ZAPRASZA.net POLSKA ZAPRASZA KRAKÓW ZAPRASZA TV ZAPRASZA ART ZAPRASZA
Dodaj artykuł  

KIM JESTEŚMY ARTYKUŁY COVID-19 CIEKAWE LINKI 2002-2009 NASZ PATRONAT DZIŚ W KRAKOWIE DZIŚ W POLSCE

Inne artykuły

Kornel Morawiecki 
12 listopad 2015      Artur Łoboda
Wrażenie ostatnich dni  
21 kwiecień 2020      Artur Łoboda
Założyciel i wieloletni redaktor portalu Wirtualna Polonia nie żyje 
20 czerwiec 2016      Artur Łoboda
Forum ONZ 10 grudnia 2018! Zapamietajcie!! 
6 październik 2018      Lukasz
Czym naprawdę był socjalizm (1) 
31 sierpień 2017     
A gdy wybuchnie wojna… 
17 sierpień 2014      www.polskawalczaca.com
Żydofobia 
25 listopad 2013      Artur Łoboda
Moje słowa leczą 
5 czerwiec 2020      Zygmunt Jan Prusiński
Moje slowo o Kaczynskim 
13 kwiecień 2010      Goska
Jaką narodowość ma kapitał? 
7 maj 2015      Artur Łoboda
Dla psychopaty problemy typu moralnego nie istnieją 
5 kwiecień 2014     
Debata prezydencka 2020 w TVP 
7 maj 2020      Alina
Kto tu w końcu jest suwerenem? 
21 sierpień 2015      Artur Łoboda
Uchwała Konferencji Ruchu Obywatelskiego na rzecz JOW 
4 sierpień 2015      Ruch JOW
Biedni, niedouczeni pseudoznawcy ekonomii  
28 maj 2012      Artur Łoboda
Pisowski flirt z syjonistami 
18 maj 2019     
Nie licz na to, że powie Ci o tym rząd albo media. 
13 październik 2014      www.polskawalczaca.com
ONR 11 listopada 2011. 
12 listopad 2011      Artur Łoboda
Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro wspólnikiem przestępców! 
16 wrzesień 2019     
Struktura mafijna w Krakowie (3) 
4 maj 2023     

 
 

Etyka politycznych interesantów


Ostatnio Polską wstrząsnęły dwie podobne sprawy dotyczące kręcenia lodów (i to jeszcze przed latem, czyli przed gorącym sezonem). Może lotny reżyser zrealizuje film, który będzie kontynuacją takich świetnych tytułów, jak "Miś" i "Sami swoi" oraz ich połączeniem wspólnym tematem o groźnie brzmiącej i robiącej furorę nazwie - nepotyzm? Aby ominąć ewentualne prawne zastrzeżenie używania prawdziwych danych osobowych, pomyślmy o dwóch bohaterach takiego filmu - Miś i Strażak.
Pierwszy jest młodym obiecującym sobie wiele i rodzinie (w tym narzeczonej) senatorem, który robi karierę w branży usługowej. Wiadomo, że najtrudniej jest z produkcją, także w usługach typu naprawa popsutych elementów wcześniej wyprodukowanych. Ale najlepsze wyniki osiąga się w usługach doradczych. Efekty są trudno mierzalne, raczej niewidoczne, zaś kasa... no cóż - bywa bajońska.
Co robi właściciel stoczni, kiedy chce po oczyszczeniu odmalować armatorowi skorodowany kadłub? Może malarzom dać narzędzia, farbę i stać przy nich podliczając ich łączny czas pracy a nawet odliczając przerwy na śniadania i przebiórkę w robocze stroje. Taki czas mnożymy przez stawkę i wypłacamy należność. Możemy także ogłosić przetarg i robotę zlecić zwykle najtańszej firmie spośród całej chmary konkurentów złaknionych roboty jak kania dżdżu. Wówczas nie interesuje nas, czy malują pędzlami, wałkami czy pistoletami, zatem jeśli firma zastosuje technologię nieznaną albo mało popularną, to może osiągnąć nadspodziewany zysk z tytułu racjonalizacji. Śmietanę spija właściciel firmy, bowiem to on nabywa nowe urządzenia, konserwuje je i ryzykuje ich zastosowanie oraz szkoli i odpowiada za fachowców. Pracownicy mają ustalone stawki i nie mają zwykle udziałów w podpisanych kontraktach.
Najlepiej mają jednak wodzowie firm doradczych, które w danej dziedzinie nie mają konkurentów, mają poparcie pośród kolegów zleceniodawcy oraz... uczestniczą w formułowaniu zadań "pod" umiejętności i możliwości swoich firm a do tego wiedzą, jakie stawki można negocjować, bowiem jednocześnie są po stronie dysponenta kwot (z publicznej kasy) i po stronie kontrahenta pobierającego kwoty (do prywatnej kasy). Taka wiedza umożliwia ustawienie poprzeczki na właściwym poziomie bez zbędnego wstrzeliwania się w propozycje. Informacja to najważniejszy kapitał (poza forsą).
A jak się szafuje społecznym mieniem i jak wydaje się własne pieniądze, to każdy z nas (jeśli odpowiada za środki publiczne) doskonale wie, wszak wszyscy mówią w imieniu podatników o konieczności oszczędzania i ograniczania wydatków, zaś po przejęciu władzy znakomicie i dodatkowo zadłużają zrujnowany nasz wspólny budżet. Gwoli uczciwości - te mechanizmy są znane na całym świecie. Przez lata urzędnicy i politycy doskonale opanowali ten ewolucyjny element rozwoju swoich majątków. Darwin byłby zszokowany tak szybkim przystosowaniem się (nieznanym w przyrodzie) do panujących warunków.
Miś nie miał zamiaru zajmować się produkcją czy naprawą chłamu poprodukcyjnego (w tym gwarancyjnego), bowiem to są uciążliwe konkrety. Od tego zależy wprawdzie dochód narodowy i dobrobyt każdego z obywateli, jednak zarobić można niewiele a często są straty, zwłaszcza w kryzysie. Konkretna robota jest dla nieudaczników - tyrają całe życie i są wywalani na bruk w pierwszej kolejności, zatem nie ma co wchodzić w konkretną wytwórczość. Ponadto jest duża konkurencja i łatwo jest obliczyć koszty wytworzenia towaru, zatem nie ma wielkich możliwości zrobienia kokosów w krótkim czasie. Ale takie doradztwo, kursy, poradnictwo - o, to co innego... Żadnego ryzyka, wręcz przeciwnie - im gorzej na rynku pracy dla frajerów, tym lepsze widoki dla zaradnych. Inteligentny Miś robiący w polityce bierze się za robotę, od której wprawdzie nie drgną dane rocznika statystycznego, ale znakomicie można podreperować własną kasę.
Negocjuje 48 milionów złotych, obiecując pracę stoczniowcom wyrzuconym znacznie dalej, niż poza burty budowanych statków. Każdy podobno dzięki firmie Misia znajdzie nową pracę. Czy ktoś uczciwie spróbuje rozpisać tę kasę na konkretne instrumenty Misiowej orkiestry? Tyle a tyle godzin porad, kursów, dyskusji po godziwie uznanej w Polsce stawce, tylu a tylu doradców, takie koszty utrzymania firmy w ruchu (czynsze, energia, komputery). Czy ktoś przedstawi wyliczenie po zakończeniu akcji - tyle zarobili doradcy, tyle Miś, a takie były efekty ich pracy. Jeśli ktokolwiek pracował w firmie doradczej to wie, w jaki sposób wyciąga się (najlepiej!) publiczną kasę... A tutaj to ok. 10 tys. zł na jednego wylanego z roboty stoczniowca! I dlaczego robotnikowi patrzymy na ręce targując się o grosze, zaś nie kontrolujemy biznesmenów kontraktujących za miliony?
Ów młody człowiek, czyli senator Miś, nie wzrastał w próżni. On obserwował bacznie słowa rzucane w każdej kampanii wyborczej i z roku na rok upewniał się, że są to słowa rzucane na wiatr miotający wyborczą gawiedzią. Wprawdzie widział bezprzykładne rozprawienie się swojej partii z Zytą Gilowską (w porównaniu z obecnym skandalem, to zupełne michałki!) i na moment może się zawahał, jednak przykład najważniejszego w państwie ochoczego Strażaka, przekonał go do kontynuowania obranej drogi, która niekoniecznie musiała być przydatna społeczeństwu, ale choć jednej wybranej rodzinie dawała dużą szansę na oderwanie się od biedatłuszczy.
Strażak (jako jedyny dwukrotny premier RP) być może niejednokrotnie brał ochoczy udział w gaszeniu pożaru, nim w uznaniu zasług aż tak wysoko został awansowany. Jego geniusz został dostrzeżony przez naród i przez długi czas nikomu nie przeszkadzało jednoczesne pełnienie paru zaszczytnych funkcji. Przeciętny Polak ma kłopot z utrzymaniem się w jednej robocie, ale pośród nas są wybitne jednostki, których tylko jedno eksponowane stanowisko zdecydowanie uwiera i kusi do podejmowania wyzwań na innych polach (niekoniecznie pszenicznych). Poza konkretną i wielce pożądaną działalnością straży pożarnej (walka z żywiołami), o której marzy każdy młodzian w wieku lat paru, okazuje się, że firmy związane z tą dziedziną również mają ciągoty do usług i to... doradczych. Cóż za zbieg okoliczności - to już drugi polityk, który zauważył, że aby mieć dostatnie życie, to należy nie tyle zajmować się rolą, fedrowaniem, montowaniem, medycyną, szkolnictwem, ale... poradnictwem. Doradzać, instruować, odpowiadać i... kasować. W rolnictwie ryzyko jest wpisane w życie i w zawód, ale jeśli uda się komuś porzucić ten sektor i to na rzecz poradnictwa... A jakie tam mamy ryzyko, a jakie profity... O, wielki szacunek dla ludzi, którzy porzucili firmy doradcze i zajęli się rolnictwem! Ale odwrotnie? I to przy wsparciu partii? To żadna sztuka a i zyski dla społeczeństwa całkiem wątpliwe!
W służbie publicznej powinna być zasada - jeden człowiek, jedna funkcja. Jeśli Kargul jest świetnym wicepremierem, to jak może być równie dobrym naczelnym ochotniczym Strażakiem? Albo myśli o jednej robocie albo o drugiej, a przecież podczas piastowania obu funkcji musi jeszcze myśleć (jak każdy inny rodak) - w co zainwestować płynącą zewsząd kasę i komu pomóc, bowiem jako światły obywatel już jest świadomym politykiem (a nie ideowym studencikiem) i doskonale wie, że pomóc wszystkim już nie zdoła, zatem na dobry początek pomóc chce (i to mu się udaje!) choć najbliższym. Najbliższą osobą jest mama. Nie wiadomo, jak długo protoplastkę przekonywał do przyjęcia ważnej funkcji, choć nad wyraz skromna niewiasta jest w dostojnym już i emerytalnym wieku. Pewnie uznał, że skoro wiek poważny, to i takąż odpowiedzialną pracę można również powierzyć pani matce. Być może mama Strażaka całe życie pracowała w branży i naturalnym ukoronowaniem jej kariery było przyjęcie kierowniczego stanowiska po kilkunastu latach pobywania na emeryturze... Czy spełniała warunki stawiane przecież każdemu pracownikowi niezależnie od funkcji pełnionej w firmie? Co ze stanowiskową kartą pracy? A szkolenie bhp, w tym sprawy ogniowe?
Jednakowoż przeciętne matki Polki w wieku ok. 70 lat nie zostają prezesami (ani tym bardziej prezydentami, wszak mama Strażaka jest prezydentem Fundacji Partnerstwo dla Rozwoju). Pozazdrościć pracowitości i żywotności oraz... syna, wszak jest oczywiste, że jego brak byłby tożsamy z brakiem prezydentury.
Dawniej modne było tworzenie firm słupów, a teraz mamy rodzinnie nastawione mamy, które chętnie podejmą się bycia słupem, czyli (finansową) podporą dla zstępnych. A niby czemuż to strumień państwowych pieniędzy miałby ominąć szeroko rozumianą rodzinę Strażaka, a zwłaszcza jego wstępną? Gdyby komuś przyszło do głowy zastanawianie się - "jeśli słynna już pani matka może być prezydentem, to dlaczego nie ja?", należy się kubeł zimnej wody - trzeba mieć jednak potomka na wysokim stanowisku. A potem już, istotnie, można działać na rzecz, jeśli nie partnerstwa dla rozwoju, to dla naszej RP i to najlepiej dyskretnie odcinając kupony dla siebie. Tutaj jednak jakiś dziennikarz naruszył delikatny układ towarzysko-rodzinny i czar był prysł...
Któż jak nie mama Strażaka nadaje się na osobę, której należy się przykładna synowska pomoc? Ciężko pracowała w rolnictwie, płaciła wysokie składki KRUS i ma kiepską emeryturę. O co chodzi? Jeśli tonie statek, ratujemy wszak w pierwszej kolejności najbliższych nam - nie na pokładzie, lecz w rodzinie. Na pozostałych przyszłaby kolej nieco później, jednak media przerwały plan długofalowej i powszechnej pomocy, która już się rysowała na dalekim horyzoncie i była przewidziana dla wszystkich zaawansowanych emerytów.
Najsławniejsza polska prezydent mieszka we wsi Pacyna i niech nikogo ta nazwa nie zwiedzie - nie pozwólmy nieudacznikom i nierobom, aby czynili złośliwe aluzje w stosunku do marionetki rzekomo poruszanej sznurkami od snopowiązałki. A przy okazji - może ktoś porówna: ile nachapali nasi wredni komuniści z PRL, a ile politycy RP z naszego demokratycznego nadania. Zgoda, ci pierwsi nie mieli specjalnie z czego nagarniać, no ale ci drudzy mogliby choć udawać, że nie grabią. Przy okazji - wplatanie narzeczonych i konkubin do interesów to dość skutecznie maskujący manewr - nazwiska inne i nie od razu rodzinne koligacje są oczywiste...
Znane jest powiedzenie - dajcie człowieka, to i paragraf się na niego znajdzie. To tylko kwestia chęci, polecenia, staranności. W obu przypadkach, przy właściwym przyłożeniu się Temidy do roboty - Miś i Strażak mają sprawy sądowe jak... w banku.
Wolę ciaptaka, który popełnia śmieszne przestępstwo polegające na kupnie i kontrolnej konsumpcji dorsza za parę złotych przy zastosowaniu karty płatniczej Rzeczpospolitej, niż cynika o kamiennym obliczu, dowodzącego, że współpraca z rodziną i znajomymi nie narusza prawa.
Inna sprawa - i bądźmy szczerzy - kto z nas będąc osobistością skrojoną na miarę galowego munduru Pierwszego Ochoczego Strażaka, odmówiłby sobie (rodzinie, konkubinie i przyjaciołom) drobnych grzeczności w rodzaju załatwienia ciekawej i dobrze płatnej pracy? No kto? Każdy z nas, jeśli byłoby to możliwe, zaraz po wygodnym rozparciu się w fotelu, rozdawałby stanowiska po rodzinie i po kumplach. Przecież 20 lat temu krytykowani przez nas politycy byli oburzeni załatwianiem posad przez tatusiów!
Szkoda, że przez dwie dekady nie wypracowaliśmy odpowiednich przepisów zwalczających nepotyzm; zresztą słowo to jest dość "świeże" - jesteśmy jak owi mówiący prozą, którzy o tym nie wiedzą a jednak się nią posługują... Po prostu nie wiedzieliśmy do niedawna, że istnieje słowo 'nepotyzm', a jeśli już ruszyło nas coś w tej materii na naszym najbliższym podwórku, to raczej pod bardziej zrozumiałym określeniem - znajomości i układy. W którym to (i kiedy) naszym fabularnym filmie pojawiło się to słowo po raz pierwszy?
Co ciekawe - gdyby uchwalono zakaz załatwiania rodzinie posad, to byłoby to pożądane dla samych polityków, bowiem mieliby doskonałe wytłumaczenie - "Ależ drogi szwagrze, nieba bym ci przychylił, ale wiesz, zmienili prawo i teraz nie mogę ci niczego już załatwić, bo i ciebie, i mnie wyleją z posad. Serce bym ci dał na tacy, ale fuchy nie mogę! Szkoda, że nie przyszedłeś wcześniej - przed zmianą przepisów".
Władcy i inni politycy powinni wiedzieć, że nikt nie stoi ponad prawem, nawet najbliższe rodziny wipów. Antygona złamała rozkaz i Kreon skazał ją na śmierć, unikając jednak oskarżenia o nepotyzm, choć tego słowa pewnie wówczas nie było. Czy nasi wipi czytali lektury i czy coś im to dało? Tak, dało - wyciągnęli wnioski i staranniej unikali etycznych i wzorcowych zachowań przedstawianych w mądrych starych książkach, stąd ich stanowiska i majątki...
Etyka jest bardzo humanistycznym pojęciem. Problemy z wykładnią mają wielcy i maluczcy, jednak kłopoty tych pierwszych to całkowita żenada. Cóż z tego, że kończą studia, także podyplomowe, władają językami obcymi i sztućcami, skoro nie znają etyki? Premier potwierdził, że powiedzenie o wojewodzie i kiepskiej woni ciągle jest aktualne - poświęcił Misia, obronił Strażaka, choć więcej zła wyrządził starszy i bardziej doświadczony a dwukrotny premier. Gdyby on zachował się etycznie, to Misiek nie uwikłałby się w stoczniowe porady. Woda zaoszczędzona na wodowaniach statków spłukała senatora, jednak zamarzła w strażackich sikawkach, które tylko lekko osikały koalicyjnego generała od ogniowego żywiołu. Może po wiosennym ociepleniu ruszy większa struga...
Ongiś w Sowietach proletariat wytwarzał drogocenne futra dla amerykańskich burżujów. Sami robotnicy przymierali głodem i mogli jedynie pomarzyć o podstawowych dobrach, ale zaopatrywali bogaczy w niewyobrażalne dla siebie luksusy. Wodzowie rewolucji rozstrzeliwali swoich obywateli za najmniejsze przewinienia, ale nadskakiwali imperialistom, bowiem mieli interes to czynić, choć gdyby mogli ich dopaść... Gęby mieli pełne frazesów o równości, ale ludzi traktowali niejednakowo. Premier jest nieprzyjemny dla Misia, ale miły dla Strażaka - nie kieruje się ideami, lecz kalkulacją. I to dla społecznego dobra - rozpad koalicji to podobno m.in. spadek wartości złotego. Okazuje się, że upadek obyczajów nie dotyczy tylko towarzystwa w lunaparach. Kalkulowanie i doraźne wybieranie mniejszego zła, na dłuższą metę powoduje demoralizację klasy politycznej i całego społeczeństwa!
22 marzec 2009

Mirosław Naleziński, Gdynia 

  

Komentarze

  

Archiwum

Raport antyimperialny (czerwiec)
lipiec 18, 2006
William Blum
Wiadomość grubymi nićmi szyta
kwiecień 27, 2003
Społeczeństwo tworzy język a nie językoznawcy
listopad 2, 2007
Mirosław Naleziński, Gdynia
Czy Hezbollah ma szanse zwycięstwa?
sierpień 3, 2006
Iwo Cyprian Pogonowski
Kopanie padłego Orła
sierpień 17, 2005
Mirosław Naleziński, Gdynia
Budowa "Wielkiego Izraela" w Geopolitycznej Panoramie Świata
marzec 2, 2005
Iwo Cyprian Pogonowski
Marzenie scietej glowy
styczeń 10, 2008
...
Szachy
maj 26, 2008
Marek Jastrząb
Bez prywatyzacji dług publiczny może przekroczyć 50%
sierpień 27, 2002
PAP
Tolerancja z pejczem w dłoni
czerwiec 24, 2006
Mirosław Kokoszkiewicz
Za mordę niepokornych
styczeń 14, 2008
interia.pl
Na pastwę szakali. ( Tym razem Brunono Schulz )
lipiec 10, 2002
PAP
Podatek katastralny
maj 13, 2004
PAP
Lichwa w majestacie prawa
sierpień 14, 2002
PAP
"Sondaż" czy kpiny ze społeczeństwa?
styczeń 24, 2003
PAP
Cul-Capita/OraNUS, czyli niewidzialny "PAN" Zachodu
kwiecień 10, 2006
Marek Głogoczowski
Niebawem decyzja Polski w sprawie prośby USA dotyczącej MTK
sierpień 27, 2002
PAP
Ziemia czy ziemia?
lipiec 30, 2005
Mirnal
"Mondre rady, mondre rady, mondre rady..."
grudzień 22, 2008
Artur Łoboda
Przerywnik o łosiach
październik 22, 2004
Polska Zbrojna - Dyskusja
 


Kontakt

Fundacja Promocji Kultury
Copyright © 2002 - 2023 Polskie Niezależne Media