ZAPRASZA.net POLSKA ZAPRASZA KRAKÓW ZAPRASZA TV ZAPRASZA ART ZAPRASZA
Dodaj artykuł  

KIM JESTEŚMY ARTYKUŁY COVID-19 CIEKAWE LINKI 2002-2009 NASZ PATRONAT DZIŚ W KRAKOWIE DZIŚ W POLSCE

Ciekawe strony

Dowody zaplanowanej akcji szczepień przeciwko nieistniejącemu kowidowi 
Sasha przedstawia dowody na to, że cały proces opracowania, produkcji i zatwierdzenia zastrzyków na Covid był jednym wielkim teatrzykiem dla mas. Cała operacja, począwszy od rzekomych "badań klinicznych", a skończywszy na samej nazwie i klasyfikacji prawnej tych zastrzyków, jest jednym wielkim oszustwem, dokonanym przez rządy i agencje regulacyjne na całym świecie w ścisłej współpracy z kartelem farmaceutycznym.  
"patriotyzm" po 1989 roku 
komentarz zbędny 
Kalisz w obronie Olszanskiego i Osadowskiego 
 
Nie dajmy się lobbystom energetyki jądrowej! Wywiad z prof. Mirosławem 
Energetyka jądrowa jest przeżytkiem - nadzieje na tanią energię dawała w latach 60. ubiegłego stulecia, czyli przed pół wiekiem. Okazało się natomiast, że jest kosztowna, niebezpieczna, i nie wiadomo, jak poradzić sobie np. z jej odpadami. Istnieje jednak silne lobby łapówkarskie, które wciska energię jądrową do krajów słabych politycznie i gospodarczo. Nie możemy się mu poddać. 
Prawdziwym powodem, dla którego rząd chce, abyście co 3 miesiące otrzymywali booster COVID-19 jest to, że u zaszczepionych rozwija się nowa forma AIDS 
 
Powinniśmy się skupiać na wzmacnianiu odporności 
Prof. dr hab. n. med. Ryszard Rutkowski zadał pytanie Szumowskiemu.
Odpowiedzi nie uzyskał. 
We Włoszech nadal zabija się ludzi respiratorami i propofolem… 
Od tych morderstw pod respiratorami rozpoczęto pseudo-pandemię  
Wykład Ernsta Wolffa na temat obecnego kryzysu 
 
Rezonans magnetyczny niebezpieczny dla zaszczepionych 
Niektórzy ludzie silnie ucierpieli z powodu wytwarzanego przez niego elektromagnetyzmu.

Najcięższe przypadki skończyły się śmiercią osób poddanych tejże diagnostyce. 
Dr Mike Yeadon rozmawia z dr Reinerem Fuellmichem o kłamstwach dotyczących COVID  
„Nie bój się wirusa. To nie jest tak niebezpieczne, jak ci wmówiono.

„Bójcie się swoich Rządów - lub organów, które panują ponad tymi Rządami”. 
Jak ludzie "umierają" w "szpitalach kowidowych" 
Tak wygląda koronawirus Covid 19 w szpitalach zachodniej Polski 
Częstotliwości radiowe i mikrofalowe a manipulacja ludzkimi emocjami i zachowaniem 

 
 

 
CDC ostrzega własnych naukowców CDC, że ich odkrycie dotyczące masek „nie jest naukowo poprawne” 
Wkrótce po wybuchu pandemii CDC zaczęło promować maski, aby powstrzymać rozprzestrzenianie się Covid-19. Stało się tak pomimo opublikowania przez CDC badania politycznego z maja 2020 r. we własnym czasopiśmie „Emerging Infectious Diseases”, w którym nie stwierdzono „ istotnego wpływu ” masek na powstrzymywanie przenoszenia wirusów oddechowych. 
Dr. Zelenko przed sądem rabinicznym o zbrodni szczepień przeciw Covid 
Dr. Zelenko opracował słynny „Protokół Zelenki” dotyczący wczesnego leczenia ambulatoryjnego COVID, za pomocą którego z powodzeniem wyleczył 6000 pacjentów i który obejmuje m. in. hydroksychlorochinę i cynk. Bez owijania w bawełnę wyjaśnia, dlaczego szczepienie przeciwko COVID jest prawdopodobnie najniebezpieczniejszą naukową herezją w historii ludzkości i ostrzega przed potencjalnym ludobójstwem na planecie 
Dr. L.Palevsky tłumaczy mechanizm działania szczepionki mRNA i wypływające z niej jej zagrożenia 
Dr. Lawrence Palevsky, certyfikowany pediatra, autor i wykładowca, wyjaśnia, w jaki sposób szczepionka na COVID instaluje instrukcje genetyczne mRNA z białka wypustek SARS-Cov2, które następnie wykorzystuje nasze ciało do powielania się, co powoduje bezpłodność, krzepnięcie krwi i zakażenia przez wydzielanie cząstek białka wypustki dla bliskich członków rodziny poprzez oddech, ślinę, pot i złuszczanie się skóry, którzy z kolei doświadczają objawów krzepnięcia, siniaków i niepłodności, mimo że nie byli zaszczepieni szczepionka na COVID-19. 
Sąd nie chce wysłuchać byłych pacjentów profesora Talara 
Profesor Jan Talar, z powodzeniem przywracający do sprawności pacjentów, którym inni medycy nie dawali szans przeżycia, po raz kolejny stanąć musiał przed Okręgową Izbą Lekarską prowadzącą przeciwko niemu postępowanie dyscyplinarne. Sprawa została zawieszona do 1 października. 
Chcą całkowitej eksterminacji wszystkich Palestyńczyków 
Izrael i Hamas: czy ludzi ogarnęło zbiorowe szaleństwo?  
Veto dla Funduszu Zadłużenia! 
Konferencja Konfederacji:Veto dla Funduszu Zadłużenia! Apel do prezydenta Dudy - 7 maja 2021 r. 
Monika Jaruzelska zaprasza Grzegorz Braun! cz.1 
 
Młodzież izraelska w Polsce 
Doskonały dokument o wycieczce młodzieży izraelskiej do Polski. 
więcej ->

 
 

Recenzja dokonana przez czas Kazimierz Z. Poznański: SUKCES REFORMATORÓW - PORAŻKA REFORM

SUKCES REFORMATORÓW
PORAŻKA REFORM

Kazimierz Z. Poznański


Polscy  reformatorzy odnieśli niebywały wprost sukces, gdyż udało im się dotąd utrzymać większość społeczeństwa w głębokim przekonaniu, że dzięki nim Polska obrała w 1989 r. Najlepszą drogę ustrojowych zmian. Obraz, że te przemiany ustrojowe zapewniły krajowi sukces ekonomiczny, więcej, że dokonał się prawdziwy cud. Jego architektem ma być Balcerowicz, więc należy mówić o cudzie gospodarczym Balcerowicza.

Nie tak dawno na łamach tegoż pisma, w obszernym wywiadzie, ilustrowanym zdjęciem, wywiadzie główny ośrodek opiniotwórczy dzisiejszej Polski, Michnik, stwierdził, że ostatnia dekada należy do najlepszych w ciągu trzech stuleci historii Polski. Przy innej okazji, w trakcie kolejnego pobytu za granicą, wyraził się, że odpowiedzialny za tą najlepszą polską dekadę Balcerowicz to "człowiek o żelaznej woli i rewolucyjnej wizji".
Być może dlatego po ukazaniu się mojej książki n/t pełnej klęski - a nie sukcesu - polskich reform, organ Michnika "Gazeta Wyborcza" opublikował polemikę, pióra Bugaja. Nazwał on mnie amerykańskim post-komunistą (=komuchem), a treść książki określił jako dyrdymały. Związany z tą gazetą Wróblewski, podobnie nazwał książkę w poczytnej "Polityce" - "wielkim bełkotem" oraz uznał mnie za ukrytego sympatyka komunizmu.
Kiedy odpowiedziałem w druku Bugajowi, wykazując naiwność jego różnych dywagacji, zamilkł. Co innego Wróblewski, ten zdecydował się na telewizyjną debatę ze mną. Zaczął ja od przypomnienia, że nazwał książkę "wielkim bełkotem".
Po kilku minutach rzeczowej dyskusji, wyraził się jednak, że nie ma
merytorycznego przygotowania, żeby prowadzić równą rozmowę - w miejsce epitetów weszły anegdoty.
Z tej przedziwnej, chyba nie liberalnej, szkoły ekonomicznej wywodzi się Wolnicki, tyle, że prześcignął on swych poprzedników pod każdym względem.
Obrzucił mnie większą ilością inwektyw niż jego polscy koledzy, bo tekst aż roi się od pomówień o komunizowanie. W parze z tym idzie jeszcze bardziej niespójny wywód oraz bardziej niedorzeczne argumenty niż te, których ze swej strony dostarczyli Bugaj i Wróblewski.
Ponieważ wystąpienie Wolnickiego, ani te inne wypowiedzi, zbyt rozmijają się z książką, żeby uznać je komentarzem n/t książki, lepiej wraz z Balcerowiczem stali się autorami tego co nazywam klęską reform. Trudno bowiem sobie wyobrazić, żeby nie doszło do ogromnej klęski skoro takie to umysły wydały z siebie reformy. Proponuję, żeby z tej perspektywy spojrzeć na tekst Wolnickiego.

BRAK ZWIˇZKU

Cóż to tak oburzyło Wolnickiego w mojej książce ? Zarzuca mi komunizowanie, chociaż w książce przecież komunizm - produkt marksizmu - jest określony przeze mnie jako zwyrodnienie. Tyle, że zwyrodnieniem jest też dla mnie specyficzny rodzaj kapitalizmu, który powstał właśnie w Polsce. A to dlatego, że w wyniku przyjętej metody prywatyzacji cały prawie majątek - banków oraz przemysłu - przeszedł w ręce zagraniczne.

Tym samym, oczywiście, nie wyłoniła się rodzima - polska - klasa
kapitalistyczna, właścicieli dużych i średnich koncentracji kapitału. Ten ewidentny fakt na temat polskiego kapitalizmu nie może jednak mierzić
prawdziwego marksisty. Przecież tacy, wydrwiwani przez autora, marksiści są przeciwni klasie kapitalistycznej jako takiej. Dla mnie zaś - jako liberalnego ekonomisty - brak rodzimej klasy to właśnie systemowa dewiacja.
Dowód na to jest prosty, gdyż to właśnie nie inny system tylko komunizm zlikwidował rodzimą klasę kapitalistyczną - zostali tylko robotnicy, zresztą państwowi. Bez odtworzenia własnej klasy kapitalistycznej, tej dużej i średniej, nie ma więc prawdziwego odejścia od komunizmu. Skoro ten system stanowi dla liberalnego ekonomisty zwyrodnienie, wyłoniony rodzaj kapitalizmu, gdzie tej klasy ciągle brak, też musi nim być.
Traktując jednak polski model kapitalizmu jako absolutną normalność, Wolnicki niechcący wspiera więc system, który przypomina komunizm. Ale te powinowactwa idą w dalej, gdyż równie nieświadomie wpada on w inną marksistowską pułapkę.
Uważa bowiem, że to nie ma znaczenia, czy kapitalista jest rodzimy czy obcy.
"linia podziału pomiędzy polskim i obcym kapitalistą - pisze - jest naiwnym uproszczeniem."
A to ponoć dlatego, że dzisiaj mamy już całkiem nowy kapitalizm - globalny. W takim kapitalizmie narodowość kapitalisty już się nie liczy, gdyż każdy z nich, własny czy obcy, działa tak samo - walczy o maksymalne zyski z kapitału. Zaś przy obecnym otwarciu rynków kapitałowych, narodowe pochodzenie kapitału jest właściwie nie do ustalenia. Gospodarki nie są więc już narodowe ale są globalne - beznarodowe.
Nawołuje więc Wolnicki, żebym przestał "... mówiąc o abstraktach tzn. o narodowym kapitalizmie", choć dokładnie w ten sam sposób rozumują marksiści. Ich zdaniem granice narodowe - gospodarek - to sztuczny twór, abstrakt. I to klasowy. W miejsce narodowego kapitalizmu, proponują internacjonalizm, gospodarkę, w której proletariat - robotnicy - łączą się we wspólnym dążeniu do ogólnego dobrobytu.
Wolnicki nie proponuje takiego robotniczego ideału, który przyświeca marksistom, ale jego własny ideał też jest internacjonalistyczny, tyle że zamiast proletariuszy wszystkich krajów w jego wizji globalizacji łączą się kapitaliści.
Również przepojeni pragnieniem, żeby nieść ogólny dobrobyt. Choć wizja to w szczegółach odmienna, wsparta jest o to samo naiwne, jednocześnie niebezpieczne, nieporozumienie.
Poza obecną Polską, globalizacja rozumiana jest z reguły jako poszerzanie rynku a nie jako zanik narodowej gospodarki, wraz z tym też państwa. Takie węższe, ograniczone, rozumienie dotyczy między innymi krajów Unii Europejskiej, które Polska ponoć stara się naśladować. Nie tak dawno jej czołowi politycy - w tym niemiecki minister Fischer - potwierdzili, że związek tych krajów nadal będzie budowany na bazie państw, oraz narodowych gospodarek.
Nie ma zresztą dowodu na to, żeby którekolwiek z państw unijnych wdrażało naiwną polską wersję globalizmu albo nawet było przygotowane na taki wariant. Do tego, żeby się o tym przekonać wystarczą międzynarodowe statystyki. W Polsce banki są już w 75 procentach obce, w Unii - średnio poniżej 10 procent. Polska zbliża się do 60 procent takiego udziału w przemyśle - w Unii wynosi on 15 procent.
Gdyby potraktować serio zaręczenia Wolnickiego, że Polska właśnie weszła na "słuszną" drogę rozwoju, wypadałoby stwierdzić, że reszta kapitalistycznego świata jest chyba zacofana. Także powinna się szybko podciągnąć przekazując swój kapitał zagranicy i rezygnując z własnej klasy kapitalistycznej. Jestem święcie przekonany, że po namyśle, Wolnicki nie miałby odwagi sugerować tego swoim amerykańskim studentom.
Sądzę tak, gdyż kiedy ja prezentuje moim studentom na Waszyngtońskim
Uniwersytecie wyniki moich badań n/t polskiej transformacji większość doznaje szoku. W przeciwieństwie do Wolnickiego nie mają bowiem żadnego kłopotu z odpowiedzeniem na jego pytanie, na jakiej podstawie Poznański "...twierdzi, że w Polsce będzie gorzej, jeśli nie 35, a 50 procent przemysłu będzie w rękach obcych rezydentów".
Rozumieją oni bez żadnej pomocy, że jak kapitał jest obcy a praca lokalna, wtedy tytuł do dochodu z kapitału, czyli zysków, przechodzi w ręce obcych rezydentów.
Ten zysk prędzej czy pó?niej jest realizowany, stąd też Polska - podobnie jak
Węgry, gdzie nastąpiło już kompletne przejęcie narodowego kapitału - skazuje się na systematyczny odpływ zysków za granicę. Kto wie, czy nie co najmniej 10 procent produktu narodowego.

BRAK SENSU

Po to, żeby te zyski osiągane przez obcy kapitał zostały w Polsce jej gospodarka musiałaby okazać się bardziej atrakcyjna niż inne gospodarki, do których obcy właściciele mogą przerzucić swoje dochody z kapitału. Mogliby te zyski przerzucić rodzimi kapitaliści, tyle że ich możliwości są znacznie mniejsze.
Chociażby z tego względu, że nie działają na tak wielką - światową - skalę jak większość zagranicznych właścicieli.

Ta obserwacja nie powinna sprawić kłopotu Wolnickiemu, czy innym współtwórcom tego co nazywa się gospodarczym cudem Balcerowicza. Nie powinna rodzić problemów, gdyż nie kto inny twierdzi od lat, że pod względem rozmiarów pozostawione przez komunizm firmy bledną przy zagranicznych korporacjach.
Zamiast czekać aż się wzmocnią lokalne firmy lepiej jest więc sięgnąć po gotowe - światowe giganty.
Ci reformatorzy zapomnieli jednak, że państwo polskie było na miarę polskich firm, także mogło nimi kierować, ale nie było ono na miarę tych światowych gigantów. Dlatego też dzisiaj państwo polskie jest właściwie bezradne, z pewnością niezdolne do zapobiegania ostrym kryzysom. A, jak rozumieją to liberalni ekonomiści, rynek - z firmami - jest receptą na wydajność, podczas gdy państwo, jego aparat, jest receptą na stabilność.
Ze zdezelowanym państwem, jego aparatem, Polska nie ma więc większej szansy żeby zostać oazą stabilności, w której obcy właściciele chcieliby swe zyski reinwestować. Jak można mówić o cudzie gospodarczym Balcerowicza skoro reformy zaczęły się od gigantycznego kryzysu lat 1990-1992, który kosztował
społeczeństwo jedną piątą ogólnej produkcji. Gdzie jest ten cud, skoro Polska wkracza właśnie w kolejną - drugą - recesję, której koszt w produkcji może być podobny.
Zresztą jak można mówić o cudzie gospodarczym po pośpiesznej wyprzedaży majątku zagranicy, skoro od dziesięciu lat kilka głównych dziedzin produkcji jest w recesji, np. rolnictwo czy budownictwo mieszkaniowe. Przecież produkcja rolna jest ciągle 20 procent poniżej poziomu z ostatniego roku komunizmu. W
budownictwie brak dzisiaj 1,5 miliona mieszkań, gdyż budowa mieszkań spadła o ponad 60 procent.

Jaki to też cud, skoro od dziesięciu lat - gdy poszedł na bruk pierwszy milion - bezrobocie jest niezwykle wysokie. Praktycznie co czwarty zdolny do pracy jest bez pracy (w tym zwłaszcza młode - niby lepiej przygotowane do kapitalizmu - roczniki). Wśród tych bezrobotnych tylko 20 procent dostaje zasiłki, tak że zasilają oni ogromny segment biedy. Ocenia się, że powstała po 1990 r. Sfera biedy ogarnia przynajmniej 25 procent ludności.
Jakże niepoważnie brzmi Wolnicki, gdy pisze w swym omówieniu, że polscy reformatorzy nie mieli lepszego wyjścia niż sprzedaż państwowych firm bo inaczej doszłoby do wielkiego bezrobocia. Niepoważnie, gdyż bezrobocie nie tylko jest wielkie ale powstało ono właśnie w byłym sektorze państwowym, zwłaszcza dużej skali. Miejsca pracy, jak dotąd, tworzone są w firmach krajowych, głównie małych i średnich.
Jeszcze bardziej zaskakujący jest wniosek Wolnickiego, że gdyby nie wyprzedaż majątku zagranicy to nie byłoby jak "...zapłacić biedniejącym nauczycielom, lekarzom i pielęgniarkom". On chyba żartuje, gdyż wraz z ostrym wzrostem już wysokiego bezrobocia, budżet coraz bardziej pęka z braku środków. Dopiero co obcięto płace nauczycielom i nie ma pieniędzy na obiecaną podwyżkę dla nędznie opłacanych pielęgniarek.
Najlepiej jednak widać bezowocność tej, firmowanej przez Balcerowicza, operacji wyprzedaży majątku narodowego, gdy się porówna wyniki ekonomiczne ostatnich dziesięciu lat z najbardziej chyba wyśmiewaną - wręcz wyszydzaną - dekadą polskiego komunizmu, czyli epoką Gierka. Zrobiłem to porównanie w swojej książce, żeby przypomnieć, że w tym okresie polska gospodarka rosła dwa razy szybciej niż obecnie.
Co więcej to nie był okres w powojennej historii, w którym po prostu podwojono produkcję niechcianych bubli, które szły na skład. Przyrost tej produkcji oparto na ekspansji majątku, głównie opartej na zachodnim imporcie maszyn oraz na zachodnich licencjach na nowoczesne wyroby. Do dzisiaj stworzone wtedy moce produkcyjne stanowią trzon polskiej gospodarki - one też są wyprzedaży w obce ręce.
Wyniki gospodarcze osiągnięte w obecnej dekadzie są natomiast bliskie tego co udało się osiągnąć w dekadzie Jaruzelskiego. Stąd, gdyby nie doszło do prywatyzacji na rzecz obcego kapitału, Polska byłaby dzisiaj w tym samym punkcie co po wyprzedaży. Dla Wolnickiego takie porównanie to dowód na moje sympatie dla komunizmu, dla mnie to dowód, że wyłoniony kapitalizm jest tak marny, że nie bije marnego komunizmu.

BRAK TEORII

Wolnicki oburzył się nie tylko na moją krytykę polskiego - jak go nazywam - "niekompletnego kapitalizmu", w którym brak rodzimej klasy kapitalistów. Równie głębokie oburzenie wywarł na nim drugi główny argument mojej książki,
mianowicie, że stworzono ten zwyrodniały system przez ogołocenie społeczeństwa.
Gdyż, jak wykazuje, kapitał banków i przemysłu został sprzedany za góra 10 procent jego realnej wartości.

Odrzuca on moją całą argumentację o połdarmowej wyprzedaży banków i przemysłu, gdyż - jak pisze - "...nie podaje, jak doliczyłem się ich rzeczywistej wartości". Widać, że Wolnicki nie zapoznał się dokładnie z książką, gdyż jest w niej cały wielostronicowy - opatrzony specjalną tablicą - wywód na ten temat.
Prezentuje w nim nie jedną ale dwie metody wyceny wartości polskiego kapitału oraz ceny, po której on poszedł.
Nieskażony moją analizą Wolnicki powtarza argumenty swych kolegów, Bugaja i Wróblewskiego, że pozostawiony przez komunizm kapitał był niewiele wart. Bo wytwarzano buble, czego przykładem - nie wiem dlaczego - mają być "podkoszulki z sowieckiej bawełny". Na dodatek, kapitał był przestarzały - jak pisze "z lat pięćdziesiątych" (tak jakby przez następne trzydzieści lat, w tym za Gierka, kapitał w ogóle nie powstawał).
W ten sposób Wolnicki, oraz inni obrońcy wyprzedaży za granicę, starają się wyjaśnić fakt, że za dwa lub trzy lata, gdy skończy się prywatyzacja, cały dochód ze sprzedaży banków i fabryk za granicę będzie równy tylko 32 miliardom dolarów. Mówię, że to tylko 32 miliardy dolarów, gdyż ta suma jest równa raptem rocznym oszczędnościom Polaków, czyli 20 procent dochodu narodowego, który teraz wynosi 160 miliardów dolarów.
Dla każdego ekonomisty, bez względu na to czy jest marksistą czy liberałem, powinno być jasne, że ten kapitał Polski musiał być wart wielokrotność tej sumy rocznych oszczędności. A to dlatego, że kapitał powstaje z oszczędności, stąd gdyby polski majątek wart był tylko roczne oszczędności, to - gdyby je w całości przeznaczyć na pomnożenie kapitału - podwajałby się on corocznie. A to jest oczywiście ekonomiczny absurd. Dowód na absurdalność, zawarty w jednej z moich dwóch metod, jest prosty.
Ponieważ banki i przemysł wytwarzają około połowę dochodu narodowego Polski, gdyby ich majątek trwały - kapitał - się istotnie podwoił w rok to wtedy dochód narodowy by zwiększył się w rok o połowę. Oczywiście, w następnym roku, znowu by się dochód wzrósł o połowę - i tak w nieskończoność. To nigdy nie zdarzyło się oraz się nie zdarzy w realnym świecie.
Taki rakietowy wzrost gospodarki, opartej - jak twierdzi Wolnicki - na zdezelowanym post-komunistycznym kapitale - możliwy jest tylko w nierealnym świecie pozbawionym rygorów teorii ekonomii. Gdyby jednak oprzeć się teorii, wtedy można wykazać, że Polska potrzebowała nie roku ale przynajmniej dziesięciu lat oszczędzania by stworzyć swój kapitał. Stąd, sprzedano go za najwyżej 10 procent realnej wartości.
Nieświadom ważności tych ekonomicznych wyliczeń, Wolnicki rzuca mi wyzwanie, żebym podał ile to wart jest ten czy inny zakład przemysłowy czy bank? W mojej książce tych szczegółowych danych w zasadzie nie ma, gdyż moje ogólne kalkulacje - uznałem - za dostatecznie przekonywujące. Przynajmniej tak długo jak ktoś ich nie podważy w sposób naukowy są one niepodważalne, a - jak dotąd, po pół roku - taki kontrwywód się nie pojawił.
Chętnie jednak dorzucę kilka takich szczegółów n/t prywatyzacji, gdyż one tylko pogłębiają wrażenie bezsensowności wyprzedaży. Np. wiadomo, że za moce produkcyjne rzędu megawata energii płaci się na świecie około miliona dolarów.
Elektrownia Połaniec, nowoczesny zakład, ma moce 1.5 tysiąca megawatów, więc powinna być warta 1.5 miliarda dolarów. Właśnie poszła za mniej niż 100 milionów, czyli prawie za nic. Za 70 procent sektora bankowego - jego tzw. aktywów-zapłacono państwu około 3 miliardów dolarów. To jest raptem równowartość tego co te banki włożyły przed sprzedażą w modernizację, komputery czy programy. Więcej, to jest tyle ile to samo państwo wkłada do kieszeni nowych właścicieli w formie dochodu z obligacji na rzecz rekapitalizacji tych banków. Innymi słowy banki poszły właściwie za nic.
Jak w świetle tych danych wypada nie wsparty żadnym wyliczeniem, argument Wolnickiego, że moje obliczenia są sufitowe, gdyż "Realna cena to taka, jaką chce zapłacić nabywca...". Czy on chce powiedzieć, że np. Połaniec poszedł za 100 milionów bo nikt poza faktycznym nabywcą nie chciał od ręki zarobić 1.4 miliarda dolarów. Prawda jest taka, że cena jaką chce zapłacić nabywca jest realna, czyli odpowiadająca wartości, tylko w normalnych warunkach, o których mówi liberalna ekonomia. Te normalne warunki to niezakłócona konkurencja, przy której oczywiście Połaniec poszedł by za sumę bliższą 1.5 miliarda niż 100 milionów.
Tyle, że w polskim przypadku sprzedaż dokonuje się nie przez rynkową konkurencję ale przez skorumpowane państwo.

BRAK LOGIKI

O warsztacie intelektualnym Wolnickiego można się przekonać nie tylko porównując moją książkę z jej wizerunkiem z recenzji - można też sięgnąć do jego własnych wywodów. Proponuje on bowiem osobistą ocenę polskiej prywatyzacji, z której tez - jak stwierdza - nie jest do końca zadowolony. Tyle, że z innych - jego zdaniem - powodów, tyle że polska jest najlepsza z możliwych.

Pisze więc w swojej recenzji, że w Polsce "popełniono sporo błędów, ale nie mamy ... 70 procent zakładów w rękach ... obcego kapitału" jak na Węgrzech. Skoro tak, to nie bardzo dalej wiadomo, dlaczego to Wolnicki polemizuje ze mną. Jeśli Węgry wybrały gorszy wariant niż Polska, bo więcej kapitału przeszło tam w obce ręce, to dlaczego nie zgadza się ze mną, że większy wykup przez obcy kapitał jest niekorzystny dla Polski.
Zresztą, trendy prywatyzacyjne są w Polsce takie, że lada moment polski przemysł będzie w tym samym stopniu zdominowany przez obcy kapitał co przemysł węgierski.
A jeśli chodzi o banki to Polska właśnie osiągnęła ten sam poziom - kompletnej dominacji - co Węgry. Czy wtedy gdy zasięg obcej własności w polskim przemyśle się wyrówna z tym na Węgrzech - Wolnicki uzna, że polska droga prywatyzacji też jest niewłaściwa.
Wolnicki nie zgadza się z moim wyliczeniem, że polski kapitał poszedł za bezcen, ale, bez sięgania do żadnych ?ródeł i wyliczeń, napada na czeski model prywatyzacji przez rozdawnictwo - bezpłatne kupony na akcje - jako gorszy od polskiego. A to dlatego, że "Kapitał zagraniczny po prostu skorzystał z tej finansowej farsy i skupił na rynku vouchery za bezcen, nie oferując w zamian nic kulejącym zakładom".
Wolnickiemu nie wystarczają jego dziwne - wymyślone - dowody na moje
komunistyczne - marksistowskie - pochodzenie wzięte z książki, sięga też do innych ?ródeł. Sugeruje mianowicie różne fakty z mej naukowej kariery, które mają świadczyć o tych sympatiach. Podczas gdy jego opinie o książce można usprawiedliwić tym, że jej nie zrozumiał, w tym przypadku niestety łamie on zasady etyki - to jest niedopuszczalne.
Dla przykładu, zaraz na wstępie Wolnicki pisze o mnie, że: "Tak jak niegdyś szczerze wierzyłem w istnienie rozwiniętego społeczeństwa socjalistycznego w okresie schyłkowego Gierka, teraz tak bezgranicznie wierzę w istnienie dobrego kapitalizmu". To jest kompletnie zmyślone stwierdzenie, gdyż nigdy w całej swojej karierze nie pisałem o rozwiniętym socjalizmie, a tym bardziej z aprobatą (pomijając fakt, że wbrew Wolnickiemu, nigdy nie pracowałem w PAN).
Wolnicki musiał mnie z kimś pomylić, oczywiście zakładam że nie z samym sobą.
Zanim zasiadłem do pisania tej odpowiedzi rzuciłem bowiem okiem na listę amerykańskich publikacji Wolnickiego. Udało mi się znale?ć tylko trzy lub cztery tytuły, w tym jedną książkową recenzję oraz komentarz prasowy. Żadna z tych z trudem znalezionych publikacji nie porusza tematyki rozwiniętego socjalizmu (włącznie z kolejną, drugą, książkową recenzją, o której tu mowa).
Dodam, że również w tym cytowanym wyżej zdaniu na temet mej działalności naukowej, Wolnicki gwałci logikę. Podczas gdy moje wymyślone zachwyty nad rozwiniętym socjalizmem mogłyby dowodzić mego komunizowania, w jaki sposób moja wiara w dobry kapitalizm miałaby świadczyć o moim komunizowaniu nie rozumiem. W najlepszym razie to ostatnie mogłoby dowodzić mej nie-marksistowskiej naiwności.

W innym miejscu swej recenzji, znowu ze swej "autopsji", stwierdza Wolnicki, że podejrzewa mnie o to, że " ... albo nie mogę zapomnieć o tym, co czytałem na studiach w broszurce Włodzimierza Lenina: "Imperializm jako najwyższe stadium kapitalizmu", albo chce się przypodobać swoim studentom ze Seattle, którzy wybijali okna w Mac Donaldach podczas posiedzenia Międzynarodowej Organizacji Handlu".
Znowu musiał mnie Wolnicki z kimś pomylić, może z Michnikiem, który mocno komunizował za młodu albo z Balcerowiczem, byłym wieloletnim partyjnym instruktorem z Instytutu Marksizmu-Leninizmu w Warszawie. Jeśli chodzi o mnie to jak studiowałem nie przerabiano już Lenina. Nie sięgnąłem też do tej książki Lenina przed pisaniem książki, bo nie jest ona potrzebna, żeby zrozumieć zwyrodnienie polskiego kapitalizmu.
Nie wydaje mi się żeby moi studenci zaczytywali się w Leninie, w każdym przez ponad dziesięć lat wykładania na Uniwersytecie Waszyngtońskim nie widziałem Lenina książki o imperializmie na półkach z wymaganą literaturą. Nie ma też na to dowodów, że - podekscytowani swoją lewicowością - zabrali się rok temu do wybijania sklepowych szyb. Te szyby, jak ustaliła policja, wybili - bezideowi - chuligani.
Przypomnę tutaj, że kiedyś, zwłaszcza za wczesnego komunizmu, marksiści zarzucali ludziom w Polsce odchylenie burżuazyjne. To zamykało wtedy usta, a dzisiaj służy, dokładnie temu samemu pseudoliberalne pomówienie o odchylenie marksistowskie. I, jak w tych dawnych, na szczęście odrzuconych, czasach, ci, którzy mają dostęp do władzy oraz mediów, atakują oponentów przypisując im różne niecne motywy - komu to oni tak naprawdę służą.
Mam więc też destruktywny wpływ nie tylko w Stanach ale i w Polsce, gdyż - jak pisze Wolnicki - "...zaangażowałem tyle energii i niewątpliwej erudycji w pomaganiu tym, którzy biją szowinistyczną piankę". Dostarczam "... krajowym "lewicowcom" z prawa i lewa quasinaukowych argumentów"... którzy oszukują wyborców hasłami interesu narodowego, straszą Polaków Niemcem odbierającym ziemię oraz obcym kapitałem.
To jest kolejne kuriozum myślowe, że mówienie o interesie narodowym to swoiste przestępstwo, czy nadużycie. Skąd ten pomysł, że naród nie może mieć swego interesu, a może go mieć - rozumiem - tylko świat jako całość. Zresztą, jeśli wytykanie, że cały kapitał, jak w Polsce jest już prawie obcy, to ponoć werbalny szowinizm, że w Niemczech kapitał jest ciągle głównie narodowy - a nie światowy.

Nie mówiąc o tym, że nikt nie musi straszyć Niemcem, gdyż to bardzo pracowity Polski sąsiad. Chodzi tylko o to, że na Ziemiach Odzyskanych, zwanych też Zachodnimi, dzisiaj niemiecki kapitał ma już wszystkie regionalne banki, większość gazet oraz większość fabryk, nie tylko tych największych. Innymi słowy, sąsiad, przejmuje ekonomicznie te tereny, więc chyba wolno, bez anatemy, rozważyć czy to dobrze dla Polski, oraz jej stosunków z Niemcami.
Ale gdyby Wolnicki nie przyjął wymowy tego co właśnie powiedziałem to proponuję, żeby się przynajmniej zastanowił przez chwilę jakby się czuł osobiście, gdyby ktoś poszedł jego drogą i zaczął się zastanawiać a komu to on sam służy takim tekstem jak ta recenzja. Mógłby wtedy usłyszeć, na przykład, że jego opinie prowadzą do otumanienia społeczeństwa, tak by przyglądało się bezradnie jak jego kapitał jest przejmowany przez zagranicę.
Mógłby ten ktoś pójść nawet dalej i zarzucić, że pod płaszczykiem liberalizmu, czy globalizmu, Wolnicki stał się nikim innym niż sojusznikiem tych, którzy wyprzedają ten narodowy kapitał za bezcen z myślą o własnej prowizji. Gdyż , ideologia wyprzedaży, którą uprawia autor, jest też ideologią korupcji, która niebezpiecznie trawi aparat państwa. Włącznie z jego przybudówką w postaci rzesz konsultantów, często z profesorskimi tytułami ale bez ich zasad.


18 grudzień 2002

Kazimierz Poznański 

  

Archiwum

Gwia?dzie z koniami
styczeń 11, 2006
Mirosław Naleziński, Gdynia
Zawodowi macherzy od losu
październik 18, 2007
.
TP SA zapłaci 20 milionow złotych kary
styczeń 7, 2004
Zaproszenie "ZA" na wystawę obrazów CZESŁAWA RADZKIEGO
czerwiec 24, 2007
Wiesław Sokołowski
Z frontu walki z faszyzmem
sierpień 4, 2006
®© Stanisław Michalkiewicz
Gospodarka Watykanu w Oczach "Wall Street"
kwiecień 11, 2005
Iwo Cyprian Pogonowski
Podcinanie gałęzi na której się siedzi
marzec 31, 2004
www.krakow.pl
Czas miniony, niezapomniany. 365 dni 2006 roku.
styczeń 9, 2007
Marek Olżyński
LOFAR
styczeń 27, 2005
Jan Lucjan Wyciślak
Liberalni doradcy Watykanu
grudzień 10, 2006
Marek Głogoczowski
Żydowska studentka sama malowała swastyki na swoich drzwiach - wideo NBC
luty 28, 2008
NBC
ZUS story
maj 16, 2003
Półmagister będzie kształcił amerykańskich dyplomatów
marzec 7, 2006
PAP
NIEMIECKIE NIEPORZˇDKI
marzec 1, 2003
Kazimierz Poznański
Nauka historii współczesnej
luty 9, 2007
Jan Lucjan Wyciślak
Awarie sieci energetycznych w USA i Kanadzie
sierpień 17, 2003
Adam Sandauer
OPEC sprzedaje dolary
styczeń 27, 2007
nauczyciel
Chemia miłosna
luty 26, 2007
Tadeusz Oszubski
Złoty na sztywno ?
wrzesień 9, 2002
Artur Kowalski http://www.naszdziennik.pl
Noam Chomsky o zadłużeniu
styczeń 5, 2007
cgc@poprostu.pl
więcej ->
 
   


Kontakt

Fundacja Promocji Kultury
Copyright © 2002 - 2024 Polskie Niezależne Media