Dzisiaj antysemitą nie jest ten - kto nienawidzi Żydów, lecz ten - kogo żydowscy szowiniści takim uznają.
Natomiast Żydem nie jest ten - kto ma pochodzenie żydowskie, ale ten - kogo takim mianują frustraci tworzący różne internetowe listy Żydów.
Kilka miesięcy temu otrzymaliśmy wpis zatytułowany "Lista Żydów".
Brzmiał on tak:
"Uważajcie Państwo, na tej liście można znaleźć się także dzięki czyjejś złośliwości (polskiej "bezinteresownej" złośliwości). Na tej liście oprócz osób o rzeczywistym pochodzeniu żydowskim, są osoby Bogu ducha winne, z żydostwem nie mające nic wspólnego!
Zadaniem tej listy jest zasiewać podejrzenia rasowe i skłócać Polaków!"
Anonimowy autor spóźnił się z przestrogą o kilka lat.
Już 6 lat temu mianowany zostałem "żydem" tylko z tej racji, że w opisach stosunków polsko-żydowskich żądałem prawdy i umiaru w używanym słownictwie.
A skoro ja mam odwagę cywilną by podpisać się pod bardzo ostrymi artykułami to i autorzy rzekomych sensacji powinni mieć taką samą odwagę.
Po wieloletnich utarczkach z różnymi frustratami użyłem określenia "pseudopatrioci idioci", co wystarczyło - bym został mianowany Żydem.
Jeżeli chce się łatwo rządzić Polakami to trzeba ich skłócić.
I temu służą liczne "listy Żydów" - na które wpisuje się również osoby nie mające nic wspólnego z tym narodem - jak choćby Oleksego - czy Cimoszewicza.
Tak więc Żydem jest nie ten - kto ma żydowskie pochodzenie, ale ten - kogo nie lubią autorzy podobnych list.
Jednak szlag mnie trafia - gdy wśród ewidentnych kanalii żydowskiego pochodzenia - zamieszcza się osoby zasłużone dla polskiej kultury - jak choćby Jacka Kaczmarskiego.
Gdyby Kaczmarski i inne zasłużone dla polskiej kultury osoby miały rzeczywiście żydowskie pochodzenie - to uczciwość wymaga by umieścić ich na odrębnej liście: zasłużonych dla polskiej kultury.
W moim domu funkcjonował szacunek do kultury. Szacunkiem darzono Krzyżanowskiego, Klemensiewicza, Tatarkiewicza i innych autorów.
I duch polskiej kultury przemawia przeze mnie dzisiaj - choć w walce o narodową kulturę wypracowałem narzędzia odpowiednie dla czasów obecnych i daleko mi do misternej formy wypowiedzi - używanej przez największych polskich intelektualistów - w tym wymienionych wcześniej.
Fundamentalna uczciwość wymaga - by nie zniżać się do kłamstwa służącego uzasadnieniu postawionej tezy. Tak - jak robi to Tomasz Gross w opisach stosunków polsko-żydowskich.
I z jednym z takich kłamstw mamy do czynienia przez lata - gdy nawet na tym forum zamieszczane były wpisy - uzasadniające spisek żydowski:
Cytat za nieistniejącą już dziś witryną polonica.net
"W czasie wojny zginęli prości Żydzi i wybitni Polacy.
Uratowali się wybitni Żydzi i prości Polacy.
Dzisiejsze społeczeństwo w Polsce - mówi Sandeuer - to żydowska
głowa nałożona na polski tułów.
Żydzi stanowią inteligencję, a Polacy masy pracujące."
"Dlatego antysemityzm, wszelkie odruchy antyżydowskie w Polsce to
choroba umysłowa, to buntowanie się ręki i nogi przeciwko własnej
głowie.
Żydzi są głową Polaków, bo są lepsi - pisał Sandauer - a Polacy to
ręce i nogi. Nie może polska ręka bić żydowskiej głowy" - pouczał
żyd Artur Sandauer. "
To dosłowny cytat.
Pozwolę sobie zauważyć, że takie brednie mógł pisać tylko ktoś bardzo złośliwy - przypisując te słowa Sandauerowi, albo też jakiś dzieciak, który nie wie - czym była II Wojna Światowa.
Przyjmując za zasadną, pozytywną opinię Herberta o Sandauerze - nie posądzam więc Sandauera o kłamstwo historyczne.
II wojna światowa była masakrą dla kultury polskiej.
Ale jeszcze większą dla kultury żydowskiej.
Eksterminowali Żydów zarówno Niemcy - jak też Rosjanie.
Często przywołuje się w Internecie historię dezercji 5000 tysięcy Żydów z Armii Andersa, którzy pozostali w Palestynie.
Te pięć tysięcy - to czwarta część Armii Andersa, a więc proporcjonalnie więcej - niż liczyła w proporcjach żydowska ludność Drugiej RP. Bo Żydów było wtedy około 10 procent.
Pamiętajmy jednak, że spora grupa polskich Żydów poszła z Andersem dalej - walczyć o Polskę.
Pod Monte Casino widziałem około 10 procent grobów z Gwiazdą Dawida.
Niekumatym osobnikom wyjaśnię, że Armia Andersa zbudowana została z ludzi wywiezionych przez Rosjan na Syberią i do Kazachstanu.
Znałem jednego takiego Żyda, który jako młody mężczyzna uciekł przed Niemcami, a Rosjanie wywieźli go na Syberię, gdzie pracował w tragicznych warunkach.
Po wojnie wrócił wynędzniały do Krakowa. Napisał pracę doktorancką i został nauczycielem akademickim.
Jako humanista klasyczny był później wybitnym nauczycielem akademickim i dlatego pewnie ominęły go czystki 1968 roku.
Ale na tytuł profesorski czekał ponad 30 lat dłużej - niż jego partyjni uczniowie.
Ratując się z pożogi wojennej nie był jeszcze magistrem - bo wojna przerwała jego studia.
Szerszą wiedzę zdobył dopiero po wojnie.
I taka była w większości kadra naukowa żydowskiego pochodzenia, którą wymieciono z Polski w 1968 roku.
Insynuacje. że wojnę przeżyli wybitni Żydzi - może tworzyć tylko osoba nie znająca najbardziej elementarnych faktów z historii.
O ile niedobitki polskiej inteligencji wykańczali stalinowscy oprawcy żydowskiego pochodzenia to jakichś wybitnych Żydów było trudno znaleźć w tamtych czasach.
Podkreślam! dopiero po wojnie wytworzyła się nowa grupa wykształconych Żydów.
Ale Arturowi Sandaeuerowi mamy za złe, że w Stanie Wojennym poparł Jaruzelskiego. O co poróżnił się z ojcem syn Adam.
I w tej sprawie możemy postawić sobie retoryczne pytanie: czy przypadkiem Sandauer nie wiedział wtedy tego - co my dopiero dzisiaj zrozumieliśmy?
W latach stalinizmu Sandauer odgrodził się od polityki, a w 1956 roku mówił wprost, że destalinizacji nie mogą realizować ludzie, którzy ten stalinizm wprowadzili.
W latach pierwszej Solidarności musiał doskonale zdawać sobie sprawę ze stalinowskich korzeni - tak zwanych "doradców Solidarności". Wiedział kto Polaków wodzi za nos.
I dlatego wybrał mniejsze zło - w postaci Jaruzelskiego.
O ile znam życie Artura Sandauera - to był to jedyny przypadek - gdy zaangażował się politycznie.
Powyższe przemyślenia czekały "w szufladzie" kilka lat.
Do ich publikacji sprowokowało mnie dzisiejsze oświadczenie Prezydium Polskiej Akademii Nauk, które "wyraziło całkowitą dezaprobatę dla poglądów prof. Krzysztofa Jasiewicza, zawartych w wywiadzie dla magazynu "Focus Historia Ekstra".
Jasiewicz rozpoczął swoją karierę od piętnowania polskiego antysemityzmu - za co otrzymał honory od polskojęzycznego Rządu.
Z czasem zrozumiał swój błąd i zaczął mówić o żydowskim antypolonizmie.
Popełnił jednak fundamentalny błąd uogólnienia.
Tak - jak miało to miejsce w bardzo ciekawym wywiadzie, który sprowadził na Jasiewicza gromy.
Gdyby powstrzymał się od ostatniego zdania, które przeczytać mogą Państwo na przykład tu:
http://www.bibula.com/?p=67936
to nie ściągnąłby na siebie całej masy ataków.
To doskonała nauczka, że zawsze musimy się hamować przed uogólnieniami i zasadami odpowiedzialności zbiorowej.
Jedni zrobią z nas żydów, inni anrtysemitów.
A skorzysta na tym Holocaust Industry
Foto: Artur Sandauer broniący Gombrowicza podczas jednego z wykładów.