Niemcy planowali nie tylko podbój Polski, ale całkowitą "utylizację" Narodu Polskiego. Dokładnie tak samo - jak zrobili z europejskimi Żydami.
W naszym wypadku miało się to dokonać dopiero po gospodarczym wykorzystaniu potencjału Polaków.
Kolejnymi krokami starali się zniszczyć polską kulturę i wymazać jej historyczny dorobek.
A wszystko wartościowe najzwyklej grabili.
Prawdziwi władcy Unii Europejskiej dążyli do dokładnie tego samego, ale metodą propagandy i ekonomii.
Z powodu panującej w Kraju nędzy, Polacy mieli się rozpłynąć w Europie, a polska kultura miała być zunifikowana.
Metodą było wmawianie "ciemnemu, polskiemu ludkowi", że w kulturze są jakieś - rzekome wartości wyższe, do których "nie dorasta polska tradycja".
Mieliśmy więc różnych Baumanów, Mieszkowskich. Żmijewskich, Kozyry i cały lewacki chłam, który za nasze pieniądze wylewał rynsztok w przestrzeń publiczną.
Bezrobotna młodzież podległa przeogromnej demoralizacji i wpadła w różne nałogi.
Droga do wynarodowienia Polaków była otwarta.
I tu przypomnę postać śp Elżbiety Gawlas, która przez lata wciskała się w każdą - możliwą internetową dyskusję, by dotrzeć do młodzieży i przestrzec - przed zaplanowaną dla niej przyszłością.
Nie było to z początku łatwe, bo propaganda prounijna zrobiła spore szkody w umysłach młodych Polaków.
Musieli przekonać się na własnej skórze, że słowa Elżbiety są prawdą.
I wtedy dokonała się rzecz niewyobrażalna, w której udział miał śp Sławomir Petelicki.
Docenił bowiem patriotyzm kibiców sportowych. W rezultacie czego - nastąpiła niewyobrażalna wcześniej - przemiana duchowa kibiców sportowych di tego stopnia, że dziś boiska piłkarskie są świątyniami patriotyzmu.
Doceniając te przemiany, kieruję równocześnie swoją uwagę na twórców polskiej kultury, bez której nie ma żadnego narodu.
I co widzę?
W wyniku polityki kulturalnej Piotra Glińskiego, "autorytetami" kulturalnymi pozostają tacy ludzie jak Bauman, Holland, Mieszkowski, Żmijewski i wielu innych - intelektualnych degeneratów.
Świadomie, albo przez niewyobrażalną głupotę - Piotr Gliński kontynuuje dzieło swoich poprzedników - którzy cenzurowali polską kulturę.
Jego działania "na pokaz" - są mydleniem oczu naiwnym.
Kiedy zakończy się "era PiS", staniemy przed takim samymi problemami w kulturze - jakie były pod rządami Platformy Obywatelskiej.
Już dziś widać - jakie brednie zapowiadał Gliński po swoje nominacji.
Ten "holyłudzki" film, który miał rzekomo promować polską historię - nigdy nie powstanie.
( Nauczką powinna być klapa filmu o Eugeniuszu Bodo. )
Przepowiadałem to w zeszłym roku i przestrzegałem przed infantylnością takiego myślenia.
Wskazywałem równocześnie, że priorytetem jest przywrócenie elementarnej kultury - w działalności ministerstwa o tej nazwie. Nic takiego - nie ma miejsca.
Dlatego jeszcze nieraz napiszę: co się dzieje w kulturze - kiedy prostak zostaje ministrem.
|