Moi czytelnicy doskonale wiedzą, że w swojej publicystyce wyrażam tylko własne - unikalne przemyślenia.
I tak czynię w Internecie od 15 lat.
Z tego powodu jestem autorem wielu - anonimowych dziś teorii, które przejęło społeczeństwo.
Bywały jednak przypadki, że bezczelnie podpisywano się pod moimi wypowiedziami.
A ponieważ moja publicystyka stanowi zaledwie ułamek doświadczenia życiowego - to chciałbym przedstawić najważniejsze własne odkrycia, rewolucjonizujące współczesną wiedzę naukową w dziedzinie - której dotyczą.
Uznałem więc, że najlepszą prezentacją tych odkryć naukowych - będzie spisanie ich w formie pracy doktoranckiej.
Nigdy - nie interesowały mnie tytuły naukowe - bo straciły one swoja wartość - odkąd w Polsce rządzili komuniści.
Pomyślałem jednak, że praca doktorancka na prestiżowej - w moim ówczesnym mniemaniu uczelni - zabezpieczy moje prawa autorskie.
Wiele lat temu poszedłem na jeden z Wydziałów Uniwersytetu Jagiellońskiego i zapytałem o procedurę złożenia pracy doktoranckiej.
Informację rozpoczęto od punktu, że musze wpłacić kwotę - którą jakoś nazwano - bym mógł przystąpić do pisania pracy doktoranckiej.
Poznałem całą procedurę przeprowadzenia rozprawy habilitacyjnej, ale na koniec spytałem: jaka to jest kwota, którą muszę wpłacić, bym mógł przedstawić swoją pracę naukową?
Dowiedziałem się, że jest to blisko 20 tysięcy złotych.
Nie mogłem w to uwierzyć.
Tego samego dnia zadzwoniłem do swojego kolegi z dzieciństwa - wykładowcę z UJ, by się upewnić, że dobrze zrozumiałem informację z Dziekanatu.
Ten potwierdził tylko ale dodał, że jest jeszcze jedna możliwość pracy doktoranckiej. Trzeba zapisać się na "studium, doktoranckie", a wtedy za wszystko płacą polscy podatnicy.
Z tym, ze jest to kwota jeszcze wyższa.
Czy dziwi Państwo, że profesorami Uniwersytetu Jagiellońskiego są luzie pokroju Jana Hartmana?
Mnie to już od lat nie dziwi.
Smuci mnie tylko upadek Polski, upadek polskiej nauki, upadek polskiej kultury.
|