Pomału zbliżają się wybory samorządowe, podczas których najlepiej widać, o co chodzi kandydatom – o koryto. Jeśli ktokolwiek przy wyborach kieruje się wyższymi wartościami, niechaj odłoży je na bok, bo frakcja polityczna w tych wyborach nie ma znaczenia.
Bawi mnie, gdy media robią siekę z mózgu hołocie, która traktuje na serio wybory samorządowe pod kątem “zwycięstwa ugrupowania”. Przez głupotę tejże masy idiotów wybory do władz lokalnych mają wybrzmienie partyjne, choć de facto nie ma powodów, by taki charakter miały. Przecież rola burmistrza czy prezydenta miasta ogranicza się głównie do kwestii rozdysponowania budżetu, który i tak jest na ostrym deficycie. No i jest kwestia obsadzenia stanowisk, które otrzymają członkowie rodzin i przyjaciele zwycięscy, co od wielu już lat pokazuje po mistrzowsku wręcz Polskie Stronnictwo Ludowe.
Walka o wartości? Proszę was. W Kołobrzegu kandydaci Prawa i Sprawiedliwości już zawarli koalicję z kandydatami Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Czemu? Jak sami przyznali, powodem jest to, że obecnie stanowiska trzymają członkowie Platformy Obywatelskiej. Tyle jeśli chodzi o wartości. Może więc Kongres Nowej Prawicy w blasku swego sukcesu jest czysty? Utopia i marzenia gimbusów. Wystarczy spojrzeć na kandydatkę KNP w Łodzi. Jak doszukali się już internauci, współpracowała w swej karierze już z PiS i PO. Powyższych przykładów z pewnością znajdziemy o wiele więcej, jeśli komuś będzie się chciało szukać.
Ktoś wierzy jeszcze, że samorządowcom nie chodzi tylko o koryto? Ktoś wierzy, że jest jakiekolwiek ugrupowanie na szczeblu samorządowym, które myśli o dobru mieszkańców a nie wysysaniu pieniędzy? Bo ja absolutnie nie. Natomiast ode mnie samorządowcy i wszyscy urzędnicy, którzy siedzą i udają, że pracują, mogą otrzymać jedynie wyrazy pogardy. Bo o takich pozerów i lejących tak sprawnie wodę ciężko nawet w Sejmie.
Mógłbym opowiadać o patologiach i chorym stanie rzeczy w swojej miejscowości, ale to jest kwestia lokalna właśnie. Spoza miejscowości raczej nikogo to nie zainteresuje. Nic się nie zmieniło od wielu już kadencji i nie widzę powodu, by się zmieniło. Jeśli nie wprowadzi się prawa, które ogranicza ilość fikcyjnych stanowisk, zaś ludzie nie zaczną myśleć, będziemy mieli nadal syf zamiast władz lokalnych. Do tego organizować się będzie tandetne imprezy, które będą miały oświecić swym blaskiem “sukces” lokalnych władz. Bo co z tego, że Sejm wprowadzi nawet dobre prawo, które nadaje faktyczną wolność obywatelom? Wystarczy, by urzędnik opóźnił decyzje jednych oraz przyspieszył sprawy innych osób. W ten sposób mimo dobrego prawa państwowego, zmiana będzie blokowana przez osoby u władzy lokalnej.
Władza samorządu powinna zostać ograniczona, zaś obywatele powinni otrzymać możliwość łączenia się w swoje organizacje. I bez pozwolenia, a jedynie informując o tym władze lokalne. Inaczej cały czas będzie panować kolesiarstwo, syf i kpina.
http://3obieg.pl/samorzadowe-skunstwo
-
|