|
Inz. Weronika Falikowska - Wroclaw - Solidarnosc
|
|
Jako pracownik Politechniki Wr., w zwykłej - może dla pracowników P.Wr. bardzo odważnie - trosce o interes Rzeczpospolitej, Ojczyzny JPII i Pokolenia JPII, informuję, że w toku doświadczenia zawodowego posiadłam informacje i dokumentację na temat byłych działaczy Komitetu Obywatelskiego przy L. Wałęsie z 1989 r. , którzy w obecnych czasach są aktywnymi działaczami PO, PIS i wchodzą w skład budżetowego układu mafijnego, którego początku należy szukać – wg mnie i mojej najlepszej wiedzy - w czasie, gdy wojewodą wrocławskim był prof. Zalewski, wicewojewodą Schetyna i wysoką funkcje pełnił tam Sławomir Piechota, a Zdrojewski był prezydentem Wrocławia. Jako członek państwa Podziemnego, mam świadomość, że idzie więc o okres po 4 lutym 89r., czyli od ukradzenia Solidarności i całego języka oraz realizacji przez media jednak jakiegoś scenariusza, najprawdopodobniej nakreślonego przez WSI (por. Raport A. Macierewicza na temat działania WSI w III RP).
Aż do emerytury byłam pracownikiem administracyjnym Politechniki Wrocławskiej, aktywnym członkiem Komisji Zakładowej "Solidarności" przy P.Wr. Przedtem działałam w Państwie Podziemnym, wymuszono na mnie przejście na emeryturę, wbrew moim chęciom.
Gdy zobaczyłam, że pieniądze związkowe, rzekomo zarekwirowane w banku przez WRON, zostały wybrane - w tym samym czasie co pieniądze Zarządu Regionu przez Piniora i Huskowskiego, i kiedy zobaczyłam, kto współorganizował strajk w administracji (były członek ZOMO, który chwalił się na imprezie swoimi dokonaniami w czasie akcji pacyfikacyjnych), i kiedy dowiedziałam się prawdy o Wałęsie, w 1988, 89 i 1990, wypisałam się z "Solidarności" i grupa uczciwych, pryncypialnych, i tych najbardziej pokrzywdzonych pracowników, utworzyła komisję zakładową "Solidarność 80".
We Wrocławiu odchodziła „wolna amerykanka” związana z prywatyzacją na wszystkich frontach, także w mediach, a w internecie B. Zdrojewski informował nie tak dawno, że już na początku r. 1989 walczył z komunistycznym mitem Ziem Piastowskich. Powstał specjalny tryb zarządzania infrastrukturą miejską, budynkami, ideami – pod kontrolą raczej niepatriotycznych sił. Mogę powiedzieć, jako świadek, że Wojewoda prof. inż. Zalewski, pracownik Politechniki Wrocławskiej, ukradł siostrom Boromeuszkom z Trzebnicy szpital im. Rydygiera we Wrocławiu i na remont tego szpitala przekazał 5 lub 7 mln zł, które zostały utopione w błocie. Zostałam włączona do akcji odzyskania przez siostry zakonne szpitala i wyszło na jaw, że wojewoda cynicznie ukradł ten szpital, aby go sprezentować dyr. dr Majowi.
Kradzież tych nieruchomości we Wrocławiu odbyła się w ten sposób, że przy oficjalnej zamianie innej niewielkiej nieruchomości między wojewodą a siostrami, wojewoda podłączył szpital im. Rydygiera.
Sprawa była w prokuraturze, ale została pewnie (do sprawdzenia) umorzona jak wszystkie sprawy, które są związane ze sferą budżetową we Wrocławiu. Grywałam w młodości w brydża, między innymi z prokuratorami PRL-owskimi, i informację, że było prowadzone prokuratorskie dochodzenie w sprawie Rydygiera, mam od jednego z nich.
Chodziła - dostępna dla interesujących się życiem społecznym Wrocławia – plotka po Wrocławiu, a od sprawdzenia są kompetentne organy, że Sławomir Piechota (obecnie poseł PO) miał pecha, bo żonie sprezentował przy ul. Niskie Łąki nieruchomość przeznaczoną na prywatny zakład opieki zdrowotnej, która to nieruchomość miała jednak właściciela. Jak wieść niosła, Radny miasta Wrocławia potrzebował lokum dla przychodni żony, a Dyrektor Departamentu Zdrowia Miasta Wrocławia rozdawał za symboliczną złotówkę ZOZ-y.
W związku z tym władze Wrocławia upatrzyły sobie obiekt rehabilitacyjny, Przychodnię Uczelnianą, zwany Półsanatorium dla Studentów, w Parku Szczytnickim, zlokalizowany na działce 0,5 h, będący własnością Politechniki Wrocławskiej. Ponieważ prezydentem był b. pracownik P.Wr. Stanisław Huskowski (obecnie poseł PO), a wiceprezydentem Jaroch (obecnie parlamentarzysta PiS), więc nie było żadnym problemem przejęcie tego obiektu.
Ponieważ b. rektor P.Wr., minister KBN, Andrzej Wiszniewski chciał sobie wystawić poniekąd pomnik w P.Wr. i zaplecze (warsztatowe, pomijając potrzeby innych pracowników i dyscyplin), w postaci nowego budynku, więc dokonano zamiany tej nieruchomości P.Wr. (półsanatorium), bez wyceny biegłych (grunt w Parku Szczytnickim jest olbrzymiej wartości), między innymi na część ulicy na budowlę rektora Wiszniewskiego, która to część ulicy (Janiszewskiego) faktycznie była wykonana przez P.Wr. na gruncie należącym do P.Wr., a którą to ulicę miasto sobie przywłaszczyło, na co mam dowód.
Dyr. Wydziału Zdrowia UM dr Sidorowicz (obecnie senator PO) jednak tej placówki (półsanatorim) nie przekazał za złotówkę "kolesiom", a wtedy w Faktach TV3 Wrocław podano jakie to "wielkie" pieniądze od miasta otrzymała P.Wr. (ulica). Wszystko było kłamstwem.
Prowadziłam w Politechnice sprawy nieruchomości (Półsanatorium) i miałam uczestniczyć w tym złodziejstwie jako członek Komisji przekazującej tę nieruchomość Skarbu Państwa miastu. W imię mojej najlepszej wiedzy oprotestowałam to i od tego momentu nasiliło się psychiczne molestowanie mnie, wręcz terror psychiczny wobec mojej osoby. W tym okresie wyjaśniałam wielu pracownikom P.Wr., o co chodzi, lecz moich rozmówców Rektor A. Wiszniewski szykanował. Podobnie jego następca, który przyszedł po 2 kadencjach A. Wiszniewskiego. Doszły mnie od razu słuchy, że nowy rektor prof. Luty za wszelką cenę polecił mnie zwolnić dyscyplinarnie, i to ostro, ponieważ już takie informacje otrzymywałam podczas kadencji Rektora A. Mulaka, który najpierw chwalił Solidarność 80 i ubolewał nad niegodnymi poczynaniami (niebywałe represje i gwałty) Rektora A. Wiszniewskiego, obiecywał ich naprawę, a następnie po ujawnieniu mu moich zastrzeżeń po prostu zdradził zawarte umowy, własne przyrzeczenia i przeszedł na stronę nieprzestrzegania prawa. Jest to szczególnie istotne dla Prawa i Sprawiedliwości.
KZ Solidarność 80, kiedy poseł AWS dr T. Wójcik zgłosił prof. A. Wiszniewskiego na premiera rządu RP, udaremniła te starania przekazując dokumentację, z której wynikało, że nie potrafi zarządzać uczelnią. Jako minister KBN-u w rządzie AWS, jak wynika z raportu NIK, przekazywał pieniądze na fundację L. Balcerowicza, ale dla pracowników naukowych w Politechnice pieniędzy nie było.
Powiem tu, że otrzymałam np. polecenie rozliczenia inwestycji MEN, co nie należało do moich obowiązków, a uczelnia miała osobny dział inwestycji, specjalistów od inwestycji. Nie mogłam się podjąć realizacji tego polecenia służbowego, bo brakowało faktur - a były tylko specyfikacje. Rozliczanie w taki sposób inwestycji było niezgodne z prawem. W wyniku nagonki, szukałam wsparcia u pracowników P.Wr, u profesorów, docentów, doktorów, ponieważ naiwnie wierzyłam, że się ujmą za sprawą i za mną – nie zabiegałam o pieniądze dla siebie! Byłam leczona na żołądek, jelita, bóle głowy u dr Krystyny Cholewianki-Kolon, wylądowałam też w szpitalu. Ktokolwiek został posądzony o wspieranie mnie, był zaraz niszczony przez władze P.Wr., więc pracownicy bardzo się bali, bardziej niż za rządów Rektora Porębskiego, Kasprzaka, Schroedera, Kmity.
Wrocław jako jedno z nielicznych miast miało zatwierdzony plan zagospodarowania przestrzennego, który został anulowany i stworzono nowy tymczasowy, ważny do XII.2002. Wszystkie decyzje Rektorów i administracji PWr., już w nowym systemie, noszą piętno prywaty. Powstał amalgamat P.Wr.-Miasto (i jeszcze sądy, prokuratura). Za prezydentury Zdrojewskiego kolesie otrzymywali działki, odchodziła samowola budowlana zatwierdzana przez Urząd, co jest technicznie łatwe do sprawdzenia, lecz nie w mafii.
Kiedy prof. Łętowska uzasadniała mniejsze zło, w przypadku Gronkiewicz-Waltz, twierdziła, że podmiotem są mieszkańcy i do nich należy ostatnie słowo. Protesty mieszkańców na nic się zdawały w przypadku zezwoleń na inwestycje, które naruszały mir mieszkańców. A kiedy zakłady PZL "Hydral" przekazały hotel pracowniczy przy ul. Reja we Wrocławiu miastu, a mieszkańcy chcieli, aby utworzyć tam samodzielne mieszkania, został zrobiony projekt, za który pewnie zapłacono z pieniędzy podatników, ale władze nie przekazały tego obiektu mieszkańcom i wykwaterowano ich, a budynek doprowadzono do stanu ruiny i przekazano za 1 zł Politechnice Wr. Nic się nie liczyło wobec takiej siły. (Obecnie jest to dom studencki).
Prezydent Zdrojewski, aby pozyskać sobie przychylność kardynała i Solidarności, na którą wpływ miał olbrzymi Rektor P.Wr., A. Wiszniewski, przyznał Kar. Gulbinowiczowi i Wiszniewskiemu swoją nagrodę miasta Wrocławia. Niezwykle dobry był Rektor dla pracowników, którzy nie chcieli się wychylić i nic powiedzieć, choć wiedzieli. I był niezwykle represyjny wobec tych, którzy śmieli dostrzegać prawdę o zarządzaniu P.Wr. Np. protegowany A. Wiszniewskiego, inż. Dariusz Stanek, absolwent Wydz. Ener.- Mech P.Wr., zaraz po studiach otrzymał stanowisko Dyrektora Zakładu Usług Socjalnych P.Wr. i zarządzał olbrzymim funduszem socjalnym, dokonywał przekrętów, został w końcu przyłapany. Zamiast być zwolnionym dyscyplinarnie!, w nagrodę został przez Urząd Miasta przyjęty na wicedyrektora Wydziału Inicjatyw Gospodarczych. Za łapówki udzielał koncesji, na pewno na alkohol i targowisko. W końcu został przyłapany. Prokuratura prowadziła dochodzenie, ale czym się skończyło, nie wiem. Aby otrzymać takie stanowisko w Urzędzie Miasta, trzeba mieć nie lada układy, ponieważ Urząd Miejski lekceważył np. najlepszych architektów i urbanistów, popierał zaś miernych profesorów.
Gdy biedny mieszkaniec zwracał się do prezydenta Zdrojewskiego o pomoc w sprawie mieszkania, to dla takiego człowieka nie było mieszkania, ale wykwaterowanym mieszkańcom z nieruchomości przekazywanych praktycznie za darmo „kolesiom”, mieszkania zawsze się znajdowały.
Ja sama, jako pełnomocnik Krystyny Romańskiej przewodniczącej Solidarności 80 w Zakładach Odzieżowych OTIS we Wrocławiu w Sądzie Pracy, która walczyła ze złodziejską prywatyzacją tego zakładu (była ona porwana przez policję, a gdyby nie zdążyła zadzwonić, to, kto wie, czy nie byłaby zamordowana), doprowadziłam jej sprawę w Sądzie Pracy do ugody z nowym właścicielem OTIS za 1% netto kwoty, za jaką sprzedano ten zakład - czyli 50 tys. zł netto + warsztat pracy. Usłyszałam podczas przerw ugodowych w sądzie, między innymi, że Maciek Kowalski (b. dyrektor PSK 1 - Szpital Kliniczny i lekarz zakładowy OTIS) ma się dobrze, bo ma kilka stacji dializ w Polsce i jest współwłaścicielem OTIS-u. Podobno za złoty zegarek z dedykacją, który wręczył wicewojewodzie, ten za psie pieniądze przeznaczył OTIS do prywatyzacji. Jak w takiej sytuacji mafijnych struktur zarządzania mogli się czuć uczciwi pracownicy?
Mówione też było o tym, a i to należy sprawdzić, jakie powiązania miał lekarz dr Maciej Kowalski miał z prokuraturą ( Kaucz, Ogiński), że własnym samochodem z lotniska przywiózł pó?nym wieczorem gangstera, aby go kryć i położyć w klinice, a tych portierów, co to widzieli, pozwalniał. Wszystkich pracowników, którzy byli świadkami przekrętów Kowalskiego, zwalniał albo wytaczał im fikcyjne oskarżenia do prokuratury. Przykładem - położna Aldona Tomicka, która uczestniczyła w rzekomo przez niego wykonywanej operacji na specjalizację II stopnia. Operację za Kowalskiego wykonał b. rzecznik dyscyplinarny przy DIL we Wrocławiu śp. dr Blok. Kowalski ją zwolnił, samotną matkę, której zaocznie wyrobił papiery psychiatryczne w Medycynie Sądowej, przy pomocy szefowej prof. Barbary Świątek z Akademii Med. Była to położna o b. dużych kwalifikacjach. O tym, że jest chora psychicznie, dowiedziała się w Sądzie Pracy! Sprawa o przywrócenie do pracy toczyła się kilka lat, przez długi czas pozostawała bez środków do życia. Sąd Pracy oddalił jej pozew o przywrócenie do pracy. Uczestniczyłam w jednej z rozpraw jako publiczność. Przy wydawaniu wyroku Sąd zrobił jej wymówkę, że przyprowadziła publiczność - ten proces był farsą. Doprawdy był (i jest?) Wrocławski amalgamat – Urząd Miejski, Wojewódzki, Marszałkowski, Politechnika, lekarze, Akademia medyczna, Ekonomiczna, Sądy itd. Można o tym się dowiedzieć od pracowników wymiaru sprawiedliwości. A. Tomicka nie miała obrońcy, sąd nie przychylił się do wniosku o adwokata z urzędu. Na sali rozpraw była bezbronna. Sąd protokołował to, co było wygodne pracodawcy i oddalił jej pozew.
Byłam pacjentką szpitala klinicznego PSK 1. Pacjent w tym szpitalu, jak nie dał łapówki, to nie interesowano się takim pacjentem. Opisałam to w internecie. Dr Blok zakwestionował diagnozę lekarza kierującego mnie na operację i wyrzucił mnie po 7 dniach pobytu w szpitalu, bo nie miałam badania, którego nie zrobiono w szpitalu; musiałam je wykonać prywatnie, za co zapłaciłam 250 zł. Dowiedziałam się jednak (będąc osobą zaufania publicznego - niewygodnego lekarza spoza mafijnego układu Wrocławskiego, który ujawnił oszustwo naukowe w pracy habilitacyjnej!), że ten szpital ma kwalifikacje najlepszego szpitala. Były 3 kategorie szpitali w kasie chorych. W związku z tym Kowalski z kasy chorych za III kategorię otrzymywał największe pieniądze na szpital. Tak go zadłużył, że pewnie za symboliczną złotówkę dostałby, jak inni z układu, bo i swoim Sidorowicz rozdawał; między innymi, podobno, obecnemu rektorowi AM. Nazwisko takie, jak nosi Rektor AM znajduje się na liście Wildsteina; podobnie, jak szefowej Medycyny Sądowej w AM we Wrocławiu prof. Barbary Świątek, która podobno jest szefową mafii budżetowej we Wrocławiu. Poszkodowana przez Medycynę Sądową we Wrocławiu p. Irena Rojewska stała się oskarżoną, wszystkie osoby w tym procesie zostały uniewinnione w I instancji, ale życiem przypłaciła to pani Rojewska. Prokuratura jednak złożyła apelację i pewnie w II instancji zostaną skazane.
Wszystkie skargi do prokuratury na prof. B. Świątek były oddalane, podczas gdy
inne sprawy o nieporównywalnie mniejszym ciężarze gatunkowym, wnoszone przez B. Świątek były przez prokuraturę rozpatrywane i przekazywane do sądu.
Gdy publicznie w spocie pracownika P.Wr., Jacka Bąbki (Wydział Zarządzania), powiedziałam, że jako podatnik jestem okradana przez cała sferę budżetową we Wrocławiu, a jako pracownik przez mego pracodawcę P.Wr. określam to mafią budżetową, to po tym moim wystąpieniu ktoś zadzwonił (telefon stacjonarny nie jest na moje nazwisko, ale tylko w pracy, w P.Wr., był w kwestionariuszu osobowym) i usłyszałam cyt. "ty k... mamy dla ciebie koktajl Mołotowa".
Przed tym i po tym moim oświadczeniu publicznym ludzie zaczęli przychodzić do mnie z informacjami i prośbami, abym przez związek im pomogła. Związek "Solidarność 80 " był niewygodny, bo byliśmy pryncypialni, nieprzekupni i prawi. Zarząd cały pomimo, że jest chroniony prawnie został zwolniony, bo jest to układ służb specjalnych, który nie został rozpoznany przez Min. Macierewicza. Z ludzi, którzy są niewygodni, robi się psychicznie chorych - zaocznie, przy pomocy prokuratury, bez sądów, na to są dowody. W Sądzie Najwyższym prof. Barbara Wagner „uzasadnia”, że pracownik w wieku emerytalnym dla pracodawcy jest zagrożeniem pod względem psychicznym i fizycznym. A zatem nie boi się, że się ośmiesza. Też chciałabym wiedzieć jak to jest, bo sędzia Kozłowski, który kasował Zarząd Związku S’80, jest sędzia okręgowym -wizytatoem. Z kolei z nazwiskiem takim są mocno związane przekręty remontowe w Politechnice Wr. Ja, jako strona P. Wr., z urzędu byłam świadkiem usług firmy, której prezesował człowiek o nazwisku Kozłowski, a który delikatnie mówiąc niecelowo(?) partaczył i inkasował olbrzymie pieniądze. Jako podatnik chciałabym wiedzieć, czy - likwidator S’80 w Politechnice Wr. sędzia Kozłowski ma związek z Kozłowskimi w Politechnice. Ten sędzia wyrzucił mnie, kiedy powódka potraktowana b. ?le przez sekretariat sądu, poszła do wizytatora Kozłowskiego wyjaśnić nieprzyjemne zajście i chciała to zrobić w obecności świadka, czyli mnie jako ciała społecznego.
Pielęgniarka przyszła do mnie z prośbą o interwencję, czy lekarz operujący, który zostawił chustę w jamie pacjentki, miał prawo od średniego personelu zbierać pieniądze na pokrycie rekompensaty dla pokrzywdzonej, bo ona grosze zarabia i nie jest temu winna. Tym lekarzem jest pan prof., obecny kierownik klinki, dr Gryboś, a pokrzywdzonej przez niego pacjentce w 2002 r. - nauczycielce o nazwisku – chyba - Mrozowicka wydobyto tę chustę w klinice AM przy ul. Poniatowskiego. To można sprawdzić w kartach chorobowych.
W tym szpitalu w PSK1 w radzie społecznej był prokurator Kaucz (obecnie w centrali wymiaru sprawiedliwości) i ten zespół kierowniczy był w b. dobrych układach z prokuraturą Wrocław-Śródmieście, gdzie - jeśli jest doniesienie przeciw lekarzom z układu - wszystko jest umarzane, a przeciwko osobom spoza układu służb specjalnych kierowano do sądów i preparowano fikcyjne akty oskarżenia. Mam dowody, lecz przecież są instancje kontrolujące we własnym zakresie – lecz muszą one być niezależne od układu wrocławskiego.
Rzekomo poszkodowana pacjentka, która równocześnie jest lekarzem chciała za błąd lekarski przy porodzie wyłudzić od Skarbu Państwa 250 tys., jak powiedział biegły; uczestniczyłam w tej sprawie jako publiczność. Fałszywego doniesienia na niewygodnych układowi lekarzy dokonał kier. kliniki prof. Robaczyński na kserokopiii, na podstawie czego prokuratura sporządziła akt oskarżenie przeciwko tym lekarzom ( ujawnili oni oszustwo naukowe, dokonane przez dr med. Wilczyńskiego- z układu).
Sprawa została wszczęta z oskarżenia publicznego, podczas gdy poszkodowana powinna
dochodzić swoich praw na drodze cywilnej, ale wtedy musiałaby wnieść olbrzymie koszty sądowe. Ta poszkodowana była związana z dr Grybosiem.
Aby ukarać jeszcze jednego z pracujących lekarzy (też spoza układu), którego jestem osobą zaufania publicznego, prokuratura Wrocław-Śródmieście spreparowała akt oskarżenia, który wpłynął do sądu i na pierwszej rozprawie bez pełnomocnika oskarżonej, na wniosek prokuratora, bez odczytania aktu oskarżenia, sąd sprawę utajnił. Na tej pierwszej rozprawie oskarżona oświadczyła, że nie mogła zapoznać się z aktami, bo policjant ma zakazane od prokuratora, że nie wolno mu pokazać akt i prokurator też nie pokazała akt, w związku z tym oskarżona nie podpisała się pod protokołem. A w prasie czytam, że przeciwko UB-kowi-katowi nie można skierować aktu oskarżenia, bo nie zapoznał się z aktami w prokuraturze. Pełna asymetria, nie prawo. Teraz wiem, dlaczego oskarżona nie mogła się zapoznać z aktami, bo w prokuraturze sfałszowano rozpoznanie! Nie wysłano do biegłego badań histopatologicznych rzekomo poszkodowanej. Kiedy przy utajnionej sprawie do prezesa sądu wniosłam swoje zastrzeżenia, ten skierował je do prokuratury. Prokuratura mataczyła przesłuchując mnie i umorzyła śledztwo. Innymi słowy, Wrocław stał się siecią mafijną.
To powinna być sprawa cywilna, jeśli w ogóle powinna być.
Działając w podziemiu współpracowałam z "Solidarnością" Akademii Medycznej, gdzie przewodniczył temu gremium Eligiusz Wieczorek. Był internowany, wypuszczony z więzienia, zwolniony z pracy, przywrócony. UB - jak mi mówił - to byli obecni prof. Robaczyński (w mafii szanowany i uważany za niezwykle wiarygodnego - na pewno leczył się psychicznie), prof. Cisło - karierę robił jako lekarz więzienny (teść dr Wilczyńskiego zrobił mu habilitację). To oni wrzucali Wieczorkowi do szafki ulotki i zawiadamiali SB. SB przyjeżdżało, robiło w szafce rewizję i aresztowało go. Robili to często, pracownicy widzieli; członek Państwa Podziemnego, Eligiusz Wieczorek, tego nie wytrzymał, zaczął popadać w depresje, nadużywać alkoholu i po kolejnym zastraszaniu i nacisku psychicznym - popełnił samobójstwo; osierocił dzieci.
Stosuje się zastraszanie, kradzieże słów, podmiany faktów, nierównowagę procesową. Zresztą, aby mnie zastraszyć, powiadomiono SB, że rzekomo kasowałam w Politechnice Wr. antyki i czerpałam korzyści osobiste. Zapytałam się funkcjonariusza o nazwisku operacyjnym Poznański, od kiedy to SB zajmuje się kasowaniem zużytych najprostszych mebli, absolutnie nie do użytku.
Tymczasem szło o meble stylowe (wiedziałam, że to podmiana słów). Powiedziałam: „jak pies ogrodnika pilnuję piękne stylowe meble, które władza P.Wr. usiłowała ukraść”. Kiedy rozpuściłam wici, że porobiłam zdjęcia, cenne meble nagle ujrzały światło dzienne, można to sprawdzić, zostały wycenione i obecnie zdobią gabinet rektora oraz hol, ale jednak byłej władzy udało się ukraść przepiękne biurko. Cokolwiek zrobiłam, co miało charakter obrony dobra społecznego, a nie prywaty, z mety wywoływało represje, różne formy dyskryminacji. Tylko silnemu przekonaniu o słuszności walki z bezprawiem zawdzięczam, że te represje nie skończyły się dla mnie tragicznie, ponieważ wielu ludzi nie wytrzymało psychicznego molestowania przez Rektora i prorektorów w Politechnice Wrocławskiej.
Sekretarka rektoratu Aleksandra Sznajder wyprowadziła z kasy P.Wr. za ostatnie dwa lata jej pracy około 200 tys. zł. Sprawa znalazła się w prokuraturze, ale prokuratura przez ponad 6 lat prowadziła śledztwo i sprawa została pewnie umorzona. Przeciwnie, dziwi mnie, że mafia ma tak silne powiązania, iż nie można jej z zewnątrz skontrolować. Przykład nierównowagi procesowej: innej osobie za nie znaczące dopisanie daty na fakturze w sensie finansowym (osobie tej należało się dofinansowanie wczasowe, w kwocie znacznie przewyższającej tę kwotę na fakturze) - chodziło o zwrot kosztów wycieczki dziecka z socjalnych pieniędzy - w ciągu chyba 3 miesięcy wytoczono proces i skazano ją.
W innym przypadku prokuratura rejonowa Wrocław-Śródmieście umorzyła postępowanie, ale prokurator okręgowy wniósł akt oskarżenia do sądu i bez przewodu sądowego na pierwszej rozprawie sąd na salę rozpraw przybył z wyrokiem skazującym i odczytał ten wyrok.
W innym przypadku sąd tak prowadził sprawę, aby się przedawniła SB-kowi, jak o nim wszyscy mówią w P.Wr. i kosztami obciążył poszkodowanego! Sprawa znalazła się w Trybunale dotyczyło to bardzo zdolnego pracownika P.Wr., asystenta, mgr Jacka Bąbki. Za niekonstytucyjny wyrok, bo z winy sądu, podatnik, czyli ja, płacę. Ten sam skompromitowany sędzia Siemkowicz w jednej ze spraw mnie wyrzucił jako dopuszczony czynnik społeczny i nie dopuścił mnie do słowa. Również skierował na badanie psychiatryczne osobę, której akta zawieruszył, a która z tego powodu siedziała kilka miesięcy w szpitalu psychiatrycznym.
Na policji, pewnie na polecenie prokuratury, a to też można sprawdzić, fałszowano dowody w celu skazania niewygodnej obywatelki, która dochodziła swoich praw w organach wymiaru sprawiedliwości, gdyż w fałszerstwach przeciw obywatelowi uczestniczył wojewoda Zalewski, prof. dr z Politechniki, w tym procederze brał udział Sławomir Piechota jako radca prawny Poczty Polskiej. Dokumentację w tej sprawie olbrzymią przeciwko wymiarowi sprawiedliwości dysponuje poszkodowana Eugenia Paściak. Policja pobiła ją, bez nakazu włamała jej się do mieszkania, bez nakazu sądowego wywiozła poszkodowaną do szpitala psychiatrycznego na kilkanaście dni. Osobie na pewno nie chorej psychicznie sąd wmawia chorobę psychiczną – za brudną szkodliwą robotę płacą podatnicy. Przed sądem, gdzie dochodzi swoich praw musi mieć świadków na sali rozpraw, bo przewodnicząca sądu na rozprawę wzywa policję sądową i na pewno, gdyby nie było publiczności na sali, to okazałoby się, że obywatelka RP dochodząca swoich praw przed "niezawisłym sądem" rzuciła się na sąd i policję. Nic się nie liczy, nad meritum góruje zastraszanie psychiczne. Osoba, która chodzi jako osoba towarzysząca p. Paściak (ma też sprawy w sądzie), usłyszała w sekretariacie sądu, że jeżeli będzie chodzić z Paściak do sądu, to żadnej sprawy nie wygra w sądzie.
Eugenia Paściak za pośrednictwem biura eurodepotowanego PiS Szymańskiego wysłała pakiet w postaci 79 kart do CBA listem poleconym i wszystko to wróciło ponownie do prokuratury apelacyjnej we Wrocławiu, która to prokuratura za pośrednictwem byłego posła Antoniego Stryjewskiego (LPR, RP) otrzymała juz ten materiał - w tamtej kadencji sejmu. Możliwości mafii Wrocławskiej okazywały się rażąco większe niż posła RP, który zabiegał o elementarną sprawiedliwość – Wrocławska mafia sobie drwiła ze starań Posła Stryjewskiego. Prokuratura Apelacyjna teraz nie chciała wydać tego pakietu, który był skierowany do CBA. Dziwne jest to, że nie ma koperty, w której był ten pakiet, gdzie adresatem było CBA. Zapytajmy, czy to jest formalna droga, że CBA przekazuje akta prokuraturze krajowej?
Na policji Wrocław Śródmieście następujące zdarzenie miało miejsce, bo chodziło władzom P.Wr, Rektorowi Mulakowi, aby asystent P.Wr, Jacek Bąbka, miał wyrok skazujący i żeby go można było zwolnić. Wezwano go na policję jako świadka, skuto i przetrzymano w areszcie, konsekwencją tego wezwania było oskarżenie go, że rzucił się na dwóch funkcjonariuszy. Na szczęście miał dyktafon i oficjalnie oznajmił, że musi nagrywać, bo nie wezwano na to przesłuchanie, na jego prośbę, adwokata oraz czynnika społecznego (w mojej osobie). Policjanci zabrali mu dyktafon. Prokuratura sporządziła akt oskarżenia i proces przed sądem toczył się parę lat, bo policja nie chciała przedłożyć kasety z nagraniem. Nagranie było dowodem, że J. Bąbka nie rzucił się i nie pobił dwóch policjantów wyższych od niego o głowę; w końcu został uniewinniony.
Niewygodnych pracowników P.Wr. się zwalnia, preparuje się przeciwko nim oskarżenia, ale też stosuje się całą gamę prześladowań, które mają zniechęcić wszelkie krytykowanie układu. W P.Wr. taką instrukcją jest represjonowanie przez władze centralne, faktycznie Rektora, nawet superzdolnych, ale niepokornych, mogą to być najwybitniejsi uczeni: rektor wysyła odpowiedni sygnał do administracji, np. nie chce się umówić, nie odpisuje na pisma itd., a jednocześnie wydaje instrukcje co należy mówić – w przypadku P.Wr. odpowiednią instrukcją co należy mówić było pisemko Pryzmat, czyli tuba Rektora, w którym to piśmie nie było nawet śladu informacji o przestępstwach o charakterze gospodarczym, administracyjnym, ekonomicznym.
To co mogę tu napisać jest zaledwie czubkiem góry lodowej. Moje sprawozdanie nie ma charakteru zemsty, jakiegoś subiektywnego donosu – byłam zawsze wolna, nie chciałam się uzależniać od wysokości apanaży, od pieniędzy, chciałam nosić głowę wysoko i nosiłam jasno patrząc ludziom w oczy. Mimo to, że mam tylko 1200 zł. emerytury.
Rektor P.Wr. Luty, Przewodniczący Kolegium Rektorów Szkól Wyższych, pomimo amalgamatu miasto - P.Wr., ma też wyrok z pozwu cywilnego S’80 o naruszenie dóbr. Tu sąd nie zasądził odszkodowania. Gdy zaś dochodziłam swoich praw w sądzie pracy, bo okradziono wszystkich pracowników z dodatku za pracę przy komputerze i sąd I instancji patrząc na moje mizerne dochody nie obciążył mnie kosztami, to sąd II instancji dołożył mi 900 zł, a rektor nie rozłożył mi tej kwoty na raty.
Nadano w P.Wr. kardynałowi doktorat HC i proszą go na otwarcia roku akademickiego, jakby P.Wr. nie miała wielkich szkół stricte naukowych i musiała nagradzać, powiedzmy, pragmatykę III R.P.
No dobrze, jeśli rektor Luty jest takim prawym i uczciwym katolikiem, to dlaczego tak wychował jedyną córkę, że ta kradnie dorobek intelektualny uczonych. Dr Luty - juniorka zrobi, jak większość, habilitację na kradzionej myśli. Znam takich wielu, trzeba i temu się przeciwstawić, przywrócić rangę przysięgi doktorskiej, która – uwaga!! – warunkowała nadanie stopnia doktora nauk.
B. wojewoda prof. dr inż. Zalewski, pracownik P.Wr., ukradł, a niech władza ustala komu, nieruchomość, którą zarządzała AM jako domem studenckim „Eskulap”. W AM wykwaterowano studentów z tego domu, rzekomo miał być remontowany i wyposażony. Po remoncie, jak informował Maciej Kowalski , wyposażony akademik oddano zakonowi. A naprawdę, ten akademik nie wyremontowany, pusty przekazano P.Wr.! Akurat tym się zajmowałam, go (budynek) odbierałam od AM. Następnie P.Wr. wyburzyła ten obiekt i powstała b. duża działka w samym centrum Wrocławia. Na tę nieruchomość zgłosił się kupiec w osobie niejakiego Lejmana, związanego z układem mafijnym, b. działacza AZS. Poprzez znajomych profesorów i senatorów udało mi się zablokować tę „wspaniałą” transakcję.
Wyremontowano z funduszu socjalnego kamienicę przy ul. Prusa 43. Ja sama jedna, jako pracownik P.Wr., uratowałam 10 mieszkań, które miał po remoncie otrzymać wykonawca remontu. Mieszkania miały być przeznaczone dla pracowników. Takie były uzgodnienia społeczne z Rektorem (Minister KBN Wiszniewski, kandydat na premiera!). Ale w senacie zmieniono ustalenia na takie, że mieszkania idą do sprzedaży. Mieszkania mogli nabyć tylko ci pracownicy, którzy nie mają mieszkań, bąd? ich wspólmałżonkowie, Cena m2 była wysoka, większość pracowników się wycofała, innych nie dopuszczono, władza obniżyła wtedy cenę i rektor Wiszniewski i prorektor Luty, dziś Rektor, za grosze nabyli mieszkania, mając ... wille. A pracownicy naukowi samodzielni, z wielkim dorobkiem, gnie?dzili się na 40 m2 i nie mogli kupić mieszkania.
Rektor Luty jako pracodawca okradł pracowników nie nauczycieli pozbawiając ich 12% premii i robiąc premie uznaniową, która otrzymują dobrze widziani. Politechnika jest instytucją budżetową i nie wypracowuje zysku, zatem nie może być premii uznaniowej.
Politechnika Wr. wiedziała, że będzie wprowadzony stan wojenny, ponieważ funkcjonariusz SB Kmetko był z kimś skoligacony, albo w układach biznesowych. Prawdopodobnie, w związku z tym dostał do remontu kapitalnego dom studencki przy ul. Podwale (w ciągu budynku znajduje się prokuratura), który był już po remoncie, otrzymał od miasta również inwestycję na remont szpitala na Brochowie. Wziął pieniądze i stworzy firmę transportową KERAM (powiązanej z Frasyniukiem); dokonał też wielu innych przestępstw, a w sprawie remontu domu studenckiego prokuratura Wrocław-Śródmieście nie dopatrzyła się przestępstwa i umorzyła dochodzenie.
Uczeni P.Wr. oprotestowywali ustawę lustracyjną, bo większość z nich współpracowała ze służbami.
Wszystko to działo się nie za władzy PiS, oprócz mego doniesienia do prokuratury o nieprawidłowościach w sprawie niewygodnej lekarki i doniesienia p. Paściak do CBA.
Wymienione pokrzywdzone osoby imiennie pisały do ministra Ziobry, ale wszystko wracało do prokuratorów wrocławskich, na których się skarżyli, że dokonują przestępstw we Wrocławiu.
Nazywam się Weronika Falikowska, nr mojej komórki :
607 159 369
http://www.polskawalczaca.com/viewtopic.php?p=5524#5524 |
5 maj 2008
|
przeslala Elzbieta Gawlas Toronto
|
|
|
|
Co by tu jeszcze ukraść?
październik 24, 2007
|
The infection
październik 24, 2006
|
Czy Polska jest normalnym państwem?
grudzień 19, 2004
Mirosław Naleziński
|
Porwany, oswobodzony i poszukiwany (Bioferm - cz.2)
styczeń 13, 2006
zn
|
Wywiad z Zygmuntem Wrzodakiem
czerwiec 11, 2008
przeslala Elzbieta Gawlas Toronto
|
Miałeś chamie złoty róg
lipiec 24, 2008
Artur Łoboda
|
Nie stać nas
październik 20, 2003
Angora
|
Polska „przedmurzem” żydo-chrześcijańskiego USraela
kwiecień 14, 2008
Przysłał Israel Adam Shamir
|
Brytyjski "Obman"
luty 18, 2006
Iwo Cyprian Pogonowski
|
Drodzy byli internowani piszcie jak było a nie jak byście chcieli.
maj 1, 2006
tadeusz
|
Pmiętaj synu
lipiec 17, 2003
przesłała Elżbieta
|
Demokratyczne wojny totalne
luty 11, 2005
Marek Głogoczowski
|
PO komuszy stan
listopad 1, 2005
Marek Olżyński;
|
Przewalanka w Polsce i w Rumunii, czyli paczki niespodzianki
grudzień 2, 2006
Mirosław Naleziński, Gdynia
|
Równi... do czasu
czerwiec 9, 2008
|
Biznesmeni - oszuści pod kluczem
sierpień 27, 2002
IAR
|
Bezprawne przetrzymanie pasażera w samolocie
sierpień 25, 2008
Mirosław Naleziński, Gdynia
|
Kuty na cztery nogi
styczeń 9, 2003
Tomasz Piwowarski
|
Emeryci i renciści mają być wreszcie bardziej ludzko traktowani.
listopad 18, 2006
Zdzisław Raczkowski
|
"Obniżka stóp byłaby nieodpowiedzialna"
lipiec 12, 2002
PAP
|
więcej -> |
|