ZAPRASZA.net POLSKA ZAPRASZA KRAKÓW ZAPRASZA TV ZAPRASZA ART ZAPRASZA
Dodaj artykuł  

KIM JESTEŚMY ARTYKUŁY COVID-19 CIEKAWE LINKI 2002-2009 NASZ PATRONAT DZIŚ W KRAKOWIE DZIŚ W POLSCE

Ciekawe strony

Rząd Stanów Zjednoczonych CELOWO niszczy żywność amerykańskich Farmerów i stymuluje kryzys zaopatrzenia w żywność 
Jakiś czas temu na oficjalnej stronie ONZ ukazał się artykuł "Korzyści z głodu na świecie". Wprawdzie szybko go usunięto, lecz nadal jest dostępny w internetowych archiwach 
Dr. Zelenko przed sądem rabinicznym o zbrodni szczepień przeciw Covid 
Dr. Zelenko opracował słynny „Protokół Zelenki” dotyczący wczesnego leczenia ambulatoryjnego COVID, za pomocą którego z powodzeniem wyleczył 6000 pacjentów i który obejmuje m. in. hydroksychlorochinę i cynk. Bez owijania w bawełnę wyjaśnia, dlaczego szczepienie przeciwko COVID jest prawdopodobnie najniebezpieczniejszą naukową herezją w historii ludzkości i ostrzega przed potencjalnym ludobójstwem na planecie 
Opresja szczepień - nieznany zapis wideo - prof. Stansiław Wiąckowski 
W wrześniu 2016 roku ekipa NTV odwiedziła w Kielcach wybitnego człowieka. Profesor Stanisław Wiąckowski to odważny naukowiec, autor kilkuset publikacji na temat ochrony środowiska i zdrowia. 
"Quo Vadis Polonia?" Lech Makowiecki  
 
Żydzi tradycjonaliści przeciwko syjonistom 
 
Wielkie pytania o 9/11 
Strona poświęcona analizie wydarzeń z 11 września 2001 
Zielony ŁAD zniszczy UE, a wcześniej zniszczy prywatną własność 
 
Ostatni mit (o polityce sowieckiej) 
 
Ekspert od COVID-u, okazał się być awatarem stworzonym przez Chińczyków  
 
Jaki rodzaj zagrożenia przygotowują? 
Pociąg był gotowy już wiosną ubiegłego roku i czekał na stacji w Mediolanie. Teraz jest już oficjalnie w drodze. Co więcej, władze Włoch zapowiadają trzytygodniowy lockdown przeznaczony na masowe szczepienia. 
Prof. Sucharit Bhakdi: wykład na temat szczepień  
 
Izby lekarskie to organizacje przestępcze 
 
Toksykologia kontra wirusologia: Instytut Rockefellera i kryminalne oszustwo w sprawie Polio 
Wybuch choroby w roku 1907, w Nowym Jorku dał dyrektorowi Instytutu Rockefellera, doktorowi Simonowi Flexnerowi, złotą okazję do wysunięcia roszczeń do odkrycia niewidzialnego “wirusa” wywołującego coś, co arbitralnie nazwano poliomyelitis. 
W grudniu 60 kolejnych sportowców upadło, a 40 zmarło  
Mniej więcej tak samo jak w październiku i listopadzie, kiedy trend osiągnął szczyt. Na dzień 28 grudnia 2020 r., z powodu eksperymentalnych strzałów z powodu zatrucia COVID EUA, 395 sportowców doznało zatrzymania akcji serca i innych poważnych problemów zdrowotnych. Spośród nich zginęło 232 
Chasydzki ślub w NY legalny w dobie kowida 
 
Ludobójstwo COVID- konferencja w Wiedniu 23 październik 2020 
23 października 2020 zespół złożony z Claire Edwards (byłej redaktor pracującej dla ONZ, badaczki i mówczyni), Stevena Whybrow (dziennikarza śledczego, aktywisty, badacza Prawa Naturalnego i mówcy), Lucasa Alexandra (dziennikarza i prowadzącego telewizję internetową Age of Truth) oraz kilku innych osób, doręczył prezydentowi Austrii pismo, które następnie zostało odczytane i wyjaśnione bardziej szczegółowo na konferencji prasowej. 
Mój dom, mój świat ...  
BOŻENA MAKOWIECKA - MÓJ DOM, MÓJ ŚWIAT...
Tytułowa piosenka z płyty "Mój dom, mój świat" powstała tuż po obaleniu rządu Olszewskiego.
O ile refren podobał się wszystkim, o tyle zwrotki - niekoniecznie... Stąd opóźniona o prawie 20 lat premiera teledysku ... 
Szokujące zdjęcia mikroskopowe skrzepów krwi pobranych od tych, którzy „nagle umarli” – po szczepieniu 
Struktury krystaliczne, nanodruty, cząstki kredowe i struktury włókniste, które są obecnie rutynowo znajdowane u dorosłych, którzy „nagle zmarli”, zwykle w ciągu kilku miesięcy po szczepieniu na kowid. 
Podobno to ten psychol Klaus Schwab 
To ten od "wielkiego resetu".  
Patriotyzm 
Piosenka Lecha Makowieckiego 
więcej ->

 
 

ROLA NEOFITÓW W DZIEJACH POLSKI

Stanisław Dider
ROLA NEOFITÓW W DZIEJACH POLSKI
Warszawa 1934

Nakładem "Myśli Narodowej"


NEOFICI ŻYDOWSCY NA ZACHODZIE EUROPY.. 1
NEOFICI ŻYDOWSCY W DAWNEJ POLSCE. 10
SABBATAJ ĆWI I JEGO ZWOLENNICY.. 14
DZIAŁALNOŚĆ JAKÓBA FRANKA.. 16
FRANKIŚCI 21
INSUREKCJA KOŚCIUSZKOWSKA.. 25
WOLNOMULARSTWO POLSKIE. 30
POWSTANIE LISTOPADOWE. 33
RZˇDY PASKIEWICZA W KRÓLESTWIE. 39
EMIGRACJA POLSKA PO 1831 ROKU.. 44
PRZED POWSTANIEM STYCZNIOWEM... 49
ROK 1863. 60
EMIGRACJA POLSKA PO POWSTANIU STYCZNIOWEM... 64
OKRES POZYTYWIZMU.. 66
ZAMKNIĘCIE. 70



NEOFICI ŻYDOWSCY NA ZACHODZIE EUROPY
JUŻ za czasów Antjocha Epifanesa (175 — 168) Judejczycy, zamieszkując w rozproszeniu po miastach Fenicji i Syrii, w najbliższym sąsiedz­twie z Grekami, czynili ofiary obcym bogom. Kryjąc się z pełnieniem ustaw swego Zakonu, sta­wali się oni pozornymi poganami. Powstało nawet z czasem w Palestynie potężne stronnictwo Saduceu­szów ("Cadukim"), wywierające wraz z faryzejskim przemożny wpływ na bieg wypadków krajowych, które dawało pierwszeństwo interesom społecznoś­ci judzkiej nad interesami Zakonu. Do Saduceuszów, w których skład wchodziła elita żydowska, należeli liczni grekofile, znani ze swego religijnego odszczepieństwa. Szeregi zaprzańców religijnych powiększyły się podczas rozruchów antyżydowskich w Aleksandrii, za czasów namiestnika Bassusa. Setki Judejczyków przyjęły pozornie religię pogańską, składając ofiary jej bóstwom. Wielu z nich dostąpiło pó?niej w państwie rzymskim wysokich godności. Z biegiem czasu coraz więcej było kandydatów wśród żydów do pozornego zerwania z wiarą swych ojców. Niektórzy z nich, dla ukrycia swojej przy­należności do narodu judzkiego, pozbywali się za pomocą operacji znaku przymierza Abrahama. Byli i tacy, którzy przystępowali do pierwszych gmin chrześcijańskich, a czynili to tym skwapliwiej, że nie wymagało to od nich ciężkiej ofiary.

Ci pozorni odszczepieńcy pokazali swoje praw­dziwe oblicze podczas powstania "Bar-Kocheby". Połączeni ze swoimi współbraćmi, zwalczali oni z całą zaciętością armie rzymskie. Dla zewnętrznego upo­dobnienia się z masą żydowską ci pozorni do niedawna poganie (którzy zatarli niegdyś sztucznie znak pochodzenia) poddawali się powtórnej teraz operacji. "Albowiem naznaczonemu tem piętnem zaprzaństwa, jak pisze historyk żydowski H. Graetz ("Historia żydów", tom IV. str. 76), - "groziło wykluczenie z królestwa mesjańskiego".

Okrucieństwa, których dopuszczali się żydzi podczas powstania w stosunku do żołnierzy rzym­skich, wywołały krwawe represje ze strony cesa­rza Hadriana. Masy Judejczyków szukały ocalenia w pozornym przyjmowaniu pogaństwa. Uzyskało to aprobatę członków "Synhedrionu". "Nauczyciele Za­konu", zgromadzeni w Liddzie, na wniosek r. Izmaela uchwalili, że dla ocalenia życia wolno naruszyć wszystkie ustawy religijne judaizmu, oczywiście zewnętrznie. Uważali oni, że w przeciwnym razie wygasłoby pokolenie Abrahama. Wielu żydów przy­jęło też pozornie chrześcijaństwo, do którego Hadrian odnosił się z pewną życzliwością.

Poleceniom "Synhedrionu" poddawali się chęt­nie nawet przedstawiciele wyższego rabinatu. Nie uśmiechała się im palma męczeństwa. Tak r. Meir uczeń r. Akiby udał razu pewnego na widok nadchodzących Rzymian, że spożywa zakazane potrawy, ażeby nie podejrzewano w nim żyda. Gdy mu z tego robiono zarzuty, odpowiedział przez parabolę: "Znaj­duję granat soczysty, zjadam ośrodek i wyrzucam łu­pinę". Nawet członkowie "Synhedrionu" nie byli wol­ni od pozornego przyjmowania obcego wyznania. Za panowania dynastii Sasanidów w Persji, rektor akademii pumbaditańskiej, Raba Bar-Józef z Machuzy uprzywilejowanie "nauczycieli Zakonu" posunął tak daleko, że pozwolił im udawać czcicieli ognia, aby się mogli pozbyć opłaty pogłównego (H. Graetz. "Historia żydów", t. IV. str. 161). Za przykładem swoich przewódców szli "pobożni żydzi", którym nie brakło zapewne sposobności zyskania sympatii magów per­skich. Nie darmo H. Graetz zaznacza, że nie słychać w tej dobie o męczennikach żydowskich za wiarę. Od czasów cesarza Konstantego, który uczy­nił kościół chrześcijański dominującym, żydzi zaczynają porzucać pozornie wiarę swoich przodków, przeważnie na rzecz chrześcijaństwa. Kierownicy Kościoła szli początkowo na rękę usiłowaniom nowo‑chrześcijan. Nie taili oni wprawdzie przed sobą, że pozyskani neofici będą tylko pozornymi chrześ­cijanami, ale liczyli na ich potomstwo. Papież Grze­gorz I zwykł był mawiać: "zjednamy sobie, jeżeli nie ich samych (neofitów), to z pewnością ich dzie­ci". Nadzieje wyższego duchowieństwa podzielali władcy świeccy. Król francuski Chilperyk, który osobiście trzymał do chrztu żydów, zadowalał się pozorami nawrócenia i nie miał nic przeciwko temu, że nowochrzczeńcy dalej święcili sobotę i przestrzegali praw judaizmu. Daleko gorzej układały się warunki dla neofitów żydowskich w Hiszpanii. Na rozkaz króla Sisebutas nakazujący wszystkim ży­dom przyjąć w oznaczonym terminie chrzest, lub opuścić granice ziem wizygockich, dziesiątki tysię­cy Judejczyków dało się ochrzcić. Ów chrzest przy­musowy nie podobał się bynajmniej klerowi. Konsylium toledańskie orzekło, że nie należy żydów nawracać przemocą. Co się tyczy neofitów, ducho­wieństwo postanowiło, że powinni oni wytrwać w chrześcijaństwie. Nowi chrześcijanie hiszpańscy lgnęli jednak całym sercem do religii swych przod­ków. Z tęsknotą wyglądali oni lepszych czasów, aby mogli zdjąć maskę i przejść otwarcie na łono judaizmu. Na próżno następcy Sisebuta zmuszali nowochrzczeńców do ślubowania, że wytrwają w religii chrześcijańskiej, zerwą stosunki z żydami, nie będą nadal zawierać związków małżeńskich z ży­dówkami i zachowywać żydowskich świąt. Po daw­nemu neofici wypełniali przepisane nakazy wiary ojców, przygotowując w porozumieniu z prącymi naprzód mahometanami upadek państwa Wizygo­tów. Neofici i żydzi połączyli się ze zdobywcą mu­zułmańskim, Tarikiem, który przywiódł z Afryki żą­dne boju zastępy. Po bitwie pod Xeres (lipiec 711) wtargnęli zwycięzcy Arabowie w głąb kraju, popie­rani wszędzie przez synów Jakóba. W zdobytych grodach pozostawiali dowódcy nieliczne tylko załogi, potrzebując wojsk do dalszych podbojów i poruczali obronę ich żydom. Gdy Tarik stanął przed stolicą kraju, Toledo, nowochrzczeńcy i żydzi, otworzywszy bramy arabskiemu zwycięzcy, witali go okrzykami radości, mordując starochrześcijan. Neofici hiszpańscy przeszli z powrotem na judaizm, upodobniając się zewnętrznie do Arabów.

Próby nawrócenia żydów na chrześcijaństwo czynione były też w tym samym czasie w państwie bizantyńskim. Cesarz, Bazyli Macedończyk, rzucił się z wielkim zapałem do nawracania Judejczyków, urządzając dysputy religijne pomiędzy rabinami a duchowieństwem chrześcijańskim. Jakoż wielu żydów bizantyńskich zmieniło wówczas wiarę. Uczynili to wszakże tylko dla oka. Zaledwie bowiem umarł Bazyli, neofici zrzucili maskę i powrócili do religii swych przodków. Podobna rzecz odbyła się nieco pó?niej w państwie niemieckim, gdzie wielu żydów przyjęło z różnych względów chrześcijaństwo. Przy najbliższej sposobności powrócili oni do judaizmu, a wsławiony uczonością talmudyczną r. Gerszon zagroził klątwą każdemu, kto by wymawiał im chwilowe odstępstwo. Najwięcej żydów jednak garnęło się w Niemczech do chrztu w okresie wypraw krzyżowych. W Spirze, Wormacji, Moguncji i wielu innych miastach nadreńskich tysiące Izraelitów szukało w pozornym przyjęciu chrześcijaństwa ocalenia przed wzburzonymi tłumami zrujnowanych lichwą tubylców. W ich ślady poszli żydzi czescy, trudniący się handlem młodzieżą słowiańską, którą wywozili do Hiszpanii. Duchowieństwo katolickie nie było zadowolone z maso­wego napływu, pozornych chrześcijan. Biskup praski Kosmas kazał przeciwko temu. Książęta kościo­ła posuwali swoją dobrą wolę względem żydowskich neofitów do tego stopnia, że dopomagali im często do powrotu na judaizm. Słynny Bernard z Clairvaux zaprowadził setki pozornych chrześcijan z Nadrenji i Czech do Francji i innych krajów, gdzie zabawili oni tak długo, aż ich "krótka przynależ­ność do Kościoła poszła w niepamięć, poczym wrócili do Ojczyzny i na łono swej wiary". (H. Graetz: "Historia żydów" t. V. str. 173—4).

Nowochrzczeńcy w Niemczech nie zdążyli jesz­cze ochłonąć z trwogi, gdy wśród żydów Afryki północnej rozpoczął się analogiczny ruch w kierun­ku przyjmowania pozornego mahometaństwa. Lubo wielu Izraelitów berberyjskich nawróciło się na wiarę muzułmańską, nader szczupła jeno garstka traktowała Islam poważnie. Większość wyznawała go tylko pozornie, nie żądano bowiem od niej niczego więcej, jak żeby uwierzyła w misję proroczą Ma­hometa i od czasu do czasu odwiedzała meczet. To też synowie Jakóba przestrzegali skrycie jak najskrupulatniej przepisów Judaizmu, zwłaszcza, że kapłanie mahometańscy nie śledzili życia re­negatów. Nawet bogobojni rabini decydowali się na ten krok niemiły, uśmierzając wyrzuty sumie­nia tym, że przecież nie kazano im bić czołem bał­wanom, lub wyprzeć się wiary żydowskiej, lecz tylko wymówić formułę, że Mahomet jest prorokiem. Jako pozorni muzułmanie oddawali się uczeni ży­dowscy w Afryce gorliwie studiom talmudu i zbie­rali w uczelniach żądną wiedzy młodzież, która musiała też uczęszczać na wykłady Koranu. Za przy­kładem żydów afrykańskich poszli ich rodacy hisz­pańscy. W Kordobie, Toledo i Lucenie większa część Judejczyków przyjęła pozornie Islam, zacho­wując potajemnie ustawy religii żydowskiej. Doszło do tego, że Andaluzja mahometańska nie miała w swych granicach żydów, wyznających jawnie swą wiarę. Jeżeli pokazał się tam izraelita, to chyba pod maską wyznawcy Islamu. Z Hiszpanii hasło pozornego zrywania z wiarą swych ojców poszło dalej na północ. Dla dóbr doczesnych żydzi w Pa­ryżu i jego okolicach przyjmowali setkami chrzest.

Znalazł się jednak w tym czasie pewien po­bożny pisarz żydowski, który posunął się do twierdzenia, że żydzi, którzy pozornie nawrócili się na Islam i chrześcijaństwo, powinni być traktowani jako odszczepieńcy i bałwochwalcy. To pismo żar­liwca wywołało wśród potajemnych żydów w Afryce i Europie wielkie wzburzenie. Przywódcy Izra­ela, uczuwszy całą wagę oskarżeń, wytoczonych przeciwko pozornemu odszczepieństwu i zaniepoko­jeni ich szkodliwymi skutkami dla przyszłości wy­branego narodu, postanowili usprawiedliwić postę­powanie rzekomych chrześcijan i muzułmanów. Z upoważnienia Synhedrionu zabrał głos, cieszący się wielką popularnością wśród mas żydowskich, Mojżesz Majmuni, wyznający pozornie Islam. W swym dziele, ogłoszonym około r. 1160—1164, wykazał on przede wszystkim, że częściowe wy­kroczenie przeciw ustawom judaizmu nie stanowi jeszcze bynajmniej odszczepieństwa. Bałwochwal­czy Izraelici za czasów rzymskich uważani byli zawsze za członków ludu bożego. My zaś, ciągnie dalej Majmuni, nie hołdujemy zgoła bałwochwal­stwu. Niewątpliwie talmud nakazuje każdemu ży­dowi ponieść śmierć męczeńską, gdyby był naglony do trzech grzechów głównych, zwłaszcza do bał­wochwalstwa. Wszelako kogo nie stać na męstwo męczennika, ten za swoje uchybienie nie podlega żadnej karze ze strony zakonu, nie może też bynajmniej, z punktu widzenia talmudycznego, być uważany za odstępcę i człowieka nie zasługującego na wiarę. Tak sformułowaną odpowiedzią starał się Majmuni o utrzymanie w judaizmie pozornych mahometan i chrześcijan.

Takie postawienie sprawy zjednało mu po­wszechne uznanie. Zaczęto zwracać się doń z kwestiami religijno – prawnymi.

Majmuni uchodzi za miarodajny autorytet rabiniczny. Obsypywano go najszumniejszymi pochwa­łami. „Jedyny za naszych czasów”, „sztandar rabi­nów”, „oświeciciel oczu Izraela”, były ogólnie używanymi tytułami. Imię Majmuniego rozbrzmiewało od Hiszpanii do Indii, od Eufratu i Tygrysu do Arabii południowej i zaćmiło wszystkie wielkie współczes­ne sławy żydowskie. Najuczeńsi mężowie przyjmo­wali bez zastrzeżeń jego zdanie i prosili go w pokornych wyrazach o pouczenie. Uznano go za najwyższy autorytet powszechności żydowskiej, która w nim czciła swego najgodniejszego przedstawiciela. Na próżno wpływowy żyd Abul ‑Arab Ibn ‑Moisza, który ocalił niegdyś Majmuniego w Fezie, wystąpił przeciw niemu ze skargą, że był dawniej wyznawcą Islamu, a tym samem podlega karze jako odstępca. Najwyż­szy trybunał żydowski osądził, że pozorna zmiana wiary nie ma żadnego znaczenia i żadnych skutków pociągnąć za sobą nie może. Mało tego, egzarcha z Mossulu, Dawid Ben-Daniel, który ród swój wywodził od króla Dawida, z dwunastoma człon­kami swego kolegium obłożył klątwą tych wszyst­kich, co się ?le wyrażali o Majmunim i jego pismach. Podporządkowały się mu dobrowolnie gmi­ny na Wschodzie i Zachodzie.

Nigdzie idee Majmuniego nie znalazły jednak ży?niejszego gruntu, nigdzie nie doznały gorętsze­go przyjęcia, jak w gminach żydowskich Francji południowej. Rabini tamtejsi żywili niezmierną cześć dla „szczerze religijnego filozofa i najbogatszego w myśli rabina” (tak nazywa Graetz Maj­muniego) i z większą lub mniejszą zręcznością korzystali z jego ideii, jako niewątpliwie przydat­nych do wzmocnienia religii. Nawet skrajnie or­todoksyjni talmudyści w Prowancji zawsze prze­mawiali językiem Majmuniego, ilekroć wyłuszczali swe poglądy na wiarę. Rezultatem tego było ma­sowe przyjmowanie pozornego chrześcijaństwa dla określonego z góry celu.

Tak ścisłe zastosowanie się do poleceń „dru­giego Mojżesza” (Majmuniego) nasuwa przypuszcze­nie, że już w owym okresie kierownicze sfery ży­dowskie zamierzały rozpocząć szerszą akcję poli­tyczną, dla której przeprowadzenia potrzebna była większa ilość żydów, upodobnionych zewnętrznie do autochtonów. Rozpoczęto mianowicie akcję sze­rzenia niedowiarstwa wśród starochrześcijan, przy­gotowując tym sposobem podłoże dla bujnego rozrostu sekty Albigensów, która wypowiedziała posłuszeństwo Kościołowi katolickiemu. „Żydzi (czy­taj — pozorni odszczepieńcy) i chrześcijanie tam­tejsi”, — zaznacza Graetz w swojej „Historii żydów” t V. str. 195, — „hołdowali poglądom wolnomyślnym. Wielu z nich należało do sekty Albigensów”.

Inteligencja żydowska Francji północnej i An­glii, zagłębiona w pisma Majmaniego (który, jej zdaniem, umiał pojednać ścisłą religijność z wolnym badaniem) nawet po pozornym porzuceniu wiary swych ojców nie straciła kontaktu z wierzą­cymi współbraćmi.

Opina publiczna zarzucała żydom, że utrzy­mują z nowymi chrześcijanami przyjacielskie stosunki, zapraszają ich w soboty i święta do syna­gogi, każą im klękać przed torą itp. Zaintereso­wał się tym papież Honoriusz IV i duchowieństwo krajowe. Doszło do krwawych rozruchów i ogłoszenia banicji wszystkich niechrzczonych żydów z Francji i Anglii.

Najpoważniejszym terenem zastosowania idei Mojżesza Majmuniego stał się jednak przy końcu średniowiecza półwysep Iberyjski. Od roku 1391 kościoły katolickie napełniały się, co pewien czas, tysiącami Izraelitów wszelkiej płci i stanu, żąda­jącymi chrztu. Wśród nowochrzczeńców przewa­żali ludzie zamożni, właściciele rozległych włości, dzierżawcy królewszczyzn, lichwiarze i handlarze nie­wolnikami. Stosując się do nakazu drugiego Moj­żesza, zrywali oni pozornie z judaizmem. Królowie Kastylii i Aragonii patrzyli na to początkowo przez szpary. Władze nie domyślały się niczego, lub też udawały, że nie widzą obserwowania przez neofi­tów nadal obrządków żydowskich. Inkwizycja nie miała jeszcze podówczas nad nimi żadnej mocy, nie istniała bowiem w Hiszpanii. Z tych to krypto-żydów utworzyła się liczna i wpływowa klasa, którą można by nazwać judeochrześcijańską. „Byli to światowcy, którzy nad wszelką religię przekła­dali rozkosze życia, bogactwa i zaszczyty, sceptycy, którzy przyjęli wiarę chrześcijańską... bo otwierała przed nimi świat szeroki... Klasa ta podszyła się pod płaszczyk chrześcijaństwa, a nawet uda­wała żarliwą pobożność...” pisze Graetz (Historia Żydów tom VI, str. 4) o nowochrzczeńcach hiszpańskich. Ludność starochrześcijańska spoglądała okiem nieufnym na tych swoich nowych współ­wyznawców i nadała im przezwisko „marani” (marranos).

Wykształceni neofici, wśród których było wielu uczonych, lekarzy, pisarzy i poetów, dobiwszy się po pozornym przyjęciu katolicyzmu wysokich urzędów i zaszczytów, wiedli rej na zgromadzeniach kortezów, kierowali polityką w rządzie pań­stwa i sprawowali władzę na stolicach biskupich. Traktując tubylców butnie i wyniośle, wzbudzili w nich do maranów niechęć i rozgoryczenie. Toledańczycy dali pierwsi upust swej nienawiści do wychrztów, uchwalając statut, w myśl którego kryptożydzi odsunięci być mieli od sprawowania wszelkich urzędów. Rozległy się ogólne skargi, że liczni marani, tak duchowni jak i świeccy, za­konnicy i zakonnice, przestrzegają potajemnie obyczajów żydowskich, odsuwając się od wiary chrześcijańskiej ku niemałej szkodzie i hańbie kościoła. Zwrócono uwagę na ożywioną działalność literacką licznych nowochrzczonych pisarzy i poetów, którym nieobcą była myśl podtrzymywania swoimi utworami niezadowolenia z chrześcijaństwa u neofitów. Wielu z wychrztów korzystało z każdej okazji, aby się wynieść z kraju cichaczem. Udawali się oni w tym czasie przeważnie do Czech, gdzie rozpoczynał swoją działalność Huss. Tam mogli ci pozorni chrześcijanie rozwinąć swoją dzia­łalność, szerząc w myśl idei Majmuniego poglądy wolnomyślne wśród słowian. Charakterystycznym jest ustęp z dzieła pisarza żydowskiego Geigera p.t. „Proben judischer Vertheidigung”, w którym autor, opisując wystąpienie Hussa na widownię reformatorskiej działalności, przypisuje nagły wzrost nauki, przeciwnej dogmatom Katolickim, wpływowi nawróconych pozornie na wiarę chrześcijańską żydów.

Dwór królewski, przepełniony dygnitarzami pochodzenia żydowskiego, starał się początkowo utwierdzić maran drogą łagodności w dogmatach chrześcijańskich. Gdy jednak pewien neofita obraził parę królewską przez ogłoszenie pisemka, w którym napadł na katolicyzm i ustrój państwa, usposobienie dworu zmieniło się zasadniczo. Fer­dynand aragoński, ażeby poskromić zuchwałość nowych chrześcijan, którym zaczęto też zarzucać, że wspierają zamachy rewolucyjne podbitych Maurów (Glatman, Szkice historyczne str. 103), postarał się w r. 1478 o breve Sykstusa IV, upoważnia­jące go do utworzenia inkwizycji. Pod Jurysdykcją tego pierwszego trybunału znalazła się przede wszystkim Sewilla wraz z okolicą, gdyż okręg ten pozostawał pod bezpośrednią władzą królewską i nie posiadał kortezów, liczących wśród człon­ków swoich nader wielu maranów. Powoli działalność inkwizycji, nie bacząc, na stanowczy sprzeciw kortezów, rozszerzyła się w całym państwie. Nowi chrześcijanie postanowili nie poddawać się. Zajmując w kraju wysokie urzędy i wpływowe stanowiska, spokrewnieni z najznakomitszymi rodzinami zakrzątnęli się oni gorliwie koło podsycania antypatii dla nowej instytucji. W Ternelu, Walencji, Leridzie i Barcelonie wybuchły, przy wprowadzenia trybunału, gwałtowne rozruchy zaledwie przelewem krwi uśmierzone. Dokonano zamachu na życie na­czelnego inkwizytora Aragonii - Arbuesa, aby terro­rem sparaliżować działalność znienawidzonej in­stytucji.

Inkwizytorowie rozpoczęli energiczną walkę o położenie kresu zbyt ścisłej zażyłości między maranami i ich prawowiernymi współbraćmi. W myśl nakazu drugiego Mojżesza żydzi utrzymywali z pozornymi chrześcijanami najściślejsze stosunki. „Dla swych nieszczęśliwych braci, którzy ze wstrętem musieli znosić maskę katolicyzmu, pisze Graetz (Historia żydów. t. VII. str. 98), mieli syno­wie Jakóba serdeczne współczucie i starali się utrzy­mać ich w kontakcie ze społeczeństwem żydowskim”. Zrodzonych w chrześcijaństwie maranów nauczali obrzędów judaizmu, zbierali się z niemi potajemnie na nabożeństwa, dostarczali im ksiąg religijnych, komunikowali im daty postów i świąt uroczystych, zaopatrywali ich na Paschę w przaśniki, a przez cały rok w mięso, przyrządzone wed­ług przepisów religii żydowskiej i obrzezywali ich nowonarodzone dzieci płci męskiej. Członkowie try­bunału zażądali od rabinów, ażeby przyczynili się do zerwania kontaktu mas żydowskich z neofitami. Przywódcy Izraela nie dali się do tego nakłonić. Upatrywali oni bowiem w przyjęciu pozornego chrześcijaństwa przez tylu poważnych żydów „zwiastowanie doby mesjańskiej... i bliskość zba­wienia” (Graetz. Historia żydów. t. VI. Str. 15). Z pomocą inkwizycji przyszedł edykt królewski (31 marca 1492 r.), nakazujący wszystkim żydom hiszpańskim opuszczenie kraju. Głosił on, że Judejczycy zostali wypędzeni z kraju głównie za złośliwe odstręczanie nowochrześcijan od wiary katolickiej. Wielce pomocnymi dla wyznawców talmudu w tak krytycznych dla nich chwilach byli marani, których liczba niepomiernie wzrosła po ogłoszeniu edyktu. Wyruszającym w świat braciom okazali oni gorliwą pomoc. Wielu z nich przyjęło od wychod?ców złoto i srebro bąd? to w depozyt, bąd? też dla odesłania im go przy okazji przez zaufanie osoby, lub wystawili w zamian weksle na miasta zagraniczne. Nowi chrześcijanie nie ustawali w gorliwych zabiegach o dobro swych wypędzonych współbraci. Sprawców przymusowej emigracji sy­nów Jakóba prześladowali z nieubłaganą srogością. Mając się bardziej, niż kiedykolwiek na baczności i zyskując sobie niezmierną gorliwością duchowieństwo, oddawali nieprzyjaciół swoich w ręce inkwizycji.

Oprócz działalności inkwizycji zatruwała życie maranom nienawiść ludu. Handel na wielką skalę, lichwiarstwo, dzierżawienie dziesięcin kościelnych, podnoszenie cen na artykuły żywnościowe i wywóz ziarna zagranicę podczas nieurodzajów wzmagały ku nim antypatię starych chrześcijan. Doprowa­dziło to do stałej, potajemnej emigracji zamożniejszych wychrztów z półwyspu Iberyjskiego. Widzimy ich w Niemczech, Holandii, Francji, Anglii, Wło­szech, Polsce i Turcji, prowadzących tam systema­tyczną robotę nad podważeniem kościoła. W Niem­czech wybuchła w tej porze burza, która miała swe ognisko w ograniczonym kole żydowskim. Nie darmo zaznacza Graetz (Historia żydów t. VII. str. 157), że „epokowy, ogólnodziejowego znaczenia noworo­dek (reformacja), który miał przeobrazić Europę, ujrzał światło dzienne w żłobie żydowskim”. Te ścisłą łączność synów Izraela z reformacją uwydatnia też Geiger (Proben judischer Vertheidigung), podkreślając, że „żydzi, obserwując szerzenie się, sekt religijnych w Europie, widzieli bezpośrednie uczestnictwo w nich pozornych chrześcijan”.

Przy rozszerzaniu się zamieszek religijnych we Francji, Holandii i Anglii wielce pomocnymi byli maranie. Dzięki wykształceniu, otrzymanemu w wyższych szkołach Hiszpanii i Portugalii, za­możności, oraz pompatycznym nazwiskom szlachec­kim, które przejmowali ich przodkowie od chrzest­nych rodziców, mieli ci pozorni chrześcijanie wstęp swobodny do najwyższych sfer wyżej wspomnia­nych krajów. Pod maską znakomitych cudzoziem­ców portugalskich i hiszpańskich szerzyli oni wolnomyślne poglądy wśród tamtejszych mieszkańców. Jako uczeni, lekarze i prawnicy, przestający na równej stopie z najwybitniejszymi znakomito­ściami naukowymi i politycznymi aryjskich spo­łeczeństw, wywierali marani potężny wpływ na opinię publiczną. To też sekty religijne, wspoma­gane przez tak możnych sprzymierzeńców, szybko się rozszerzały. Czasami jednak wschodni tempera­ment zbyt ponosił nieprzejednanych wrogów koś­cioła. Wtedy gro?ba zagłady wisiała nad pozornymi chrześcijanami, którym, jak pisze Graetz (Historia żydów. t. VII. str. 75), „nie bardzo zależało na jawnym wyznawaniu wiary żydowskiej i czujących się dobrze w swym dwuznacznym położeniu. Publicz­nie oskarżani przez starochrześcijan francuskich o apostazję „cudem uniknęli rzezi nocy św. Bart­łomieja” (Graetz. Historia. t. VII. str. 47). Tylko ofiarowaniem wielkich skarbów (złoto, nagroma­dzone w Europie od czasu odkrycia Ameryki, zda­niem historyków żydowskich znajdowało się w większości w rękach maranów) wpływowym osobistościom Francji uniknęli maranie losu hugenotów.

W daleko trudniejszych warunkach przycho­dziło pracować kryptożydom hiszpańskim nad podważeniem Kościoła na półwyspie Apenińskim. Wpływ lekarzy żydowskich udostępnił wprawdzie pozornym chrześcijanom przenikanie do północ­nych Włoch i swobodne obracanie się po kraju. Niemniej jednak inkwizycja rzymska zmuszała ich do ostrożności. Nie mogąc otwarcie szerzyć nie­dowiarstwa wśród starochrześcijan przystąpili maranie do tworzenia licznych, tajemnych organizacji, kierowanych zazwyczaj przez nich, a mają­cych na celu nieubłaganą walkę z papiestwem. Były to, tzw. „Akademie Nauk Tajemnych”. Na próżno Rzym, niezadowolony z masowego na­pływu do Włoch pozornych chrześcijan, drogą amnestii pozwalał im na wykonywania praktyk żydowskich (dekret papieski z dnia 30 maja 1497 r.). Tysiące maranów wolało zachowywać pozory praw­dziwych katolików, chrzcić w kościele swe dzieci, brać śluby z rąk księży katolickich i ukradkiem tylko wykonywać przez szereg pokoleń przepisy religii żydowskiej. Umożliwiało to bowiem pozor­nym chrześcijanom spełnianie nakazów drugiego Mojżesza.

Rozpoczęli też ci przymusowi wychod?cy za­ciętą walkę ze znienawidzoną przez nich Hiszpanią. Wyróżnił się na tym polu Józef Mendes-Nassi, agent sułtana Sulejmana, wspomagany przez rze­sze marańskie. Ukrywając starannie przynależność plemienną (występował w Carogrodzie jako „bej frankijski”) starał się Nassi szkodzić wszelkimi sposobami władcom hiszpańskim. Będąc w ści­słych stosunkach z guezami niderlandzkimi, zachę­cał ich Józef Nassi do wytrwania w walce z Filipem II. Przyrzekał on im, że wpłynie na sułtana, aby tenże, ujmując się za Maurami, zmylił uwagę Hiszpanów. W oczach maranów, zwalczających z wielką energią swoją dawną ojczyznę, nieudana wyprawa niezwyciężonej Armady Filipa II zaczęła potęgować nadzieję, że z pomocą reformacji uda się wypełnić nakaz drugiego Mojżesza, nawet w naj­bardziej oddanej Rzymowi Hiszpanii.

Co się tyczy maranów, przebywających na pół­wyspie Iberyjskim, pozostali oni pozornie chrześci­janami w ciągu całych stuleci. Zapanowała u nich tradycja, że przynajmniej jeden, syn z każdej ro­dziny winien stać się księdzem. A ponieważ nie brakowało im zdolności i sprytu, dochodzili przeto do najwyższych stanowisk duchownych. Wielu kanoników, sędziów inkwizycji, nawet spowiedni­ków książąt krwi, pochodziło z żydów. Klasztory męskie i żeńskie były pełne wychrztów. Niejeden był z przekonań żydem, lecz dla celów doczesnych udawał chrześcijanina. Byli w Hiszpanii biskupi i pobożni zakonnicy, których najbliżsi przebywali zagranicą i wyznawali judaizm. Będąc w ścisłym związku ze swymi krewnymi z Holandii, Francji i Anglii pracowali oni stałe nad osłabieniem monarchii hiszpańskiej. Pobożni i cisi prałaci i za­konnicy „żywili płomień swego przekonania i pod­kopywali potężne państwo następców Filipa II” (Graetz. Historia żydów, t. VIII, str. 151). W ugrupowaniach monarchistycznych i kościelnych repre­zentowany był zawsze żywioł marański w poważ­nej ilości. Niedawno korespondent dzienników syjonistycznych Eazrjel Karlebach pisał w maju 1931 r., że „wśród przywódców księży jest więcej maranów, niż wśród bohaterów rewolucji”.



NEOFICI ŻYDOWSCY W DAWNEJ POLSCE
Od najdawniejszych czasów Polska była wdzięcz­nym terenem pozornego zrywania z wiarą swych ojców przez synów Izraela. Posłusz­ni nakazom drugiego Mojżesza żydzi kra­kowscy przechodzili w dość poka?nej liczbie na katolicyzm już w drugiej połowie XIV wieku. Cie­szyli się oni specjalnymi względami rady miejskiej, która otaczała neofitów gorliwą opieką. Jak wska­zują „Rachunki miasta Krakowa” (r. 1395, 1398, 1400) rada wyznaczała im pod pozorem wydatków na obrzęd chrztu znaczne nagrody. Liczba pozor­nych chrześcijan stale wzrastała w starej stolicy Polski w ciągu piętnastego stulecia. Jak pisze Długosz wielu żydów przyjmuje chrzest w 1407 r. Powtarza się ta sama historia w 1455 r. W osiem lat pó?niej mamy znowu nowe rodziny neofickie w Krakowie. W ślady współbraci ze stolicy wstę­pują żydzi z Poznania i wielu innych miast Polski zrywając pozornie z judaizmem. Nie posiadamy ani jednej monografii o Żydach z różnych miejscowości, w której by nie było wzmianki o jakiejś rodzinie neofitów. Mieli też nowochrzczeńcy uła­twioną możność przeniknięcia do społeczeństwa polskiego. Uchodząc za zwinnych, przebiegłych cudzoziemców nie różnili się oni od autochtonów ani strojem, ani stopniem wykształcenia i utrzy­mywali z nimi dobre stosunki towarzyskie, ucztu­jąc przy jednym stole.

Wśród neofitów w państwie Jagiellonów wy­sunęli się na czoło pod względem wpływów i bogactw przede wszystkim nowochrześcijanie litew­scy. Już za w. ks. Witolda dochodzili Żydzi na Litwie do dużych fortun. Komory celne, podatki od wódek, sól, wosk, przewozy, mostowe znajdowały się w ich rękach. Żydzi - arendarze groma­dzili powoli w swoich rękach wielkie bogactwa i nabywali posiadłości ziemskie. Wchodząc w skład warstwy ziemiańskiej, oni sami, względnie ich dzieci, przyjmowali wiarę chrześcijańską. Ponieważ szlachta litewska wówczas nie była jeszcze tak wyrobionym stanem jak w Koronie, mieli więc pozorni katolicy ułatwioną możność spełnienia woli Majmonidesa t.j. wejścia w skład przodują­cej warstwy narodu.

Ilość nowochrześcijan niepomiernie wzrosła na Litwie po ogłoszeniu w czerwcu 1495 r. dekretu, w którym w. ks. Aleksander polecił Żydom opuścić kraj. Nie chcąc oddalać się od swoich majątków, setki celników i poborców żydowskich wyrzekło się pozornie wiary ojców i przyjęło chrzest. Wiele nazwisk wybitniejszych tych neofitów utrwaliło się w dokumentach. Mniejsi, niezajmujący poważniejszych stanowisk, weszli nie­postrzeżenie do społeczeństwa polskiego.

W myśl idei drugiego Mojżesza pozorni chrze­ścijanie nie zrywali ze swymi współbraćmi, będącymi wyznawcami talmudu. Utrzymywali oni także ścisły kontakt ze swymi najbliższymi. Tak np. Abraham Józefowicz nie zrywa bynajmniej ze swymi braćmi Żydami, lecz handluje razem z nimi. Mało tego — proszą oni nawet Abrahama o prze­prowadzenie podziału majątku odziedziczonego po rodzicach. Są oni także obecni przy zgonie swe­go brata, pozornego chrześcijanina. Na Abraha­mie Józefowiczu wzoruje się rabin łucki Mosanowicz. Po przyjęciu chrztu miłuje on najwięcej swego pierworodnego syna Mojżesza, wyznające­go judaizm. Nie zapomnieli też wpływowi kryptożydzi o wygnanych z kraju współbraciach. „Zawdzięczając ich zabiegom dozwolono w 1503 r. wrócić Żydom na Litwę” (Nussbaum. Historia Ży­dów, t. V, str. 101).

Już w wieku XVI pozorni chrześcijanie, ob­darzani masowo przez władców polskich klejno­tem szlacheckim, dochodzili do wysokich stano­wisk. W 1510 r. obok Radziwiłłów, Ostrogskich, Ostyków, Kieżgajłów, Hlebowiczów i Sapiehów za­siadł w radzie wielkoksiążęcej neofita Abraham Józefowicz, jako podskarbi ziemski (wielki) W. Księstwa Litewskiego. Wśród jego potomków (Abrahamowiczów), spokrewnionych z najpierwszymi rodzinami polskimi (Zborowskimi) widzimy wojewodów, kasztelanów i generała artylerii litew­skiej. Stanowiska starostów, stolników i krajczych były też zajmowane często przez nowochrześcijańskie rody, koligacące się drogą małżeństw ze starymi rodzinami szlacheckimi. Tak w Wielkopolsce wpływowe stanowisko zajęła wśród szlachty tamtejszej rodzina Powidzkich, wywodzą­ca się od neofity Stefana Fiszta starosty powidzkiego i Wojskiego kruszwickiego, spokrewnionego ze słynnym w dziejach rozwoju żydowskiej teologii politycznej gaonem Jakóbem Polakiem, zwa­nym „Ojcem talmudu”.

Pod opieką tak wpływowych pozornych chrze­ścijan działo się dobrze wyznawcom talmudu w pań­stwie Zygmuntów. Liczba ich szybko wzrastała. Za przedostatniego Jagiellona przybyło do Polski masę Żydów z Zachodu, szczególnie z Czech. „W ciągu następnych 50 lat liczba czeskich Żydów tak wzrosła w Krakowie, pisze Berszadski (Litewscy Żydzi. str. 263), że usiłowali oni owład­nąć kahałem tamtejszym”. Razem z wyznawcami judaizmu ciągnęli do Polski ich współbracia katoliccy. Nie darmo zaznacza H. Graetz (Historia Żydów. t. VI. str. 156), że „jeśli Żyd nawrócony na wiarę chrześcijańską... chciał otwarcie wyzna­wać judaizm, mógł to uczynić w Polsce”. W XVI w. w Polsce nie było w ogóle — przykładów gwałtownego nawracania Żydów. Świadczy o tym „Hi­storia Żydów w Polsce” t. II. str. 278 A. Kraushara). Przychylny stosunek ówczesnych władców polskich do synów Izraela uwydatniony został w statucie, nadanym Żydom przez Stefana Batorego. W paragrafie 5 czytamy, ze „gdyby Żyd na wiarę katolicką przeszedł i żonę wiary katolickiej pojął i z nią potomstwo miał, inne zaś potomstwo z żoną żydówką spłodzone, we wierze żydowskiej zostawił: zastrzega się, aby dzieci z żoną katolicz­ką spłodzone, żydom pod względem spadku usz­czerbku nie czynili”.

Wielką ruchliwość wykazywali pozorni chrze­ścijanie w Polsce w okresie szerzenia się reformacji. Zgodnie ze wskazaniami najwybitniejszych pisarzy żydowskich, walczących w myśl idei dru­giego Mojżesza o „swobodę przekonań religijnych” (między którymi pierwsze miejsce zajął Izaak ben Abraham z Trok, związany ściśle z ebionitami, servetianami i arianami) starali się kryptożydzi „zniweczyć wszelkie przesądy wiekowe, jakie po­dówczas istniały w państwie Jagiellonów”. Nawią­zali oni ścisły kontakt z dworem Bony, w działal­ności którego należy szukać genezy ruchów antykatolickich.

Walerian Krasiński w dziele p. t. „Historia reformacji w Polsce” t. I str. 90 pisze: „w Krako­wie powstaje tajne stowarzyszenie celem rozpraw religijnych. Był to związek pozornie ściśle kato­licki, na czele którego stał Włoch, Franciszek Lizmanini; (przypisek — ówczesne Włochy były sie­dzibą t. zw. „Akademii Nauk Tajemnych” kierowa­nych przez maran) — kapelan i spowiednik Bony”. Powyższe stowarzyszenie pod wpływem „Braci Italjańskich” jak Jerzego Blandraty, Franciszka Stankara marana, powołanego do Krakowa na katedrę języka hebrajskiego i obu Socinów (Fausta i Lelja) wyłoniło fajną organizację „Braci Pol­skich” „liczącą w szeregach swoich wielu kryptożydów a występującą na zewnątrz jako sekta arian polskich. Została ona w r. 1660 wygnana z Polski, bowiem była jedną z głównych sprawczyń szwedzkiego najazdu” za Jana Kazimierza. Z powyższymi informacjami łączy się ściśle wia­domość, podana przez żydowskiego historyka Goldbauma w jego „Zarysie historii wolnomularstwa w Polsce”, drukowanej u brata masona Samuela Markusa w Budapeszcie w r. 1908. W tej żydow­skiej broszurze czytamy na str. 4: „Już za czasów, Zygmunta Starego miał Brancacio, dworzanin Bony, wprowadzić wolnomularstwo na dwór królew­ski, oraz miał syn jego (Zygmunta I) Zygmunt August... który wydał w r. 1562 edykt tolerancyj­ny, proklamujący wolność wyznania i uchylający egzekutywę wyroków sądów kościelnych... miał należeć do związku wolnomularzy”.

O intensywności agitacji antykatolickiej, pro­wadzonej w owym czasie, świadczą najlepiej w tej mierze współczesne akta. W kronice Gwagnina czytamy, że „Roku 1540, ludzie chrześcijańscy nowymi sektami jęli się byli bardzo o wiarę chrześcijańską swarzyć, zaczym Żydowie nie mało chrze­ścijan u nas na żydowską wiarę zwiedli, y onych poobrzezali, a żeby się tego nie kajali, z Korony je do Węgier, a potym do Turek wysyłali. Wzglę­dem czego król Zygmunt kazał inkwizycję wojewodzie i staroście krakowskiemu między Żydy czynić. Żydowie się przez sprawcę do cesarza tureckiego uciekli”.

Wielce pomocnymi pozornym chrześcijanom polskim w rozbijaniu jedności kościoła katolickie­go byli maranie, przybyli z Włoch za ostatnich Jagiellonów. Przede wszystkim Franciszek Stankar, za którego namową „Mikołaj Oleśnicki, pan na Pińczowie wypędził zakonników ze swego mia­sta i zaprowadził publiczne nabożeństwo ewangelickie według zasad i obrządku kościoła helweckiego”. (W. Krasiński. Dzieje reformacji, t. I. str. 134). Pó?niej za przewodem Stankara wyłoniła się w Polsce z kalwinizmu sekta antytrynitarzy, wyra?nie judaizująca, wobec czego kalwini zaczęli go napastować, zowiąc „potworem, zbrodniarzem, wściekłym psem, Żydem obrzezanym”.

Po burzliwym okresie reformacji w Polsce liczba pozornych chrześcijan w kraju stale wzrastała. Przy końcu szesnastego i połowie siedemnastego stulecia wielu bogatych Żydów zmieniło wiarę. W Herbarzach szlachty polskiej znajduje­my setki uszlachconych rodzin neofickich. Nie darmo w Statucie litewskim (art. 8) czytamy: „Je­żeliby który Żyd, lub Żydówka do wiary chrześcijańskiej przystąpili, tedy każda taka osoba i po­tomstwo ich, za szlachcica poczytani być mają”. Z tak łatwego wejścia do kierowniczej warstwy narodu korzystali skwapliwie liczni zamożni Ży­dzi na Litwie. Za ich przykładem szli talmudziści z Mazowsza, gdzie zdarzały się liczne przykłady uszlachcenia nowych chrześcijan. Trudno dokład­nie wymienić wszystkich neofitów tego okresu, gdyż nobilitacja odbywała się częstokroć w ten sposób, że takiego mechesa przyjmowano do ro­dziny szlacheckiej. Jedno tylko da się stwierdzić, że byli to ludzie zamożni, że stali w ciągłym kon­takcie z magnaterią polską i posiadali dobra ziem­skie. Możnowładcy i duchowieństwo pomagali Żydom w dążeniu do chrztu. Biskup Kobielski z Łucka zapraszał synów Izraela do siebie i prowadził z nimi dysputy. Wojewoda Załuski stwo­rzył wielki fundusz na założenie specjalnej szkoły misjonarskiej we Lwowie. Życzliwie ustosunko­wał się do neofitów nawet najpłodniejszy pisarz antysemicki XVII w. Sebastian Sleszkowski, lekarz i sekretarz Zygmunta III, który pisał o Żydach, dobrowolnie chrzczących się: „A gdy już Żydzi wiarę chrześcijańską przyjmą, można by niektórych, nie sposobnych do roli, zostawić w miastach... Wszelako za nic w świecie nie należy ich pozo­stawiać na „starem miejscu”, a to dlatego, żeby się odmiana stała tak w mieszkaniu jak i w wierze. Ceł, myt, karczem i t. d. nie należy Żydom wydzierżawiać, póki wiary św. nie przyjmą...” (K. Bartoszewicz. Antysemityzm w literaturze polskiej XV—XVII w. str. 118).

Do neofitów, którzy chcieli powrócić na ju­daizm, królowie polscy nie odnosili się wrogo. Tak „Jan Kazimierz pozwolił licznym Żydom ukra­ińskim, którzy, jak pisze Graetz (Historia Żydów. t. VIII. str. 59), przyjęli chrześcijaństwo ze strachu przed kozakami, wyznawać jawnie wiarę swych ojców”. Mało tego, pozwolono synom Izra­ela przygarnąć do siebie i wychować w wierze żydowskiej setki dzieci, które straciły swych ro­dziców i krewnych i chowały się w religii chrześcijańskiej. Tolerowano w Warszawie rodzinę Kry­styna Horowicza, gdzie ojciec i córka przyjęli chrześcijaństwo, a matka wyznawała nadal juda­izm. Nic więc dziwnego, że wielu nowych chrze­ścijan piastowało poważne godności cywilne i woj­skowe, jak np. rodzina Zawojskich. Zawojscy zaj­mowali wyższe stanowiska w wojsku polskim. Byli nadporucznikami i pułkownikami w kawalerii.

Tak tolerancyjne ustosunkowanie się Pola­ków do neofitów wydało straszliwy plon podczas najazdu szwedzkiego i wojen polsko-kozackich. Ci pozorni chrześcijanie w myśl idei drugiego Mojżesza przystąpili do stanowczej walki z katolicyzmem. Gdy naród polski znalazł się na brzegu przepaści, liczni arianie polscy kierowani przez kryptożydów stanęli po stronie naje?d?cy. Szwedzi korzystali chętnie z usług żydowskich innowierców, wspomaganych przez współrodaków talmudystów. Nie darmo pisze Bałaban (Hist. i lit. Żydowska, t. III. str. 271), że „poza murami Krakowa nie opowiadano o niczyjej służbie i życzliwości dla Szwe­dów, jak tylko o ariańskiej i żydowskiej”. Srogi odwet wzięli wówczas Polacy na zdrajcach. Zniszczone zostało Leszno i Sącz, siedziby sekciarzy - „Wróg Czarniecki” według relacji Tyt-hajawen spustoszył większość miast i miasteczek Wielko­polski, oraz dzielnicę Krakowa.

Dziwną też role odegrali pozorni chrześcija­nie podczas wieloletnich zmagań się Polski z kozaczyzną. Jak zaznacza Rawita ‑ Gawroński setki neofitów wchodziło w skład wojska zaporoskiego, w którym „wychrzty odgrywali często wybitną ro­lę, zdobywając najwyższe godności kozackie” (Bohdan Chmielnicki do elekcji Jana Kazimierza, str. 42).



SABBATAJ ĆWI I JEGO ZWOLENNICY
PIERWSZE lata drugiej polowy XVII wieku były świadkami szczególnego zjawiska: ogło­szenia się potomka maranów hiszpańskich Sabbataja Ćwi oczekiwanym zbawicielem mesjańskim synów Izraela. Cale żydostwo tureckie uznało go za swego zwierzchnika. Entuzjazm Ju­dejczyków nie miał granic. Okazywano Sabbataj Ćwi wszelkie dowody czci i miłości. Imponując tłumom niepoślednim rozumem, energią, pewnością siebie, dociekaniami kabalistycznymi i znacznym pochodzeniem (w 18-tym roku życia nosił tytuł chachama), rozpoczął mesjasz żydowski rozdawać swym zwolennikom prowincje i kraje tureckie. Zainteresowały się tym władze w Stambule. Aresz­towany i przyprowadzony przed sułtana Sabbataj Ćwi za praktyczną namową swego rodaka lekarza Dodona przeszedł na wiarę mahometańską. Za mistrzem poszła wielotysięczna rzesza zwolenni­ków, porzucając dobrowolnie wiarę ojców.

Jak ongiś pozorne wyznawanie Islamu przez Mojżesza Majmuni nie szkodziło mu w opinii żydowskiej, tak teraz i Sabbataj Ćwi, pozorny mu­zułmanin, nie przestawał być uważany za mesjasza. Wprowadzając bowiem do tureckiego społeczeń­stwa liczne rzesze żydowskie, o których "mówio­no po prostu, że wzięli turban" (H. Graetz. Historia Żydów. t. VIII str. 127), spełniał on tylko na­kazy drugiego Mojżesza. To też kolegia rabinackie na Wschodzie otoczyły specjalną opieką "nowoupieczonych mahometan" i "zagroziły klątwą każdemu, kto by byłemu Śabbatjaninowi ubliżył słowem lub czynem" (H. Graetz. Historia. t. VIII. str. 125).

Udając pobożnego muzułmanina, nie przesta­wał Sabbataj Ćwi wraz ze swymi zwolennikami utrzymywać ścisłego kontaktu z prawowiernymi żydami. Nie darmo H. Graetz zaznacza (Historia, t. VIII str. 128), że "zachęcony niewzruszonym przywiązaniem doń żydów pomimo zmiany religii trwał Sabbataj Ćwi w stosunkach z nimi w swej roli mesjanicznej". Wmówiwszy w dygnitarzy tu­reckich, że jego zbliżenie się do synów Jakóba ma na celu nawrócenie ich na islam, uzyskał Ćwi nawet pozwolenie wygłaszania kazań w synago­gach. Liczba pozornych wyznawców Proroka wzrastała. Powoli dokoła zbawiciela mesjańskie­go utworzyła się sekta żydowsko-turecka zwana Donmab, licząca według Z. L. Sulimy (Historia Franka i Frankistów, str. 22) pięćdziesiąt tysięcy osób.

Po śmierci Sabbataja Ćwi ilość zwolenników jego haseł stale rosła. Zawierając małżeństwa wyłącznie między sobą i spełniając po kryjomu praktyki religii swoich ojców, nie zaniedbywali ci pozorni muzułmanie odwiedzać często meczetów. Do dnia dzisiejszego donmahni saloniccy, ze śro­dowiska których wyszli w XIX wieku przywódcy młodoturków, obchodzą poza świętami muzułmańskimi święta żydowskie.

Znale?li sabbatejczycy i poza granicami Turcji nowych adherentów. W Polsce, Czechach i Niemczech uczniowie zmarłego mistrza szerzyli jego idee. Około 1300-1500 członków tej sekty wywędrowało z Polski do Jerozolimy, gdzie wielu z nich przyjęło chrześcijaństwo. Za ich przykła­dem poszli pozostali w kraju. Nie darmo w swoim artykule "Sabbataizm w Polsce", umieszczonym w zbiorowym wydaniu "Żydzi w Polsce Odrodzo­nej", str. 267, Bałaban zaznacza, że: "Przy końcu XVII w. przyjęła chrzest większa liczba żydów, która osiadła w Polsce..." Jak ustosunkowywali się nowochrzczeńcy do katolicyzmu dowodzi przy­kład neofity Eljasza-Eberta, uszlachconego i obda­rzonego bogatymi dzierżawami rządowymi, który pod płaszczykiem gorliwego chrześcijanina speł­niał przepisy judaizmu.

Na początku osiemnastego stulecia liczba po­zornych chrześcijan w Polsce niepomiernie wzro­sła. Przyczyniało się do tego ugruntowywanie się sabbataizmu w Rzeczypospolitej, oraz gorliwość misjonarska duchowieństwa katolickiego, przyczy­niającego się bezwiednie do realizacji idei drugie­go Mojżesza. Dzięki akcji księdza Turczynowicza z Wilna i żeńskiego zakonu Mariawitek, którzy wyszukiwali neofitom możnych rodziców chrzest­nych, tysiące żydów przyjęli chrzest. Chętną do tej służby chrześcijańskiej okazała się rodzina Poniatowskich, dalej: Lubomirscy, Sapiehowie, Zamoyscy, Potoccy, Tyszkiewicze, Małachowscy, Chodkiewicze i Platerowie. Starali się oni o jak najszybsze nobilitowanie chrześniaków i dawanie im odpowiednich stanowisk. Pamiętali też o swo­ich współbraciach wpływowi potomkowie daw­nych neofitów, zajmujący wybitne stanowiska i spo­krewnieni z wieloma rodzinami staropolskimi. Im to zawdzięczali najświeżsi chrześcijanie, nie pa­trząc na ostrą opozycję warstwy kierowniczej w kraju, niechcącej dzielić się z nikim władzą, obalenie dawnego prawa, według którego skartabel (ex charte belli) szlachcic nowy dopiero w trzecim pokoleniu stawał się zdolny piastować urzędy szlacheckie. Dla nich uchwalono w 1736 r. nową konstytucję, która pozwalała pomijać skartabellat (praeciso scartabellatu) i przypuszczała nowego szlachcica od razu do pełności praw szlacheckich. Umożliwiło to masom sabbatejczyków wzmocnie­nie zwartej organizacji mechesów, której złowro­gi wpływ Polska niejednokrotnie już odczuła oraz przygotowała grunt dla frankistów.

Liczna nowokreowana szlachta zaczęła w szybkim tempie zajmować poważne stanowiska w kra­ju. W spisie bardziej znanych rodzin neofickich owych czasów widzimy: Dziekońskich, piastują­cych poważne stanowiska duchowne i wojskowe, Dobrowolskich herbu Odyniec — zakonników i starostów, Dessau, którzy otrzymali godności staro­stów, Urbanowskich — duchownych na kierowni­czych stanowiskach, Jakubowskich — wyższych wojskowych i starostów, Wolańskich — posłów na sejm i wielu innych. Najwpływowszym wśród nich był jednak Wojciech Jakubowski, starosta lesznowolski, którego zagadkowa rola w ówczesnej Polsce nie została dostatecznie wyjaśniona. Giętki dworak, umiejący zręcznie zyskiwać względy arysto­kratycznych dam, pozostawał w bliskich stosun­kach z Czartoryskimi. Nie przeszkadzało mu to w należeniu do stronnictwa francuskiego, na cze­le którego stał Jan Klemens Branicki. Hojnie opłacany przez dwór wersalski był on stale nie­nasyconym i często przypominał doradcom Lud­wika XV o "położonych przez niego dla Francji zasługach". Czy polegały one na odpowiednim nastrajaniu ministrów francuskich do rozgrywają­cych się wypadków w Polsce podczas trwania kon­federacji barskiej, tego historia nie podaje. Fak­tem jest jednak, że kierownicze koła paryskie dość obojętnie ustosunkowały się do wysiłków patriotów polskich. Do tego zaś Jakubowski mógł się w poważnej mierze przyczynić, prowadząc oży­wioną konferencję z sekretnym gabinetem wersal­skim za pomocą depesz, których cyfry, jak zazna­cza Józef Łoski w swoim artykule pt. "Wojciech Jakubowski" (Biblioteka Warszawska 1873 r. t. IV str. 267, 68), on jedynie znał w Polsce. Wielki przyjaciel ks. arcybiskupa Łubieńskiego afiszował się starosta lesznowolski ze swoją pobożnością, co nie przeszkodziło mu odwiedzić przebywające­go w Częstochowie Jakóba Franka, w otoczeniu którego znajdował się bliski jego krewny rabbi Nachman, pó?niejszy Piotr Jakubowski, przyjaciel i doradca mistrza. Może otrzymał tam Wojciech Jakubowski, nazwany przez Łaskiego "przyjacie­lem króla Stanisława", wskazówki od tego "poli­tycznego mesjasza upadającej Polski" (Franka), jak przyśpieszyć upadek konfederacji, a tym sa­mem i państwa polskiego.



DZIAŁALNOŚĆ JAKÓBA FRANKA
W DRUGIEJ POŁOWIE XVIII wieku wieloty­sięczna rzesza żydów porzuciła dobrowol­nie wiarę przodków i przeszła na łono kościoła rzymsko-katolickiego. Przyczynił się do tego Jakób Lejbowicz (pó?niej nazwany Frankiem) z Karolówki na Podolu, prowodyr tłu­mów żydowskich, które służyły mu "jako dzie­dzicznemu panu poddani" (Z. L. Sulima: "Historia Franka i Frankistów", str. 129). Dn. 5 XII 1755 r. (data, uważana przez historyków żydowskich za bardzo ważną w dziejach Izraela) pojawił się Jakób Frank, tytułowany w owym czasie przez żydów chachamem Frenk Jakoff Jossyfem, w Polsce, gdzie roz­winął ożywioną agitację, zyskując sobie licznych zwolenników. Frank głosił żydom, że "nadszedł na koniec czas na oswobodzenie Izraela wyzna­czony; że naród żydowski wnijdzie niebawem w dziedzictwo i używanie wszystkich zaszczytów, swobód i dobrodziejstw, jakie Pan przedwieczny przyrzekł ich przodkom". W krótkim czasie po­tworzyły się całe koła jego stronników. Zyskał on poparcie szeregu poważanych rabinów, wśród których najgorliwszymi współpracownikami jego byli: Elisza Szor z Rohatyna, którego córka Chaja uchodziła za prorokinię, Lejb Krysa z Nadwornej, tajemniczy rabbi Elisze z Podhajec, Szajes, Lejba z Brzezia, Wolf z Krzywoczy, Izrael z Glinian, Falik z Lanckorony i Boruch z Rawy Ruskiej.

Szybko rozrastająca się sekta wywołała po­czątkowo ogromne oburzenie wśród prawowier­nych żydów. Doszło nawet do tego, iż podczas zjazdu Franka i jego zwolenników w Lanckoronie oskarżyli go talmudziści przed władzą polską o kaptowanie zwolenników wśród żydów dla Turcji i przyczynili się do aresztowania go. Sąd rabiniczny zaś i sejm czterech ziem rzucił klątwę na licznych jego stronników, zakazując prawowiernym zadawania się z heretykami. Prześladowani zewsząd Frankiści udali się pod opiekę bi­skupa kamienieckiego Mikołaja Dębowskiego, który wypędził żydów w r. 1750 z Kamieńca Podol­skiego. Po nagłej śmierci biskupa (prawdopodobnie otrutego przez żydów za przyczynienie się do spalenia w r. 1757 tysięcy egzemplarzy talmudu) do­tarli do samego króla Augusta III, który dał im w czerwcu 1758 r. list bezpieczeństwa.

W tymże czasie doszły do Franka, przebywającego w Giurgiewie na Wołoszczy?nie, wieści o intrygach, knowanych przeciwko niemu przez żydów na dworze sułtańskim. Wobec tego Frank uznał za jedyny środek ocalenia przyjęcie Islamu. Wdziawszy tedy zielony turban, wraz z dziesięcioma swoimi zwolennikami porzucił pu­blicznie judaizm i zaczął uczęszczać do meczetów, zapewniwszy sobie tym sposobem bezpieczne schronienie w tureckich posiadłościach.

Po pewnym czasie Frank zjawia się na żą­danie swoich wiernych z powrotem w Polsce; doszedł on do przekonania, iż konieczne jest dać polskiemu duchowieństwu do zrozumienia, że nie byłby on przeciwny (wraz ze swoimi stronni­kami) przyjęciu chrześcijaństwa. Z opowiadań jego wynika, iż w lipcu 1759 r., po tajemniczych ceremoniach, odbytych we wsi Iwaniu na Podolu, usłyszała gromada po raz pierwszy wyra?ną jego wolę przyjęcia chrztu.

Do tej decyzji Franka przyczynili się poważnie sami żydzi. Obradujący w Konstantynowie sejm czterech ziem przyszedł po dłuższych, poufnych Rozprawach do wniosku, iż trzeba poprzeć usiło­wania wielbicieli Franka. Jak zaznacza żydowski historyk Nussbaum w swojej historii żydów "dużo pieniędzy" wydali prawowierni żydzi na zachody około tej sprawy, przyśpieszając poważnie dzień chrztu nowotworzącej się sekty. Z relacji prymasa Łubieńskiego, złożonej w dn. 15 maja 1759 r. nuncjuszowi papieskiemu ks. biskupowi Serra w Warszawie, widać, że na zamiary antytalmudystów spoglądano z nieufnością w sferach, wyższego duchowieństwa katolickiego. Powodów ku temu było wiele. Z zachowania się Franka i jego zwolenników we Lwowie było widoczne, iż nie tyle zależało im na przyjęciu chrztu, ile na ukształtowaniu się w rodzaj sekty pod protektoratem królewskim. Pozornie skłaniali się niby kontrtalmudyści do chrztu, a pota­jemnie spełniali tajemnicze obrządki, nic nie ma­jące wspólnego z wiarą, jaką mieli przyjąć.

Jednymi z pierwszych, co chrzest przyjęli, byli Szorowie i Krysowie. Za ich przykładem poszło w przeciągu dwu miesięcy w samym, tylko Lwowie około tysiąca rodzin. Sam Frank ochrzcił się pó?niej w Warszawie, w kaplicy królew­skiej w Pałacu Saskim. Co się tyczy jego żony i córki Ewy, to przeszły one na katolicyzm w lipcu 1762 r. w Lublinie. Za przykładem Franka po­szło wiele tysięcy rodzin żydowskich, którym zwykł mawiać, że "jak Jakób święty czcił Pana swego w cudzym Bogu, tak i my powinniśmy czcić swego Boga". Szpalty gazet polskich na­pełniały ustawicznie szeregi imion nowochrzczeńców.

Teodor Morawski w "Dziejach narodu polskiego" określa cyfrę frankistów, którzy w drugiej poło­wie XVIII w. przyjęli chrzest, na 24.000 osób, którą to cyfrę potwierdzają regestra prezydenta Witthofa.

Tajemnicze praktyki Jakóba Franka obudziły czujność wyższego duchowieństwa. I tak nuncjusz otrzymał zawiadomienie od pewnego frankisty, złożonego ciężką niemocą, iż Jakób Frank zbie­ra w pewne dni swoich najbliższych dla śpiewa­nia pieśni w języku żydowskim i spełniania dziw­nych ceremonii. Do tych wiadomości przyłączyła się jeszcze i najświeższa, że frankiści praktykują między sobą poligamię i inne zwyczaje, zapożyczone z Turcji, skąd niektórzy pochodzili. Mu­sieli prawdopodobnie i inni uczniowie Franka uczynić sekretne zeznania, gdyż znajdujemy w pó?­niejszych mowach "mistrza" zgry?liwe napomknię­cia o tym. Zebrany materiał spowodował areszto­wanie Franka w lipcu 1760 r., a po przeprowa­dzeniu śledztwa został on wyrokiem sądu duchow­nego skazany na stałe zamieszkanie w twierdzy częstochowskiej.

Przebywającemu blisko trzynaście lat w Czę­stochowie Frankowi pozostawiono względną swo­bodę w obrębie fortecy, umożliwiając mu utrzy­mywanie stałego kontaktu ze swoją kompanią. Pobłażliwość garnizonu fortecznego posunęła się do tego stopnia, iż pozwolono frankistom stwo­rzyć w Częstochowie kolonię, wśród której Frank stale przebywał. Pozornie życie owej gromadki poddane było panującemu regulaminowi. Jako katolicy spełniali oni przepisane obrządki: cho­dzili do kościoła i spowiadali się. Frankiści czy­nili to jednak nie z przekonania, lecz dla pozorów i z obawy, by księża nie powzięli podejrzenia o sekciarskich ich praktykach. Potajemnie bowiem schodzili się oni nocami do izdebki więziennej "mistrza", który rozwijał przed nimi zasady, nie mające nic wspólnego z dogmatami kościoła kato­lickiego, i oddawali się tajemniczym ceremoniom.

Sam Frank pozornie udawał gorliwego wy­znawcę idei miłosierdzia chrześcijańskiego, otwar­cie głosił przed najbliższymi konieczność maso­wego przejścia ogółu żydów na wiarę "rzymsko-chrześcijańską", dla ich własnego dobra, lecz w zakątkach swej duszy, jak pisze Kraushar: "od­czuwał nienawiść do księży i żal do uczniów, że niewczesną gadaniną we Lwowie i w Warszawie zdradzili go przed duchowieństwem". Wielce charakterystyczne u Franka było, że mimo aspiracji do odegrania roli jakiegoś nowożytnego mesja­sza na gruncie przyjętej i publicznie pozornie wy­znawanej wiary chrześcijańskiej, i pomimo skarg przed duchowieństwem katolickim na towarzyszów, że obrządków żydowskich i sabbatejskich porzu­cić nie chcieli, sam zdradzał tajemną skłonność do obrządków żydowskich. Gdy był sam na sam z najzaufańszymi, odzywała się w słowach Franka nuta nienawiści i żądza zemsty. "Dzień mściwy jest ukryty w sercu moim. Bąd?cie spektatorami i obwoływaczami na świecie... Teraz wam odkryć nic nie mogę, lecz powiadam wam: wkrótce się wam rzecz pewna pokaże, na którą patrzeć macie... Bąd?cie ostrożnymi... Mówiłem wam, iż nastąpi dzień mściwy" (A. Kraushar: "Frank i Frankiści", t I. str. 271). Frank nie uważał zemsty za rzecz niemoralną, nawet doradzał ją. (Biblia bałam. str. 80-81). Na nią kazał uczniom oczekiwać póty, póki chwila przeznaczona nie nadejdzie. W tym też czasie staje się Frank konfidentem Repnina, z którym nawiązuje kontakt za pośrednictwem swoich najbliższych. W czerwcu 1765 roku trzech zaufanych frankistów w towarzystwie niejakiego Jaskiera (żyda), osobistości zagadkowej, udaje się na rozkaz swego przywódcy do Moskwy; bawili tam 8 tygodni, poczym, wróciwszy do Warszawy, stawili się u Repnina, któremu zakomunikowali, że ich naczelnik, doszedłszy ze studiów nad księ­gami kabalistycznymi do wniosku, iż wiara grec­ka jest najprawdziwsza, chce przejść na tę wiarę. Przebieg i rezultaty poselstwa Franka do Moskwy obejmuje list z Petersburga, wysłany w 1768 roku do rabina Jakóba Emdena, znanego z wystąpień przeciwko Jonathanowi Eibenschßtzowi (przywódcy dwóch zwalczających się zacięcie stronnictw ży­dowskich, z których jedno, i to zwycięskie, opo­wiedziało się za niezwłocznym skupieniem jak naj­większej ilości izraelitów w Polsce), przytoczony przez Grätza (Beilage nr. VII zur monogr, Frank und die Frankisten).

W przededniu konfederacji barskiej Frank rozwinął niezwykle energiczną działalność, rozsy­łając na wszystkie strony wysłańców z tajemniczymi zleceniami. Z poselstwem takim je?dził na Morawy Mateusz Matyszewski i Jan Wołowski, do Pragi Czeskiej Paweł Pawłowski i Piotr Jakubowski, a po powrocie mistrz wysłał ich wszyst­kich na Podole.

Wśród ogólnego zamieszania w kraju i krwa­wych walk konfederatów barskich z naje?d?cą, frankiści polscy, jak pisze Kraushar: "pędzili ży­wot bez troski". Poselstwa mistrza dobrze speł­niły swoje zadanie, gdyż dowódcy moskiewscy, jak gdyby stosując się do rozkazów, oszczędzali celowo wielbicieli Franka. Ukoronowaniem wszyst­kiego, było wyzwolenie "przyjaciela Repnina" z więzienia przez generała rosyjskiego Bibikowa po zajęciu przez Rosjan Częstochowy.

W styczniu 1773 roku opuścił Frank, z córką Ewą, Częstochowę i po krótkim pobycie w War­szawie udał się przez Tropawę do Brna Moraw­skiego. Widocznie "mistrz" nie mógł dłużej po­pasać w Polsce po tylu dowodach przyja?ni, którą okazywał wraz ze swoimi zaufanymi Moskalom, a może rola, nakreślona przez żydostwo światowe temu "politycznemu mesjaszowi upadającej Pol­ski", już skończyła się częściowo. Działalności swojej Frank jednak nie zaniechał. Już w drodze do Brna, po naradzie z zaufanymi, wysłał on Ja­skiera i Dominika Markiewicza na Bukowinę z jakimiś tajemniczymi zleceniami. Przypuszczalnie rozpoczęto już agitację wśród bałkańskich żydów za emigracją do Polski. Po osłabieniu narodu polskiego uważano widocznie za wskazane skie­rowanie mas żydowskich z Turcji nad Wisłę. W grudniu 1774 r. wysyła Frank dwukrotnie po­selstwo do Turcji; biorą w nim udział: Paweł Pawłowski, Jan i Ludwik Wołowscy, Kapliński i Piotr Jakubowski. Praca ich na terenie Porty Otomańskiej nie spodobała się tamtejszej władzy, gdyż byli oni dłuższy czas trzymani w więzieniu przez baszę Skutari. Tajemniczo o tym wspomina Kraushar, pisząc, iż "knuł Frank jakieś nowe awanturnicze zamysły, zbierając zewsząd pienią­dze". Działy się tam rzeczy nie znoszące świa­tła dziennego; świadczą o tym rozkazy "mistrza", przesyłane za pośrednictwem "nadwornera" Ma­teusza do Warszawy oraz wzmianki o nieustannych poselstwach do Stambułu. Oszukuje też Frank w dalszym ciągu władze kościelne, przemycając pod pozorami praktykującego katolika sekciarskie obrządki. Nawiązał on także w tym czasie ścisłe stosunki z sabbatejczykami morawskimi i niemieckimi, wśród których zyskał wielu zwolenników.

W dwa lata po przybycia do Brna udało się Frankowi zwrócić uwagę cesarza Józefa II na młodą i urodziwą córkę swoją Ewę... Sprawiła ona silne wrażenie na tym czułym na wdzięki niewieście Habsburgu; Frank nie omieszkał tego wy­zyskać, przeniósłszy swoją siedzibę z Brna do Grabienic. Stosunki mistrza i jego córki z Józefem II trwały nieprzerwanie. Wizyty odbywały się w obozach, w których cesarz, jako naczelny wódz, spędzał najczęściej wolne od czynności dworskich chwile. Nie ulega wątpliwości, iż sto­sunki córki Franka z cesarzem Józefem nie były platoniczne. Cynizm mistrza, przejawiający się w jego czynach i w zbyt lekkim traktowaniu stosunków rodzinnych, nie stawia domysłom czy­telnika w tym kierunku stanowczych przeszkód. Za cenę tak wyjątkowo wysoką, jaką była cześć córki, zyskał Frank przychylność Józefa II. Teraz zachodzi pytanie, w jakim kierunku chciał "mistrz" wyzyskać wpływy cesarza Austrii. 0 środki materialne nie potrzebował się on troszczyć dzięki bankierom Frankfurtu, udzielającym milionowych kredytów (relacje bankiera Schenk-Rincka). Położenie żydów w cesarstwie znacznie się poprawiło (Judenordnung 1774 r.). Al. Kraushar w swo­jej pracy o Franku wyjaśnia to dość dziwnie. Zaznacza on, iż być może "mistrz" pragnął przy pomocy rozmiłowanego we wdziękach Ewy młode­go cesarza zrzucić w razie wojny z Turcją sułtana z tronu i zasiąść na nim jako były wyznawca Islamu. Uważamy, iż zbyt realnym człowiekiem był Frank, ażeby dążyć do zajęcia miejsca Padyszacha. Tajemnicze poselstwa przywódcy sekty do Turcji, pokątne rozmowy jego posłów z wezy­rami stykają się z momentem bardzo ważnym w historii żydostwa światowego, a mianowicie z rozpoczynającą się podówczas wielką wędrówką żydów tamtejszych do Polski. Ścisła łączność między tymi rzeczami musiała istnieć, a o tym nie mógł nie wiedzieć mecenas Kraushar.

Zakończenie owej masowej wędrówki setek tysięcy żydów na ziemie polskie znowu dziwnie zbiega się z wyjazdem Franka do Offenbachu, położonego w pobliżu Frankfurtu nad Menem. Wi­docznie "mistrz" uznał za bardziej potrzebne osie­dlenie się w pobliżu granic innego kraju, gdzie miały rozegrać się wkrótce wydarzenia wielkiej doniosłości. Są pewne dane, iż Franka i jego zwolenników łączyły ściślejsze stosunki z iluminatami. Wspomina o tym Kraushar w formie zresztą bardzo oględnej, zaznaczając, iż w murach nowej siedziby mistrza na zamku w Offenbachu "odbywały się pod pozorem prawomyślności kato­lickiej praktyki tajemnicze, nader ściśle z obrzę­dami iluminatów skojarzone". I byłby ów ta­jemniczy tryb życia frankistów w Offenbachu po­został może zagadką, gdyby nie książeczka rękopiśmienna, obejmująca tak zwane "Proroctwa Izajaszowe". Książka ta, nieznana aryjczykom w całości, jest właśnie okazem owej mniemanej nauki, ujętej w systemat przez najbliższych zwolenników i następców Jakóba Franka, a stanowiącej mie­szaninę kabały z reminiscencjami biblijnymi, której środkowym punktem było pojęcie nowego mesjasza. Są tam złowieszcze przepowiednie ka­taklizmów, które miały dotknąć kraje chrześcijań­skie. W rozdziale XVI "Proroctw Izajaszowych" omówiona jest straszna przyszłość narodów euro­pejskich, a przede wszystkim Francji (kraju Filistynów). Krajowi temu przepowiedziany był zawczasu przewrót społeczny i stracenie króla Ahasa (Ludwika XVI). Frank wraz z kompanią zabawił się nie tylko w przepowiadanie smutnej przyszłości państwu francuskiemu; wysilił się on też na proroctwa polityczne w stosunku do Polski w rodzaju: "Uważcie, nim ja wszedłem do Polski, wszyscy panowie siedzieli spokojnie i król z nimi, a skorom wszedł do Częstochowy, opowie­działem i doniosłem wszystkim, że Polska roz­dzieloną zostanie" (Kraushar: "Frank..." t. II str. 38). Wiele więc wiadomości, niedostępnych dla ówczesnych narodów aryjskich, posiadał ów czło­wiek, którego Mojżesz Mendelssohn ośmielił się w swoim dziele p.t. "Jerusalem oder ßber religiose Macht im Judenlum" porównać z Chrystu­sem.

Co się tyczy rękopisu o "Proroctwach Izajaszowych", to na podstawie cytat, które zostały po "odpowiednim spreparowaniu" podane przez A. Kraushara do wiadomości ogółu aryjskiego, należy przypuszczać, iż dobrze mu był znany. Wysoce więc niezrozumiałe będzie dla czytel­nika, dlaczego autor obszernej monografii o Fran­ku nie podał tajemniczej książki w całości. Przy­puszczamy, iż wiele światła rzuciłyby "Proroctwa Izajaszowe" na historię ostatnich trzydziestu łat niepodległości Polski. Nasuwa się mimowoli po­dejrzenie, iż mecenas Kraushar uczynił to świa­domie. Bał się on, być może, iż społeczeństwo polskie dowie się zbyt wiele. A może "Proroctwa Izajaszowe" uzupełniłyby te pewne luki, co do programu panjudaizmu, które posiadają "Protokóły mędrców Syjonu".



FRANKIŚCI
SEKCIARSTWO Jakóba Franka nie było nowym jego pomysłem. Stanowiło ono dalszy ciąg rozszerzonej już na Wschodzie i w Polsce nauki Sabbataja Ćwi. Gdy wpływy sabbataizmu ustaliły się wśród pewnej części żydostwa polskiego, występują na widownię adepci Franka. Przyjmując z "mistrzem" pozornie katolicyzm, na­śladowali oni analogiczny czyn pozornych maho­metan donmahnów. Nowochrzczeńcy rozumowali w ten sposób: jeżeli Sabbataj Ćwi i jego zwolen­nicy porzucili wiarę ojców, dlaczegóżby oni nie mieli uczynić tego samego?

Przyjęcie wiary, panującej w Polsce, zapew­niło zwolennikom Franka opiekę rządu i możnych panów, oraz ułatwiło walkę o byt, otworzywszy dla nich ?ródła zarobkowania, zamknięte dla ży­dów. W praktycznych radach, jakie "mistrz”, zo­stawił swoim "owieczkom", oprócz starania się wszelkimi sposobami o bogactwa, zalecił im, by się oddawali warzeniu piwa i trzymaniu szynków oraz służyli w palestrze. Frankiści postarali się sumiennie spełnić nakazy swego przywódcy. Uregulowanie prawnego stanowiska zapewniło im swobodny rozwój. Zamożniejsi z nich rzucili się na pewne gałęzie działalności, dotąd uprawiane wyłącznie przez Niemców i w krótkim czasie doszli do znacznych majątków. Browary i gorzelnie zna­lazły się w rękach frankistów. Ubożsi oddali się drobnemu handlowi, nie gardząc i kramarstwem, które jako chrześcijanie mogli już prowadzić pu­blicznie na pryncypalnych ulicach Warszawy. Upodobniwszy się do Polaków i ucywilizowawszy, zaczęli odgrywać, zwłaszcza w stolicy, pewną rolę. Dążyli oni do zdobycia wybitniejszego stanowiska w społeczeństwie i często zbyt rączo zabiegali około gromadzenia bogactw. Feliks Benikowski, określając zalety i wady ówczesnych frankistów ("Staroż. Polskie"), przyznaje im pracowitość, wy­tykając jednocześnie zapamiętałe bieganie za zna­czeniem osobistym, krzykliwe popisywanie się dowcipem i wynajdywanie pobocznych dróg. Korzystając z tego, że w Statucie Litewskim był arty­kuł, uznający każdego neofitę eo ipso za szlach­cica, uważali się oni w istocie za szlachtę bez oso
30 grudzień 2005

przesłał Krzysztof Cierpisz 

  

Archiwum

Podpowied?
czerwiec 16, 2004
Marszałek Piłsudski widziany z bliska
grudzień 5, 2002
zaprasza.net

Protest Komitetu Pamięci Ofiar Stalinizmu przeciw poparciu Rządu RP agresji Stanów Zjednoczonych na Irak


marzec 21, 2003
59. rocznica powstania w białostockim getcie
sierpień 16, 2002
PAP
Konkurs dla przewodników
lipiec 1, 2004
Polska Kuronia - reaktywacja?
wrzesień 28, 2006
Remigiusz Okraska
Prywatyzacja WSiP. Fundusz pomoże Muzie
styczeń 23, 2003
http://www.rzeczpospolita.pl/
„Fiasko w Iraku”
lipiec 24, 2006
Iwo Cyprian Pogonowski
Poslowie platformy Tuska
październik 3, 2007
.
Pierwsze rozsądne posunięcie
listopad 6, 2005
wp.pl
Czym Sarah Palin zagraża Polsce?
wrzesień 20, 2008
Iwo Cyprian Pogonowski
Bezrobotni pikietują kuluary Sejmu
grudzień 19, 2002
PAP
Czy mają za co dziękowac ?
maj 20, 2005
przesłała Elzbieta
Nie ma Nadziei czy Nadzieji?
październik 10, 2005
Mirosław Naleziński, Gdyni
Rekomendowani
czerwiec 29, 2003
http://www.dziennik.krakow.pl
Co z unia ?
październik 28, 2005
przesłała Elżbieta
Anatomia terroru w Iraku
sierpień 27, 2006
Iwo Cyprian Pogonowski
Dzień jak co dzień, ale inaczej
marzec 3, 2008
Marek Olżyński
Prezydent RP Wojciech Jaruzelski przed sadem
kwiecień 21, 2007
wasylzly
Masakra Libanu Wstępem do Ataku na Iran?
sierpień 10, 2006
Iwo Cyprian Pogonowski
więcej ->
 
   


Kontakt

Fundacja Promocji Kultury
Copyright © 2002 - 2024 Polskie Niezależne Media