„Nie bąd?że też zasię jako darmo leżące drewno; pytaj się o zwyczaje onej Ojczyzny swojej, pytaj się o sprawach Rzeczypospolitej, pytaj się, w jakiem prawie siedzisz, a staraj się, abyś nic nie opuścił.”
Mikołaj Rej
Wiele złudzeń związanych z Unią Europejską wynika wprost z reklamowego charakteru programów rządowych. Tak jak w reklamie samochodu nie ma tłoku na drodze, tak i w Unii świeci słońce, morze jest niebieskie, dziewczyny zwiedzające zabytki są ładne i uśmiechnięte. Jest to oddziaływanie obrazkami na podświadomość i trudno z tym dyskutować na gruncie merytorycznym. Polska powinna wejść do Unii, bo jest tam fajnie i kolorowo.
Również zwykłe kłamstwa i niedomówienia podobno informacyjnych programów mają stworzyć wrażenie, że członkostwo w Unii związane jest z jakimiś nowymi nadzwyczajnymi możliwościami, których dotychczas nie mieliśmy. Np. pani minister opowiada jak przyjemnie jest wyjechać za granicę, coś zwiedzić lub spotkać się z przyjaciółmi, a narrator pokazuje polskich robotników budowlanych w Hiszpanii i kłamie twierdząc, że wejście do Unii oznacza usunięcie wszelkich barier w zatrudnieniu za granicą, choć wiadomo, że tego właśnie nie udało się wynegocjować.
Rząd broni się przed zarzutem braku informacji merytorycznych otwierając punkty, w których przedsiębiorcy, rolnicy i samorządowcy mogą dowiedzieć się o sposobach i zasadach ubiegania się o unijne fundusze. Powstaje zatem wrażenie, że jedyną przeszkodą w osiągnięciu korzyści z przystąpienia do Unii jest brak umiejętności wypełniania formularzy niezbędnych przy łapaniu złotej manny, której obfitość jest zapewniona.
Pozornie sceptyczne stanowisko środowisk katolickich wobec Unii silnie wspiera propagandę SLD i liberałów, którzy obiecują rozwój gospodarczy.
Katolicy ostrzegając - „Nie wolno nam sprzedać korzyści ekonomicznych za wartości chrześcijańskie.” - zakładają, że tylko wartości duchowe mogą być w Unii zagrożone, natomiast faktem oczywistym i pewnym jest poprawa sytuacji materialnej. Przeczy to antyunijnej propagandzie innych środowisk, które przestrzegają przed pogorszeniem się sytuacji ekonomicznej po wejściu do Unii.
W tym referacie zajmiemy się złudzeniami, których przyczyny są bardziej złożone. Przyczyny te można różnie sklasyfikować. Dla przejrzystości rozważań wymieńmy najczęściej występujące oczekiwania związane z przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej:
1. Państwo polskie ucywilizuje się, omnipotencja państwa zostanie
ograniczona.
2. Umocnią się mechanizmy demokracji i samorządności.
3. Lepsze będą szanse rozwoju.
4. Ostatecznie zakończy się podział Europy.
5. Większy organizm polityczny i gospodarczy ochroni nas przed ujemnymi
skutkami globalizacji.
Do tego katalogu powszechnych oczekiwań należałoby dodać nadzieje różnych grup i środowisk; np. młodzieży, naukowców, rolników itp.
1. Państwo polskie ucywilizuje się, omnipotencja państwa
zostanie ograniczona
Zasadniczy błąd, który leży u podstaw tych oczekiwań wynika prawdopodobnie z braku patriotyzmu państwowego i tradycji niepodległego państwa. Nauczyliśmy się trwać jako naród bez własnego państwa lub w niepodległości tylko formalnej.
Pojęcie narodu polskiego rozumiane w znaczeniu szerszym niż wspólnota etniczna - jako wspólnota polskich obywateli (w demokracjach zachodnich nationality jest równoznaczne z obywatelstwem) w świadomości Polaków nie istnieje.
Niepodległość kojarzy się Polakom tylko z tożsamością narodową. Państwo jako organizacja mieszkańców, którzy solidarnie dbają o wspólne interesy ekonomiczne i społeczne jest pojęciem nieznanym. Na marksistowską definicję państwa jako aparatu przymusu nałożył się postulat liberałów ograniczenia, lub całkowitej likwidacji państwa.
A zatem państwo to administracja, która nakłada obciążenia podatkowe i egzekwuje przestrzeganie prawa. Państwo polskie w oczach obywateli jest niedemokratyczne, skorumpowane, bardzo kosztowne. Z jednej strony wszechwładna biurokracja krępuje inicjatywę obywateli i rozwój, z drugiej - władze państwowe nie chcą ponosić odpowiedzialności za los obywateli; za ich zdrowie, edukację, bezpieczeństwo, miejsca pracy.
Dramatem naszych czasów jest, że Polacy chcą uciec przed złym państwem pod opiekę innego państwa, z góry zakładając, że będzie ono dla nas łaskawsze. Mają nadzieję, że poprawią swój los podporządkowując Polskę Unii Europejskiej - bez naprawy Rzeczpospolitej, bez szukania przyczyn wewnętrznych i zewnętrznych. Nawet ci, którzy już mają świadomość, że katastrofalny sposób transformacji ustroju po 1989 roku został przyjęty pod wpływem nacisków i rad Zachodu, liczą, że po wejściu do UE rabunkową eksploatację państw pokomunistycznych zastąpi dbałość o ich rozwój.
Nadzieje państwa kolonizowanego, że dobrowolne wyrzeczenie się autonomii jest lepsze niż choćby stopniowe jej poszerzanie jest tragicznym w skutkach złudzeniem.
Pozostaje przyjrzeć się kwestii szczegółowej. Nawet euroentuzjaści nie kryją, że UE jest organizacją niezwykle zbiurokratyzowaną. Wszyscy liczą na nowe stanowiska pracy w strukturach Unii, które podobno otwierają się przed zdolną, wykształconą młodzieżą i równocześnie oczekują zmniejszenia biurokracji.
Ilość skodyfikowanych wymagań dotyczących producentów, transportu, handlu i usług jest w UE ogromna min. dlatego, że dostosowana jest do działania w ponadnarodowej skali, do wysoko uprzemysłowionego rolnictwa i wielkich sieci handlowych. Chociażby ze względu na zagrożenie masowym zatruciem żywnością nieznanego pochodzenia, wymaganie szczegółowej dokumentacji i kontrola są w odniesieniu do gigantów uzasadnione, ale duże bogate firmy mogą sobie pozwolić na zatrudnienie profesjonalnych urzędników.
Dla gospodarstw, sklepów i przedsiębiorstw rodzinnych, dla małych i średnich polskich firm, które dopiero startują i to bez własnego kapitału, sprostanie wymogom biurokracji będzie trudne, o ile w ogóle możliwe.
Nadzieje liberałów na odchudzenie państwa w obecnym systemie gospodarczym nie sprawdziły się. „Państwa” przybywa, a w megapaństwie - Unii Europejskiej będzie go jeszcze więcej.
Naiwnością jest również oczekiwanie, że w UE zmniejszy się korupcja urzędników. Większość środków rozdzielana jest według uznania, a skomplikowane procedury czy zasady konkursów, które teoretycznie mają zapobiegać korupcji, tylko pogarszają sytuację. Bardzo łatwo jest odrzucić wniosek, odmówić certyfikatu pod pozorem niespełnienia wymogów formalnych czy merytorycznych.
Skandal w Komisji Europejskiej z rozdziałem środków na badania naukowe poruszył opinię publiczną. Można jednak sądzić, że jest to wierzchołek góry lodowej, ponieważ demokratyczna kontrola unijnej biurokracji praktycznie nie istnieje.
2. Umocnią się mechanizmy demokracji i samorządności
Model polityczny Unii Europejskiej rysuje się coraz wyra?niej. Polakom nie jest on obcy, ponieważ opiera się na znanej z czasów PRL zasadzie - „Rząd rządzi, a Partia kieruje”. Partia wytyczała świetlane cele powszechnego szczęścia i dobrobytu miast i wsi, równocześnie wydając tysiące nakazów i zakazów administracji państwowej i gospodarczej. Kiedy kiepskich rezultatów nie udawało się już zaklajstrować propagandą sukcesu, winien był nieudolny rząd.
Czytając artykuł 1 tzw. skonsolidowanego traktatu UE można wpaść w zachwyt, tyle w nim dobrych intencji i szlachetnych celów. Wszystkie ogólne postanowienia pełne są frazesów o zrównoważonym rozwoju, wysokim poziomie zatrudnienia, bezpieczeństwa, praw społecznych. Pojawia się nawet „postęp na świecie i w Europie”. Unia zatem chce jak najlepiej, a jeśli w jakimś kraju zamiast postępu następuje regres, to winien jest nieudolny rząd. W jaki sposób rząd narodowy, któremu odebrano wszelkie możliwości materialne i prawne, ma uporać się z problemami?
- władz Unii to nie obchodzi. Według tej samej zasady działają w Polsce samorządy, które odpowiadają niemal za wszystko, a kiedy brak im pieniędzy na realizację zadań, sprzedają i zastawiają co się da, nawet własne siedziby.
Przykładem realizacji szlachetnych i jedynie słusznych zasad UE może być wynik negocjacji w kwestii transportu drogowego. W imię zasady swobodnego przepływu towarów w ramach Jednolitego Rynku Unia zażądała natychmiastowej zgody na wjazd ciężarówek o nacisku 11,5 t na jedną oś na trasy przelotowe przez Polskę. Polskie drogi mogą wytrzymać tylko 8 t, a więc natychmiast Polska musi wzmocnić 1650 km dróg. [1] Niepewna i rozłożona w czasie pomoc
Unii na modernizację polskich dróg pokryje mniej niż czwartą część kosztów.
Skąd wziąć pozostałe 30 mld zł to zmartwienie polskich ministrów infrastruktury i finansów. Co ciekawsze, w planie autostrad nie przewidziano, że w Jednolitym Rynku znajdą się Litwa i Słowacja. Natomiast Unia zażądała od Polski natychmiastowego swobodnego przejazdu najcięższych tirów od granicy niemieckiej na Białoruś i Ukrainę.
Nawet formalnie struktura Unii nie ma nic wspólnego z demokracją. Od czasów Monteskiusza za podstawę demokracji uważa się podział władzy na ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Parlament Europejski nie ma władzy ustawodawczej. Prawo jest równocześnie stanowione i egzekwowane przez Radę Unii Europejskiej (w stosunku do państw członkowskich) i Komisję Europejską (także do osób fizycznych i prawnych). Kompetencje Trybunału Sprawiedliwości w sposób istotny przekraczają kompetencje władzy sądowniczej.
Niedemokratyczny system stanowienia prawa w Unii pozwala całkowicie pomijać interesy i wolę obywateli. Nikt już nie kryje, że regulacje prawne powstają w wyniku uzgodnień między urzędnikami a bezpośrednio zainteresowanymi, czyli korporacjami z udziałem ekspertów. Oczywiście eksperci doradzają tym lepiej im lepiej są opłacani. Stronę tzw. społeczną reprezentują organizacje pozarządowe, zależne od dotacji rządowych, a bardzo często opłacane wprost przez korporacje. Znawcy kuchni europejskiej twierdzą, że stanowienie prawa polega na pozorowaniu konsultacji społecznych i gabinetowych uzgodnieniach.
Powołując się na szlachetne ideały Unia uzurpuje sobie prawo do akceptowania lub nieakceptowania wyników wyborów parlamentarnych w krajach członkowskich. Pod gro?bą sankcji nie może dojść do władzy żadne ugrupowanie antyunijne. Przykładem może być reakcja na wyniki wyborów w Austrii, Holandii, wyra?na ingerencja w przebieg wyborów prezydenckich we Francji.
Pod względem formalnym Unia jest mniej demokratyczna od ZSRR, gdzie w konstytucji zapisano prawo republik do wyjścia ze składu imperium, choć skorzystanie z tego prawa stało się możliwe dopiero w okresie pierestrojki.
3. Lepsze będą szanse rozwoju
Propaganda masmediów, postępowanie polityków, pouczenia neoliberalnych ekonomistów zmierzały do wpojenia Polakom poglądu, że: „W globalizującym się świecie zanikł wpływ patriotyzmu na politykę i ekonomię. W interesach liczy się tylko zysk.”
O braku patriotyzmu państwowego była już mowa w p. 1. Patriotyzm został ograniczony wyłącznie do wierności tradycyjnym obyczajom i religii. Patriotyzm jako solidarność ekonomiczna, wspólna obrona interesów gospodarczych jest wyśmiewany i pogardzany. Według propagandy jest pozostałością po ideologii marksistowskiej, wynika z nieznajomości współczesnego świata i praw ekonomii.
Wyeliminowano pojęcie Ojczyzny jako wspólnego państwa, wprowadzając określenie: „Mała Ojczyzna”. Propagując patriotyzm lokalny przeciwstawia się go patriotyzmowi narodowemu, utożsamianemu z nacjonalizmem i szowinizmem.
Eksponując kulturę grup etnicznych i lokalnych pomija się integrujący wpływ państwa na tworzenie kultury narodowej.
Polacy wchodzą do Unii całkowicie bezbronni wobec ekspansji ekonomicznej, politycznej i kulturowej innych narodów, które patriotyzmu się nie wyzbyły.
Warto tu dodać, że znakomita większość ponadnarodowych koncernów jest w istocie koncernami amerykańskimi. Rząd USA podporządkował politykę międzynarodową ich interesom i nie waha się używać w tym celu wszelkich środków - ceł, polityki monetarnej, nacisków politycznych, a nawet nagiej siły militarnej.
Kondycja gospodarcza Polski nie jest lepsza od kondycji moralnej Polaków.
Złudzeniem jest, że po wejściu do Unii tylko od nas będzie zależało, czy Polska wejdzie na drogę rozwoju. Z przebiegu i wyniku negocjacji jasno wynika, że nasi partnerzy ograniczyli możliwości rozwoju polskiej gospodarki wszędzie tam, gdzie obawiali się konkurencji. Bez najmniejszych skrupułów zabezpieczyli w negocjacjach swoje interesy np. w dziedzinie rybołówstwa otrzymali natychmiastowy pełny dostęp nawet największych kutrów do polskich łowisk.
Po wejściu do Unii asortyment narzędzi utrzymujących Polskę w sytuacji eksploatowanej kolonii znacznie się poszerzy. Np. wypróbowanym sposobem na eliminowanie konkurencji jest w UE tworzenie takich regulacji prawnych, które pod pozorem troski o higienę, zdrowie, środowisko, bezpieczeństwo lub potrzebę unifikacji wykluczą z rynku precyzyjnie tego, kogo trzeba. Do anegdoty przeszła norma na krzywiznę bananów, która wyeliminowała z importu do UE Amerykę Łacińską na rzecz Karaibów.
4. Ostatecznie zakończy się podział Europy
Podział Europy na państwa bogate i biedne, a także na narody uważane za lepsze i za gorsze jest faktem.
Polacy mają nadzieję, że wejście do wspólnoty cywilizowanych, kulturalnych narodów przynajmniej zdejmie z nas odium antysemityzmu, ciemnogrodu, homo sovieticus. Niestety, prezydent Francji karcąc Polskę za odmienne stanowisko w sprawie Iraku jasno powiedział, co myśli o dzikusach zza Żelaznej Kurtyny. Nie musimy już zgadywać, dlaczego w Traktacie Amsterdamskim podpisanym 2 pa?dziernika 1997 (wszedł w życie 1 maja 1999) pojawia się „zapobieganie rasizmowi i ksenofobii i ich zwalczanie”. To zobowiązanie umieszczono w artykule 29, który dotyczy zagrożeń „wolności, bezpieczeństwa i sprawiedliwości” takich jak „przestępczość zorganizowana i niezorganizowana, w szczególności terroryzm, handel lud?mi i przestępstwa przeciwko dzieciom, nielegalny handel narkotykami, bronią, korupcja, jak również oszustwa”. Wkrótce w Unii Europejskiej możemy doczekać się wię?niów sumienia, ponieważ autorzy artykułu wymieniając rasizm i ksenofobię nawet nie zastrzegli, że chodzi im o przestępstwa na tym tle. Szczególnie gro?ne może być „zwalczanie ksenofobi”, gdyż to pojęcie może być bardzo szeroko interpretowane.
Słuszne zasady i szlachetne idee społeczeństwa otwartego mogą być narzędziem skutecznego nacisku. Oto przykłady:
Zabytkowe prawosławne klasztory w Grecji mają w swojej klauzuli zakaz wstępu kobiet. Unia uzależnia dotacje na utrzymanie zabytków od dostosowania się mnichów do „standardów europejskich”, czyli zapewnienia swobodnego wejścia wszystkich turystów. Ten przykład jest bardzo pouczający.
Deklarowana zasada „poszanowania kultury, tradycji i historii” okazała się nieważna wobec „standardów europejskich”.
W innym przypadku - oczywiste, niezbędne metody stosowane w śledztwie w sprawie zbrodni przegrały z egzotycznymi dla Europejczyków zasadami religii.
Polscy prokuratorzy odstąpili od ekshumacji masowego grobu, aby nie narazić się na zarzut antysemityzmu.
Zasadami, ideami i standardami można żonglować dowolnie, a rację ma ten, kto dysponuje większa siłą nacisku. Oto przykłady, w których wprost chodzi o pieniądze:
Czechów usiłowano zmusić do skorygowania swojej niesłusznej historii i potępienia tzw. dekretów Benesza wymierzonych przeciwko Niemcom Sudeckim.
W Polsce koncerny farmaceutyczne ostrzegają przed skłonnością Polaków do szukania wzorów w komunistycznym systemie centralnego zarządzania, aby w ten sposób storpedować plany ministerstwa zdrowia dotyczące gospodarki lekami.
Może się okazać, że po wejściu do Unii nasilą się zarzuty pod adresem Polaków o antysemityzm, ksenofobię, resentymenty historyczne i inne grzechy główne, ponieważ niepodległy rząd nie będzie mógł już nas bronić.
Jeśli nie narody, to może przynajmniej państwa będą równo traktowane
W modelu integracji międzynarodowej (formalnie nie zagrażającej suwerenności) ustalenia podejmowane są przy równoprawnym uczestnictwie wszystkich państw.
Perspektywa przystąpienia do Unii dodatkowych 10 państw nasiliła ewolucję Unii w kierunku modelu integracji ponadnarodowej. Dla większej skuteczności działania instytucje integracyjne podejmują decyzje coraz mniej licząc się ze zdaniem państw członkowskich. Proponowane rozwiązania przewidują wspólną reprezentację państw mniejszych lub biedniejszych. Coraz wyra?niej kształtuje się „pierwsza liga” Europy. W Traktacie Amsterdamskim w artykule 17 pojawia się Unia Zachodnioeuropejska „integralny element rozwoju Unii”. Sprawa jest o tyle niebezpieczna, że UZE „otwiera Unii dostęp do potencjału operacyjnego, a w szczególności w związku z zadaniami”...”sił zbrojnych przy zwalczaniu kryzysu, włącznie ze środkami mającymi na celu budowanie pokoju." Po polsku - „budowanie pokoju po zbrojnym zwalczeniu kryzysu” - nazywa się okupacją. Gdyby w Polsce zdarzył się strajk tak poważny jak w sierpniu 80 roku, to przynajmniej już wiemy, że bratniej pomocy udzieli nam Unia Zachodnio Europejska, a Rosja zapewne nie odmówi poparcia. W nowej sytuacji podział Europy został utrwalony.
5. Większy organizm polityczny i gospodarczy
ochroni nas przed ujemnymi skutkami globalizacji
W rankingu potęg ekonomicznych wielkie korporacje zepchnęły na dalsze miejsca małe i średnie państwa. Stowarzyszenie tych państw dawałoby szansę przeciwstawienia się ponadnarodowym korporacjom, gdyby jego celem był rozwój gospodarki w skali lokalnej, ochrona ludzi przed degradacją i środowiska naturalnego przed zniszczeniem.
Niestety Unia okazała się narzędziem globalizacji. Ubezwłasnowolnienie społeczeństw i ich emanacji politycznej - państw narodowych toruje drogę do nieskrępowanej ekspansji ponadnarodowych korporacji.
W państwach macierzystych wielkich europejskich korporacji działania Unii ułatwiające ekspansję mogą być przynajmniej w pewnym stopniu korzystne dla społeczeństwa. W Polsce wstąpienie do Unii tylko potęguje ujemne skutki globalizacji. Posłużmy się prostym przykładem.
W Trójmieście działa kilka supermarketów wielkich sieci francuskich - Geant, Auchan, Carrefoure, Intermarche. Gdyby w każdym dużym mieście francuskim działały polskie supermarkety, mniej krytyczny byłby nasz stosunek do niszczenia drobnego handlu i lokalnych producentów, wyzysku pracowników i odbierania im praw, degradacji centrów miast, obciążenia środowiska nadmierną indywidualną motoryzacją. Prawo unijne utrudnia działania, których celem jest ograniczenie destrukcyjnego wpływu supermarketów, np. zabrania podejmowania ustaw antydumpingowych, chociaż dumping jest klasycznym przykładem mechanizmu niszczącego wolny rynek. [2]
Unia nie podejmuje żadnych działań, aby skłonić ponadnarodowe korporacje do większego uczestnictwa w kosztach ich działania, które obciążają społeczeństwo, budżety państw i środowisko.
Zamiast solidarnej postawy państw w stawianiu choćby minimalnych wymagań zagranicznym inwestorom, państwa prześcigają się w ofertach ulg podatkowych, przygotowania infrastruktury, likwidacji praw pracowniczych. Ulgi i przywileje oraz nierówność podmiotów gospodarczych wobec prawa stanowią jawne pogwałcenie zasad wolnej konkurencji.
UE tego nie dostrzega, lub ściślej mówiąc ślepa jest na jedno oko. Każda próba przyznania ulg przedsiębiorstwom krajowym jest ostro karcona jako niedopuszczalny interwencjonizm państwowy.
Przyjrzyjmy się innym niekorzystnym przejawom globalizacji, którym patronuje Unia.
Środki, które można by skierować na poprawę stanu dróg lokalnych i miejskich a także na dofinansowanie lokalnych linii kolejowych, Unia nakazuje przeznaczyć na budowę przelotowych autostrad obniżających koszty transgranicznego transportu
(była już o tym mowa w p. 2).
O skutkach akcesu dla polskiego rolnictwa dyskutują wszyscy. Patrioci obawiają się, że polska ziemia przejdzie w obce ręce, rolnicy - że nie sprostają konkurencji, a limity ograniczą ich możliwości produkcyjne. Do opinii publicznej nie docierają głosy krytyczne wobec kierunku rozwoju rolnictwa - promowania prze Unię rolnictwa uprzemysłowionego, nadmiernie chemizowanego, wielkoobszarowego kosztem gospodarstw rodzinnych. Dostępne są liczne publikacje wnikliwie i wszechstronnie analizujące zagrożenia związane z tą ewolucją, min. wydana ostatnio w polskim tłumaczeniu książka Jose Bove i Francois Dufura'a - „Świat nie jest towarem”.
Warto jednak zwrócić uwagę na specyficznie polski aspekt tego problemu.
Polska jest już ostatnią enklawą w Europie (nie licząc Norwegii), w której zachowały się metody uprawy i hodowli właściwe dla gospodarstw rodzinnych, tradycyjny krajobraz wsi wraz ze specyficznym ekosystemem przyjaznym środowisku. We wszystkich krajach imperium ZSRR kolektywizacja rolnictwa doprowadziła do likwidacji indywidualnych rodzinnych gospodarstw. Ten sam proces w Europie Zachodniej wymuszony został mechanizmami ekonomicznymi.
Zniszczenie struktury polskiej wsi będzie zatem stratą nieodwracalną. Już teraz rolnicy z innych krajów przyjeżdżają do Polski, aby zapoznać się z ekologicznymi metodami prowadzenia gospodarstwa. Powstała Międzynarodowa Koalicja dla Ochrony Polskiej Wsi wspierana między innymi przez brytyjskiego księcia Karola.
W obecnym stanie polskiej gospodarki ewolucja rolnictwa w pożądanym przez Unię kierunku doprowadzi do spotęgowania problemów społecznych związanych z bezdomnością, bezrobociem, obciążeniem budżetu wydatkami socjalnymi. Miasta nie będą w stanie wchłonąć migracji chłopów rugowanych z ziemi. Zmniejszeniu zatrudnienia w rolnictwie po II-iej wojnie światowej towarzyszyło intensywne uprzemysłowienie i budownictwo mieszkaniowe. Obecnie nawet dla mieszkańców miast nie wystarcza pracy i mieszkań.
Jednym z postulatów antyglobalistów jest likwidacja rajów podatkowych uszczuplających budżety państw i sprzecznych z zasadami wolnej konkurencji. Unia nie podjęła w tej sprawie żadnych działań nawet w stosunku do rajów podatkowych w Europie, np. wyspy Jersey i Monte Carlo.
Na życzenie pracodawców we wszystkich państwach członkowskich Unii z błogosławieństwem centrali ograniczane są prawa pracownicze i związkowe, wynik wieloletniej walki. Powoduje to zmniejszenie popytu, wymusza dalszą obniżkę kosztów poprzez redukcje zatrudnienia, prowadzi wprost do światowej recesji.
Przerwanie tego błędnego koła wymaga woli politycznej. Nawet, gdyby jakieś państwo zdecydowało się na prowadzenie polityki w większym stopniu realizującej cele społeczeństwa niż świata finansów, neoliberalna polityka Unii stanowiłaby trudną do pokonania przeszkodę.
Ekolodzy liczą na lepszą ochronę środowiska obowiązującą w Unii. Kraje Unii były oczywiście zaniepokojone emisją zanieczyszczeń do morza i powietrza zagrażającą alpejskim lasom i szwedzkim plażom, ale jeszcze bardziej niższymi kosztami polskich producentów nie przestrzegających unijnych norm BHP i ochrony środowiska. Ostatecznie w negocjacjach w kwestii „Środowisko” Unia wykazała daleko większe zrozumienie dla polskich problemów z budżetem niż w przypadku ziemi, rybołówstwa czy transportu. Zgodziła się odstąpić od niektórych wymagań i przyznała okresy przejściowe. Jeszcze przez kilka lat w Polsce będzie można dość swobodnie narażać życie i zdrowie pracowników i zatruwać środowisko.
Szanse realizacji mają oczekiwania polskich antyglobalistów, że po wejściu Polski do Unii łatwiej będzie organizować wspólny front przeciw dominacji pieniądza nad potrzebami ludzi. Istnieje jednak obawa, że eksponowanie szczególnych problemów nowych członków Unii będzie trudniejsze.
Podsumowanie
Po zwycięstwie nad faszyzmem tzw. plan Marshalla pomógł krajom Europy Zachodniej w krótkim czasie odbudować gospodarkę zrujnowaną przez wojnę.
Rozpad imperium komunistycznego nastąpił w sposób pokojowy z wyjątkiem Jugosławii i Polski. W Polsce stan wojenny na kilka lat zahamował inwestycje i kontakty z Zachodem, spowodował obniżenie się dochodu narodowego (w latach 1986-1990 o 20 %) jednak trudno porównać te straty ze zniszczeniami po II wojnie światowej.
Można by sądzić, że w krajach wyzwolonych z komunizmu nastąpi przyspieszony rozwój gospodarczy i stopniowo dystans dzielący je od krajów wysoko rozwiniętych zacznie maleć. Nic podobnego nie nastąpiło. We wszystkich krajach Europy Środkowo - Wschodniej gwałtownie załamała się gospodarka i po 13 latach otwarcia na Zachód Polska nadal znajduje się w stanie recesji, której końca nie widać. Odpowied? na pytanie - Dlaczego tak się stało - powinna być decydująca dla wyboru dalszej strategii politycznej i gospodarczej. Odpowied? jest trudna i złożona, dla każdego kraju będzie nieco inna, ale spróbujmy zebrać podstawowe fakty.
Pomoc zewnętrzna
Gospodarka krajów Europy Zachodniej i USA nie poniosła żadnych strat związanych z upadkiem komunizmu i cały czas rozwijała się pomyślnie. Gdyby te kraje chciały włączyć państwa bloku postkomunistycznego do wspólnoty gospodarczej, zapewne udzieliłyby im jakiejś pomocy.
Deklarowana pomoc finansowa dla Europy Środkowo - Wschodniej w pierwszych dwóch latach miała wynosić łącznie 114 mld. dolarów, lecz w przeważającej części nie została zrealizowana. Pomoc miała być przeznaczona głównie na gwarancje handlowe i inwestycyjne. Np. Polska miała w latach 1990 - 91 otrzymać 14,6 mld. dolarów, natomiast łącznie do 1992 otrzymała niecałe 5,5 mld. Wszystkie pożyczki zostały oprocentowane na warunkach rynkowych. Jedna trzecia tej pomocy została udzielona przez MFW pod warunkiem prowadzenia skrajnie liberalnej polityki. W wyniku tej „pomocy” z Polski zaczął wypływać kapitał. Według danych za lata 1990-91 przepływ kapitału z Polski netto wyniósł 2,6 mld dolarów, przy nieznacznym tylko spadku zadłużenia z 48,5 mld do 48,4 mld. dolarów.
Jaka pomoc byłaby niezbędna dla dostosowania gospodarki państw Europy Środkowo Wschodniej do obecnego sytemu ekonomicznego gospodarki światowej, trudno oszacować, ale pewne pojęcie o jej gigantycznych rozmiarach w przypadku transformacji szokowej można sobie wyrobić na podstawie danych dotyczących Niemiec. Łączna suma transferów kapitału netto do landów wschodnich do 2002 wyniosła 800 mld euro, czyli dwa razy tyle, co tegoroczny budżet całych Niemiec. Np. w roku 2001 pomoc wyniosła 75 mld. euro.
Tempo transformacji
Kraje bloku postkomunistycznego miały do wyboru:
- kontynuowanie dotychczasowego systemu
- transformację szokową - natychmiastową liberalizację całego systemu i otwarcie na gospodarkę światową
- transformację ewolucyjną
Zalecana przez ekonomistę Pawła Bożyka transformacja ewolucyjna zakłada zgodność zmian w mechanizmie funkcjonowania gospodarki i zmian w infrastrukturze systemu, a także wzajemną spójność wprowadzanych zmian. Taka transformacja wymaga od władz centralnych prowadzenia racjonalnej, zróżnicowanej polityki makroekonomicznej i mikroekonomicznej. Transformacja szokowa jest dla centrum najwygodniejsza, ponieważ zakłada jego całkowitą bierność.
Koszty społeczne i ekonomiczne załamania się gospodarki są wprost proporcjonalne do tempa transformacji. W przypadku transformacji szokowej koszty są ogromne. Np. w byłej NRD z 10 mln zatrudnionych pracę straciło 7,5 mln, przy czym liczba robotników przemysłowych zmalała z 7 mln do 700 tys.
[3].We wschodnich landach do dzisiaj bezrobocie wynosi 20 % (w całej RFN poniżej 10 %), mimo przemieszczenia się na zachód 1,8 mln osób.
Katastrofalny wpływ szybkiego tempa zmian występuje niezależnie od stanu początkowego - poziomu rozwoju gospodarczego, stopnia dostosowania
mechanizmów i struktury do gospodarki krajów rozwiniętych czy komparatywności produkcji z gospodarką Unii. Porównanie wyników zarówno krótkoterminowych jak i długookresowych świadczy na korzyść powolnego tempa zmian. Transformację najbardziej zbliżoną do ewolucyjnej zastosowały Węgry i Słowenia, a także Czechy. Wprawdzie Czechy werbalnie deklarowały transformację szokową, ale w praktyce tempo zmian było tam bardzo umiarkowane i kontrolowane przez centrum.
Perspektywy rozwoju krajów o niższym poziomie ekonomicznym>/p>
Zniszczenie mechanizmów wolnego rynku dla potrzeb świata finansów i wielkich korporacji nie daje żadnych szans na stopniowe wyrównywanie się poziomów rozwoju centrum i peryferiów. Różnice się pogłębiają, w pogoni za przyspieszającą czołówką odpadają kolejni zawodnicy. Niemcy, przed zjednoczeniem pierwsza gospodarka Europy, obecnie pogrążyły się w recesji.
Aby sprostać światowej konkurencji wymuszonej przez korporacje (obficie dotowane z budżetów państw) w pętlę zadłużenia wpadają firmy, farmy, rządy i samorządy. Państwa ratując budżety zwiększają obciążenia podatkowe i wycofują się ze swoich obowiązków wobec obywateli. Dla podniesienia konkurencyjności przedsiębiorstw likwidowana jest ochrona pracobiorców. Ostatnia rezerwa kapitałowa społeczeństw - podatki i składki ubezpieczenioweb są prywatyzowane. Po prywatyzacji towarzystw ubezpieczeniowych przyszła kolej na ochronę zdrowia, edukację, komunikację publiczną, zaopatrzenie ludności w wodę i i energię. Wstąpienie do Unii oznacza przypieczętowanie tego modelu rozwoju.
Jaka czeka nas przyszłość
Na dzień dobry ceny towarów konsumpcyjnych wzrosną o kilka procent (wg Rzeczpospolitej o 4-5 %). Wiadomo (była o tym mowa wyżej), że koszt modernizacji dróg dla potrzeb Unii wyniesie przeszło 30 mld zł. Koszty ochrony środowiska, szacowane na około 50 mld. zł, obciążą przede wszystkim budżety samorządów.
Wszystko wskazuje, że już na początku podróży do wspólnej Europy zabraknie nam pieniędzy na bilet. Na wzrost dochodów z podatków indywidualnych i odciążenie budżetu od wydatków socjalnych nie można liczyć, ponieważ we wszystkich dziedzinach polscy negocjatorzy „sprzedawali” miejsca pracy za dora?ne korzyści finansowe. Według najbardziej optymistycznego scenariusza prognozy opracowanej przez prof. W. Orłowskiego, ekonomicznego doradcę prezydenta Kwaśniewskiego, bezrobocie, które obecnie wynosi 18,7 %, w roku 2005 nadal będzie wynosić 18 %, a do 2010 roku spadnie zaledwie o 1 % [4]. Zasilanie budżetu ze sprzedawania majątku narodowego też już się praktycznie kończy. Dalsze obciążanie polskich przedsiębiorców w warunkach recesji, w gospodarce otwartej na konkurencję firm zachodnich, może doprowadzić do masowych bankructw. Obciążanie społeczeństwa spowoduje dalszą pauperyzację i wzrost patologii społecznych.
Jeśli w wyniku tej sytuacji dojdzie do kryzysu, buntu, chaosu, z Unii nadejdzie pomoc w postaci sił zbrojnych Unii Zachodnio Europejskiej.
Skrajnie liberalny model rozwoju świata oparty jest na nieustannej ekspansji.
Przerzucanie kosztów rozwoju na najbiedniejszych, tak w skali jednego państwa jak i całego świata, wkrótce nie będzie już możliwe. Zrównoważony rozwój, pojęcie, które na skutek protestów antyglobalistów pojawia się nawet w oficjalnych wystąpieniach, w tym modelu jest utopią. Narasta świadomość konieczności zmian. W przeciwnym razie dominacja finansów nad realną gospodarką zakończy się światowym kryzysem
Samorządy lokalne są bezsilne wobec potęgi politycznej i ekonomicznej wielkich korporacji. Ochronę przed katastrofalnymi skutkami globalizacji mogą obecnie zapewnić tylko suwerenne państwa narodowe współpracujące w ramach integracji międzynarodowej, nie ponadnarodowej.
„Tak” dla Unii Europejskiej obecnie oznaczałoby dołączenie do wyścigu szczurów na z góry przegranej pozycji.
Polskie „Nie” w referendum może przyspieszyć ekonomiczną i polityczną ewolucję Unii we właściwym kierunku.
¬ródła:
- Cytaty i informacje dotyczące unijnego prawa - „Traktat z Maastricht (w wersji Traktatu Amsterdamskiego), Traktat Amsterdamski (podstawowe części), Stanisław Krajski - komentarze
- Wyniki negocjacji - główne ?ródło (w szczególności ocena negocjacji w kwestii „Środowisko”): artykuł Hanny Hałgas, Obywatel, nr 7
- Wyniki pierwszych lat transformacji, dane liczbowe - Paweł Bożyk „Którędy do Europy ”, wyd.
GRAF-PUNKT
[1] Rzeczpospolita, 28 luty 2003
[2] Andrzej Gwiazda - Handel europejski
[3] Forum, 10 marzec 2003
[4] Nie, 13 marzec 2003
Gdańsk, 16 marzec 2003 Joanna Duda-Gwiazda
Andrzej Gwiazda
|