ZAPRASZA.net POLSKA ZAPRASZA KRAKÓW ZAPRASZA TV ZAPRASZA ART ZAPRASZA
Dodaj artykuł  

KIM JESTEŚMY ARTYKUŁY COVID-19 CIEKAWE LINKI 2002-2009 NASZ PATRONAT DZIŚ W KRAKOWIE DZIŚ W POLSCE

Ciekawe strony

Jak tlenek grafenu reaguje w organizmie  
Przez szczepionkę dostaje się do tkanek i "mnoży się", tworząc sieć przewodzącą w całym ciele, a następnie...  
Mikroskopijne, zaawansowane technologicznie metalowe przedmioty widoczne w szczepieniach COVID 
Dr Zandre Botha stwierdziła również ekstremalne uszkodzenia krwinek czerwonych u wszystkich badanych przez nią pacjentów po szczepieniu COVID. 
Zielony ŁAD zniszczy UE, a wcześniej zniszczy prywatną własność 
 
Egzekucja nad dr.Ratkowską wstrzymana 
Patologia w środowisku medycznym 
Kalisz w obronie Olszanskiego i Osadowskiego 
 
Zakrzyczana prawda 
Mamy 2010 rok a zbrodniarze którzy doprowadzili do wielu wojen i kryzysu światowego w w dalszym ciągu - z tupetem - niczym Josef Goebbels kłamią w oczy w kwestii sytuacji gospodarczej świata i Stanów Zjednoczonych
 
Dr.Coleman szczepionka Covid możne zabić każdego 
Wszystkie zaszczepione istot zaczną umierać jesienią  
NIEMIECKI LEKARZ OPOWIADA CIEKAWOSTKI (DNI ŚFIRUSA 4) 
 
Chcą całkowitej eksterminacji wszystkich Palestyńczyków 
Izrael i Hamas: czy ludzi ogarnęło zbiorowe szaleństwo?  
We Włoszech nadal zabija się ludzi respiratorami i propofolem… 
Od tych morderstw pod respiratorami rozpoczęto pseudo-pandemię  
Dowody na zbrodnię ludobójstwa szczepionkowego są nawet w bazie VAERS  
To jest artykuł z maja 2013 roku!
i dotyczy wszystkich - wcześniejszych szczepień.  
Kompleksowe badania wykazały spójne zmiany patofizjologiczne po szczepieniu szczepionkami anty-COVID-19 
 
Dowody zaplanowanej akcji szczepień przeciwko nieistniejącemu kowidowi 
Sasha przedstawia dowody na to, że cały proces opracowania, produkcji i zatwierdzenia zastrzyków na Covid był jednym wielkim teatrzykiem dla mas. Cała operacja, począwszy od rzekomych "badań klinicznych", a skończywszy na samej nazwie i klasyfikacji prawnej tych zastrzyków, jest jednym wielkim oszustwem, dokonanym przez rządy i agencje regulacyjne na całym świecie w ścisłej współpracy z kartelem farmaceutycznym.  
Szczepienia przeciw Covid prowadzą do uszkodzenia płuc 
 
Rosyjska ruletka, czyli epidemia testów 
Jak jeden mąż przyjęto błędny model matematyczny i zamknięto w domach miliony ludzi wpędzając ich w dodatkowe problemy zdrowotne i finansowe. Zrujnowano gospodarki, zlikwidowano całe branże, przekreślono cały dorobek na temat zdrowego stylu życia. 
To tylko... / It's just...  
Jak Nas wganiają w kajdany 
Częstotliwości radiowe i mikrofalowe a manipulacja ludzkimi emocjami i zachowaniem 

 
 

 
Nie dajmy się lobbystom energetyki jądrowej! Wywiad z prof. Mirosławem 
Energetyka jądrowa jest przeżytkiem - nadzieje na tanią energię dawała w latach 60. ubiegłego stulecia, czyli przed pół wiekiem. Okazało się natomiast, że jest kosztowna, niebezpieczna, i nie wiadomo, jak poradzić sobie np. z jej odpadami. Istnieje jednak silne lobby łapówkarskie, które wciska energię jądrową do krajów słabych politycznie i gospodarczo. Nie możemy się mu poddać. 
Nakaz aresztowania byłego Ministra Zdrowia Łukasza Szumowskiego 
 
W grudniu 60 kolejnych sportowców upadło, a 40 zmarło  
Mniej więcej tak samo jak w październiku i listopadzie, kiedy trend osiągnął szczyt. Na dzień 28 grudnia 2020 r., z powodu eksperymentalnych strzałów z powodu zatrucia COVID EUA, 395 sportowców doznało zatrzymania akcji serca i innych poważnych problemów zdrowotnych. Spośród nich zginęło 232 
więcej ->

 
 

Krajobraz z radarem


W podsuwalskiej gminie Szypliszki, wśród pięknego krajobrazu, na terenach coraz bardziej docenianych przez turystów, wojsko zamierza postawić ogromny radar, tłumacząc się zobowiązaniami wobec NATO. Przez wiele miesięcy miejscowi rolnicy i właściciele działek zapowiadali, że nie dopuszczą do realizacji tej inwestycji. Niestety, budowa już ruszyła.

Idealne miejsce?

Stacja radarowa budowana jest na górze Rejmona k. wsi Przejma Wielka, w sąsiedztwie jeziora Szelment Wielki. Okolica jest niezwykle piękna. Ustanowiony na tych terenach obszar chronionego krajobrazu ma pomóc w zachowaniu polodowcowej rze?by, na którą składają się liczne wzniesienia morenowe, często pokryte lasem, przeplatające się z rozmaitej wielkości jeziorami.

Obiekt, którego budowa ma zakończyć się w przyszłym roku, będzie stanowić element systemu wczesnego ostrzegania NATO, jedną z sześciu podobnych stacji radiolokacyjnych w Polsce (pozostałe mają powstać m.in. w okolicach Krosna, Wrocławia i Szczecina). Wojsko tłumaczy, że w tym przypadku chodzi głównie o samoloty cywilne z Obwodu Kaliningradzkiego, często naruszające naszą strefę powietrzną. Jednak oczywiste jest, że tak naprawdę stacja powstaje na wypadek wojny z Białorusią lub Rosją. Wojsko dementuje pojawiające się sugestie, że ma ona stanowić element planowanej tarczy antyrakietowej, m.in. przekonując, że nie pozwoliłyby na to jej parametry.

Radar powstaje w odległości zaledwie 750 metrów od najbliższego zabudowania mieszkalnego. Dlaczego nie wybrano innej, mniej konfliktogennej lokalizacji? W rozmowach z mieszkańcami okolicznych wsi często pojawia się oburzenie, że nie wybrano miejsca bliżej granicy, w powiecie gołdapskim. Takie rozwiązanie miałoby same zalety: jest tam mniej zabudowań, a teren byłby dodatkowo zabezpieczony przez obecność Wojsk Ochrony Pogranicza. Wojsko uparło się jednak, by radar powstał właśnie na górze Rejmona. Armia posiada tam bowiem kilkanaście hektarów po byłym PGR Czerwonka, nabytych wiele lat temu od Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa. W ten sposób nie musi nikomu płacić, zmniejszyło się także ryzyko problemów prawnych. W okolicach Gołdapi tereny bezpośrednio sąsiadujące z ewentualną stacją należą do prywatnych właścicieli, którym w razie konfliktu przysługiwałoby prawo strony w postępowaniu administracyjnym lub sądowym.

Jeden z mieszkańców, krótkofalowiec i miłośnik CB radia, tłumaczy nam, iż na wybór tej lokalizacji wpływ mogła mieć budowa geologiczna. Na Suwalszczy?nie dużo jest bowiem miejsc, gdzie szczególnie dobrze rozchodzą się fale elektromagnetyczne, gdyż wzmacniają je rudy metali obecne w podłożu.

Spokojnie, to tylko radar

Przedstawiciele wojska i Ministerstwa Obrony Narodowej przekonują, że okoliczni mieszkańcy nie mają najmniejszych powodów do obaw. Promieniowanie w sąsiedztwie radaru ma być znacznie poniżej norm polskich i unijnych, a sam obiekt – "najnowocześniejszym tego typu na świecie". Mieszkańcy wielokrotnie słyszeli zapewnienia decydentów, że poza koniecznością wycięcia kilku drzew, budowa i funkcjonowanie radaru nie będą miały żadnego negatywnego wpływu na środowisko i zdrowie ludzi, a już na pewno nie poza granicami terenu zamkniętego, wyeliminowany ma być nawet hałas. Specjalna kopuła osłonowa ma zminimalizować promieniowanie, którego wpływ ma być szkodliwy nie bardziej niż kuchenki mikrofalowej.

Mieszkańcy są jednak sceptyczni wobec tych zapewnień – i trudno się im dziwić. Jeśli ktoś nie jest przekonany o nieszkodliwości promieniowania elektromagnetycznego, to trudno, żeby jego wątpliwości rozwiał wysoki rangą mundurowy, który z kartki odczytuje, że "nie ma najmniejszego powodu do niepokojów". – "Jeśli to ma sięgać na 450 km, to niech nie mówią, że na 5 km od radaru już nie ma absolutnie żadnego oddziaływania!" – komentuje wspomniany krótkofalowiec. I mówi o swoich doświadczeniach: "Kiedy w samochodzie używa się 100-watowego wzmacniacza, po 15 minutach człowieka boli głowa. Tam ma być urządzenie o mocy 58 000 Wat i 300 metrów dalej ma już nie być żadnego wpływu?". Przeciwnicy radaru zwracają także uwagę, iż w swoich analizach wojsko nie brało odpowiedniej poprawki na obecność jeziora, rudy w ziemi, pogodę... – "Wojsko samo nie zna konsekwencji tego, co tu robi. Oni mają raporty teoretyczne. A papier wszystko przyjmie" – mówi Lucyna Mikulska, wiceprzewodnicząca rady gminy i członkini komitetu protestacyjnego.

Warto tu także wspomnieć o raporcie oddziaływania inwestycji na środowisko – głównym dokumencie, na którym opierają się twierdzenia wojska o rzekomej nieszkodliwości radaru. Został on sporządzony wyjątkowo niechlujnie i zawiera błędy, które budzą zarówno uśmiech politowania, jak i grozę. Należą do nich np. nieznajomość przez autora faktycznej lokalizacji radaru (czyżby on także nie został dopuszczony do ściśle tajnych informacji? – chciałoby się złośliwie zapytać), brak jakiejkolwiek próby udowodnienia nieszkodliwości pola elektromagnetycznego emitowanego przez radar, zignorowanie oddziaływania inwestycji na przyrodę itp. Świadczy to tylko o tym, iż raport napisano ze świadomością, że jego treść jest nieistotna dla sprawy i być może nawet nikt go nie przeczyta – a przynajmniej nikt znający się na rzeczy.

Niektórzy wątpią też, czy wojsko mówi prawdę na temat planowanego sposobu eksploatacji radaru (np. liczbę jego obrotów można znacznie zwiększyć – czego zresztą spod kopuły nie byłoby widać) i parametrów technicznych urządzenia. Nie są także przekonani o przeznaczeniu stacji – pojawiają się sugestie, że na Rejmonie miałaby powstać także stacja zagłuszająca, lub że inwestycja ma być częścią planowanej tarczy antyrakietowej ("jak się zrobi 25 metrów w górę, to co za problem zrobić dwa silosy w dół?"). Zwiększa to niechęć wobec inwestycji – w ten sposób teren nabrałby dodatkowego znaczenia militarnego, choć już zwykły radar sprawia, że w razie ewentualnego konfliktu mieszkańcy okolicznych wsi będą szczególnie narażeni na atak wroga.

"Atrakcja" turystyczna

Oprócz wpływu radaru na zdrowie, okoliczni mieszkańcy obawiają się spadku wartości ich gruntów (często wykupywanych na działki czy domy). Uważają także, iż powstanie obiektu wojskowego może się wiązać z licznymi zakazami – utrudni im dojazd na pola czy do gospodarstwa, sparaliżuje nowe inwestycje w gminie itp. Pomimo uspokajających zapowiedzi armii, nikt nie potrafi dokładnie powiedzieć, jak daleko będzie w praktyce sięgać strefa ochronna obiektu. Mieszkańcy okolicy opowiadają nam znane im historie, kiedy urządzenia emitujące silne pole elektromagnetyczne negatywnie oddziaływały na odbiór telewizji czy zasięg telefonów komórkowych. Podstawowy powód, dla którego plany budowy radaru napotkały na społeczny opór, był jednak inny – miejscowi boją się, że urządzenie odstraszy turystów.

W sąsiadujących ze sobą gminach Szypliszki i Jeleniewo niektóre rodziny od lat żyją z turystyki, a odkąd zaczęto przekonywać rolników do zajęcia się agroturystyką – dołączają do nich kolejne. Na razie turystów nie ma tu jeszcze zbyt wielu, ale wynika to z braku odpowiedniego zaplecza. Dlatego planowano poszerzanie bazy gastronomicznej i noclegowej (m.in. właśnie w Przejmie), przygotowywano się do wyznaczania kolejnych szlaków turystycznych. W planach jest także budowa wyciągu narciarskiego na Górze Jesionowej, który samorządowcy chcą częściowo sfinansować z funduszy unijnych. Wszystkie te plany pokrzyżować może radar, który ma stanąć zaledwie 700 metrów od jeziora Szelment Wielki i mniej więcej 1,5 km od Góry Jesionowej oraz Ośrodka Szkoleniowo-Wypoczynkowego "Szelment".

Poza obawą przed oddziaływaniem radaru, turystów może zniechęcić zeszpecony krajobraz. Sam posterunek radarowy i jego bezpośrednie otoczenie (m.in. budynek dla kilku żołnierzy, którzy obsługiwać będą stację) zajmą łącznie zaledwie około 1 hektara. Problemem jest jednak nie powierzchnia, ale wielkość inwestycji: radar, ukryty pod kopułą o średnicy 19 metrów, ma mieć do 25 metrów wysokości, cała instalacja – nawet powyżej 50 m. Wojskowi przekonują, że będzie "wkomponowana w otoczenie", a ukształtowanie terenu jest takie, że raczej nie będzie jej widać z szosy Suwałki – Szypliszki ani z jeziora. Mieszkańcy mają inne zdanie. – "Będzie widać jak na dłoni. Już płoty widać" – przekonuje Jan Tomaszewski, którego gospodarstwo często przyjmuje gości. – "Już jest mniej turystów. Nie ma co ukrywać" – mówi. Mieszkanka Suwałk, która wybudowała dom w Przejmie, planując wynajmowanie kilku pokoi turystom, żaliła się lokalnej prasie: "Dzwoniła już do mnie kobieta, która chciała przyjechać z dzieckiem nad jezioro Szelment Wielki. Dowiedziała się, że w okolicy jest szosa, gdzie jeżdżą tiry. Uspokoiłam ją, że to daleko. A co będzie, jak dowiedzą się o radarze?".

Problem jest poważny: dla części rodzin dochody z turystyki stanowią podstawową lub znaczną część budżetu. Niektórzy liczą, że na turystyce zaczną zarabiać w przyszłości. Sporo osób, szczególnie z Suwałk, kupiło tu działki i pobudowało domy letniskowe lub mieszkalne, wielu zaciągnęło w tym celu kredyty. Teraz mówią, że gdyby wiedzieli o radarze, nie zdecydowaliby się na taki wydatek.

Przedstawiciele Ministerstwa Obrony Narodowej usiłowali przekonać mieszkańców, że radar ochroni ich przed ewentualnym atakiem terrorystycznym (co wywołało mieszaninę wesołości i irytacji), a wieże i betonowe kopuły nie tylko nie popsują estetyki pięknego lokalnego krajobrazu, lecz staną się... atrakcją turystyczną. Nikt nie dał się na to nabrać. – "Ja ich wyśmiałem. Aż taka ciemnota to my nie jesteśmy" – komentuje wójt gminy Szypliszki, Mariusz Grygieńć. A mieszkańcy obecni na spotkaniu z wysłannikami resortu uprzejmie poradzili wojskowym, żeby takich atrakcji poszukali sobie w Iraku...

Mieszkańcy i drzewa głosu nie mają...

Ludzi zdenerwował nie tylko sam fakt budowy radaru, ale także to, że nikt ich o tym wcześniej nie informował, nie zapytał o zdanie. O wszystkim dowiadywali się, kiedy podobno już nic nie dało się zrobić.

MON tłumaczy, że budowa stacji to zadanie rządowe, realizowane na rzecz obrony i bezpieczeństwa państwa, więc nie musi być uzgadniana z samorządem i mieszkańcami. Poza tym, inwestycja realizowana jest na terenie zamkniętym, dlatego nie dotyczą jej niektóre przepisy z dziedziny planowania przestrzennego i ochrony środowiska. Decydenci uważają, że skoro miejsce powstania radaru leży poza obszarem Suwalskiego Parku Krajobrazowego, a decyzje o lokalizacji zapadły jeszcze w 1996 r., gdy nie istniała ustawa Prawo ochrony środowiska, "problem radaru" w ogóle nie istnieje. Wojskowi dodają, że "decyzja o budowie radaru nie była konsultowana z nikim, bo miała charakter niejawny", a radar na Rejmonie jest niezbędny ze względu na "sojusznicze zobowiązania" Polski w ramach Paktu Północnoatlantyckiego (dlatego też zmiana lokalizacji byłaby podobno możliwa tylko wówczas, gdyby zgodę wyraziła Kwatera Główna NATO). O tym, że na Węgrzech wymogi ochrony przyrody doprowadziły do zmiany lokalizacji stacji radarowej NATO – nie wspominają. Tak samo jak o tym, że wspominany przez nich brak protestów w 1996 r. wynika wyłącznie z tego, że wówczas nikt o planach budowy radaru nie wiedział...

O całej sprawie mieszkańcy dowiedzieli się dopiero w lutym 2004 r., z gazet. Napisali petycję protestacyjną, pod którą zbierali podpisy. Powoływali się m.in. na fakt, że od ośmiu lat Pojezierze Północnej Suwalszczyzny jest objęte ochroną prawną – ustanowiono tu obszar chronionego krajobrazu. Powołany przez mieszkańców komitet protestacyjny zwracał uwagę, że na takich terenach zabronione jest m.in. wznoszenie nowych inwestycji, mogących szkodliwie oddziaływać na środowisko i krajobraz lub takich, których forma jest obca architekturze regionalnej; zabronione jest także likwidowanie zadrzewień.

Przypominali, że w studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego, uchwalonym przez Radę Gminy w 2000 r., zapisano, iż kierunkiem rozwoju wsi takich jak Przejma Wielka ma być rozwój agroturystyki w oparciu o gospodarstwa rolne, bazy wypoczynkowej przez budowę wiosek letniskowych, rozbudowa infrastruktury turystycznej, pozwalającej na czynny wypoczynek, a także poprawa dostępności terenów rekreacyjnych. Podkreślono, że wokół Góry Rejmona wyznaczono obszar zespołu przyrodniczo-krajobrazowego ze stanowiskami występowania roślin chronionych, a na samej górze planowano stworzyć punkt widokowy. Wśród argumentów przeciwko radarowi wskazywano łączące się z jego powstaniem zamknięcie terenu i konieczność ciągłej ochrony, co "spowoduje przerwanie naturalnego korytarza ekologicznego i turystycznego". Mieszkańcy argumentowali także, iż nie chcą się zgodzić na zmianę charakteru kulturowego okolicy – z turystyczno-rolnego na militarny.

Komitet poprosił o pomoc lokalnych parlamentarzystów. Sprawą udało się zainteresować Józefa Laskowskiego (niezrzeszony, wcześniej Samoobrona), członka sejmowej komisji obrony narodowej, Jarosława Zielińskiego z PiS i Genowefę Wiśniowską z Samoobrony. Poselskie interpelacje do szefów resortów obrony narodowej oraz środowiska zostały jednak zbyte garścią ogólników. – "Odnosząc się do /.../ problemów dotyczących zagrożenia zdrowia ludzi oraz ograniczenia rozwoju infrastruktury agroturystycznej w gminie Szypliszki, stwierdzić należy, że oprócz aspektów militarnych brano tu pod uwagę także dotrzymanie standardów jakości środowiska" – w charakterystyczny dla tego resortu sposób zapewnił posła Laskowskiego Tomasz Podgajniak, podsekretarz stanu w Ministerstwie Środowiska. Wiceminister obrony, Janusz Zemke, powtórzył, że ze względów międzynarodowych radar musi powstać, że nie będzie negatywnie oddziaływać na środowisko poza granicami terenu zamkniętego, a miejscowym da szansę na pracę przy budowie i obsłudze, więc powinni być zadowoleni, zamiast narzekać. Na tym mniej więcej skończyły się próby – i chyba także możliwości – rozwiązania sporu ma drodze politycznej.

Próbowano także walczyć z inwestycją za pomocą prawa. Przy postępowaniach administracyjnych w sprawie radaru prawo stron przyznano sołtysom wsi sąsiadujących zinwestycją. Zaskarżyli oni decyzję o lokalizacji inwestycji. Ponieważ była prawomocna, próbowano wykazać, że zawierała błędy formalne, tj. nie dopełniono w pełni obowiązku przeprowadzenia konsultacji społecznych. Informacje o planowanej inwestycji muszą być przedstawione mieszkańcom w "sposób zwyczajowo przyjęty na terenie danej gminy", tymczasem w tym przypadku nie poinformowano sołtysów, a jedynie wywieszono informację w urzędzie gminy. Protestujący argumentowali, że trudno przecież oczekiwać, żeby mieszkańcy regularnie odwiedzali urząd i sprawdzali, czy akurat ktoś nie chce im wybudować pod domami jakiejś niechcianej inwestycji – tym bardziej w okresie, gdy mają dużo pracy w swoich gospodarstwach. Sprawa znajduje się obecnie w Naczelnym Sądzie Administracyjnym, jednak wszystko wskazuje na to, że werdykt nie ma praktycznego znaczenia – kiedy zostanie ogłoszony, stacja zapewne będzie już funkcjonować. Sądy europejskie też nic tu nie pomogą – najpierw trzeba bowiem wyczerpać wszystkie możliwości prawne w danym kraju.

Sama gmina niezbyt angażowała się w walkę z radarem, przesłała jedynie sprzeciw wobec decyzji wojewody w sprawie pozwolenia na budowę, odrzucony ze względów formalnych. Z naszych informacji wynika, że powodem były "sugestie z góry", a przynajmniej zrozumiała obawa, żeby "nie podpaść". Szypliszkom zależy na inwestycjach infrastrukturalnych. Choć w ostatnich latach gmina rozwija się jak nigdy dotąd, w tej dziedzinie dużo jest jeszcze do zrobienia. Tymczasem wiele pieniędzy dzielonych jest na poziomie wojewódzkim i centralnym. Nie zmienia to faktu, że jako osoby prywatne część pracowników samorządu i gminnych radnych odegrali znaczącą rolę w organizowaniu walki przeciwko radarowi. Obywatelski sprzeciw zdecydowanie poparł też Mariusz Grygieńć. Wójt Szypliszek zdecydowanie oświadczył, że solidaryzuje się z protestującymi, gdyż jego zdaniem na skutek realizacji wojskowej inwestycji lokalna społeczność straci możliwość zarabiania na turystyce.

Gmina występuje z NATO

Tymczasem wojsko postanowiło kontynuować politykę faktów dokonanych i rozpoczęły się przygotowania do budowy. Widząc nieskuteczność rozwiązań prawnych, przeciwnicy radaru postanowili sięgnąć po bardziej bezpośrednie metody zwrócenia uwagi na swoje problemy. Rozpoczęli kolejne blokady drogi prowadzącej na plac budowy, uniemożliwiając przejazd ciężkiego sprzętu. Ponieważ jednak stopniowo topniała wiara, że radar może w ogóle nie powstać, zaczęto myśleć o jakichś formach rekompensaty. Powołując się na wcześniejsze wypowiedzi decydentów (m.in. ówczesnego ministra obrony, Jerzego Szmajdzińskiego), wysunięto postulat zatrudnienia przy budowie i obsłudze stacji mieszkańców okolicznych wsi, a także wyasfaltowania przez wojsko niespełna pięciu kilometrów drogi z Czerwonki do Przejmy Wielkiej. Dodajmy, że droga ta została wcześniej zniszczona przez ciężki sprzęt, używany przez inwestora, a za wynikłe stąd uszkodzenia samochodów (np. urwane tłumiki) płacić musiała gmina.

W kolejnych pikietach wzięło udział kilkadziesiąt osób. Dodatkowo wójt wydał decyzję zakazującą poruszania się ciężkim sprzętem po drodze prowadzącej na miejsce budowy. Te działania przyniosły efekt. Doszło do rozmów komitetu protestacyjnego z przedstawicielami inwestora – zakładu inwestycji NATO w Polsce. Wcześniej nikt nie odpisywał na pisma mieszkańców, nie chciał się umówić na spotkanie. Dopiero w obliczu bardziej zdecydowanych działań mieszkańców, mogących znacznie opó?nić budowę, zaczęto się z nimi liczyć. Niestety, polegało to głównie na tym, że na kolejną pikietę inwestor zmobilizował policję z całego regionu (m.in. z Augustowa, Olecka, Ełku) – kilkanaście radiowozów pilnowało protestujących, zablokowano też drogi dojazdowe, żeby jak najmniej mieszkańców mogło wziąć udział w proteście. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się także, iż w stan gotowości postawiono właścicieli lawet, choć najpoważniejszą obawą było, że protestujący wykorzystają do blokady kombajny – na nie lawety nic by nie pomogły. Na skutek działań policji, w proteście wzięło udział zaledwie kilkanaście osób, które zostały przez nią przepędzone, głównie gro?bami kar finansowych.

– "Po tym proteście byliśmy zaskoczeni, że w ogóle chcieli ze mną gadać" – opowiada wójt Grygieńć, do którego tego samego dnia przyjechała delegacja z Warszawy. Obywatelski sprzeciw sprawił, że postanowiono jednak zaoferować mieszkańcom gminy jakąś rekompensatę. Ostatecznie, w wyniku rozmów w Suwałkach, z udziałem przedstawicieli MON, wójta gminy i rolników, ministerstwo złożyło protestującym ofertę. W zamian za odstąpienie od protestów Ministerstwo Finansów miałoby wyasygnować milion złotych (protestujący od początku żądali więcej) dotacji celowej na budowę drogi od radaru do drogi krajowej, a wojsko zaoferowało miejscowym 21 miejsc pracy przy budowie i obsłudze stacji radarowej. Ponadto obiecano lokalnej społeczności przeprowadzenie specjalnych badań ewentualnego szkodliwego wpływu radaru na ludzi i środowisko oraz współudział m.in. w wyborze punktów pomiarowych. Wojsko przestało też protestować przeciwko inwestycji ważnej dla gminy: planom budowy fermy wiatraków, kilka kilometrów od radaru. – "To jest słaba rekompensata, ale dobre i to" – skomentował wyniki rozmów wójt.

Zarówno on, jak i członkowie komitetu protestacyjnego zastrzegają, że nadal są sceptyczni wobec obietnic – tym bardziej, że nie otrzymali ich na piśmie. – "Na razie to są słowa – uwierzymy, jak pieniądze będą" – powiedział nam jeden z liderów protestu. Nie bardzo ucieszyła ich obietnica badań naukowych. – "Na papierze przyjdzie to, co ma przyjść" – komentuje p. Tomaszewski. I dodaje: "Ja bym wolał dobrą żwirówką jechać i nie mieć tego radaru". Z kolei Jerzy Jaśkiewicz, pracownik urzędu gminy, trze?wo zauważa: "Jak niby mielibyśmy sprawdzić, czy badania są rzetelne? Zresztą niemożliwe jest przecież, żebyśmy na bieżąco śledzili wyniki pomiarów". Lokalna społeczność zapowiedziała, że nadal jest gotowa walczyć o swoje prawa. – "Ja ich przez Przejmę nie puszczę. Nie ma o czym mówić" – powiedział wójt o ewentualności, gdyby ciężarówki do końca zniszczyły drogi dojazdowe i chciały zacząć je?dzić z drugiej strony.

MONolog, czyli kij i marchewka

W całej tej historii pojawia się sporo ciekawych wątków. Bardzo interesująca jest postawa wojska. Przykładowo, obrona powietrzna nie chciała wydać uzgodnienia w sprawie wspomnianej fermy wiatrowej, która ma powstać parę kilometrów od radaru. Wniosek nasuwa się sam: albo strefa ochronna w praktyce będzie znacznie większa niż twierdzi wojsko, albo była to forma szantażu.

Komentowany jest także tryb podejmowania decyzji w sprawie radaru – cały proces zaczął się przecież przed naszym wejściem do NATO. – "Ktoś chyba wybiegł przed szereg, chciał się wykazać" – komentuje Jerzy Jaśkiewicz. Pewnie ma rację: są generałowie od budowania, są generałowie od okupowania (np. Iraku) – a wykazać chce się każdy... Wydaje się, że sporo osób zgodziłoby się też z wspomnianym krótkofalowcem. – "Uznano po prostu, że ludzie są tu biedni, więc na niczym się nie znają. Problem tkwi nie w radarze – ja na przykład uważam, że on jest potrzebny – ale w traktowaniu ludzi – mówi. – Jestem za obronnością, ale niech powiedzą otwarcie: jakby co, to podkręcamy radar, a pierwszy atak wroga może pójść tu. Przez taką inwestycję cały teren robi się niejako wojskowy – nie chodzi tylko o ewentualne bombardowanie, ale także np. desant. Powinni po prostu dać gminie jakąś stałą subwencję. Znam przypadek z Niemiec, gdzie zbudowali miastu m.in. szkoły – ale też powiedzieli wyra?nie: w razie ataku zostanie tylko popiół".

Mieszkańcy mają wiele za złe także policji, która nie zezwoliła na legalne zgromadzenie, a jednocześnie nie wyegzekwowała od inwestora zakazu ruchu pojazdów o masie większej niż 7 ton, obowiązującego na drodze prowadzącej do miejsca budowy. "Policja zalegalizowała łamanie prawa" – uważają mieszkańcy. – "Nikt się z nami nie liczy. Gdzie jest demokracja w tym kraju? – retorycznie pyta p. Mikulska. – W postępowaniach się okazywało, że nikt tu nie jest stroną. To czym są ludzie? Jakąś szarą masą?".

Stanowcze "raczej nie"!

Równie pouczająca jest kwestia postawy samych protestujących. Przeciwko inwestycji są niemal wszyscy mieszkańcy okolicznych wsi, których pytaliśmy o zdanie (reszty to nie interesuje). Tylko spośród właścicieli działek aż kilkadziesiąt osób dzwoniło do gminy w tej sprawie. Chcieli, żeby "ktoś coś zrobił z tym radarem". Pan Jaśkiewicz nie bez ironii zauważa: "Protest popierali wszyscy, ale głównie werbalnie". Rzeczywiście, z różnych wysłuchanych przez nas opowieści wynika, że komitet protestacyjny musiał niemal zmuszać ludzi do poświęcenia nieco czasu sprawie, która, jak twierdzą, tak bardzo ich dotyczy. – "Dobrze mówi... ale na blokadach to go nie widywałem" – skomentował jeden z protestujących wypowied? mężczyzny, który narzekał na wpływ radaru na liczbę turystów, którzy do niego przyjeżdżają. Dość charakterystyczna była także postawa osób, które mieszkają nieco dalej od inwestycji. Samorząd Jeleniewa deklarował współpracę, ale ostatecznie w żaden sposób nie wspomógł protestujących. Nawet osoby mieszkające po drugiej stronie szosy uznały, że kłopoty mieszkańców Przejmy czy Fornetki to nie ich problem.

Wydaje się, że mieszkańcom zabrakło wiary we własne siły, czy może nawet więcej: w celowość jakiejkolwiek konfrontacji "zwykłych ludzi" z omnipotentnym państwem, niezależnie od tego, po czyjej stronie leży racja. Ponieważ "ONI i tak zrobią, co będą chcieli", oczywiste jest, że "jeśli cokolwiek dają, to lepiej wziąć, niż ryzykować walkę o to, na czym nam naprawdę zależy". Zapewne podobnie myślał jeden z członków komitetu protestacyjnego, który obecnie... ochrania plac budowy. Potwierdza to wójt: "Sporo osób od początku było sceptycznych: i tak zrobią, co chcą, co my tu damy radę". Taka postawa i opinie wydają się czymś dużo poważniejszym i o wiele więcej mówiącym – nie tylko o tej gminie, lecz o stanie Polski i naszej demokracji – niż budowa tego konkretnego radaru...
21 wrzesień 2006

Michał Sobczyk, Jarosław Szczepanowski 

  

Archiwum

Moralność a la moralność
październik 27, 2005
Piotr
Referat wygloszony 16 maja 2003 w Kanadzie
Unia Europejska

maj 23, 2003
przesłała Elżbieta
To nawet nie jest śmieszne...
maj 3, 2007
¬ródło informacji: RMF
"Polska prosi USA o obronę przed Rosją"
luty 16, 2008
PAP
sdfsaf
październik 4, 2005
adssa
Choć kiedyś niemieckie, teraz jednak polskie!
październik 29, 2004
Mirosław Naleziński
Siła koszmarów – manipulowanie strachem
sierpień 21, 2006
Iwo Cyprian Pogonowski
Polityczna schizofrenia
wrzesień 22, 2003
Nasz Dziennik
Kabala i Wymuszanie Zeznan
luty 20, 2006
Iwo Cyprian Pogonowski
Izrael Szamir „PaRDeS – studium Kabały” Rozdział 4
marzec 21, 2006
przysłał Marek Głogoczowski
Przepraszam
październik 1, 2006
mik4
Gówno zawsze wypływa na wierzch
styczeń 21, 2006
PAP
III Kongres Polski Suwerennej - z nadzieją w Nowy Rok 2005
styczeń 4, 2005
Paweł Ziemiński
Poszukiwacze prawdy
czerwiec 30, 2006
Wojciech Łapiński
Geje i lewacy.
lipiec 14, 2006
Robert Wit
Balcerowicz za Wolfowitza?
maj 16, 2007
PAP
NFZ wyda 6 mln zł na szkolenia
styczeń 19, 2005
PAP
Spotkanie ostatniej szansy
październik 30, 2005
PAP
Nowoczesny Kościół?
kwiecień 25, 2007
Mirosław Naleziński, Gdynia
Globalizacja a bezrobocie
październik 3, 2004
więcej ->
 
   


Kontakt

Fundacja Promocji Kultury
Copyright © 2002 - 2024 Polskie Niezależne Media