W żadnym zjawisku - nie znajduję "jedynie słusznego punktu widzenia" i często mam dualistyczną, a czasem wielowątkową interpretację analizowanych zjawisk.
Kiedy lekarz decyduje się na amputację ręki - to czyni to jedynie dla ratowania życia pacjenta.
Gdy usuwa chorą nerkę, albo płuco - to właśnie po to - by uratować ludzkie życie.
Podobnie jest - w wypadku trepanacji czaszki i usunięcia martwych tkanek, bądź guzów.
Jeżeli jakikolwiek człowiek dokonuje podobnych zabiegów - nie dla ratowania ludzkiego życia - to jest zwykłym bandytą.
Przeczytałem wczoraj kolejny komentarz na mój artykuł. "Odwracanie naszej uwagi - za pośrednictwem wiary"
http://zaprasza.net/a.php?article_id=33035
Mój stary czytelnik wyraził w nim wątpliwość: " czy w przypadku in vitro - w odniesieniu do "tradycyjnego" aktu poczęcia - ta pierwsza forma nie jest w jakimś stopniu "uboższa" energetycznie w stosunku do tej "tradycyjnej". Czy nie następuje "ograbienie" człowieka poczętego z jakiejś sfery człowieczeństwa, zakresu duszy, czy głębi potencjału świadomości. Innymi słowy, czy człowiek tak poczęty nie jest w jakimś aspekcie "uboższy" we właściwości tudzież cechy, wobec człowieka "tradycyjnego".
W pełni zgadzam się z tymi wątpliwościami.
Ale, czy człowiek pozbawiony kończyny, nerki, płuca, bądź części mózgu - nie jest w jakimś sensie "uboższy" wobec kompletnego osobnika?
Czy odbierzemy godność ludziom tylko dlatego, że są "niekompletni"?
Metoda zapłodnienia in vitro - jest dla małżeństw ostatecznością.
Związana jest z upokorzeniem z jednej strony - i wielką nadzieją z drugiej - dla małżeństw, które nie mogą mieć potomstwa.
Osobiście mam dokładnie odwrotny problem - który sprowadza się cały czas do ograniczenia - wyjątkowo łatwej dla mnie prokreacji.
Ale uczciwość zmusza mnie - by współczuć ludziom, którzy nie otrzymali takiego dobrodziejstwa.
Kościół już dawno się zagubił duchowo i przysłowiowo: kręci się wokół własnego ogona.
Agresywna postawa hierarchii kościelnej - wobec ludzi pragnących mieć potomstwo - choćby w drodze zapłodnienia in vitro, bardzo mocno przerzedza uczestników mszy w kościołach.
Tylko dlatego, że z lewackich środowisk - mamy do czynienia z agresywną batalią genderyzmu i homoseksualizmu - spora grupa osób pozostała przy Kościele.
Ale nie jest to sytuacja trwała, bo mając do wyboru upragnione potomstwo, lub pozostanie w Kościele - wiele osób wyrzeknie się swoich przewodników i znajdzie własna drogę do Boga.
Na koniec pozwolę sobie na bardzo wyraźne podkreślenie, że dopuszczam tylko wyjątkowe sytuacje skorzystania z zapłodnienia in vitro - gdy wszystkie inne metody zawiodą.
Możemy sobie jednak wyobrazić, że w ramach polityki eugeniki - takie zapłodnienie może stać się w przyszłości obowiązującym prawem.
I to byłaby zbrodnia, którą porównam do wcześniejszego przykładu - odcinania organów człowieka, bez jakiejkolwiek przyczyny.