ZAPRASZA.net POLSKA ZAPRASZA KRAKÓW ZAPRASZA TV ZAPRASZA ART ZAPRASZA
Dodaj artykuł  

KIM JESTEŚMY ARTYKUŁY COVID-19 CIEKAWE LINKI 2002-2009 NASZ PATRONAT DZIŚ W KRAKOWIE DZIŚ W POLSCE

Inne artykuły

Ponieważ Minister Zdrowia milczy 
28 wrzesień 2020     
Do Donalda Tuska, Vincenta Rostowskiego i całego Rządu 
23 luty 2012      Artur Łoboda
Przedwyborczy atak PO na fundamenty demokracji 
6 listopad 2014      Artur Łoboda
Dlaczego radnym PO-SLD nie podoba się pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej? 
21 wrzesień 2012      Artur Łoboda
Izrael Szamir Mur 
23 marzec 2009      Izrael Szamir
Co jest warte dzisiaj PiS? 
9 luty 2016      Artur Łoboda
Zabory Polski Zarzewiem Obydwu Wojen Światowych 
24 sierpień 2011      Iwo Cyprian Pogonowski
Pisowska "służba zdrowia" 
28 listopad 2020     
Zniesienie kary śmierci jest tu PODSTAWOWYM elementem układanki 
25 luty 2017      Alina
Zygmunt Jan Prusiński ZATOKA INTYMNEGO PRZYMIERZA - część dziesiąta 
5 listopad 2021      Zygmunt Jan Prusiński
Moja przygoda z premierem Winston'em Churchill'em 
24 styczeń 2010      Zygmunt Jan Prusiński
Układ w Magdalence 
22 luty 2016      Artur Łoboda
Macron zatrudnił ex-Mossad do zarządzania "zamknięciami" a także dla wykrywania "przypadków" koronawirusa i krajowej produkcji tamponów (do wymazów).  
26 luty 2021      Ives
Doniesienie o przestępstwie przeciwko firmie Pfizer za ludobójstwo - przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym 
10 kwiecień 2025      www.kla.tv
Dramat Polski w „Amerykańskim Stuleciu” 
1 maj 2009      Iwo Cyprian Pogonowski
Żydowska podłość. Szmalcownicy XXI wieku 
6 luty 2018     
Krzycząca cisza - film "Punkt kontrolny" 
15 luty 2013      Artur Łoboda
Morawiecki prawie jak Łukaszenka  
17 sierpień 2020     
Stalinowski wymiar bezprawia będzie trwał dalej 
18 wrzesień 2009      Artur Łoboda
Izrael został stworzony nie jako odrzucenie, ale odbicie nazizmu – dlatego nie może być rozwiązania dwupaństwowego – Lebensraum napędza Izrael tak samo mocno, jak nazistowskie Niemcy 
6 październik 2024     

 
 

Akupunktura – czyli leczenie (także głupoty) za pomocą ukłuć, w tym i igłami z Hg


1. Akupunktura jako przykład hormezy – czyli „podniecania” – reakcji samonaprawczych organizmu.

2. Próba leczenia szpilkami „Anglosaskich” Usztywnień Poznawczych (AUP) dr PB.

3. Krótka anamneza osiągnięć polskich radiologów „odrzucanych w przedbiegach” przez entuzjastów szkodliwości nawet niewielkich, środowiskowych zaburzeń metabolizmu.

4. Asocjacja (skojarzenie) zjawiska ‘hormezy radiacyjnej’ z ‘hormezą Hg” udokumentowaną w pracach IRIS, wskazanych przez prof. Dorotę Majewską zwalczającą używanie rtęci w szczepionkach

5. Lamarckowska hipoteza genetycznego „nabywania” degeneracyjnych zachowań o charakterze AUP (ACD) w super stechnicyzowanych – i jednocześnie super-skomercjalizowanych – warunkach bytowania ludzi.

--------------------------

1. Akupunktura i jej podobne „złowrogie” praktyki uzdrawiania i dodawania wigoru

Kilka dni temu rozmawiałem w Krakowie z mgr Piotrem Kosibowiczem – moim kolegą od lat, bynajmniej nie specjalistą, ale laikiem zainteresowanym tym co się dziej wokół nas – o „hormezie radiacyjnej”. czyli według profesora Ludwika Dobrowolskiego „dobroczynnym promieniowaniu”, wdzierającym się w nasze tkanki zarówno z wnętrza Ziemi jak i z Kosmosu, nie mówiąc już o okolicach elektrowni atomowych (www.ipj.gov.pl/pl/szkolenia/matedu/hormeza.htm). Obecność tych penetrujących nasze ciała „mini-pocisków” jest według Dobrowolskiego niezbędna dla naszego zdrowia. I tutaj mój kolega celnie zauważył, że umiarkowanie „niszczące” nasze ciało uszkodzenia mają, patrząc jak najogólniej, pozytywny wpływ na nasze samopoczucie. Na przykład Chińczycy od bodajże kilku tysięcy lat stosują metodę akupunktury, polegającą właśnie na nakłuwaniu długimi igłami odpowiednich punktów ciała. Te odrażająco wyglądające na zdjęciach zabiegi przynoszą wyraźna poprawę zdrowia, zgadzających się na tego typu bezlekową „kurację” pacjentów. Dobrowolski w swej pracy o „dobroczynnym promieniowaniu” daje przykład wyraźnego zaniku witalności – demonstrowanego brakiem chęci rozmnażania się – kolonii znanych jednokomórkowych pantofelków, w sytuacji gdy akwarium z nimi umieścimy w izolującej od promieniowania tła osłonie ołowianej. Mnie zaś, gdy czytałem ten paradoksalny opis zachowania się jednokomórkowych pantofelków przypomniało się, że w napisanej przed ćwierćwieczem książce „Atrapy i paradoksy biologii” przytoczyłem aż dwie ilustracje (fig. 19 i 21) skopiowane z prac wskazujących na podobne zachowanie się żywych kawałków tkanek pobranych z embrionów ssaków. Mianowicie potraktowanie tych tkanek „umierających z nudów” w trakcie ich hodowli „in vitro” (czyli w szklanych naczynkach poza macierzystym organizmem) czy to promieniami UV, czy odpowiednim wirusem (SV40). powoduje odzyskanie przez nie chęci do życia, a nawet z czasem i „unieśmiertelnienie się” w postaci samostojatielnego, to znaczy nie potrzebującego kontaktów z organizmem macierzystym, tumoru.

Takie „leczenie poprzez ciała – umiarkowane oczywiście – niszczenie” jest doskonale znane nie tylko radiologom i fizjoterapeutom ale i sportowcom: im bardziej „niszczymy się” wykonując jakieś ciężkie ćwiczenia, tym więcej gromadzimy w naszym ciele toksyny powstające czy to w trakcie spalenia cukrów, czy w momentach zniszczenia elementów mięśni ‘nadszarpniętych’ w trakcie naszych szybkich ruchów. Poprzez ćwiczenia pobudzamy („podniecamy”, po grecku to oznacza ‘hormon’ stąd „hormeza”) zatem do akcji „sprzątania toksyn” odpowiednie wewnątrzorganizmowe „służby czyszczące” i „służby naprawcze”. Dzięki tym endogennym „służbom”, po okresie regeneracji stajemy się zdolni do wykonania jeszcze bardziej „niszczących nasz organizm” ćwiczeń. Tak więc „niszczenie ciała” – w odpowiednich granicach i w odpowiednich momentach życia – ma znaczenie, bez żadnej przesady, życiopobudzające i życiorozwijające, bez żadnej przesady można powiedzieć że umiarkowane zło – które sobie sami wyrządzamy, lub które środowisko nam wyrządza – uodparnia nas na działanie zła jeszcze większego które, bez odpowiedniego nas doń przygotowania, mogło by okazać się dla nas zabójcze.

2. Próba leczenia szpilkami „Anglosaskiego Usztywnienia Poznawczego” dr PB

Są jednak na świecie ośrodki naukowe, skoncentrowane głównie, jak to potwierdza mój kolega dr Piotr Bein z Kanady, w krajach anglosaskich (CA, USA i UK), które to „naukowe grupy wpływu” o powyżej wzmiankowanym prawie fizjologii, stosującym się zarówno do bakterii jak i ludzi, nie chcą nic wiedzieć ponad to, co już od lat ponad sześćdziesięciu na temat promieniowania jonizacyjnego głoszą (nieżyjący już zazwyczaj) twórcy bomb nuklearnych (będący, nie przypadkowo, zazwyczaj także laureatami pokojowych nagród Nobla). Takie „naukowe niezrozumienie”, według profesora Jaworowskiego będące produktem ubocznym potworności grzyba atomowego w Hiroszimie, musi rzutować bardzo negatywnie na zdrowie naszego „gatunku do panowania nad Ziemią wybranego”. Dzięki „pamięci” poczty elektronicznej jest mi dość łatwo te, negujące istnienie podstawowych praw fizjologii, zachowania poznawcze dra PB „przyszpilić”, z nadzieją oczywiście na mego szacownego oponenta ‘uzdrowienie’ starożytną chińską metodą igieł, za pomocą których drażni się istotne dla pobudzenia układu limfatycznego miejsca w naszym ciele.

Szpilka nr. 1: już dokładnie 8 lat temu miałem z PB internetową „sprzeczkę” nt. złowrogich własności DU/ZU, czyli zubożonego uranu. Wtedy to otrzymałem email następującej treści:

Sent: Monday, October 29, 2001 1:39 PM
Subject: Re: Piotra Beina dla M. Glogoczowskiego: Conference, Prague,
Facts on Depleted Uraniom

> Wiec mamy rozne opinie. Opieram sie na (i upieram sie przy) wnioskach
> badaczy ZU i tzw. promienitoworczosci o niskim natezeniu, lacznie z
> raportami samego Pentagonu. … Naukowcy mowia wyraznie o
> jednej drobinie (DU/ZU) jako przyczynie raka i smierci. Niestey mylisz sie, ze
> organizm reperuje zniszczenia od jednej drobiny wysylajacej strumien
> alfa.

Oczywiście zdrowy organizm sam naprawia te niewielkie uszkodzenia, powstające przy ledwo wykrywalnym licznikami promieniowania niezwykle rzadkim, w przypadku DU składającego się z prawie stabilnego izotopu U 238, uderzeniu „mikro-pociskiem” w postaci jądra atomu helu. Tak jak organizm naprawia bez śladu ranę spowodowaną wbitą pod skórę igłą. Co więcej, jak to zauważyli już przed kilkoma dziesiątkami lat polscy radiolodzy, takie „mikrouszkodzenia”, właśnie poprzez pobudzanie enzymów specjalizujących się w odbudowie uszkodzonych tkanek (w tym i uszkodzonych genów) przyczyniają się do utrzymania w dobrym zdrowiu całego organizmu. Do którego to faktu, nazwanego „hormezą radiacyjną” udało się przekonać polskim radiologom – w tym w szczególności profesorowi Jaworowskiemu – swych kolegów radiologów z innych krajów dopiero w połowie lat 1990 ubiegłego wieku. Ten fakt niezbyt pozytywnie świadczy o stanie wiedzy reprezentowanej 8 lat temu przez PB. Jego emaile do mnie w roku obecnym wskazują, że w ciągu ostatniej dekady jego wiedza na temat skutków promieniowania nie uległa niestety poszerzeniu.

Szpilka nr. 2: prawie dokładnie w 8 rocznicę poprzedniego e-listu od PB, otrzymałem odeń dość specyficzną informację, w odpowiedzi na ma uwagę, że wzmiankowane powyżej poglądy nt. hormezy głosi „bardzo zasłużony dla nauki, nie tylko w Polsce, profesor Zbigniew Jaworowski”. Oto ta charakterystyczna odpowiedź:

Sent: Saturday, October 24, 2009 8:15 PM
> to jest twoja opinia, tak samo slaba marytorycznie jak wywowdy jawora,
> nie podzielana przez niezaleznych np. w uk i usa
> ty jestes fotelowiec, oni praktykujacy, publikacje na biezaco (jawor
> odpada w przedbiegach), przesladowania przez agentury - a ty?

Przyznaję, że określenie mnie epitetem „fotelowca” w istocie wbiło mi „szpilę” w wiadome miejsce i to tak, że aż z uciechy prawie spadłem z krzesła (na którym znowu przysiadłem, by wyklepać tę odpowiedź). Rzeczywiście pamiętam, jak w szkole podstawowej odrabiałem lekcje siedząc w niezbyt wygodnym, z półokrągłą drewnianą poręczą, fotelu mego dziadka, adwokata jeszcze w CK Austrii. Jednak już w trakcie mych studiów fizyki pani lektor języka niemieckiego narzekała „Du hast kein Sitzfleisch”, a w USA, w trakcie kolejnych „graduate” studiów geofizyki, doszedłem do wniosku że tak wytrwale, jak to robili pracowici Amerykanie, „wyścigować się (w pracy), kto na swym siedzeniu potrafi najlepiej wysiedzieć” nie potrafię i lepiej mi z tego „kraju przyszłości” zmykać (patrz artykuł „Freedom on Freeway” w paryskiej „Kulturze” nr 7-8, 1971). A dzisiaj „anglosaski myśliciel” PB odkrył, że jestem „fotelowcem” i zapewne sobie wyobraża, że podobnie jak Jaworowski swą hormezę radiacyjną, tak ja całą mą, niewątpliwie bardzo bogatą historię prawie zawodowego alpinisty oraz narciarza sobie zmyśliłem. Na wszelki wypadek załączam listę, spisanych kilka dni temu na zamówienie wydawnictwa STAPIS, mych nie-fotelowych wyczynów.

3. Szpilka nr. 3 w formie krótkiej anamnezy osiągnięć polskich radiologów „odrzucanych w przedbiegach” przez dotkniętych symptomami AUP entuzjastów poza-fizycznych własności DU (i Hg)

. Ten widoczny w korespondencjach PB, brak powiązania wyobrażeń o rzeczywistości z samą tą, dobrze organoleptycznie sprawdzalną, rzeczywistością, już Arystoteles określał jako „non adequatio rei et intellectus”. Kultywowanie zaś tej nieadekwatności przez lat prawie dziesięć jest przykładem tak zwanych Urojeń (łac. delusiones), czyli „zaburzeń treści myślenia polegających na fałszywych przekonaniach, błędnych sądach, odpornych na wszelką argumentację i podtrzymywanych mimo obecności dowodów wskazujących na ich nieprawdziwość”. Aby spróbować uwolnić mego kolegę od tych chorobliwych urojeń (np. na temat super-ludobójstwa ludzkości przy pomocy zatwierdzonych przez WHO szczepionek), zezwolę sobie tutaj przytoczyć kilka argumentów zaczerpniętych z prac „wyeliminowanych w przedbiegach” polskich radiologów oraz fizyków, takich jak profesorzy Jaworowski, Hrynkiewicz, Dobrowolski i Waligórski. (Nb. U prof. Andrzeja Hrynkiewicza broniłem swą pracy magisterską w 1965 roku, a z Michałem Waligórskim chodziliśmy na wycieczki pod Krakowem w połowie lat 1950-tych.)

Oto co stwierdza na przykład prof. Ludwik Dobrowolski w artykule „HORMEZA – ZJAWISKO POWSZECHNE ALE POWSZECHNIE NIEZNANE” (http://www.ipj.gov.pl/pl/szkolenia/matedu/hormeza.htm - patrz załącznik)

„Wspomniany już wspólny Raport Francuskiej Akademii Nauk i Narodowej Akademii Medycznej [10] w pełni potwierdza taki sposób widzenia działania naszych organizmów w obliczu zagrożenia promieniowaniem jonizującym. Raport wykorzystuje dostępne dane z zakresu działania komórki, a także wyniki badaniach na zwierzętach. Istnienie efektów hormetycznych dzięki mobilizacji organizmu do likwidacji uszkodzeń komórkowych (niekoniecznie zresztą spowodowanych promieniowaniem jonizującym) potwierdzają również prowadzone, jak dotąd eksperymentalnie, terapie raka przy wykorzystaniu małych dawek promieniowania jonizującego na całe ciało lub na pół ciała. Przeżywalność pacjentów w zaawansowanym stadium białaczki wynosiła po czterech latach od terapii małymi dawkami na całe ciało 74% , podczas gdy pacjenci poddani jedynie chemioterapii przeżywali w 52% [21]. (…) Podobny wynik, tyle że na poziomie komórkowym, pokazujący, że wstępne naświetlanie małymi dawkami może uodpornić system na późniejsze działanie dużych dawek, został pokazany w pracy [23]. Ważnym wnioskiem z prac idących w tym kierunku jest, że układy zapobiegania i reperacji uszkodzeń, uruchomione w wyniku działania małych dawek, przeciwdziałają wywołaniu i propagowaniu się uszkodzeń nie wywołanych promieniowaniem.”


(wykres do przetransferowania na zaprasza.net)


Podobne dane podaje w artykule „Dobroczynne promieniowanie” (http://www.carbon14.pl/~Andrzej/MBM/Hormeza.pdf) 82-letni obecnie profesor Zbigniew Jaworowski, z którym miałem przyjemność przeprowadzić dłuższą rozmowę w jego domu w Konstancinie pod koniec października br. Na ilustrujących artykuł Jaworowskiego tabelach z danymi statystycznymi, widać bardzo wyraźnie, że w porównaniu z (nie naświetloną) grupą kontrolną, „ukłute” małymi i średnimi dawkami promieniowania jonizującego osoby, oraz używane do brzydkich doświadczeń gryzonie, charakteryzują się zwiększoną przeżywalnościa oraz zmmniejszoną ilością nowotworów. (Tab. 4 wskazuje na przykład na zmniejszenie się aż o 20% w roku 1987, czyli w rok po awarii w Czarnobylu, ilości dzieci urodzonych na Węgrzech z syndromem Downa, czyli debilizmem wywołanym brakiem 21 chromosomu.)

4. „Igła” nr. 4, którą bezwiednie dostarczyła mi pani profesor Dorota Majewska, przeciwniczka wykorzystywania związków rtęci jako „podniecacza” reakcji odpornościowych (http://www.autyzm-szczepienia.eu/uploads/List_do_wakcynologow_poprawiony%5B3%5D%20adobe.pdf ).

Oczywiście „ukłucia” nie tylko promieniowaniem jonizacyjnym mają dobroczynny wpływ zarówno na zdrowie jak i na długowieczność potraktowanych takimi „igłami podniecającymi” zwierząt, w tym i ludzi. Dzięki lekturze listu, jaki wystosowała niedawno pani profesor Dorota Majewska do pani minister zdrowia Kopacz, miałem okazję zaznajomić się z dość istotną, wzmiankowaną przez nią w rzeczonym liście, jako referencja, stroną internetową http://www.epa.gov/iris/subst/0073.htm. Na tej stronie „IRIS” należącej do „Environmental Protection Agency US” zostało zreferowanych aż siedem, bardzo szczegółowych prac, wskazujących że zarówno przeżywalność, jak i odporność na nowotwory, zarówno u myszy i szczurów jak i ludzi, odżywiajacych się pokarmami zwierającymi związki rtęci, wyraźnie wzrasta, w porównaniu z grupą kontrolną, przy dawkach Hg małych i średnich (rzędu 0.03-0.14 mg/kg), by następnie spadać przy dawce dużo wyższej (rzędu 0.69 mg/kg ciała konsumenta).

Te interesujące dane IRIS, dokładnie się ‘wpasowujące’ w krzywą aktywacji reakcji obronnych przedstawioną na rys. 4 przez Dobrowolskiego (patrz powyżej), przytoczyłem w specjalnej ramce poniżej. Wytłuściłem w niej dane wskazujące na momenty kiedy myszy (oraz ludzie zatruci rtęcią w Japonii w miejscowości Minamata w późnych latach 1950) wykazywały (lub wykazywali) największą odporność na raka. Nie jest zatem prawdą jak to kategorycznie stwierdza Majewska w swym liście do Minister Zdrowia, iż „Rtęć jest … immunotoksyczna, kancerogenna”. W odpowiednio niewielkich dawkach, jako metal ciężki, jest ona wręcz dobroczynna, bowiem tak jak zwykła igła podrażnia ona, stresuje, układ odpornościowy powodując jego skokową aktywację. (Nb. Na ten efekt hormetyczny zwraca uwagę, najwyraźniej konkurująca intelektualnie z „wychowaną w USA” Dorotą Majewską, profesor dr hab. Elżbieta Dernałowicz-Malarczyk. W artykule „Hormeza - odpowiedź komórek na niski poziom metali ciężkich” (http://www.homeoterapia.pl/badania/hormeza.htm), zauważa ona iż: „Komórki McCoy'a pod wpływem niskich stężeń metali ciężkich wykazują znaczny wzrost komórkowej aktywności - zwiększona synteza HSP-70 (oznaczanej jako stopień redukcji MTT) oraz metalotionein, które grają ważną rolę w ochronie komórki wobec toksycznego działania metali i RFT.” )

Autorzy badań opublikowanych przez IRIS podkreślają, iż przy małych dawkach rtęć nie ma charakteru rakotwórczego. I choć “mają oczy to nie widzą” tego co sami potwierdzili swymi doświadczeniami. Mianowicie, że małe, a nawet i średnie dawki Hg, podobnie jak promieniowanie jonizujące, “grają ważną rolę w ochronie organizmu przed toksycznym działaniem większej ilości metali ciężkich oraz napromieniowań”. Ten brak adekwatności, między wyobrażeniem sobie jakiegoś przedmiotu a jego rzeczywistością, czyli arystotelesowskie “non adequatio rei et intellectus”, jest bardzo groźną chorobą zawodową, dotykającą obecnie ogromne rzesze uczonych, samo-zamykających się w laboratoriach na obraz i podobieństwo myszy oraz szczurów, nad którymi się oni, w sposób uznany za naukowy, znęcają. Tę chorobę zawodową profesor Majewską zapewne nabyła w okresie kiedy to, jak się chwali na wstępie swego listu “przez 25 lat pracowałam w czołowych instytucjach naukowych Stanów Zjednoczonych”. A zatem zapewne wskutek wymaganego przez te czołowe instytucje naukowe, poznawczego ograniczenia koniecznego do super-wąskiej specjalizacji, nabawiła się ona syndromu AUP, czyli “Anglosaskich Urojeń Poznawczych”, co po angielsku brzmi bardzo ładnie ACD – Anglosaxon Cognitive Deficiency (or Delusions). Nie jest to bynajmniej obelga, tylko zabronione przez political correctedness medyczne stwierdzenie faktu: to już bowiem Karol Darwin zauważył, że zbyt pracowicie ślęczący nad zegarkami zegarmistrze nabawiają się upośledzenia wzroku, zwanego krótkowzrocznością. Zauważył on przy tym także, że nabyte upośledzenie poznawcze mają tendencję do dziedziczenia się, zwłaszcza w drugim pokoleniu.

(Ponieważ piszemy tutaj o hormezie, czyli dość brutalnym ‘uzdrawianiu’ i ‘odzyskiwaniu witalności’, przez organy atroficzne, wyłączone przez długi czas z użycia i w związku z tym pozostające w stanie uśpienia bliskiego śmierci, więc warto wspomnieć, że istnieją sposoby leczenia “nabytych i/lub dziedziczonych” chorób organów poznania. Na przykład rosyjscy okuliści opracowali skuteczną – co widzę po mym młodszym koledze doktorze z Gdańska – i zewnętrznie podobną do akupunktury, “inwazyjną” metodę leczenia krótkowzroczności. Nakłuwającą “igłą” w tej metodzie jest wiązka światła lasera, która wybiórczo niszczy przedwcześnie zestarzałą, zazwyczaj wskutek genetycznej „pamięci” braku wystarczających ćwiczeń wzroku naszych przodków, zesztywniałą tkankę rogówki oka. Uwolniona od tej „skorupy” soczewka oka staje się na powrót zdolna do zmiany swej ogniskowej, co jest niezbędne dla ostrego widzenia przedmiotów usytuowanych w różnych od oka odległościach.)

5. Lamarckowska hipoteza genetycznego „nabywania” degeneracyjnych zachowań o charakterze AUP (ACD) w super stechnicyzowanych – i jednocześnie skomercjalizowanych – warunkach ludzkiego bytowania.

Prosty, pawłowowski odruch myśli sugeruje, że nasze „odkrycie” niezgodności ze stanem faktycznym, przekonania profesor Majewskiej o rakotwórczym wpływie Hg, winno także dotyczyć i innych przekonań, wychowanej w”czołowych instytucjach naukowych USA” pani profesor. A do takich, reprezentujących non adequatio rei et intellectus, zapewnień, należy jej przekonanie o tym, że „Rtęć (nawet w małych ilościach) powoduje zaburzenia rozwojowe u dzieci,choroby neurodegeneracyjne u dorosłych (Parkinsona i Alzheimera) oraz degeneracyjne zmiany w systemach reprodukcyjnych kobiet i mężczyzn, upośledzając ich zdolności rozrodcze”. W szczególności autorka listu do Minister Zdrowia pisze: „W USA na autyzm cierpi obecnie ponad 1,5 miliona dzieci. Dla Polski nie ma wiarygodnych danych, ale ekstrapolacja tych liczb na liczę ludności w Polsce sugeruje, że może być ich ponad 150 000. (…). Najbardziej niepokojącym zjawiskiem jest obserwowany prawie na całym świecie kilkunastokrotny wzrost zachorowań na choroby psychoneurologiczne (autyzm, ADHD, upośledzenie umysłowe, padaczka i inne) w ciągu ostatnich dwóch dziesięcioleci. Znamiennym jest to, że w latach 1990, w których nastąpił najbardziej dramatyczny wzrost tych zachorowań, amerykańskie agencje federalne FDA i CDC zaleciły stosowanie kilku nowych szczepionek niemowlęcych, z których co najmniej dwie zawierały thimerosal, co znacząco zwiększyło ilość wstrzykiwanej niemowlętom rtęci.”

Otóż ekstrapolowanie stanu zdrowotnego mieszkańców USA na inne kraje, zwłaszcza te o bardzo odmiennej kulturze oraz historii ostatnich dziesięcioleci, jest wręcz karygodne w wypadku prac naukowych, z konieczności wkraczających w zakres zainteresowań dyscypliny określanej jako genetyka populacji. (Autor niniejszego tekstu 30 lat temu był doktorantem u bardzo znanego specjalisty w tej właśnie dziedzinie, profesora Alberta Jacquard, dyrektora INED – Institut National des Etudes Demographiques w Paryżu.) Najlepszym przykładem, jak bardzo błędne mogą się okazać takie ekstrapolacje „z narodu na naród”, jest zrelacjonowany we wspomnianym opracowaniu IRIS wynik pomiarów wpływu na rozwój dzieci – w podobnym wieku ale wychowywanych na różnych oceanicznych archipelagach – „zarażenia” ich matek, w okresie ciąży, podobną ilością Hg zmierzoną we włosach tych matek. Okazało się że, cytuję “Two of the studies (Faroe Islands, New Zealand) reported effects on a number of neuropsychological endpoints, whereas the third (Seychelles Islands) reported no effects related to in utero exposure to methylmercury.” Czyli po polsku potocznym językiem “neuropsychologiczne zaburzenia w zachowaniu się dzieci wychowywanych na archipelagu Faroe (Atlantyk, na północ od Wysp Brytyjskich) i na Nowej Zelandii (Pacyfik) zostały odnotowane, podczas gdy u dzieci z Sejszeli (Ocean Indyjski) nie znaleziono efektów ich narażenia, w okresie życia w łonie matki, na metylortęć”. Oczywiście zarówno rasa jak i kultura ludności dwóch pierwszych archipelagów (w skrócie określana jako WASP – White Anglo-Saxon Prostant) bardzo znacząco odbiegają od analogicznych cech trzeciego archipelagu, na którym przeprowadzono te badania, o kulturze fracusko-afrykańskiej i “zmetysowanej rasie” mieszańców afro-euro-hinduskich, jak się okazało bardzo odpornych na zakażenie rtęcią.

Po drugie, nie wolno (jak dotąd) ekstrapolować zaburzeń w rozwoju dzieci w USA na sytuację w Polsce. Tutaj widać różnice chociażby w statystykach porównujących chorobliwą nadwagę znacznego procentu dzieci w USA, ze względnie zdrowym wyglądem (jeszcze, ale to się niedługo skończy) dzieci w Polsce. A ponieważ ostatnie szczegółowe badania przeprowadzone w Szwecji sugerują, że gwałtowny wzrost nadwagi tamtejszych dzieci jest “dziedzicznym utrwaleniem się” skutków obżarstwa ich rodziców, a zwłaszcza dziadków (http://zaprasza.net/mglogo/a_y.php?mid=679&), więc i najnowsza plaga “dzieci autystycznych” w USA też jest, prawdopodobnie, rezultatem “autystycznych” zachowań się – i to nie tylko w pracy, gdzie każdy boi się bliźniego, że mu tę pracę zabierze –amerykańskiego przysłowiowego “samotnego tłumu”, w swej masie wyjątkowo pozbawionego uczuć empatii i do bliźnich i do przyrody. Amerykanie (a dawniej i Anglicy) jak to zauważyło wielu już autorów, są wychowywani od setek lat w poczuciu iż są “narodem wybranym”. Zaś ten bezmyślnie wychwalany przez kler, biblijny “NARÓD WYBRANY” TO PRZECIEŻ JEST PODRĘCZNIKOWY PRZYKŁAD ZBIOROWEGO AUTYZMU, według Wikipedii polegającego na:
• zaburzeniu zachowań niewerbalnych,
• braku kontaktów rówieśniczych,
• braku potrzeby dzielenia się przeżyciami z innymi ludźmi,
• braku społecznej lub emocjonalnej wymiany, (co określa się terminem braku empatii).

I właśnie w tych, typowo anglosaskich zachowaniach, według profesora Armada Cleese z Luksemburga (http://brusselstribunal.org/bios/Clesse.htm), stanowiących jednocześnie i o potędze i o perfidnym bestialstwie anglosaskich imperiów (by wskazać tu na bombardowania Drezna i Hiroszimy, czy organizacji głodu w Irlandii w XIX wieku oraz w Niemczech Zach. bezpośrednio po II WŚ), należy szukać źródeł „przystosowawczego” autyzmu coraz większej ilości dzieci w USA. Po prostu genetycznie przygotowują się one, w ten lamarckowski sposób, do „konkurencyjnego” wejścia na rynek coraz to mniej wymagającej inteligencji (oraz sprawności fizycznej), beznadziejnie nudnej pracy. Przyczyna plagi autyzmu tkwi także w debilnie „liberalnym” wychowaniu dzieci, którym np. w Szwecji nie wolno już dać „ożywiającego” je klapsa. Natomiast nie tkwi ona w urojonym – jak tego żąda „hiperburżuazyjna” kultura ACD, czyli Anglosaxon Cognitive Delusions – oddziaływaniu na płód mikroskopijnych dawek thimerosalu. czyli zawierającej rtęć „podniecającej” substancji użytej w dwóch lub trzech, dodatkowych w USA szczepionkach, zalecanych przez WHO w celu sztucznego pobudzania wciąż słabnącej witalności „wybranej do panowania nad ziemią” rasy…


Dane z opracowania “Methylmercury (MeHg) (CASRN 22967-92-6) http://www.epa.gov/iris/subst/0073.htm

1. W Japonii w latach 1950-60 nastąpiło poważne zatrucie rtęcią wód przybrzeżnych w nadmorskiej przemyslowej miejscowości Minamata, Konsumpcja zatrutych rtęcią ryb wywołała chorobę określoną jako “Minamata disease”. Z przeprowadzonych podówczas badań statystycznych wynikło, że u osób, które tę chorobę przeżyły, ilość przypadków raka (49/334, czyli 14.7%) była znacznie niższa niż w grupie kontrolnej, które tych ryb nie spożywałyły i nie narazily się na zatrucie rtęcią (134/668 czyli 20.1%):


2. Także przeżywalność myszy, których pożywienie zawierało rozmaite dawki chlorku metylortęci, wyraźnie wzrasta, w porównaniu z grupą nie konsumującą rtęci, przy małych i średnich dawkach (0.03-0.14 mg/kg), by następnie spadać przy dawce pięciokrotnie wyższej (0.69 mg/kg).

3. Efekt hormezy (“zdrowienia” zwierząt przy małych I średnich dawkach rtęci w pożywieniu) zaobserwowano także w wypadku zaburzeń budowy ciała nie mających charakteru tumoru;

4. I kolejne wyniki, wskazujące na zwiększoną przeżywalność szczurów karmionych średnimi dawkami pokarmu zawierającego rtęć; itd. razem 7 przykładów tego zjawiska.

8 listopad 2009

dr Marek Głogoczowski 

  

Komentarze

  

Archiwum

Dlaczego UE jest zgubą dla Polski
kwiecień 5, 2003
Filip Adwent
Eurokomsomoł
kwiecień 26, 2003
Artur Łoboda
Życzenie śmierci
marzec 19, 2009
Dariusz Kosiur
Akt oskarżenia w sprawie śląskiej afery korupcyjnej
czerwiec 28, 2002
PAP
Gospodarka Indii Szybko Rosnie
luty 17, 2006
Iwo Cyprian Pogonowski
SYSTEM
kwiecień 18, 2008
Marek Jastrząb
Byłem na tamtym świecie
listopad 6, 2008
Artur Łoboda
Odezwa
sierpień 5, 2003
Romuald Traugutt, wiosna 1864 roku
¬ródła neoliberalnej propagandy...
grudzień 22, 2006
pnlp
Pamięci oszczędnego przedwojennego Fiskusa
marzec 31, 2006
Mirosław Naleziński, Gdynia
Za kulisami wielkiej mistyfikacji. Działalność Leona Taxila (1885-1897)
lipiec 30, 2008
Waldemar Wojnar
Sami Swoi
maj 7, 2008
PAP
To nie jest dom wariatów - to rynsztok
styczeń 8, 2004
PAP
Międzynarodowy Fundusz Walutowy znów ma dużo do powiedzenia na tematy wewnętrzne Polski
czerwiec 26, 2002
PAP
Mieć czy być?
grudzień 14, 2005
Iwo Cyprian Pogonowski
Lodu nie było!
grudzień 20, 2003
Czy jest choć jedna osoba gotowa pomóc Polsce?
luty 11, 2009
Artur Łoboda
Władyslaw Bartoszewski
październik 19, 2007
Goska
Koszty kapitulanctwa (1)
czerwiec 18, 2003
prof. Jerzy Robert Nowak
Prawdziwa gra prezydenta
grudzień 13, 2002
Artur Łoboda
 


Kontakt

Fundacja Promocji Kultury
Copyright © 2002 - 2025 Polskie Niezależne Media