli podatku od rynkowej wartości nieruchomości i to przy stawce 0,5 - 1 proc. jej wartości. Skądś pieniądze władza będzie musiała pozyskać tyle, że już po wyborach. Będzie to jednak dla wielu Polaków bardziej podatek katastrofalny niż katastralny. I nawet z przysłowiowym laniem wody mogą być problemy, bo zaraz po wyborach samorządowych ruszą znaczące podwyżki cen za wodę i ścieki w miastach. Władza musi jakoś pokryć koszty mocno opóźnionych inwestycji wodno-kanalizacyjnych, których koszt jest szacowany na 20-30mld zł. Inaczej będą wysokie unijne kary i oddawanie euro do Brukseli.
Kandydat na prezydenta Warszawy z PIS J.Sasin powinien otwarcie zadeklarować, że jeśli wygra wybory w Warszawie to nie podniesie cen wody i tego samego powinien zażądać od urzędującej prezydent HGW. A, jakby mimo tego wszystkiego było jeszcze za mało pieniędzy i za mało absurdów, to ZUS, któremu corocznie brakuje 30-40mld zł na emerytury i renty, poprzez swój Fundusz Rezerwy Demograficznej będzie teraz pożyczał pieniądze dużym bogatym spółkom giełdowym, np. energetycznym, wykupując obligacje firm i banków.
I tak polscy emeryci ratując polskie finanse publiczne będą popierać rząd czynem i umierać przed terminem, bo na leki na pewno nie starczy.
Janusz Szewczak
http://www.stefczyk.info/publicystyka/opinie/szewczak-jak-to-na-zielonej-wyspie-bywa,12125783030#ixzz3J7FHh9US
-
|