ZAPRASZA.net POLSKA ZAPRASZA KRAKÓW ZAPRASZA TV ZAPRASZA ART ZAPRASZA
Dodaj artykuł  

KIM JESTEŚMY ARTYKUŁY COVID-19 CIEKAWE LINKI 2002-2009 NASZ PATRONAT DZIŚ W KRAKOWIE DZIŚ W POLSCE

Ciekawe strony

Izrael. Historia Palestyny w XX wieku. 
 
Deborah Tavares o broni elektromagnetycznej stosowanej wobec społeczeństw cz I, 13 marca 2021 
Deborah Tavares z portalu StopTheCrime.net i PrimaryWater.org ma liczne filmy na YouTube i niestrudzenie bada dokumenty wypuszczane przez amerykańską administrację.  
Sędziowie nie wierzą w kowida i nie dają się zastraszyć. Ale, czy innych karzą za brak maski? 
Impreza w SĄDZIE REJONOWYM. W sali rozpraw zrobili bankiet. Przyjechała policja 
Mikroskopijne, zaawansowane technologicznie metalowe przedmioty widoczne w szczepieniach COVID 
Dr Zandre Botha stwierdziła również ekstremalne uszkodzenia krwinek czerwonych u wszystkich badanych przez nią pacjentów po szczepieniu COVID. 
Powszechny nakaz maskowania nadal jest bezprawny 
Pomimo nowelizacji ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi nakaz zakrywania twarzy jest bezprawny. 
Między piekłem a niebem - sytuacja 1 września 2020 
Hanna Kazahari z Tokio 1 września 2020. 
Chasydzki ślub w NY legalny w dobie kowida 
 
Czy w “szczepionkach anty-Covid” znajdują się hydrożele magneto-reaktywne? 
Magnesy i monety są przyciągane przez miejsca “zaszczepienia” 
Rothschildów apetyt na Chiny 
 
Kaczyński również nas w to wciągnął 
Zbrodnie wojskowe w Iraku 
Veto dla Funduszu Zadłużenia! 
Konferencja Konfederacji:Veto dla Funduszu Zadłużenia! Apel do prezydenta Dudy - 7 maja 2021 r. 
Ameryka: Od Wolności do faszyzmu 
Amerykanie zaczynają rozumieć - co się dzieje z ich krajem. O tym mówi film pod wskazanym linkiem. 
Rezonans magnetyczny niebezpieczny dla zaszczepionych 
Niektórzy ludzie silnie ucierpieli z powodu wytwarzanego przez niego elektromagnetyzmu.

Najcięższe przypadki skończyły się śmiercią osób poddanych tejże diagnostyce. 
PAKT WOJSKOWY POLSKA - IZRAEL.  
Ewa Jasiewicz,Yonatan Shapira na spotkaniu w Krakowie 22 czerwca 2010  
Szkodliwe skutki szczepień dały się we znaki pacjentom. Powikłania występują po pewnym czasie 
 
CDC ostrzega własnych naukowców CDC, że ich odkrycie dotyczące masek „nie jest naukowo poprawne” 
Wkrótce po wybuchu pandemii CDC zaczęło promować maski, aby powstrzymać rozprzestrzenianie się Covid-19. Stało się tak pomimo opublikowania przez CDC badania politycznego z maja 2020 r. we własnym czasopiśmie „Emerging Infectious Diseases”, w którym nie stwierdzono „ istotnego wpływu ” masek na powstrzymywanie przenoszenia wirusów oddechowych. 
Charlie Sheen & Alex Jones on 9/11 
Znany aktor Hollywood aktor zebrał się na odwagę powiedzenia tego co myśli o 11 września 2001 roku 
Szczepienia pełne kłamstw 
To szczepionki, a nie wirusy, powodują choroby.
Wirusy pobudzają proces zdrowienia. Nie są naszymi wrogami, stoją po naszej stronie.
Wybuch epidemii świńskiej grypy z 2009 roku ma swoje korzenie w inżynierii genetycznej i jest wynikiem działania człowieka. 
Powinniśmy się skupiać na wzmacnianiu odporności 
Prof. dr hab. n. med. Ryszard Rutkowski zadał pytanie Szumowskiemu.
Odpowiedzi nie uzyskał. 
Iwo Cyprian Pogonowski 
Notka wikipedii dotycząca osoby prof. Iwo Cypriana Pogonowskiego 
więcej ->

 
 

Vox populi, vox Dei

Tworzone przez wieki prawo rzymskie przechodziło różne stadia ewolucji. Bywały okresy, gdy różne kraje europejskie, wzorując się początkowo na rzymskim systemie prawnym, wprowadzały do swoich systemów znaczące modyfikacje. Czasem bardzo odległe od pierwowzoru. Niewątpliwie jednak wszystkie obecne systemy prawne cywilizacji europejskiej i anglo-amerykańskiej, w różnym stopniu, oparte są na wielowiekowym dorobku prawa rzymskiego.

W szczególności spuścizną niezaprzeczalną są paremie prawa rzymskiego, które choć nie mają żadnej mocy prawnej, to stanowią pewnego rodzaju fundament dla kierunków myślenia, sposobów interpretacji przepisów, a nawet wpływają na techniki legislacyjne. Te sentencje, paremie można w pewnym stopniu porównywać do tzw. mądrości narodu, przysłów ludowych, wykształconych, sformułowanych na podstawie wielowiekowych doświadczeń różnych grup społecznych.

Nie zawsze jednak w rzeczywistości odzwierciedlały one stan faktyczny. Bardziej bywały wyrazem stanu pożądanego lub też funkcjonowały na zasadzie oficjalnych deklaracji kręgów władzy. W istocie za tymi oficjalnymi deklaracjami funkcjonowały równolegle inne reguły, czasem znacząco inne, które służyły wąskim kręgom ośrodków władzy.

Jedną z wielu takich sentencji była tytułowa vox populi, vox Dei – głos ludu głosem Boga. W uproszczeniu, większość obywateli decyduje o sprawach podstawowych dla państwa i głos ludu brany jest pod uwagę w procesie tworzenia rozwiązań prawnych. Takie podwaliny systemu demokracji. Ułomnego, jak wszystkie systemy polityczne, ustrojowe. W istocie bowiem już w czasach rzymskich, a jeszcze wcześniej w greckich, tworzenie systemów prawnych, oficjalnie wedle owego głosu ludu, tak naprawdę służyło wąskim grupom ówczesnej arystokracji czyli władzy.

W takim sensie wydaje się, że również jesteśmy spadkobiercami tych odległych czasowo układów sił.

Jednym z licznych przykładów może być tworzony system funkcjonowania naszej administracji rządowej w obszarze zwanym korpus służby cywilnej. Stworzono ów system w interesie publicznym, w imię przejrzystości i sprawności działania nowoczesnego, cywilizowanego państwa europejskiego. Jak nasze państwo funkcjonuje, każdy widzi, niemal każdy odczuwa, wielu nad wyraz boleśnie.

Ustanowiony przed siedmiu laty korpus służby cywilnej, mający być takim swoistym kwiatem administracji publicznej, jak widać wokół coraz wyra?niej, niczego nie zmienił. Co gorsza, wydaje się, że sytuacja uległa, nadal zresztą ulega gwałtownemu pogorszeniu. Sprawność funkcjonowania państwa, jakość życia publicznego zależne są od jakości aparatu wykonawczego. Ta jakość z kolei zależy od sposobu konstruowania tego aparatu.

Krytyka administracji publicznej dobiega ze wszystkich stron. Tak ze strony społeczeństwa, jak i ze strony wszystkich ugrupowań politycznych, stowarzyszeń, fundacji, wszelkich organizacji pozarządowych. Oczywiście, prym wiodą w tej krytyce media. To jest taki punkt styczny, w którym prawie wszyscy są zgodni. Prawie, ponieważ sama administracja, mowa głównie o sferach najwyższych, ma o sobie zdanie wprost przeciwne. Dają temu wyraz w swoich wypowiedziach najwyżsi funkcjonariusze administracji.

Nasilająca się krytyka wymusiła jednak opracowania projektów nowelizacji ustawy o służbie cywilnej. W szczególności w obszarze sposobów rekrutacji, zatrudniania i obsadzania stanowisk. W roku 2003 powstało kilka takich projektów nowelizacji, które trafiły szybko do kosza na śmieci, z pożytkiem dla państwa. Ich treści można było skwitować przytoczeniem przysłowia o psie goniącym za własnym ogonem.

Dopiero w sierpniu 2004 r., po sympozjum wokół Raportu „Służba cywilna III RP: zapomniany obszar” powstał kolejny projekt, który w jakiś bardziej znaczący sposób mógł dać początek przemianom wizerunku polskiej służby cywilnej.

Miesiąc pó?niej, w Gazecie Prawnej, ukazał się artykuł o służbie cywilnej i jej ułomnościach, a pod artykułem rodzaj komentarza przewodniczącego Rady Służby Cywilnej. Warto się z tymi dwoma tekstami zapoznać, ale tu bardziej interesujące będzie zaprezentowanie komentarzy czytelników. Okruch tego vox populi na temat służby cywilnej RP. Nie są to wszystkie wypowiedzi, ale zachowane w oryginalnym brzmieniu. Dają one jakiś pogląd o tym, jak ocenia tzw. zwykły obywatel tę formację i cały ten system profesjonalnej, rzetelnej, bezstronnej i apolitycznej służby cywilnej.

*****

mifin@wp.pl:
To zaledwie muśnięcie wierzchołka góry lodowej. Ale budujący znak, że zaczyna się mówić nie o łamaniu zasad i reguł służby cywilnej, lecz o słabości samego systemu. Wreszcie, chciałoby się powiedzieć. Szkoda jednak, że Autorka nie skorzystała z dostępnej Jej wiedzy na temat szczegółów niektórych postępowań kwalifikacyjnych. Prof. Stec może wówczas też zechciałby przejrzeć na oczy, a jeśli ma wiedzę, to przestałby opowiadać bajki. Wiele tych konkursów, jak i quasi-konkurencyjne "nabory" do korpusu służby cywilnej są tak prowadzone, że określenie - korupcja samo ciśnie się na usta. Co gorsza, nawet udokumentowanie zdarzeń nie budzących wątpliwości, co do ich charakteru, nie potrafi otrze?wić osób odpowiedzialnych za taki stan rzeczy. Bajdurzy się o jakichś tam zasadach i misjach, tymczasem - według rzeczywiście zdrowych reguł w faktycznie demokratycznym państwie prawa, m.in. i prof. Stec byłby zobowiązany do zajęcia czasu prokuraturze. Dotyczy to całej rzeszy wysokich urzędników państwowych. Teraz zaś ocknięto się z terminami. To kto ten system konstruuje? Ślepi czy głupi? A może tylko cwani? Obecny nowelizacji nadal pozosatwia cały ocean luk, niedoprecyzowań, dziur. Na chwałę urzędnika, który skwapliwie z tego skorzysta tak, jak korzysta do tej pory. I nie ma tu co się zasłaniać wciąż polityką, bo wiele - udokumentowanych - zdarzeń w tym ułomnym systemie nosi cechy zwykłej, często wręcz prymitywnej korupcji w swych odmianach - nepotyzmu lub kumoterstwa. Dodać warto, że ta ułomność systemu też przywodzi na myśl jakąś celowość działań lub zaniechań. Trudno bowiem uwierzyć, że sprawy oczywiste nawet dla laika umykają uwadze tym, którzy mienią się fachowcami.

Jerzy Owczarek:
Sekretarzem UKIE od 4 maja jest J. Pietras, a konkurs na dyrektora generalnego zakończył się po odwołaniach uczestników w kwietniu. D. Huebner nie wyrażała nigdy swojej opinii na mój temat jako zwycięzcy konkursu m.in. dlatego, że już jej w UKIE nie było i w związku z tym sprawa jej w ogóle nie dotyczyła. Po co więc tworzyć fakty prasowe?

ktos:
To fakt, że stanowiska dyrektorów szkół wygrywają znajomkowie wójta i kliki w gminach. Ludzie kompetentni, twórczy i przedsiębiorczy nie mają żadnych szans.
W mojej szkole stanowisko v-ce dyrektora otrzymała pani, która ma plecy w Kuratorium, ale niewiele zrobiła dla szkoły, środowiska czy uczniów. Zatem liczą się tylko plecy.....

prac. administracji rządowej:
Politycy wyrażają wątpliwości?A to dobre:))Panie Janie Pastwo, co Pan na to, że o "Pańskich" apolitycznych urzędnikach mają decydować politycy? I kto im dał prawo do wyrażania wątpliwości, co do kwalifikacji kandydata, który pogonił tych, za przeproszeniem, faworytów w przeprowadzonym konkursie? Żenująca jest przytoczona podstawa wysuwanych wątpliwości. Że co, że pracownik gminy? To już znaczy Polska "B", z może "C"? Pomijając tu ewidentne łamanie zasad konstytucyjnych o równosci dostępu do stanowisk publicznych, grozę budzi poziom inteligencji i zwykłej przyzwoitości, jakie zaprezentował Pietras, a wcześniej jego rzecznik, tłumacząc zwłokę w wydaniu opinii "przerwą wakacyjną". Już za samo to pracownik ów powinien urząd oglądać zza bramy. W tej tzw. Polsce "B" znajdują się całe rzesze ludzi, którzy te "gejzery intelektu" z urzędów centralnych zapędziłyby w kozi róg swoją wiedzą i umiejętnościami. "Centralni" to czują, stąd i owo przerażenie przed obcymi, którzy pognaliby połowę tej mierzwy urzędniczej na zbitą twarz, gdyby tylko zobaczyli, z kim w istocie mają pracować. A żeby było już całkiem śmiesznie, to wydana opinia - w świetle przepisów ustawy o służbie cywilnej - nie ma praktycznie żadnego znaczenia, bo i jakie mieć by mogła? Szef urzędu - chwiliowy zresztą - nie ma zielonego pojęcia o kandydacie, a swoją wiedzę opiera jedynie na "zeznaniach" swoich urzędników, którzy byli w składzie zespołu konkursowego. Względnie z tymi członkami są za pan brat. Zatem ich stanowisko jest z góry wiadome. Premier, mówiąc o przestrzeganiu reguł konkursowego obsadzania stanowisk, albo miał na myśli inny kraj, albo ktoś go robi w konia.

Andrzej:
Znam sprawę dokładnie. Moja żona z tytułem mgr inż. przez rok szukała pracy (nielicząc małych epizodów na czarno). Złożyła dokumenty o przyjęcie do pracy na około 50 stanowisk (szeregowych), ogłoszony w Biuletynie Służby Cywilnej. Uwaga: Ani jeden raz nie uzyskała jakiejkolwiek odpowiedzi, czy zaproszenia na rozmowę kwalifikacyjną! Sic! Dlatego problem dotyczy również stanowisk niskiego szczebla. Wiem dokładnie w jaki sposób przyjeto pracowników na kilka stanowisk. Np. zadzwoniłem przed upływem terminu składania dokumentów określonym w Biuletynie, do dwóch placówek i usłyszałem, że... nie można już składać dokumentów, bo osoba na to stanowisko została już wybrana. Powiedziałem, że w taki razie złamana została ustawa o służbie cywilnej, w której jest 14 dni na składanie dokumentów. Pani kadrowa na to, że to nie od niej zależy. To było w Ministerstwie. W Urzędzie Skarbowym w Warszawie, na pytanie czy warto składać dokumenty, Pani w kadrach z rozbrajającym uśmiechem i szczerością odpowiedziała, że nie warto bo ma ze 150 ofert, a osoba, która zostanie przyjęta została już wybrana przez Panią Kierowniczkę Wydziału. Było jeszcze kilka dni na złożenie dokumentów ale żona sobie odpuściła. Apeluję do Urzędu Służby Cywilnej - we?cie się za to! A prof. Stec niech nie plecie bzdur. Chyba nie zna życia. Niech to sobie pan prof. przeczyta.

???:
tak się dzieje tylko w Polsce, a my juz jesteśmy w UNI i należy to zmienić, konkurs ma być konkursem i to jawnym, gdzie mogą go obserwować osoby trzecie. Zasady konkursów na Zachodzie są znane, i efekty pracy właściwych ludzi na właściwych stanowiskach też. Nie dajmy się zapędzać w kozi róg! To wszystko jast b. żenujące i nadal będziemy stać w miejscu i płakać, że jest bieda.

urzędnik:
jestem urzęnikiem mianowanym i niestety widzę jak rozgrywa się pewne rzeczy, w miom urzędzie centralnym. co do wygrywania konkusrów przez p.o. to każdą sytaucję należy rozpatrywać oddzielnie, jednak trzeba pamiętać, że ci p.o. są często wieloletnimi pracownikami danego departamentu i są na prawdę najlepszymi kandydatami na stanowisko dyrektora lub jego zastępcy. Jedynie osoby z sektora prywatnego mają większe doświadczenie i teoretycznie mogliby okazać się lepszymi kandydatami, ale kto przujdzie pracować za 5-6 tyś skoro na rynku może zarobnić dwa razy tyle.
Wracając jednak do konkursów, nie trzeba łamać prawa aby wybrać swoją osobę, wystarczy wpisać w wymaganiach koniecznych do przystąpienia do konkursu ukończenie kursu, którym może poszczycić się "nasza" osoba (a który wcale nie musi być niezbędny na tym stanowisku) i wówczas nawet o niebo lepsi kandydaci na

radca bbr :
Witam, też jestem urzędnikiem mianowanym od kilku lat. To co dzieje się w Służbie Cywilnej już od dawna przestalo miec jakiekolwiek znaczenie dla rzadzących i całej klasy politycznej. Po co sie oszukiwać? Pan Pastwa i Pan Stec wolą zajmować się tworzeniem mitów o apolityczności i fachowości a jak jest naprawde to chyba juz wszyscy widzą. Ja równiez dwa lata temu podczas konkursu usłyszałem, że wygrywaja najlepsi a najpepsi sa pełniący obowiązki. Bo przecież kierownictwo wie lepiej... To po co te konkursy? Po jednym z takich konkursów w którym brałem udział (zreszta w miom macierzystym urzędzie) napisałem do pana Steca, żeby może zajął się sprawą i zajął jakieś stanowisko. Oczywiście wygrała osoba, która pracowała z dyrektorem departamentu w którym był konkurs a kandydatów było trzech. Pan Stec łaskawie raczył mi odpowiedzieć po roku, że nie zajmuje sie takimi sprawami i pismo moje zostało zarchiwizowane. Komedia. Niech się pan Stec nie mądrzy tylko przypomni sobie kto dostał zlecenie na napisanie projektu kodeksu etyki słuzby cywilnej. A w ogóle to lepiej nie tracić okazji do siedzenia cicho...

obywatel:
Artykuł Pani Jolanty Góry jest wiarygodny, ale brakuje mu pogłębionej analizy omawianych przykładów korupcji i nepotyzmu. Często też nie do końca potwierdziła fakty. Nawiążę do konkursu na dyrektora generalnego UKIE. Otóż Pani Kacprowicz zajmuje stanowisko w UKIE bezprawnie, z pogwałceniem wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Korzysta z poparcia Leszka Millera, który nota bene bezprawnie powołał ją na to stanowisko. Jak wie każdy pracownik UKIE pani dyrektor pogardza prawem, a wyroku polskiego Trybunału Konstytycyjnego nie szanuje i nie ma honoru urzędnika, aby go przyjąć do wiadomości i zrezygnowac ze stanowiska. Należy zresztą dodać, iż ta pani nie jest urzędnikiem mianowanym i w świetle obowiązującyh w Polsce przepisów od 1 lipca br. nie powinna już pełnic funkcji dyrektora. Poza tym ustosunkuje się do opinii pana Owczarczyka, który też mija się z prawdą, ponieważ nie był zdecydowanie najlepszych kandydatem, gdyż w niektórych częściach procedury konkursowej otrzymał gorsze oceny od konkurentów, więc nie powinien kreować się na pełnego zwycięzcę. Dodatkowo wśród uczestników konkursu znale?li się byli pracownicy UKIE, którzy nie zyskali akceptacji członków komisji konkursowej (nota bene obecnych pracowników UKIE), którzy reprezentowali, o zgrozo, właśnie panią Kacprowicz, a więc jak tu można mówić o obiektywi?mie i uczciwości w ocenie. Ta postawa zresztą spotkała się już z krytyką Komisji Europejskiej, która obecnie przygląda się tej sprawie i prawdopodobnie doprowadzi do postulatów poprawienia przepisów odnośnie przeprowadzania konkursów w polskiej Słuzbie Cywilnej. Wielce prawdopodobne jest, że konkurs na dyr. gen. UKIE zostanie powtórzony i wówczas przystąpią do niego urzędnicy mianowani, co pozwoli na wyłonienie apolitycznego i niezależnego urzędnika w UKIE.

szuwarek:
Panie Obywatel! sprawa z urzędnikami kianowanymi to kolejny szwindel tego systemu i albo nie wie Pan o czym mówi, albo gra w tej samej druzynie hochsztaplerów. Proponuję siedzieć cicho i się nie wygłupiać ze swoją apolitycznością i kwalifikacjami urzędnika mianowanego. Proponuję przeczytać tekst "Paragrafy i kaptury" z mianowanym urzędnikiem w roli głównej (…) absolwentem tego dziwolaga pod tytułem KSAP, zresztą. W normalnym kraju gość razem z paroma innymi "towarzyszami i towarzyszkami" szlifowałby bruk, co najmniej. Tak w każdym razie by skończyli w amerykańskim systemie administracji państwowej. Ale tu, póki co, mam Dizkie Pola ze swoimi watazkami, co to sie puszą swą mianowanością na zasadach dalekich choćby od zwykłego rozsądku. Milcz waść, wstydu oszczęd?.

Jurek:
Prof. Mirosław Stec, przewodniczący Rady Służby Cywilnej dlatego tak słabo działa bo nie jest z konkursu, a powinien!

urzędniczka:
Poczułam się nieco dotknięta tym artykułem. To prawda, iż prasa kształtuje opinię publiczną, ale tego typu artukułów spodziewałabym się raczej po "Fakcie", a nie "Gazecie Prawnej". Jestem urzędnikiem mianowanym, ze znajomością dwóch języków europejskich i jestem zatrudniona na stanowisku kierowniczym. Przez trzy miesiące pełniłam funkcję tzw. "p.o.", po czym przystapiłam do konkursu i go przeszłam. To prawda, że nie miałam konkurencji, ale konkurs jest konkursem i trzeba się wykazać wiedzą i umiejętnościami z zakresu zarządzania. To, że nie miałam konkurencji to raczej chluba, a nie ujma. Proszę o więcej obiektywizmu w sowich ocenach, pani redaktor!

Pedagog:
Znam przypadek,że konkurs na dyrektora szkoły wygrała osoba należaca do organizacji faszystowskiej,składająca przysięgę na "Mein Kampf", skazana wyrokiem w 80 roku.Znajomkowie zasiadający w komisji konkursowej wybrali "Wzorzec" na stanowisko dyrektora szkoły.To dopiero autorytet i przykład dla naszych dzieci?

set:
Niektórzy tu reaguja dość charaktrystycznie: "uderz w stół, nożyce się odezwą". Ktoś, kto nie ma sobie naprawdę nic do zarzucenia, nie moze sie poczuć urażonym opisem systemu, który już z założenia jest chory. Przypadki odosobnione, jak zwykle, nie świadczą przeciw prezentowanym faktom. A brak konkurencji niekoniecznie musi być powodem do chluby, juz raczej do zastanowienia. No, chyba że ktoś ma o sobie mniemanie wyjątkowości posród wielu tysiecy innych, o podobnych kwalifikacjach. Pogratulować zatem dobrego samopoczucia, bo juz sama taka postawa świadczyć może o rzeczywistym poziomie przynajmniej inteligencji i obiektywi?mie.

obywatel:
PaniRedaktor,
już Pani wyjaśniam dlaczego w czerwcu w Biuletynie Służby Cywilnej ukazały się aż 124 oferty konkursowe dla dyrektorów, a w lipcu i sierpniu (razem wziętych) jedynie około 20. Otóż od 1 lipca wszedł w życie przepis, iż jedynie urzednicy mianowani mogą przystępowac do tych konkursów, więc rząd Leszka Millera i Marka Belki postanowił jak najszybciej obsadzić swoimi lud?mi, którzy oczywiście nie są urzędnikami mianowanymi te dyrektorskie stołki. Po 1 lipca większość tych ludzi w ogóle nie miałaby zgodnie z przepisami możliwości zostania dyrektorami. Wystarczy studiowac przepisy, aby rozszyfrować te kruczki prawne. Tym sposobem ludzie z otoczenia Leszka Millera i Marka Belki dalej będą dyrektorami, a ustawa o służbie cywilnej nie robi na nich żadnego wrażenia. Dziwię się zresztą, że nie skojarzyła Pani tych faktów, jest to ze strony premierów jednoznacznie wybitny wybieg socjo-polityczny, jak się okazało z treści Pani artykułu nad wyraz skuteczny, gdyż Ci protegowani wygrali te konkursy i obecnie praktycznie juz nie ma żadnych atrakcyjnych stanowisk dla urzedników mianowanych i absolwentów apolitycznej KSAP, która kształci wybitnych urzędników, wzory cnót i zalet obywatelskich postaw.
A tak na marginesie należy dodac, iż Pan Minister Pastwa też nie pochodzi z żadnego konkursu i został mianowany na mocy decyzji li tylko politycznej przez osoby, które go znały jeszcze z czasów jego aktywnej działalności typowo politycznej, którą nierzadko jako młody wówczas człowiek publicznie się chwalił.

Przegrany młodu doktor nauk humanistycznych.:
Pastwa i jego ekipa łacznie z tz.członkami komisji z terenu[np.UW], stanowią mafijną grupe która bedzie popierać aktualnie zarządzajacych i kierujących na szczeblach administracji państwowej [tz.p.o].Specjaliści oraz utalentowana młodzież z zewnątrz nie ma szans na wygranie konkursu w warszawski "pałacu" w ktorym króluje " TUTO DI CAPI- ELKAPONE_"PASTWA i poddana mu ekipa urzędasów z Chicago nad Wisła!

urzędniczka:
Do "set": uogólnianie krzywdzi, a ja nie jestem twórcą tego systemu, tylko jego "ofiarą". Pozdrawiam i dziękuję za gratulacje, na samopoczucie nie narzekam.

anika:
Te,OBYWATEL:Tyś sie chyba szaleju opił opowiadając takie dyrdymały o tym całym KSAP i jego absolwentach. POcztaj trochę, może Ci się przejaśni. A co do tych "protegowanych" - otóż jest dokładnie odwrotnie. To właśnie teraz, przy tak skonstruowanych przepisach, jest mozliwość zawładnięcia - tak, tak, zawładniecia - wyższych stanowisk przez tych "cnotliwych i wybitnych" z KSAP głównie. Przestań bajdurzyć o protekcjach i właściwych obecnie przepisach. Gdyby te wszystkie konkursy były rzeczywiście rzetelnie przeprowadzane, to wygrywaliby rzeczywiście najlepsi i nie byłoby wciskania ciemnoty o "politycznym zawłaszczaniu". Również i KSAP szedłby na normalnych zasadach do takich konkursów, a skoro - jak twierdzisz - tacy sa wybitni, to, oczywiście wygrywaliby i w tamtych warunkach. Widac jednak z tą wybitnością nietęgo, skoro stawia się sztuczne bariery, byle utrącić w ten sposób konkurencję. Nie w tym należy szukać rozwiązań, niekonstytucyjnych zresztą, bo bez żadnej racjonalnej podstawy, lecz w sposobach przeprowadzania konkursów. Rzetelne i bezstronne nie potzrebowałyby protez w rodzaju obecnych barier, które sa jedynie dowodem, że ci "wybitni" z KSAP wolą jednak nie ryzykować w rzeczywistej, otwartej konkurencji, bo efekty byłyby opłakane. Dla nich:))Kończyłoby sie to takimi "tragediami", jak w przypadku UKIE i paru innych konkursów, które miały nieszczęście przebiegać pod specjalnym nadzorem i z rogorystycznym przestrzeganiem zasad bezstronności i rzetelności. O efektach właśnie sie dowiadujemy.System został skonstruowany właśnie "pod" KSAP i to jest cała tajemna wiedza, po co ta ustawa została uchwalona w takim kształcie, a nie na normalnych zasadach. A"porops - Jaś Pastwa jest również absolwentem KSAP - podyplomowym.

czart:
OBYWATEL jest książkowym wręcz przykładem indoktrynacji - ofiary lub przeciwnie. W stylu jednakoż PRL za najlepszych czasów, choć sztandary mu podmieniono:)))

niezależny:
anika i czart atakują obywatela, ale chyba nie mają racji, ponieważ do KSAP-u co roku próbuje się dostać prawie 2 tys. osób, czyli ponad 40 kandydatów na miejsce (studiuje około 50 słuchaczy), a więc to świadczy o tym, że walczy o szkołę sama śmietanka naukowa. Od znajomych wiem, iz znają po kilka języków, sa po stażach zagranicznych i studiach magisterskich i podyplomowych. czyżby anika i czart też starali się o KSAP, ale im nie wyszło i teraz szkalują młodych apolitycznych ludzi. To że Pan Pastwa skończył KSAP nie może dyskredytowac innych jego absolwentów, gdyż on działał politycznie przed rozpoczęciem naiuki w tej uczelni i do dzisiaj ma bliski kontakt z jednym z najbardziej znanych polityków polskich, p. Płażyńskim, który ostatnio walczył jak lew ze swoimi lud?mi o stołki w Strasbourgu i Brukseli. Pora jest na to, aby upubliczniać informacje o konkursach, o tym kto się zgłosił i kto wygrał (jakie zna języki obce, jakie ma certyfikaty międzynarodowe, gdzie zdobywał praktykę, czy ma doświadczenie w pracy za granicą, w firmach prywatnych, międzynarodowych itd. Polska zasługuje na otwartą Służbę Cywilną, a Gazeta Prawna powinna od dziś po prostu uważnie śledzić przebieg każdego ważnego konkursu (do czego ma zresztą prawo) i informować o ich przebiegu. Na marginesie: ministerstwa i urzędy są pełne tysięcy radnych SLD, UP, UW, PO, PiS, PSL i LPR, którzy są w Korpusie Służby Cywilnej, więc jak ma być on apolityczny. Przecież każde dziecko w Polsce wie, że radny to polityczny przyczółek do bycia posłem i senatorem, czego dowodem są setki obecnych pracowników urzędów, którzy kandydują co 4 lata w każdych wyborach. Ich koledzy partyjni są ministrami i dlatego nawet po przegranych wyborach nic im nie grozi.

czart:
nie próbowałem dostawać sie do KSAP, natomiast znam to srodowisko i jak w każdym, są ludzie wybitni ale i zwykłe łajzy, liczba starajacych się nie ma żadnego związku z jakością, bo na wiele uczelni są jeszcze większe tłoki, a tu po prostu jest gwarantowana praca, też chory układ - choc ma pewne uzasadnienie, jednak nie tak zchizofreniczne i robiące ze zwykłej uczelni jakieś nadprzyrodzone zjawisko. Absolwenci innych uczelni o kierunkach prawa, administracji czy ekonomii w niczym nie ustępują absolwentom z KSAP, a często okazują się nieporównywalnie lepsi. Oczywiście, nie można generalizować, ale też i generalizować w druga stronę. Wyżej wspomniano o artykule "Paragrafy i kaptury" z absolwentem KSAP w roli głównej. Przypuszczenie, iż jest to jednostoky przypadek byłoby raczej mało przekonujace, więc spójrzmy może bardziej trze?wo, bez gloryfikowania ale i bez dyskredytowania. Podstawą istotnie są rzetelne i otwarte konkursy, przy podniesionej kurtynie. Jednakże stosowanie mairy dyplomów, staży zagranicznych i znajomości jezyków z całą pewnością nie jest miarodajne, bowiem dopiero praktyczne stosowanie czegokolwiek - przepisów, zasad zarządzania, organizacji pracy, dają pojęcie o kwalifikacjach i umiejętnościach. Żadne teoretyczne wiedza i umiejętności nie gwarantują w zasadzie niczego. Stanowią dopiero materiał - przyznajmy, solidny - ale tylko materiał do kształtowania. Tymczasem przyjmuje się - a priori - takiego nieopierzonego człowieka, jako najodpowiedniejszego na stanowiska kierownicze. Wbrew pozorom jest już takich osób poka?na rzesza, a wokół co sie dzieje, widać. Wieści z urzędów centralnych administracji rządowej też o czymś świadczą, a bohaterowie tych wieści?Może warto blizej im się przyjrzeć?Maja pełne kieszenie dyplomów, znają jezyki, zagraniczne staże i tylko - chorobcia - tu i teraz zachowują sie tak, jakby z Księzyca spadli i nie mają pojecia o polskiej rzeczywistości. Nie mówiąc juz o praktycznym zarządzaniu zespołami, choćby pod kątem stosunków interpersonalnych,że już o zwykłej kulturze, tej najprostszej, osobistej, nie ma co wspominać. Wątpiący niech sobie przy okazji pogadają - anonimowo - z lud?mi, którzy dostąpili "zaszczytu" miec przyjemność z takimi przełożonymi. Niczym się nie różnią od "starych" poprzedników, bo od nich właśnie przejęli styl postępowania.

Zdegustowany:
A może ktoś z Państwa jest w stanie wyjaśnić jakim cudem w administracji państwowej zostaje się p.o. dyrektorem po 1 lipca 2004 r. A sam znam parę takich przypadków - mimo że Trybunał, ustawa, że nie wolno i gdzie jest USC w tym wszystkim?

Anna:
Konkursy to rzeczywiście fikcja , ostatnio byłam świadkiem takiego konkursu, gdzie nie został wybrany najlepszy kandydat ,tylko osoba wskazana przez "Górę"

ekonomista:
A może Gazeta Prawna objęłaby patronat nad przejrzystymi i otwartymi konkursami organizowanymi przez Urząd Słuzby Cywilnej i w porozumieniu z Min. Pastwą relacjonowała je na bieżąco. Chyba jest to zgodne z intencjami premiera Belki i jego zaplecza politycznego. prawdopodobnie nikt nie będzie wówczas mieć nic do ukrycia. W sytuacji, kiedy wszyscy krytykują procedury konkursowe tzn. to że najczęściej i tak wygrywa protegowany polityków obecnie rządzących, którzy mają w komisji co najmniej (ustawowo)połowę członków, taka praktyka byłaby powszechnie akceptowana przez czytelników i podatników.

Zgred:
W naszym rozpolitykowanym świecie, służba cywilna bez politycznej konotacji, jest i będzie nadal, fikcją. Zwłaszcza w sytuacji kiedy polityczne podziały są podtrzymywane przez etosowców, których życiorysy są jedyną kwalifikacją publiczną.Nie liczą się umiejętności ale słuszne pochodzenie z solidarnosciowego etosu. Stąd też za Rakowskim wypada powtórzyć - dobry fachowiec ale niestety z SLD.

niedoszła mianowana:
Przeszłam tegoroczne postepowanie kwalifikacyjne, lecz postanowiłam opuścic służbę cywilną. Odchodzę do NIK, będe się temu przyglądać z dystansu, nie biorąc bezpośredniego udziału w grze. Nie mogę już spokojnie patrzeć na to co sie wyprawia w moim urzędzie. Boli mnie, że ustawa o służbie cywilnej to w wielu przypadkach fikcja. Człowiek spoza układu ma bardzo małe szanse, konkursy są pro forma. Wiem jednak,że sa w służbie cywilnej uczciwi ludzie, spoza układów, których cechuje jakakolwiek niezależność myślenia. Szanuję ich. Od

Basia znana niektórym :):
Powiem tylko jedno...Profesorowie, lub ludzie którzy twierdzą, że nie ma korupcji i wszsytko jest w porządku itp i wypisują teksty które świadczą o ich zupełnej ignorancji....świadczą o ich zakłamaniu na pokaz...bo przecież doskonale sobie zdają sprawę z tego co i jak jest...Panie profesorze...itp ignorancie czy to deszcz czy Ktoś na Pana napluł ..pewnie deszcz Basia

ktos i coś:
Wszycy Winni byc tylko po jednej szkole najlepszej oczywiście

*****

Jednocześnie w tym samym czasie pojawił się na wielu stronach internetowych publicystyki niezależnej artykuł „Nowelizacyjna zadyszka”, nawiązujący właśnie do tego projektu z sierpnia. W tekście wykazanych jest cały wachlarz dziur i niespójności systemu, z niewiadomych powodów nadal pozostających nietkniętymi. Takich luk i niedoprecyzowań, które dają możliwość urzędnikom lawirowania i dokonywania przeróżnych interpretacji. Często wręcz groteskowych.

Z całości prezentowanego tu materiału, wypowiedzi i komentarze, artykuł, który dał asumpt do tych wypowiedzi, publicystyka o systemie służby cywilnej, nie pozostawiają wątpliwości, co do swego mocno krytycznego charakteru.

Zdawać by się mogło, nawiązując do tytułu niniejszego tekstu, że tak wyra?nie artykułowane opinie krytyczne powinny wpłynąć na prace komisji sejmowych, które postarają się pousuwać te wskazywane luki i niespójności. Tym bardziej, że krytyka opierała się na jednoczesnym prezentowaniu praktycznych skutków istnienia tych braków. Braków, z których znakomita większość mogła zostać usunięta bez żadnych skutków finansowych, a czasem wręcz przeciwnie, dawałaby jakieś oszczędności budżetowe. Strona finansowa właściwie nie miała w tych przypadkach żadnego znaczenia. Niewątpliwe znaczenie miała strona kosztów społecznych. W tym zaufania do organów władzy publicznej.

Tymczasem 17 czerwca, już bez fanfar i upubliczniania w mediach, jakby chyłkiem zupełnie, uchwalona została nowelizacja ustawy o służbie cywilnej. Uchwalona w takim kształcie, że znający temat patrzyli z niedowierzaniem, co się wydarzyło. Otóż nie tylko nie poprawiono kilku nadzwyczaj prostych przepisów, ale ten akt prawny jest jeszcze bardziej upiorny, niż tak krytykowany projekt z sierpnia ubiegłego roku.

Nie jest to miejsce na dokonywanie analiz całego systemu, czy nawet porównywania projektu z sierpnia z ostatecznym tekstem znowelizowanej ustawy. Znajdzie się to w innym artykule, choć z konieczności też raczej sygnalizacyjnie, bo temat na jeden artykuł nazbyt obszerny.

Tu jako przykład zupełnie niezrozumiałego podejścia władzy ustawodawczej do tematu, można przywołać choćby treść art. 25 ust. 5 usc. W pierwotnym kształcie jego sformułowanie było na tyle nieprecyzyjne, że posłużyło w praktyce do pozbycia się niechcianego pracownika zaraz po pozytywnym zaopiniowaniu przez komisję egzaminacyjną, po zakończeniu służby przygotowawczej. Wykorzystany został przepis, który z racjonalnego punktu widzenia nie powinien pozostawiać wątpliwości, co do swego znaczenia. W sierpniowym projekcie nowelizacji znalazł się zmieniony ów przepis tak, by jednoznacznie określał obowiązki w konkretnych sytuacjach. Tymczasem w czerwcowym tekście ustawy poprawki już tej nie ma. Dlaczego? Dobre pytanie. Odpowied? byłaby jeszcze bardziej interesująca, gdyby ktoś zechciał jej udzielić.

Nietknięty pozostał na przykład art. 48 ust. 3 usc, który pozwolił Prezesowi Urzędu Patentowego RP pozbyć się po 3 miesiącach dyrektora, który miał czelność wygrać konkurs na to stanowisko, dystansując faworyta z tego urzędu.

Od szeregu miesięcy dziesiątki różnych pism, artykułów i opracowań, udokumentowanych czasem nadzwyczaj drobiazgowo, trafiało do wszystkich ugrupowań parlamentarnych, do odpowiednich komisji sejmowych, do większości kandydatów do fotela prezydenckiego, w szczególności do tych przodujących w sondażach. Również do mediów, tych największych, tzw. opiniotwórczych, a i NIK nie została pominięta.

Skutek? Wbrew powołanej na wstępie sentencji, nie tylko nie uwzględniono vox populi, ale przeciwnie, po tak jednoznacznych uwagach krytycznych i dziesiątkach pism do setek parlamentarzystów ustanowiony został akt prawny w jeszcze gorszej wersji, niż i tak krytykowany wcześniejszy projekt.

Zamiast sentencji starożytnych myślicieli rzymskich, wprowadza się stosowanie rodzimych przysłów, co byłoby może i nawet chwalebne, gdyby nie ich dobór, który ma posmak nieledwie pogardy dla zdania obywateli RP.

W tym przypadku zastosowano naszą rodzimą mądrość ludową w wersji „głos wołającego na puszczy”. Niewykluczone, że w czasie jesiennych mityngów społeczeństwo też zastosuje ludową mądrość i odpłaci pięknym za nadobne.

Witold Filipowicz
Warszawa, 15 lipca 2005 r.
mifin@wp.pl

18 lipiec 2005

Witold Filipowicz 

  

Archiwum

"Bin Laden nie żyje!" - ogłosiły media. Problem w tym, że nie żyje od 2001 roku, a więc żadna to nowina.
wrzesień 23, 2006
Dorota Szczepańska
Uświadamienie topielca
luty 6, 2004
Uzasadnienie wyroku na Rywina
lipiec 30, 2004
Krótka przypowieść o Sacrum
listopad 15, 2007
rodman
Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich otrzymał od władz Gdańska prawo własności do działki w mieście o powierzchni ponad 3,6 h
wrzesień 6, 2007
Interia, PAP
Ziemia, planeta ORANUSIAN?
styczeń 6, 2007
Marek Głogoczowski
Gaz Ziemny, Ukraina i Rosja
styczeń 10, 2006
Iwo Cyprian Pogonowski
Reymont i Kociubińska
październik 25, 2006
Plemiona z południa Iraku dołączają do zbrojnego oporu
styczeń 29, 2007
Dahr Jamail
Czy takie traktowanie jest zgodne z obowiązującym Prawem ???? RP.
lipiec 4, 2004
Poniżony pracownik!!!!!
Katastrofa w Kaliforni
styczeń 30, 2005
Mirosław Naleziński
Czy Urban...?
kwiecień 6, 2004
Warmuz
Rabini i Bush
wrzesień 19, 2006
przysłał prof. Iwo Cyprian Pogonowski
Pożegnanie z dolarem
luty 19, 2008
Andrzej Dryszel
Pieśń dziada o budżetowych dziurach
grudzień 12, 2008
Marek Jastrząb
Ekonomiczny apartheid
styczeń 16, 2003
© Die Welt 28.11.2002
Lekcja wychowania obywatelskiego...
listopad 25, 2006
Mirosław Naleziński, Gdynia
Atak na Rydzyka
listopad 26, 2002
Artur Łoboda
Oszczerstwa przeciw Polsce w gazecie Washington Post
październik 3, 2004
Iwo Cyprian Pogonowski
PKNORLEN (PKN): 6 milionów odprawy
sierpień 14, 2004
PAP
więcej ->
 
   


Kontakt

Fundacja Promocji Kultury
Copyright © 2002 - 2024 Polskie Niezależne Media