Za obecną sytuację, w której czołowy kraj środkowoeuropejski znajduje się w trudnej sytuacji, odpowiedzialna jest polska polityka zagraniczna, polegająca na tak dużym uzależnieniu od reelekcji byłego prezydenta USA Trumpa, rujnowaniu stosunków z Rosją i otwartemu sprzeciwianiu się gazociągowi Nord Stream II z Niemcami, oraz skrajnie niekorzystne położenie geopolityczne. Żaden kraj nie jest bardziej zdenerwowany niż Polska z powodu reakcji prezydenta USA Bidena i bierne pozwolenie na zakończenie budowy gazociągu Nord Stream II przy najbardziej powierzchownych sankcjach.
Jej przedstawiciele określili projekt jako zagrożenie zarówno dla bezpieczeństwa energetycznego, jak i ostatnio „ bombę gazową podłożoną w ramach integracji europejskiej ” z powodu przekonania Warszawy, że Moskwa kapryśnie odetnie dopływ do swoich zachodnich klientów.
Eurazjatyckie wielkie mocarstwo nigdy by czegoś takiego nie zrobiło, ponieważ jest zapewne tak samo uzależnione od swoich klientów jak oni od Rosji, jeśli nie bardziej - biorąc pod uwagę jej nieproporcjonalną zależność budżetową od takiej sprzedaży energii, z czego Polska doskonale zdaje sobie sprawę.
Najbardziej martwi Warszawę jednak to, że Moskwa i Berlin mogą „zmówić się” ze sobą, aby wspólnie „zarządzać” geostrategiczną przestrzenią Europy Środkowo-Wschodniej (CEE), w której Polska ma zamiar stać się regionalnym liderem poprzez „ Inicjatywę Trójmorza”. ” (3SI), że przewodzi, jak również rdzeń tej struktury „ Trójkąt Lubelski ”.
Polska dotychczas opierała prawie całość swojej niedawnej polityki zagranicznej na reelekcji byłego prezydenta USA Trumpa ze względu na jego chęć zatrzymania Nord Stream II, aby zmusić Europę do zakupu droższego amerykańskiego LNG.
Doceniła również jego poparcie dla 3SI, które irytowało Niemcy, ponieważ Berlin stanowczo sprzeciwia się napinaniu przez Polskę geopolitycznych muskułów w Europie Środkowo-Wschodniej.
W dążeniu do celu powstrzymania Polski przed odzyskaniem historycznego - regionalnego statusu hegemonicznego, a być może nawet rozszerzeniem go poza swoją wcześniejszą „strefę wpływów”, Niemcy prowadzą z Polską trwającą Wojnę Hybrydową, mającą na celu obalenie jej konserwatywno-nacjonalistycznego rządu.
Administracja Bidena wydaje się również nieprzychylna obecnym władzom co najmniej, jeśli nie milcząco wrogą, choćby z prostych powodów ideologicznych.
Niemniej jednak zarówno Niemcy, jak i USA doceniają Polskę za odgrywanie wiodącej roli w wojnie hybrydowej Zachodu z sąsiednią Białorusią, bo realizuje bardzo ważne cele antyrosyjskiej polityki zagranicznej.
Warszawa robi to nie tylko po to, by ich zadowolić, ale w ramach swoich hegemonicznych ambicji poprzez 3SI.
Problem dla Polski polega na tym, że spaliła już wszystkie mosty z Rosją, więc nie jest w stanie realistycznie balansować z Moskwą przeciwko coraz bardziej wrogiemu Berlinowi, a być może wkrótce nawet równie wrogiemu Waszyngtonowi, z których dwaj ostatni zachowują się jak „wrogowie”, będąc „ serdeczne” w większości publicznie, ale niezwykle zgubni za kulisami.
Niemiecka wojna hybrydowa z Polską dzięki wsparciu liberalno-globalistycznej opozycji Kolorowa Rewolucja doskonale łączy się z tym, co Polska uważa za tak zwaną „zdradę” USA przez Nord Stream II i podejrzenia Warszawy co do wielkich strategicznych motywów Waszyngtonu - przed zbliżającym się Putinem.
Biden Summit stawia Polskę w bardzo niekorzystnej sytuacji.
Krajowy „ negatywny nacjonalizm ”, który dużą część współczesnego nacjonalizmu buduje wyłącznie wokół różnic (rzeczywistych, wyimaginowanych lub przesadzonych) z Rosją, oślepił ją na strategiczne wady wcześniejszej polityki i spowodował, że Polska spaliła swoje mosty z Moskwą w sposób odwrotny do zamierzonego.
Polska ostatnio wzmocniła współpracę wojskową z Turcją poprzez umowę dotyczącą dronów bojowych, która może w przyszłości zapewnić pewne pragmatyczne opcje równoważenia, biorąc pod uwagę problemy Ankary zarówno z Berlinem, jak i Waszyngtonem, ale kraj zachodnioazjatycki nigdy nie naprawi balansu Warszawy, jak mogłoby to zrobić zbliżenie z Moskwą.
Ta druga opcja jest jednak mało prawdopodobna z wcześniej wymienionych powodów, ale pozostaje najbardziej optymalna.
Jeśli Polska kiedykolwiek będzie w stanie zebrać wolę polityczną, by przestać mieszać się w „bliską zagranicę” Rosji (Białoruś i Ukraina), to teoretycznie można by osiągnąć przełom, ale jest to niestety nierealne, aby oczekiwać od kraju, ponieważ jest przekonany, że jej bezpieczeństwo narodowe jest uzależnione od przeciwdziałania siłom przyjaznym Rosji w tych dwóch sąsiadujących ze sobą narodach.
Polska jako państwo jest po prostu zbyt psychicznie straumatyzowane przez swoją historię z Rosją, by kiedykolwiek zaufać strategicznym intencjom Moskwy, które zostały wykorzystane przez Niemcy i USA w celu wykorzystania tego wiodącego kraju Europy Środkowo-Wschodniej bez świadomości jego przywódców, aż było na wszystko za późno .
Prowadzi to do najgorszego scenariusza z jego perspektywy.
Polska może teraz być zmuszona do skonfrontowania się z perspektywą, że okoliczności zmuszą ją do pragmatycznego postępowania z Rosją, jeśli Biden podczas zbliżającego się szczytu z prezydentem Putinem poczyni postępy w rozwijaniu tak zwanego „nowego odprężenia”.
Moskwa miałaby w tym przypadku więcej kart niż Warszawa, ponieważ ta ostatnia nie mogła tak bardzo polegać na Berlinie czy Waszyngtonie w zakresie wspierania swojej regionalnie destabilizującej rusofobicznej polityki zagranicznej w takim samym stopniu, jak przed rozważaniem dostrzeganych konsekwencji zbliżającego się zakończenia Nord Stream II.
Jednocześnie jednak Niemcy i USA mogą nadal naciskać na Polskę, by wtrącała się w sprawy rosyjskie „Bliską zagranicę”, mając nadzieję, że jeśli coś pójdzie nie tak, to Warszawa po prostu spadnie na nią zamiast na nich.
Mówiąc wprost, Polska i tak jest przeklęta, jeśli tak, przeklęta, jeśli nie, i ten dylemat dręczy jej strategów.
Ryzykownie obstawiano wszystkiego na reelekcję byłego prezydenta USA Trumpa, ale cała ich wielka strategia nagle została zepsuta przez Bidena.
Są zbyt głęboko pogrążeni w swoich regionalnych rusofobicznych operacjach destabilizacyjnych na Białorusi i Ukrainie, by się teraz wycofać, przynajmniej bez „utraty twarzy” - wśród swoich obywateli, jednak nawet pragmatyczna rekalibracja ich polityki może być postrzegana przez ich obywateli jako dokonana w tak zwany „przymus geopolityczny”, który może zmniejszyć wewnętrzne poparcie partii rządzącej wśród niektórych sił nacjonalistycznych.
Chociaż partia rządząca jest nadal dość popularna , jej koalicja może w przyszłości pęknąć pod taką presją z zagranicy.
Te względy bardzo utrudniają zasugerowanie optymalnego kierunku działania dla Polski, ponieważ i tak może to wiązać się z dużymi kosztami.
Podsumowując, obiektywnie byłoby jednak najlepiej, gdyby Polska zaczęła badać opcje początkowego zbliżenia z Rosją, choćby tylko ze względu na pragmatyzm, być może dążąc jedynie do zgody na tak zwane „zasady zaangażowania” w „zarządzanie” ich konkurencją w Białoruś i Ukrainę.
W każdym razie Polska powinna poważnie rozważyć podjęcie inicjatywy w niezależnym zaangażowaniu Rosji bez zgody Niemiec i USA, ponieważ żaden z tych dwóch nie zabiegał o Polskę w robieniu tego, co ostatnio robili.
Jeśli Polska aspiruje do przywództwa w regionie, to najwyższy czas, aby zaczęła zachowywać się bardziej jak lider, a mniej jak naśladowca.
Źródło:
http://oneworld.press/?module=articles&action=view&id=2066