Wy też tak macie, że po porannej prasówce czujecie się jakbyście właśnie zobaczyli cyrkowe przedstawienie z nadreprezentacją clownów?
Weźmy dla przykładu akcję „Jedz jabłka na złość Putinowi”. Naprawdę ktoś myśli, że zjemy ponad milion ton jabłek niwelując skutki embarga? A nawet jeżeli to co z kapustą, papryką, czereśniami i innymi produktami rolnymi, których Rosja nie chce od nas kupować? Też to wszystko wszamiemy? A potem, jak już dostaniemy nadkwasoty, zgagi i niestrawności to co? Będziemy się leczyć alkazetzerem i innymi świństwami produkowanymi przez niemieckie koncerny, które rozwalą nam wątroby lepiej niż ruska gorzała? Bez jaj, no proszę, bez jaj.
Gdyby minister rolnictwa naprawdę troszczył się o los chłopów to zamiast wymyślać bzdurne akcje zaproponowałby zniesienie idiotycznych przepisów zabraniających swoim „podopiecznym” handlować tym, co wyprodukowali. Z jabłek można zrobić cydr, papryki marynować, kapustę kisić, mleko przerabiać na sery – a potem to wszystko sprzedać na targowiskach czy małych sklepach zorganizowanych przez grupy producenckie. Albo po prostu, z samochodu raz w tygodniu objeżdżającego miejskie osiedla.
Tak, wiem, nie zrekompensowałoby to wszystkich strat poniesionych przez rolników w wyniku embarga. Ale byłoby przynajmniej konkretnym działaniem i pierwszym krokiem do normalności. Tymczasem Polska ma najbardziej restrykcyjne przepisy dotyczące handlu żywnością ze wszystkich państw Unii Europejskiej. Marek Sawicki, robiący sobie piarową kampanię i chwalący się, jak to dba o interes polskiego chłopa przed wysoką Komisją Europejską ani słowem nie zająknął się na temat liberalizacji obowiązującego prawa.
I nie ma się co temu dziwić – przecież PSL ma swoje stołki we wszystkich (albo prawie wszystkich) radach nadzorczych i zarządach wielkich firm przetwarzających warzywa, owoce, mięso i wszystko to, co rolnik wyprodukuje. A z tych stołków płynie konkretna kasa, potężne profity. Czy ktoś naprawdę się dziwi, że pan minister nie jest chętny by dopuścić do gry konkurencję? Łatwiej zagrać propagandowym żarciem jabłek niż działaniem wynikającym z zajmowanego stanowiska – przecież ułatwienie życia rolnikom oznaczałoby utratę wpływów, zysków, synekur…
A durnie łażą, żrą jabłka i myślą, że są wielkimi patriotami bo wspomagają rolników robiąc przy okazji na złość ruskiemu kacykowi, który… ma ich głęboko w poważaniu. I nawet do tępych łbów im nie przyjdzie, że zła sytuacja polskiej wsi nie bierze się z żadnego embarga, ale z chorego prawa, które – jak za najciemniejszych czasów komunizmu – nie pozwala temuż rolnikowi sprzedawać wytworów własnej pracy.
Napisane przez: Alexander Degrejt
Kontakt: alexander_degrejt@op.pl
Prawicowiec, wolnościowiec, republikanin i konserwatysta. Katol z ciemnogrodu.
-
|