Rząd ponownie zaciska stery i zdecydował się na nową blokadę - podobno „lekką”, jakby był to kwark niskotłuszczowy.
Sygnalizuje nam, że poważnie podchodzi do tego zorganizowanego szaleństwa.
Nasz staż próbny jako obywatela dyktatury zostanie zamieniony na stałe stanowisko.
Nadal będą rządzić trwale lękami, a nasze prawa do wolności zostaną ograniczone.
Będziemy mieć perspektywę rytmicznego rozluźnienia i ze względu na litość, jeśli będziemy posłuszni dzięki drobno dozowanym kęsom chmielu.
Wolność istnieje zawsze tylko w oczekiwaniu na jej ewentualne ograniczenie w to dowolnym momencie.
Ograniczona swoboda poruszania się z zastrzeżeniem wirusa ma być zamknięta.
U progu nowej globalnej epoki despotyzmu musimy teraz zdecydować: czy chcemy jak największej ochrony przed ryzykiem śmierci za cenę rzeczywistego życia bez życia?
To, jak wybierzemy, to także kwestia odwagi. Ponieważ wolność i żywotność nigdy nie są całkowicie pozbawione ryzyka - jak wszystko, co jest naprawdę wartościowe.
„Grupy ludzi świętujących są nie do przyjęcia” - powiedziała Angela Merkel z zaciśniętymi ustami i wyraźnie zmagając się z powagą swojej decyzji.
A Karl Lauterbach, mentor SPD, którego charyzma pochłania każdą radość życia i każdą pewność siebie jak czarna dziura, stał się jaśniejszy: „nienaruszalność mieszkania nie może już być argumentem za brakiem kontroli”.
Nie da się zatrzymać jazdy ku despotyzmowi, na którym znajdują się Niemcy i wiele krajów na całym świecie.
Musimy zmierzyć się z faktami: władzę w kraju sprawuje klika podobnie myślących puczystów - środowisko odległe od wolności, które wydaje się szalenie zdeterminowane, aby dokończyć dzieło zniszczenia naszej demokracji.
Nie ma już dla nich żadnego środka ani tabu.
Godność ludzka nie powinna już być argumentem za brakiem upokorzenia, można by dalej kręcić powiedzenie Lauterbacha.
Musimy przeciwdziałać temu zgiełkowi jednoznacznym „NIE”.
Politycy wypowiadający frazesy są nie do przyjęcia.
Teraz wielcy tego świata otwarcie plują nam w twarz z pogardą dla naszej godności i naszego samostanowienia.
Na przykład, kiedy Merkel i Söder mówią o „zaciśnięciu lejców”.
Ci politycy traktują nas, obywateli, jak zwierzęta hodowlane do wyszkolenia - lub lepiej: w taki sposób, aby nigdy nie traktować zwierząt.
Czujemy, że wodze ciągną coraz mocniej i mocniej, a nasze boki już krwawią pod ich ostrogami.
Podnieśmy się, zrzućmy tych złych jeźdźców! (jeźdźców apokalipsy)
Żyjmy nieskrępowani i ograniczeni tylko naturalną etyką, która wymaga wzglądu na chorych i słabych!
Polityka dolnego kącika ust
Te „autorytety” stały się pod wieloma względami zbyt bezczelne, są wobec nas aroganckie i coraz bardziej uciskające.
Narysowany kącik ust świetlistej buźki wita mnie, gdy wjeżdżam do miasta z prędkością 51 km / h.
Jeśli prędkość wzrosła o 6 km / h, otrzymałem zawiadomienie o mandacie w pompatycznym języku prawniczym - ze zdjęciem, które zostało zrobione bez mojej zgody.
Sikanie na świeżym powietrzu, nawet w lesie, jest zabronione - wielu po prostu o tym nie wie, ponieważ takie „przestępstwa” są trudne do opanowania.
Tydzień temu mój stan orzekł, że nie jest już 3 nad ranem, ale 2 nad ranem.
W niektórych miejscach każe mi zakryć twarz szmatą, nawet na świeżym powietrzu i gdy nikogo nie ma w pobliżu.
Picie piwa jest zabronione w wielu miejscach po godzinie 22:00, ale picie napojów gazowanych jest dozwolone.
Zaraz,
to wciąż stara zasada: od listopada karczmarzom zabrania się podawania czegokolwiek - w tym lemoniady.
Jeśli je naruszą, będą traktowani jak przestępcy.
Zakreślony kącik ust gigantycznej buźki na poboczu stał się symbolem tego aroganckiego stanu, któremu właściwie nigdy nie jesteśmy wystarczająco ulegli.
Zupełnie zapomniano, że tak naprawdę to „przedstawiciele ludu” muszą nam się wykazać i zabiegać o naszą aprobatę.
Ale ta podstawowa zasada pewności siebie zdrowego obywatela została zapomniana nie tylko przez rządzących, ale także przez rządzonych.
W rzeczywistości jesteśmy traktowani jak lalki, które zgodnie z wolą właściciela mogą być ciągnięte tu i tam lub zamykane w szafie na wiele tygodni.
W żadnym wypadku nie zapytano nas, czy jest o wszystko w porządku.
Badania opinii publicznej są zawsze późniejsze i wyraźnie zawsze są zgodne z działaniami rządu.
Wraz ze zbliżającym się dziewiątym miesiącem kryzysu - kasta polityczna, ta pełzajacą dyktaturą, urodzi potwora i staniemy w obliczu prawdziwego szaleństwa represji.
Najgorzej, że większość ludzi zaczyna się do tego przyzwyczajać.
Najważniejsze pytanie, jakie obecnie zadają sobie inteligentni ludzie, brzmi: „Co jeszcze mogę zrobić?”
Słowo „nadal” uwzględnia już ciągłe kurczenie się tej domeny tego, co jest dozwolone.
Widziałem już krewnego pytającego przerażająco na kilka tygodni przed nowym zamknięciem:
„Czy rzeczywiście możesz wyjść na ulicę po 21:00?”
Prawdopodobnie pomylił godzinę policyjną z godziną polityczną.
Polityka, która obraża i wywołuje chorobę
Czego tacy nadgorliwi twórcy reguł w ogóle nie wymyślają:
dorośli ludzie mogą nie być tak zainteresowani tym, czego oni - politycy i władze - mogą od nich chcieć i jak oceniają nasze zachowanie.
Jednak w żenujący sposób nieustannie narzucają nam swoje poglądy i wymagania.
Powinni nas zostawić w spokoju i wykonywać swoją pracę - czyli rozwiązywać zadania, które naprawdę trzeba wykonać.
Z pewnością obejmuje to również pomoc w kształtowaniu ram dobrego „zdrowia publicznego”.
Ale dzieje się odwrotnie: ta polityka przyprawia Cię o chorobę - zwłaszcza na psychice.
Miliony ludzi już to czują, pod warunkiem, że mają dostęp do swoich uczuć.
Sztywna, autorytarna polityka sprawia, że ludzie chorują, ponieważ ich obrażają.
Ponieważ pozbawiają ludzi godności i samostanowienia, oraz zmuszają ich do sytuacji daleko zaawansowanej bezsilności.
Z wydarzeń związanych z „Drugą Blokadą” możemy się przekonać, co będzie należne teraz, a co my sami źle oceniliśmy.
Jest to lekceważone, jak określanie ich mianem „światła blokady”, ponieważ dzieciom nadal „pozwala się” chodzić do szkoły, a pracownikom do pracy.
Wobec masek i katalogów przepisów, które krępują powietrze, lepiej powiedzieć: trzeba iść.
Niektóre ze złudnych pomysłów, które krążyły od ostatnich dziewięciu miesięcy, teraz muszą zostać ostatecznie skorygowane.
I nie winię nikogo, jeśli - w szczegółach w początkowej fazie - mylili się co do sytuacji Corona.
Sytuacja była zagmatwana, przyszłość trudna do przewidzenia i nie byłbym w stanie przewidzieć wszystkiego, co wydarzyło się do tej pory, chociaż musiałem skonsumować kilkaset artykułów i filmów.
Błąd trywializatorów
Musimy zrezygnować z trywializujących interpretacji tego, co się stało.
W marcu i kwietniu często mówiono, że naruszenia praw podstawowych są irytujące, ale w obliczu niebezpiecznej sytuacji były do zaakceptowania przez krótki okres.
Najpierw trzeba się podporządkować, ale uważać na możnych na palcach, aby nie utrwalały się dyktatorskie tendencje, które stały się widoczne.
Cóż, tendencje ustabilizowały się, końca nie widać, a większość z tych, którzy byli wówczas niezdecydowani politycznie, nie zbuntowała się na poważnie, ani w początkowej fazie, ani w zaawansowanej fazie demontażu praw podstawowych.
Od samego początku słuszne byłoby sprzeciwianie się bardzo jasno i bardzo gwałtownie.
Gdyby wtedy wszyscy szczerze powiedzieli, co myślą o całej sprawie, bez względu na możliwe przeciwności, nieprzyjemna dynamika nie rozwinęłaby się w pierwszej kolejności.
Wystarczy pomyśleć o opresyjnym milczeniu większości artystów i celebrytów, a także o praktycznie całym sprzeciwie wobec ograniczeń praw podstawowych, przez który dodatkowo zniechęcano tych, którzy potencjalnie chcieli protestować.
Ogólnie haniebny klimat lojalnej wobec rządu opinii, który wywierał na dysydentów olbrzymią grupową presję, sprawiał, że prawie wszyscy, którzy nie mogli swobodnie zgodzić się na panującą narrację, czuli się zmuszeni przynajmniej udawać taką aprobatę.
Musimy zrezygnować z nadziei, że problem wkrótce zostanie rozwiązany samodzielnie, ponieważ "nasi politycy są zasadniczo uczciwi", a "demokracja jest w zasadzie nienaruszona".
Co najwyżej długo oczekiwana szczepionka może przynieść ulgę w tym zakresie - ale przy wysokich kosztach zdrowotnych.
Duchowe narracje poprawiające samopoczucie typu „Myślałem, że zamknięcie było w porządku, w końcu miałem czas na relaks”.
Tej jesieni i zimy zabawa się skończyła, grozi wielka zbiorowa depresja, która z kolei zwiększa opór - osłabnie w podwójnym znaczeniu tego słowa i być może z tego powodu zostanie zaakceptowany przez władców.
Wolność jako uległa premia
Mogliśmy przeżyć czarne Święta Bożego Narodzenia, zatrute zakazami organów ścigania - lub „złagodzeniem”, które daje nam łaska.
Wolność - i to tylko częściowo - zmienia się więc z oczywistości w premię za uległość, która jest rzucana ludziom z zastrzeżeniami, jak wkładanie uczty w usta czworonożnych przyjaciół w psiej szkole, jeśli byli dobrzy.
Światła na końcu tunelu to możliwe „ośrodki zatrzymania” na Boże Narodzenie.
Podczas gdy dni stają się coraz krótsze, a światło słabnie, analogicznie do wolności i radości życia, ujarzmieni powinni wyczekiwać Christkindl (prezent pod choinkę), aby wytrzymać przez chwilę.
W czasie pełnego wdzięku Bożego Narodzenia obywatele będą mogli teraz cieszyć się niezwykłą łaską, jaką było „pozwolenie” na spotkania z członkami rodziny.
Merkel i jej otoczenie z pewnością użyją wtedy metafory „światła w ciemności” w imponującej, serdecznej symulacji, którą producenci szczepionek obwieszczą ludziom spragnionym zbawienia, idąc za Jezusem.
Ale żeby do tego doszło, musi przez jakiś czas wszystko zostać unieruchomione.
I nawet jeśli powinno być poluzowanie - oczywiście tylko w małych kęsach - to jest to możliwe tylko z zastrzeżeniami.
Aż do trzeciej fali nieuchronnie stojącej przed drzwiami.
Reinhard Mey ujął słowami w swojej piosence „Irgendein Duck gdzieś zawsze”, że przerwy między nadużyciami są w pewien sposób trudniejsze do zniesienia niż samo maltretowanie.
Ale najtrudniejszym sprawdzianem dla psychiki i uszu
jest dręcząca cisza nagle po wierceniu,
świadomość, że w każdej chwili może zacząć się od nowa
, och, ta wątpliwość jest nerwowa.
Słyszysz tylko swój puls, wstrzymujesz oddech i
obawiasz się, że sztywno czekasz - czasami przez kilka dni!
Ponieważ wiercenie jest złe, ale nie wiercenie jest gorsze.
Cisza przed strzałem
W ten sposób rząd utrzymuje nas w gotowości i czujności nawet podczas relatywnie odkrywczych przerw w blokowaniu - tak przy okazji, jest to definicja stresu, który jest niezwykle szkodliwy dla zdrowia i układu odpornościowego.
Po ograniczeniu praw podstawowych zawsze poprzedza ograniczenie praw podstawowych.
Nawet zakładając, że sytuacja poprawi się wiosną przyszłego roku, nie będzie już spokojnego czasu, w którym będziemy mogli czuć się bezpieczni pod względem wolności.
Jeśli nawet latem 2020 roku, które w dużej mierze minęło bez śmierci koronowej i wydawało się, że uniknął mozolnych wysiłków odbudowy, mógłbyś ograniczyć podstawowe prawa bez znacznego oporu, to będziesz mógł to zrobić ponownie w dowolnym momencie.
Sytuacja nie stanie się bardziej nieszkodliwa przez wiele miesięcy.
Wirusy i inne zagrożenia dla zdrowia istniały zawsze i zawsze będą, w tym preteksty do ataków na wolność, pod warunkiem, że istnieje wola polityczna.
Zawsze należy się spodziewać infekcji i niestety także śmierci.
Jednak na tle nowej agendy politycznej normalny przypadek wirusologiczny - nieco podszyty w mediach - nie da wolności, która została wypędzona z naszego kraju, przed zdobyciem tu przyczółka.
Zapewnią to wszelkie fale grypy lub - być może - nieco ponadprzeciętne zagrożenia dla zdrowia.
„I nie będą już wolni przez całe życie” - powiedział Hitler, kiedy naszkicował w przemówieniu typowy życiorys obywatela, w tym HJ, Wehrmacht i członkostwo w partii.
Proszę, nie wahajcie się pomyśleć, że umniejszam „Trzecią Rzeszę”.
Doskonale zdaję sobie sprawę z różnic w dzisiejszych warunkach.
Ale niech ta wizja pochłonie cię na chwilę w całej jej przytłaczającej mocy:
Możliwe, że nie będziemy już wolni przez całe życie.
Wielu z nas może nadal przeżyć dziesięciolecia nękania, terroryzowania poprzez staccato komunikatów strachu, zakrywanie twarzy, całkowity nadzór i zatrucia poprzez przymusowe lekarstwa i szczepienia, zanim zdamy sobie sprawę na łożu śmierci, że ledwo żyliśmy.
Najwyżej przed 2020 rokiem.
Wolność pod zastrzeżeniem wirusów
Nie musi tak być.
Nawet w mediach głównego nurtu i partiach politycznych widzę obecnie większy niepokój z powodu nowych sztywnych środków niż wcześniej.
Doświadczam, jak „normalni” ludzie, którzy z pewnością nie są czytelnikami alternatywnych mediów, są bardzo dobrze poinformowani i krytycznie mówią o Koronie - nawet jeśli narracja „Nadal żyjemy w demokracji” jest nadal silna w tych kręgach.
Ale doświadczam też, jak „rytuały higieniczne”, skromne zachowanie i mentalność policji rekreacyjnej stają się nawykiem populacji.
Nawet na zaawansowanym etapie szalejącej korony nudy, w niektórych miejscach lejce są nadal zaciśnięte, a oportuniści korony stają się bardziej radykalni i nietolerancyjni.
Być może można to również zinterpretować jako obronę przed tłumionym w nich impulsem oporu, który walczą w imieniu „zaprzeczających koronie”.
Powrót wolności zależy od ciebie.
Jesteśmy wyczerpani, a mimo to musimy teraz walczyć dalej.
Spadek energii oporu prawdopodobnie zemści się w dłuższej perspektywie, ponieważ wtedy będziemy mieli przed sobą więcej rzeczy nie do zniesienia, które będą nas męczyć i osłabiać.
To, co nas czeka, może nie być całkowicie ukończoną i wyraźnie rozpoznawalną dyktaturą.
Raczej kruchy taniec między wolnością a despotyzmem, w którym jedna lub druga siła wysuwa się na pierwszy plan, ale zawsze pozostają na parkiecie.
Jeśli środki zostaną ponownie „złagodzone”, będziemy mieli do czynienia z wolnością podlegającą zastrzeżeniu i pod mieczem Damoklesa, która zawsze może zostać uchylona.
Należy pamiętać: nie będziemy w stanie obalić wszystkich argumentów, które mówią, że można zachorować na Covid-19 i inne wirusy i - nawet jeśli z mniejszym prawdopodobieństwem - umrzeć.
Bez względu na to, ile „sceptycznych” uwag możemy sami zebrać lub wyprodukować - pozostaje niepewność szczątkowa.
Ale dotyczy to również wszystkich innych potencjalnych zagrożeń dla zdrowia, na które jesteśmy stale narażeni, a wiele z nich jest bardziej niebezpiecznych niż Covid-19, tylko z pozoru mniej odpowiednich dla mediów.
Zawsze jesteśmy w niebezpieczeństwie
Żyć oznacza żyć z różnymi zagrożeniami.
Oznacza to jednak odzyskanie szczęścia i lekkości, które są również nieodłączną częścią naszego bytu, pełnego odwagi i pewności siebie.
Na tym rozwidleniu dróg musimy zdecydować, jak chcemy żyć.
Założenie, że Korona jest całkowicie nieszkodliwa, może być tylko jedną z form uchylania się od tej decyzji.
Pytanie brzmi raczej:
z jakim niebezpieczeństwem możemy i czy możemy żyć, zanim uciekniemy do formy życia jako całkowicie obezwładnieni strażnicy?
W każdym razie nie można oczekiwać, że rządzący zapewnią wyważoną pomoc w podjęciu tej decyzji.
Realizują swój własny program, który w dużej mierze oderwał się od naszego dobrobytu.
Musimy też mieć świadomość, że podejmowane przez nas decyzje - na przykład publiczne wyrażanie poglądów „koronnych sceptycyzmów” czy stawianie wielu ludzi w sprzeczności z „przepisami” - mogą mieć wpływ na zdrowie innych ludzi. 40 czy 80 „ludzi, którzy zginęli z Coroną” to dużo.
Nawet jeśli zgony w „pierwszej fali”, z których niektóre przekraczają 300 dziennie, nie są bliskie.
I nawet jeśli większość z nich zmarła nie „z Korony” i jeśli byli w większości bardzo starzy i mocno schorowani.
Potrzebują oni specjalnej ochrony, ale bez zamiany domów starców w więzienia - w praktyce nie jest to łatwy kompromis.
Musimy zawsze mieć świadomość, że działamy tak, jak działamy, aby zapobiec gorszym rzeczom - być może włącznie ze śmiercią ludzi w wyniku „ubocznych szkód”, takich jak samobójstwo, odroczone operacje, lub - w krajach na południu - głód.
Jesteśmy odpowiedzialni za nasze dzieci i przyszłe pokolenia, których pragniemy uchronić od życia w ucisku i ucisku państwa policyjnego, maskowania i permanentnego terroru psychologicznego.
Ale to aktorstwo, mówienie i pisanie nie jest pozbawione ryzyka.
Jak każda decyzja, której konsekwencje nie są obojętne.
Oczywiście dotyczy to również decyzji „drugiej strony”.
Konieczna jest zmiana polityki
Potrzebujemy całkowitej wymiany dotychczasowej nieodpowiedniej kadry kierowniczej lub przynajmniej kompleksowej zmiany nastawienia w tym „środowisku”.
Potrzebujemy komisji śledczej, która w pełni wyjaśni, co dzieje się od lutego tego roku i pociągnie do odpowiedzialności osoby zaangażowane w naruszenie konstytucji i dobrobytu milionów ludzi.
Potrzebujemy nowej polityki, która podejmuje decyzje na podstawie znaczących, niezmanipulowanych danych, zamiast niepokoić populację zawyżonymi danymi opartymi wyłącznie na prawdziwych lub fałszywie dodatnich wynikach testów PCR.
Potrzebujemy większego zaangażowania ludności w tego rodzaju poważne decyzje, chcemy, abyśmy pytali o więcej, zamiast być do dyspozycji rzekomo opiekuńczych prób paternalizmu ze strony możnych.
Potrzebujemy szerokiej i jednocześnie szybkiej, otwartej debaty na temat polityki korony.
Większe zaangażowanie Parlamentu, którego domaga się obecnie w wielu miejscach, jest demokratycznie właściwe, ale niewystarczające.
W końcu po co taki rząd „kontrolowany” tylko przez jednego z pracowników, który ma taką samą mentalność w większości spraw?
Należy uwzględnić inne grupy społeczne i niezależnych ekspertów ze wszystkich odpowiednich dziedzin - na przykład nie tylko wirusologów, ale także psychologów i pielęgniarki geriatryczne.
Potrzebujemy masowej kampanii na rzecz wzmocnienia naszego zdrowia fizycznego i psychicznego, aby uczynić nas bardziej odpornymi na wszelkiego rodzaju „patogeny”.
Zamiast nienawidzić wirusa, musimy zacząć robić, co w naszej mocy, aby poprawić nasz układ odpornościowy - podobnie jak inne wskaźniki holistycznego zdrowia.
Energia, którą polityka i media kierują obecnie na realizację jednego celu - unikania kontaktu wirusa z człowiekiem - musi w przyszłości wpłynąć także na inne skuteczne metody profilaktyki zdrowotnej: ćwiczenia, odżywianie, odpowiedni relaks psychiczny i medycyna naturalna , „wzmocnienie” poprzez ukierunkowane bodźce związane z ciepłem i zimnem, odpowiednie suplementy diety wzmacniające układ odpornościowy, polepszenie ekologicznych i społecznych form „dobrego życia”.
Oczywiście nie będziemy w stanie „zablokować” śmierci nawet przy pomocy bardzo pomocnych informacji i środków.
Ciało ludzkie pozostaje bezbronne. Jak jego dusza.
Podobnie ta demokracja, której bezbronność odczuwaliśmy w ciągu ostatnich kilku miesięcy.
Fakt, że ta struktura państwowa była daleka od doskonałości, zanim mogła doprowadzić wielu do cynizmu.
Cynizm, który z kolei może osłabić siły oporu przeciwko niszczycielom demokracji.
Pozostańmy w kontakcie z wartościami, które uznaliśmy za dobre i słuszne, a które teraz wydają się być do wzięcia.
Pozostańmy im wierni nawet w ich deformacji i wypaczeniu przez niszczycielskie siły.
Zachowajmy czujność, jeśli ktoś próbuje źle mówić o ludzkości.
Nabierzmy odwagi.
Działajmy - teraz!
Źródło:
https://www.rubikon.news/artikel/der-todesstoss-2