Drogi, Szanowny Panie Redaktorze, Drodzy Internauci!
Dzisiaj na odmianę - garść wspomnienia o Panu Wiktorze Sadeckim - Człowieku pełnym humoru.
Onegdaj, a było to w latach 70-tych, kiedy jeszcze można było swobodnie napić się wódeczki w krakowskim SPATIF-ie, Pan Wiktor, już lekko "nawiany", ale z klasą i uroczy jak zawsze, wędrował od stolika do stolika /taki był Tam Fajny Obyczaj!!!/ i zbierał na bilet tramwajowy, aby bezpiecznie wrócić do swego domu. Wszyscy wyciągali jakieś drobne, czy grubsze. Nikt nie śmiał zlekceważyć prośby samego Mistrza! Mistrz, już "napełniony" z godnością, powoli odchodził, machając Wszystkim na pożegnanie swą dużą dłonią.
Serdeczność była powszechna.
Gwoli wyjaśnienia - Pan Wiktor mieszkał dwa kroki od SPATIF-u!!!! Sic!
Oj! wzięłoby się lekcję tańca u Pana Wiktora, oj wzięłoby się... łza się w oku kręci...
Aha! Wtedy jeszcze nie byłam mężatką, ot, tak naszły mnie wspomnienia, wybaczcie, proszę!!!
Kraków, dnia 23 stycznia 2014 r.
Fofo: Wiktor Sadecki w filmie "Janosik"
|