ZAPRASZA.net POLSKA ZAPRASZA KRAKÓW ZAPRASZA TV ZAPRASZA ART ZAPRASZA
Dodaj artykuł  

KIM JESTEŚMY ARTYKUŁY COVID-19 CIEKAWE LINKI 2002-2009 NASZ PATRONAT DZIŚ W KRAKOWIE DZIŚ W POLSCE

Inne artykuły

Na Śląsk zjeżdżają hippisi z całego świata 
18 styczeń 2016      Artur Łoboda
Jak PiS dojdzie do władzy. (Wersja 2011) 
23 czerwiec 2015     
Dlaczego "lud PiSowski" wybiera żydowskie lobby polityczne? 
28 grudzień 2017      eMisjaTv
1939-řjř m. Lenkijos gynybos doktrina: bűti ar nebűti 
1 kwiecień 2010      Iwo Cyprian Pogonowski
Jakie są rzeczywiste przyczyny kryzysu światowego? 
17 sierpień 2011      Artur Łoboda
Trzeba być lisem i lwem 
2 styczeń 2015      Artur Łoboda
Co to za testy na covid-19 (2) 
26 czerwiec 2020     
Aforyzmy 12 Zygmunt Jan Prusiński 
22 sierpień 2022      Zygmunt Jan Prusiński
"Walka o pokój" 
20 listopad 2016     
To się w pale nie mieści 
12 kwiecień 2021     
Wiesław Sokołowski KONGRES MEDIÓW NIEZALEŻNYCH w WARSZAWIE I dzięki im za to  
15 maj 2012      www.trwanie.com
Kapłani nowego geszeftu 
23 grudzień 2015      Artur Łoboda
Warszawa, moje miasto. 
19 maj 2013      Janusz Zagajewski
Immunitet jurysdykcyjny 
15 grudzień 2017     
Szmery umierającego miasta 
23 maj 2020      Zygmunt Jan Prusiński
Krypta 7: ujawniono narzędzia hakerskie CIA 
12 listopad 2020     
Fałszywi obywatele Rzeszy
Prowokatorzy na manifestacjach anty-covid w Niemczech
 
8 październik 2020     
Popadanie w myślenie kategoriami my/oni to świadome zapominanie lekcji, których nauczył nas Covid. 
22 luty 2023      Kit Knightly
Ocalona z Holokaustu: Nigdy więcej. Dopóki wszyscy będziemy się opierać 
27 styczeń 2022     
Ósme wezwanie o uzasadnienie wysłania obywatelki państwa Izrael - Yael Bartana - jako reprezentantki polskiej kultury na 54. Biennale Sztuki w Wenecji 
5 maj 2014      Artur Łoboda

 
 

Patriotyzm poezji

Płoniemy, a nie giniemy



Z Wojciechem Wenclem, poetą, laureatem tegorocznej Nagrody Literackiej im. Józefa Mackiewicza, rozmawia Agnieszka Żurek

11 listopada odebrał Pan Nagrodę Literacką im. Józefa Mackiewicza za „De profundis”. Po raz pierwszy nagroda ta została przyznana za tomik poetycki. Na medalu, który został Panu wręczony, widnieje cytat z Józefa Mackiewicza – „Jedynie prawda jest ciekawa”. Tylko poezja poszukująca prawdy może być autentyczna?
- Myślę, że szczególnie dotyczy to poezji. W prozie dążenie do prawdy często sprowadza się do realizmu, obyczajowego czy historycznego, który jest cenny dla kultury, ale rejestruje jedynie powłokę rzeczywistości. Dojrzała poezja sięga głębiej, do samej istoty bytu. Zwykle posługuje się zmysłowym konkretem, ale zarazem posiada wymiar metafizyczny. Nawet gdy odnosi się do faktów historycznych, jednocześnie dotyka tajemnicy istnienia, cierpienia, dobra i zła. Nieco uogólniając, można powiedzieć, że jeśli powieściopisarz przedstawia losy człowieka czy narodu, to poeta próbuje opisać ich duszę. Jedno i drugie świadectwo prawdy jest bardzo potrzebne, zwłaszcza tu i teraz, w Polsce – jak to ujmuje Jarosław Marek Rymkiewicz – nierzeczywistej, zredagowanej przez media. Trzeba jednak pamiętać, że ta nierzeczywistość jest dużo starsza niż współczesne media. Na przykład Thomas Stearns Eliot w „Ziemi jałowej” z 1922 r. pisał o Londynie jako Nierzeczywistym Mieście. W każdym społeczeństwie, gdzie ludzie tracą absolutny punkt odniesienia, życie staje się wegetacją bez znaczenia, kontrolowaną przez fantomy. Wolna literatura jest dziś jedną z ostatnich redut prawdy o Bogu, człowieku i konsekwencjach jego wyborów.

Czy Pana zdaniem, w świecie poezji, podobnie jak w życiu duchowym, istnieją „błędne ogniki”, zjawy prowadzące na manowce, a podające się za przewodników? Jakie niebezpieczeństwo kryje się w deprecjonowaniu roli poezji bądź próbach jej infantylizowania czy też zamknięcia w „getcie estetyki”?
- Takich „błędnych ogników” jest bardzo wiele. Choćby przekonanie, że poezja to wyłącznie język, izolujące ją od realnego życia i redukujące autora do roli kuglarza słów. Wielu współczesnych poetów wierzy, że projekcje ich umysłu mają wartość autonomiczną. Tymczasem jej główną wartością jest zdolność do opisywania autentycznych ludzkich doświadczeń w taki sposób, żeby czytelnicy czerpali z tego piękno, nadzieję, poczucie sensu świata i własnej godności. Język jest ważny jak glina dla garncarza, ale jeśli się go absolutyzuje, staje się jałowy. Po drugie, całkowita eliminacja mowy wysokiej, która jest naturalnym językiem śmierci, miłości, wiary. Po trzecie, kult oryginalności. Niektórzy sądzą, że uda się im stworzyć coś zupełnie nowego. Ale oryginalność w literaturze osiąga się nie przez błysk geniuszu, lecz przez wierność prawdzie. Trzeba wyruszyć w drogę do źródeł polszczyzny po śladach dawnych poetów, zaczerpnąć stamtąd żywej wody, a potem długo wracać, wydeptując własną ścieżkę, która miejscami łączy się z innymi ścieżkami, potem znów biegnie sama… Ten powrót od przedwiecznego Słowa do słowa poetyckiego to pisarska dojrzałość. Jacques Maritain mówił wprost: „Tradycja i karność są prawdziwymi żywicielkami oryginalności”.
Słusznie pani zauważyła, że społeczna rola poezji jest dziś kwestionowana przez samych poetów. Sprowadzili oni twórczość do poziomu infantylnej gry towarzyskiej dla garstki znajomych, najczęściej też piszących. Ich ideał wiersza to inteligentny dowcip. Występując na różnych slamach i festiwalach, chcą przede wszystkim błysnąć humorem. Dlaczego tak się dzieje? Poeci, najczęściej młodzi mężczyźni, cierpią na te same choroby cywilizacyjne co ich rówieśnicy. Są słabi, ociężali duchowo, boją się trudnych decyzji, uciekają od wielkich wyzwań, bo nie wierzą, że mogliby im sprostać. Szczytem ich marzeń jest awans w środowiskowej hierarchii, ewentualnie Nagroda Nike, czyli odpowiednik kariery w firmie. Bronią tej swojej małej stabilizacji, zgodnie twierdząc, że dotarcie z wierszami pod strzechy jest już niemożliwe. To oczywiście wykręt, bo ludzie wciąż potrzebują poezji, zwłaszcza w kontekście dramatycznych doświadczeń prywatnych czy wspólnotowych, takich jak smoleńska tragedia. Tyle że musi to być poezja pisana krwią, wiarygodna, a do tego poruszająca problemy istotne nie tylko dla autora. Żeby podjąć takie wyzwanie, młodzi twórcy musieliby mieć poczucie powołania, nieskrępowaną wyobraźnię, odporność na szyderstwa, gotowość do zmierzenia się ze skostniałymi formami polskiej kultury, sporo cierpliwości i trochę romantyzmu. Do nabycia tych cech niektórym moim starszym kolegom wystarcza siła woli, zakorzenienie w tradycji niepodległościowej albo w Herbertowskim etosie inteligenta. Dla mnie kluczowa jest relacja z Bogiem, bez której nie byłbym zdolny do zrealizowania żadnego marzenia.

Skoro rozmawiamy o współczesnej literaturze, z czego Pana zdaniem może wynikać paradoks zalewu literatury opisującej rozkład – czy to ten pojmowany dosłownie, czy też ten moralny, pod warunkiem jednak, że nie będzie zawierał otwarcia na żadną inną perspektywę – przy jednoczesnej histerycznej ucieczce od tematu śmierci, jeśli będzie to śmierć męczeńska, śmierć za Ojczyznę?
- Genezę tej „bebechowatości” doskonale opisał Witkacy jako skutek rewolucji bolszewickiej. Odwracając się od metafizyki, twórca skupił się na opisywaniu własnej egzystencji na poziomie fizjologii. „Niemyta dusza” straciła swój „rozpęd do nieskończoności”, a więc czynnik decydujący o człowieczeństwie. Przedłużeniem tego nurtu jest współczesny „banalizm”. Dzisiejsi „artyści” uwielbiają babrać się w bebechach, licząc na zaszokowanie odbiorcy, natomiast panicznie boją się duchowego rozwoju. Dlatego odrzucają perspektywę eschatologiczną, która przenosi doświadczenie rozkładu na wyższy poziom i może stać się początkiem zmiany. „Śmierć męczeńska”, „śmierć za Ojczyznę” – te wartości irytują, bo kłócą się z ideą powszechnego upodlenia, wyrywają ludzi z letargu, tłumią zwierzęce popędy. Także sztuka, która – zgodnie ze słynnym zdaniem Arystotelesa – „oczyszcza żądze”, jest dziś przedmiotem agresji. Po opublikowaniu „De profundis” wielokrotnie byłem oskarżany o „nekrofilię”, choć każdy wiersz w tym zbiorze jest dokumentacją zwycięstwa nad śmiercią. Choćby „Wołyń 1943″, gdzie historyczna fotografia poćwiartowanej dziewczyny zostaje porównana do obrazu Fra Angelico „Zwiastowanie”. Zbrodnicza machina tego świata potrafi zniszczyć ciało, ale nie jest w stanie odebrać człowiekowi godności ofiarowanej mu przez Boga. Tym, co drażni dzisiejszych krytyków, nie jest naturalizm śmierci, ale przeciwnie – ukazanie jej jako części życia.

Pana tomik poezji „De profundis” powstał w szczególnym momencie, został wydany w 2010 roku. Jest swoistym „Apelem Poległych”. Przywołuje Pan w nim tragiczne wydarzenia naszej historii, takie jak rzeź wołyńska czy mordy dokonane na uczestnikach „powstania antykomunistycznego”, jak nazywano działalność żołnierzy NSZ czy WiN. Czy katastrofa smoleńska była momentem, kiedy ludzie ci na nowo „stanęli do Apelu”, jeszcze raz ogłosili gotowość do obrony Ojczyzny?
- Takie miałem doświadczenie w trakcie pisania. Odczuwałem niemal fizyczną bliskość dawnych bohaterów. Przychodzili w milczeniu i ustawiali się w szeregu, jakby obrona Ojczyzny razem z nami, żywymi, była dla nich oczywistością. Tym, co szczególnie zwracało uwagę, był ich spokój. Nie przypominali zbłąkanych duchów z „Dziadów” Mickiewicza, nie skarżyli się na swój los, nie dziwili się też temu, co stało się w Smoleńsku. Biło od nich jakieś wieczne światło. Zrozumiałem, że polskość, którą wspólnie niesiemy, jest niezniszczalna, błogosławiona przez Boga. Trzeba tylko być jej wiernym. To samo dotyczy dawnych poetów, których głosy rozpoznawałem na poziomie języka. Razem stanęliśmy na granicy śmierci, między światem doczesnym a wiecznym, i nawoływaliśmy się jak ptaki nad przepaścią. Było to doświadczenie tak sugestywne, że czasami traciłem pewność, który głos dobiega ze współczesnej Polski, a który z zaświatów. Te niezwykłe przeżycia sprawiły, że traktuję „De profundis” jako tom, który nie należy wyłącznie do mnie. To raczej spisana w natchnieniu, wielogłosowa opowieść o istocie polskości, wyrażenie tego, co jest wspólne nam wszystkim. Od momentu wydania tej książki dostałem kilkadziesiąt listów i e-maili z podziękowaniami od czytelników. Wielu z nich odnalazło w „De profundis” własną miłość do Polski, bliskie sobie obrazy i metafory. Niektórzy płakali w trakcie lektury, uczyli się fragmentów na pamięć. Dzięki tym wierszom i spotkaniom autorskim otworzył się przede mną żywioł polskiego patriotyzmu. Spotkałem setki osób, którym nie trzeba niczego tłumaczyć, bo – w odróżnieniu od krytyków – od dzieciństwa przechowują w sobie ikonografię polskości. „De profundis” to literacka wykładnia tego, co istnieje w ich sercach i wyobraźni.

Istnienie tej wspólnoty, przekraczającej nie tylko ramy przestrzeni, ale i czasu, wzbudza ogromny sprzeciw. O czym, Pana zdaniem, świadczy trwająca w Polsce od ponad półtora roku „walka z duchami”, która oznacza również walkę z Pana poezją? Walczy się z pamięcią o poległych, a nawet z materialnymi dowodami tej pamięci, zawartymi często w symbolice światła. Znicze nagle stały się śmieciami, a pochodnie – atrybutem faszystów.
- Duchy ciągną nas za rękaw, burzą święty spokój, przypominają o biografiach przodków, zmuszają do opowiedzenia się wobec wspólnotowego doświadczenia. A większość Polaków chce wegetować, czyli bogacić się i bezrefleksyjnie korzystać z uroków życia. Światło trzeba zgasić, żeby nie odsłaniało grozy i wspaniałości polskiego losu. Oprócz zniczy i pochodni nośnikami tego światła bywają wiersze, stąd Agata Bielik-Robson na łamach „Rzeczpospolitej” już dwa tygodnie po katastrofie smoleńskiej nazwała Rymkiewicza i mnie „cholernie niebezpiecznymi poetami”. Jestem przekonany, że uczestniczymy dziś w wielkiej wojnie cywilizacyjnej, której stawką jest nie tylko przyszłość Polski, ale i Europy. Nasi przeciwnicy chcą całkowicie wyrugować z kultury metafizykę, patriotyzm i pamięć o dawnych Polakach. To nowe zjawisko, bo nawet komuniści, którzy „redagowali” historię metodą białych plam, nie odważyli się wypowiedzieć polskiej duszy wojny totalnej. Oczywiście, mówimy tu o głębszych przyczynach „walki z duchami”, bo np. dla obecnej władzy ma ona charakter ściśle partyjniacki. Jej celem jest niedopuszczenie do ugruntowania mitu Lecha Kaczyńskiego – zjawiska, które mogłoby zmienić preferencje wyborcze. Ci, którzy próbują gasić światło, zapominają o jednym. Nasze znicze i wiersze nie płoną ludzką mocą. Odpalamy je od Chrystusowego paschału. Dopóki tak jest, światło będzie świecić w ciemności i ciemność go nie ogarnie.

Ci, którzy odeszli już do wieczności, także są z nami. W tomiku „De profundis” nazywa Pan śp. Annę Walentynowicz „Panią Cogito”. Czy Anna Solidarność i Zbigniew Herbert, autor „Guzików” wraz z ich niemal profetycznym wersem „i dymi mgłą smoleński las”, są szczególnymi patronami tego ostatniego czasu, jaki przeżywamy od 10 kwietnia 2010 roku?
- Powiem więcej: są wśród nas na Krakowskim Przedmieściu podczas każdej smoleńskiej miesięcznicy. Patronami tych spotkań są bł. ks. Jerzy Popiełuszko i bł. Jan Paweł II, a pośrednio także ks. Prymas Stefan Wyszyński. To prorocy narodowego powstania, które – wierzę w to głęboko – doprowadzi do zbudowania cywilizacji chrześcijańskiej, promieniującej na cały świat. Ich świadectwa, do niedawna traktowane jako patetyczne albo niezrozumiałe, nagle stały się zadziwiająco aktualne. Herberta właściwie trzeba dziś czytać na nowo, bo każdy jego wiersz brzmi jak komentarz do polskiego życia po Smoleńsku. Bez niego i Anny Walentynowicz nie potrafilibyśmy bronić spraw – po ludzku – przegranych. A testament naszych wielkich duchownych nadaje temu wysiłkowi sens głębszy od heroizmu. Jest zapowiedzią ostatecznego zwycięstwa nie tylko w niebie, ale już tu, na ziemi.

„Jeszcze Polska nie zginęła, póki my giniemy” – tak zaczyna się napisany przez Pana 10 kwietnia 2010 r. wiersz „In hora mortis”. Czy oznacza on, że Polska wciąż żyje, bo Bóg nadal uznaje ją za godną, żeby w jej imieniu przelewać krew?
- Bóg bardzo kocha Polskę. Dlatego nie pozwala nam upodobnić się do innych narodów europejskich. Wciąż z nami dialoguje, przeprowadza przez granicę śmierci, żeby odsłonić głębię wieczności i wyzwolić nas z lęku. Ta miłość jest trudna do wytłumaczenia, bo po wyjściu z komunizmu zasadniczo odwróciliśmy się od Stwórcy, postanowiliśmy żyć po swojemu, odrzucając przygotowaną dla nas historię. A jednak Bóg nieustannie widzi w nas potencjał, co wyjawił św. Faustynie Kowalskiej: „Polskę szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli Mojej, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście Moje”.

Czego, Pana zdaniem, dzisiaj, w listopadzie 2011 roku, wymaga od nas Polska? Do czego zobowiązują nas – mówiąc Pana słowami – „wierne oczy poległych”?
- Urodziliśmy się Polakami, żeby realizować nie tylko osobiste powołanie do małżeństwa, kapłaństwa czy samotności, lecz także wspólnotową misję. Musimy niezmiennie kochać wolność, stawać po stronie „poniżonych i bitych”, czerpać z romantycznej tradycji, stawiać sobie wielkie wyzwania, nie popadać w jałowy konsumpcjonizm, bo – jak mówił Jan Paweł II – każdy z nas ma swoje Westerplatte. Trzeba żyć na serio, w gotowości do poświęcenia życia dla Boga i Ojczyzny, tak jak wcześniejsze pokolenia. Musimy być ofensywni: nie tylko bronić niepodległości własnego państwa, ale także szukać wspólnych wartości z innymi narodami, zwłaszcza w Europie Środkowej. Wreszcie musimy być pokorni wobec własnej historii. Pamiętać, że nic, co się zdarza, nie dzieje się przypadkiem. Dlatego nie wolno nam popadać w polityczną gorączkę, zniechęcać się przegranymi wyborami, obrażać się na Boga, że nie dostosował się do naszego terminarza. To my mamy dostosować się do Jego planu. Cierpliwie budować przestrzeń wolności wokół siebie, a kiedy trzeba, stawać do walki, nie oczekując natychmiastowej nagrody.

Dziękuję za rozmowę.

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20111112&typ=my&id=my03.txt
12 listopad 2011

Elzbieta Gawlas 

  

Komentarze

  

Archiwum

Islam w Rozterce
listopad 30, 2005
Iwo Cyprian Pogonowski
Gosiewski o korupcji przy naborze na aplikacje
luty 19, 2006
PAP
Demaskowanie Lobby Izraela w USA
marzec 21, 2006
Iwo Cyprian Pogonowski
Nie przestrzegali przed Balcerowiczem, Bieleckim, Buzkiem
marzec 15, 2004
PAP
Zmarł Aleksander Sołzenicyn...
sierpień 6, 2008
tłumacz
Chyba zapomniano o poecie
sierpień 4, 2008
Zygmunt Jan Prusiński
Żyć i umrzeć w...szpitalu miejskim
marzec 3, 2008
Marek Olżyński
60 rocznica bitwy o Monte Casino
maj 18, 2004
Artur Łoboda
Jeden z tysięcy podobnych sędziów
styczeń 6, 2003
PAP
Ajne grose geszeft cd.
grudzień 1, 2002
Tomasz Żele?ny www.nie.com.pl
Lista usług
kwiecień 17, 2003
zaprasza.net
Wpóść "polskiego" ekonomistę na Sacharę to piasku zabraknie
kwiecień 16, 2003
PAP
"Halloween" - już nie tylko amerykański idiotyzm...
październik 31, 2005
Zdzisław Raczkowski
System za 25 milionów
marzec 15, 2006
Wallerstein: Tarcza antyrakietowa: szalony pomysł czy racjonalny cel?
lipiec 25, 2007
Immanuel Wallerstein
Czego spodziewamy się po swoim życiu?
czerwiec 30, 2008
Marek Jastrząb
Powstał Konwent "Solidarności"
sierpień 18, 2002
PAP
Zaproszenie do Mackiewicza
luty 2, 2004
Andrzej Kumor
Zespół MF-NBP za szybkim wejściem do strefy euro
sierpień 27, 2002
PAP
Po stronie ludu. Manifest populistyczny
grudzień 19, 2006
Remigiusz Okraska
 


Kontakt

Fundacja Promocji Kultury
Copyright © 2002 - 2023 Polskie Niezależne Media