Całe życie chciałem chronić własną prywatność.
Obcy był mi ekshibicjonizm intelektualny - typowy dla większości ludzi.
Kiedy jednak stanąłem do walki o ratowanie Polski i przyszłości Świata to nie mogłem dalej pozostać anonimem.
A wytyczając aksjomaty dla kultury polskiej, mam obowiązek wskazać coś więcej - niż tylko tezy do akceptacji.
Dlatego przykładem swojego własnego życia dowodzę, że prócz świata podłości, prócz prostactwa i miernoty intelektualnej są jeszcze ludzie, którzy zachowali w sobie humanizm.
Ponad 35 lat temu zdawałem maturę w Liceum Sztuk Plastycznych - w Krakowie.
Na egzaminie pisemnym z języka polskiego wybrałem temat. "Wpływ literatury o wojnie i okupacji na kształtowanie świadomości młodego pokolenia Polaków".
Pamiętam, że na samym początku ogarnął mnie wielki stres i pozapominałem większość nazwisk autorów, oraz tytułów książek.
Ale spokojnie starałem się przedstawić swój punkt widzenia, starannie dobierając za przykłady te książki, które jeszcze pozostały w mojej głowie.
W wielkim skrócie moja praca niosła następujące przesłanie.
II Wojna Światowa była tak wielką tragedią w dziejach ludzkości, że trudno się pogodzić z wszechobecną w literaturze i mediach bylejakością jej opisu.
Umiejscawianie w okresie wojny akcji wielu powieści i filmów - traktujących o problemach zupełnie nie związanych z czasem wojny, a występujących obecnie, stało się wytrychem dla zdobycia poparcia klasy rządzącej i z tym związanych synekur. Podobnie ma się sytuacja z produkcją filmową, w której surrealistyczne filmy pokroju "Stawka większa niż życie" i "Czterech pancernych i pies", wypaczają u młodych ludzi prawdziwy obraz wojny.
Polską kinematografię zalały filmy "wojenno-bylejakie", a polska literatura tkwi w bylejakości kombatanctwa elit rządzących.
I takie marne produkty serwuje nam się od rana - do wieczora w literaturze, prasie, telewizji.
W rezultacie czego społeczeństwo obojętnieje, a młodzież ma coraz bardziej wypaczone spojrzenie na tragedię wojny.
Edukacja na temat II Wojny Światowej winna być prowadzona ze szczególną ostrożnością. Przede wszystkim z umiarem, wskazując tylko prawdę o tamtych latach.
W dniu ogłoszenia wyników z matury zaczepiła mnie nauczycielka od języka polskiego i przeprosiła za to, że dała mi ocenę tylko "4". Tłumaczyła, że nie jest w "Partii" i boi się o swoją pracę.
W następnym roku przeczytała moją pracę kolejnym maturzystom - jako przykład wartościowej pracy maturalnej.
Zrobiła to chyba po raz pierwszy - bo ani nam, ani naszym poprzednikom nie dawała żadnych wzorców pracy maturalnej.
Było to o tyle ciekawe, bo przez wszystkie lata nauki, moje odpowiedzi z języka polskiego kwestionowały wszystko, czego nauczycielka nas uczyła. Albowiem w swojej pracy realizowała wytyczne ówczesnego Ministerstwa Oświaty.
Upływ czasu w żaden sposób nie zmienia mojego stosunku do tragedii wojny.
Ale zawsze znajdą się kanalie, które nawet na tragedii wojny robią interes.
Pierwszą ich grupę stanowili wszyscy pseudokombatanci, którzy jak szarańcza rozplenili się w tak zwanym "Związku Bojowników o Wolność i Demokrację".
Wraz z upadkiem komunizmu pojawiła się kolejna grupa robiących interes na wojnie.
To ludzie spod szyldu "holocaust industry". A więc żydowscy złodzieje dążący do przejęcia cudzej własności dzięki szermowaniu hasłami holokaustu.
By szantaż się udał, na arenie międzynarodowej przeprowadzili manipulację historią i starali się przedstawić Polaków - jako wspólników nazistów.
Usiłowali też dowieść, że współcześni Polacy kontynuują nienawistny stosunek do żydów. Aby dowieść, że "Polacy wypijają antysemityzm wraz z mlekiem matki".
Prowokacja się udała i wiele osób weszło w Internecie, w awanturniczy ton dyskusji na temat czasów wojny.
Kiedy usiłowałem otrzeźwić Rodaków to i sam momentami trafiłem cierpliwość, widząc obłęd w awanturach internetowych.
Na szczęście wszystkie te zdarzenia nie miały wpływu na moje postrzeganie tych tragicznych lat, których powtórkę szykują nam dziś politycy i z nimi powiązani zbrodniarze robiący interes na wojnie.
Kilka miesięcy temu ujrzałem coś - co wywołało moją odrazę.
Jakiś przygłup stworzył film przedstawiający zabawę nagich ludzi w komorze gazowej, w popularnego kiedyś "berka".
Mając ważniejsze sprawy na głowie, zanotowałem tylko, że jakiś psychol prowokuje społeczeństwo sięgając po temat holokaustu.
Nie interesowało mnie nazwisko tego człowieka bo szanuję swoją pamięć.
Szoku doznałem później, gdy dowiedziałem się, że autorem tej żenującej prowokacji jest człowiek mianowany "kuratorem" polskiej wystawy na Biennale Sztuki Współczesnej w Berlinie 2012.
To ten psychopata decydował o tym - jakie prace reprezentują Polskę na tej wystawie.
Jego "sztandarową" pracę usunięto z wystawy, ale oburzenie krytyków sztuki i artystów spowodowało, że możemy uznać kompromitację Polski na berlińskim Biennale 2012.
Udział Polski w tym Biennale zakończył się skandalem. Artyści, krytycy sztuki i media bardzo krytycznie wyrazili się o linii programowej polskiej ekspozycji.
Krytycy sztuki zauważyli, że autorzy ekspozycji chcieli z polityki zrobić sztukę.
Jest to polityka lewackiego ekstremizmu.
W głupawych komentarzach dla mediów - autorzy takich kulturowych śmieci bredzą o jakimś "przedefiniowaniu sztuki".
Takie brednie mogą głosić tylko ludzie nie posiadający elementarnej wiedzy z dziedziny kultury.
W przeszłości mieliśmy już próby takiego "przedefiniowania" roli artysty w społeczeństwie.
Działo się to zaraz po rewolucji bolszewickiej z 1917 roku. Autorzy tamtych koncepcji "przedefiniowania rori artysty w społeczeństwie", albo skończyli marnie - zamordowani przez stalinowskich siepaczy, lub też stali się cząstką aparatu zbrodni.
Nie do pomyślenia jest, by w XXI wieku człowiek wykształcony, nie był świadomym niebezpieczeństw związanych z takim myśleniem.
Nauczka choćby z polskiego podwórka winna służyć za ostrzeżenie. Lewicujący przed II Wojną artyści byli mordowani przez stalinowskich siepaczy a ci - którzy przeżyli zostali sterroryzowani przez aparat represji lat PRL-u.
Zawsze należy przypominać, że piszę teraz o ludziach, którzy 11 listopada 2011 roku sprowadzili do Warszawy niemieckie bojówki, by te pacyfikowały wszystkich Polaków chcących uczcić Święto Odzyskania Niepodległości.
Jak to się dzieje, że ludzie wykazujący bardzo poważne problemy psychiczne mianowani są reprezentantami kultury polskiej?
To pytanie zadałem Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
I do dziś dnia czekam na odpowiedź z MKiDN.
Treść pisma do RZecznika Prasowego MKiDN.
"Na podstawie Ustawy "Prawo Prasowe", oraz "Ustawy o dostępie do informacji publicznej" wnoszę o podanie następujących informacji:
1. Wnoszę o podanie kto personalnie podjął decyzję o oddaniu Artur Żmijewskiemu i Joannie Warsza prawa do przygotowania polskiej ekspozycji na Biennale w Berlinie 2012.
2. Jaki akt prawny upoważniał do oddaniu Arturowi Żmijewskiemu i Joannie Warsza decyzji o kształcie polskiej ekspozycji na Biennale w Berlinie 2012."
Foto: Jeden z przykładów mordów dokonywanych przez Niemców w czasie II Wojny Światowej.
Tylko ludzie prymitywni, albo bezczelni prowokatorzy mogą z ogromnej ludzkiej tragedii robić sobie kpiny, bądź przedmiot pseudoartystycznych zachowań.
Artur Łoboda
Polskie Niezależne Media
Fundacja Promocji Kultury
www.fundacja.zaprasza.eu
|