ZAPRASZA.net POLSKA ZAPRASZA KRAKÓW ZAPRASZA TV ZAPRASZA ART ZAPRASZA
Dodaj artykuł  

KIM JESTEŚMY ARTYKUŁY COVID-19 CIEKAWE LINKI 2002-2009 NASZ PATRONAT DZIŚ W KRAKOWIE DZIŚ W POLSCE

Ciekawe strony

GLOBALIZM - Prawdziwa historia 
Jak amerykański historyk Prof. Carroll Quigley odkrył tajny Rząd bankierów 
W grudniu 60 kolejnych sportowców upadło, a 40 zmarło  
Mniej więcej tak samo jak w październiku i listopadzie, kiedy trend osiągnął szczyt. Na dzień 28 grudnia 2020 r., z powodu eksperymentalnych strzałów z powodu zatrucia COVID EUA, 395 sportowców doznało zatrzymania akcji serca i innych poważnych problemów zdrowotnych. Spośród nich zginęło 232 
Polskie firmy nie obsługuja POLICJANTÓW 



 
Ludobójstwo COVID- konferencja w Wiedniu 23 październik 2020 
Znieść wolności obywatelskich,
Zniszczyć gospodarki,
Zamknąć małe i średnie przedsiębiorstwa,
Oddzielić, izolować i terroryzować członków rodziny,
Zubożyć ludzi, w tym zniszczyć miejsca pracy,
Usunąć dzieci z ich rodzin,
Internować dysydentów do obozach koncentracyjnych,
Udzielać immunitetu urzędnikom rządowym do popełnienia przestępstw: zabójstwo, gwałtu i tortur (Wielka Brytania),
Wykorzystać policję, wojsko i najemników do kontroli populacji,
Zmusić populacje do szczepień niemedyczną szczepionką zawierającą mechanizmy kontroli populacji bez ich świadomej zgody  
Mikroskopijne, zaawansowane technologicznie metalowe przedmioty widoczne w szczepieniach COVID 
Dr Zandre Botha stwierdziła również ekstremalne uszkodzenia krwinek czerwonych u wszystkich badanych przez nią pacjentów po szczepieniu COVID. 
TO POWINIEN KAŻDY OBEJRZEĆ! 
David Martin - Wystąpienie w Parlamencie Europejskim na III Międzynarodowym Szczycie Covid  
Żadna ze 137. instytucji naukowych badających kowida - nie wyizolowała, w czystej postaci SARS-COV-2. NIGDY! 
 
Młodzież izraelska w Polsce 
Doskonały dokument o wycieczce młodzieży izraelskiej do Polski. 
Drugi List otwarty prof. Ryszarda Rutkowskiego 
Panie Ministrze, Szanowni Państwo to prawda "że Internet przyjmuje wszystko", ale na szczęście pozwala też przełamywać rządową cenzurę i autocenzurę polskich naukowców i lekarzy, którzy swoim milczeniem autoryzowali i dalej autoryzują wielokrotnie bezzasadne działania rządu (np. w sprawie przymusowego noszenia maseczek). Dzisiaj bowiem w Holandii, Czechach, Szwecji, na Białorusi miliony ludzi chodzą bez maseczek na twarzy, nie chorują i nie umierają. W Polsce zaś, wbrew opiniom naukowców z Australii, czy USA miliony rodaków, w tym młodzież licealna, studenci i schorowani seniorzy muszą narażać swoje zdrowie nosząc "cudowne" bawełniane maseczki i/lub przyłbice 
Nowa książka Sucharita Bhakdiego - przedstawiona w rozmowie z Andreasem Sönnichsenem i Martinem Haditschem 
Profesor Sucharit Bhakdi i jego żona profesor Karina Reiss opublikowali bestseller „Corona False Alarm”. Istnieje wstępny fragment nowej książki zatytułowanej „Corona unmasked”, którą można bezpłatnie pobrać z Goldegg Verlag. W dyskusji wideo zorganizowanej przez RESPEKT PLUS z profesorami Andreasem Sönnichsenem i Martinem Haditschem, Bhakdi przedstawił rozdział o szczepieniach i ich konsekwencjach. Fragment nowej książki „Corona unmasked” jest dostępny do pobrania z Goldegg Verlag  
Here's Why You Should Skip the Covid Vaccine 
“The world has bet the farm on vaccines as the solution to the pandemic, but the trials are not focused on answering the questions many might assume they are.” 
Iwo Cyprian Pogonowski 
Notka wikipedii dotycząca osoby prof. Iwo Cypriana Pogonowskiego 
Po tych szczepionkach 12-15 letnie dzieci umierają na krwotoki mózgu, zawały serca, niewydolność serca 

 
 

 
Dr Carrie Madej bada fiolki „szczypawek” i ujawnia przerażające wyniki 
Dr Carrie Madej przedstawia na Stew Peters Show co znalazła w fiolkach szczypawek Moderna i J&J 
Kaczyński również nas w to wciągnął 
Zbrodnie wojskowe w Iraku 
Szkodliwe skutki szczepień dały się we znaki pacjentom. Powikłania występują po pewnym czasie 
 
Zabójcze leki - prof. Stanisław Wiąckowski - 15.03.2017 
Zapis wykładu prof. Stanisława Wiąckowskiego omawiającego m.in. leki i ich składniki, które wbrew powszechnym opiniom nie leczą, a wręcz przyczyniają się wzrostu zgonów. Wiedza ta jest ukrywana przez koncerny farmaceutyczne, a nazwy leków zmieniane i dalej są dopuszczanie i promowane w sprzedaży mimo wiedzy, iż ich działanie jest zabójcze. 
Chasydzki ślub w NY legalny w dobie kowida 
 
Los Angeles - piekło na ziemi 
Ubóstwo w Kalifornii. Zrujnowana gospodarka najbogatszej kiedyś części świata.
To czeka nas jutro.
 
Kto zmasakrował ludność Buczy?  
Różni niezależni analitycy wskazywali na rażące dziury i niespójności w dominującej narracji. Wszystkie siły rosyjskie opuściły Bucza w środę 30 marca, zauważa Lauria, powołując się na zgodę wszystkich stron:
rosyjskich i ukraińskich urzędników oraz zachodnich obserwatorów mediów. 
więcej ->

 
 

Post modernizm? – Aleksander Dugin

1. Obecne unikanie definicji.

W ciągu ostatnich 10 lat wyrażenia “postmodernizm” i “postmoderna” używane są tak często, że stają się banalne, zwyczajne i pozbawione znaczenia. Treść tych terminów pozostaje niedookreślona i płynna. Brak zgody co do definicji pojawia się i u krytyków, i u artystów, i u znawców sztuki, i u filozofów. Zjawisko to jest określane bardziej intuicyjnie i w sposób przybliżony. A tak, jak “postmoderna” umyślnie dąży do bycia dwuznaczną, “aluzyjną”, pojawiającą się równocześnie na wielu płaszczyznach, tak wymykanie się ze sztywnych ram definicyjnych stanowi jedną z jej podstawowych cech charakterystycznych.

W zasadzie nie jest to niczym nowym. Jakikolwiek proces nie zakończony, będący w rozwoju, z konieczności jest sprzeczny, wielopłaszczyznowy i nieokreślony. Potwierdza to nawet etymologia słowa: nieokreślony, czyli taki, który nie uzyskał jeszcze określenia – granicy, nie ujawnił swego celu. Jest wciąż żywy i może urzeczywistnić się w sposób, który wszystkich zadziwi. Nieostrość terminu “postmodernizm” jest wyra?nym świadectwem jego aktualności.

Nie jest to jednakże wystarczający powód do tego, by zrezygnować z jakichkolwiek prób wyjaśnienia, czym się o­n w istocie objawia.

2. Kilka opisów.

By posunąć się w dociekaniach poświęconych naszemu tematowi, przywołamy kilka przykładów z klasycznej analizy tego zjawiska. Oto, jak charakteryzuje postmodernizm Ihab Hassan, teoretyk amerykańskiej kontrkultury (“Die unvollendete Vernunft: Moderne versus Postmoderne”):

1. Niedokładność (duża skłonność do dwuznaczności, ślizgania się po znaczeniach)
2. Fragmentacja
3. De-kanonizacja
4. Utrata “ja” i “świata wewnętrznego”
5. Nie-reprezentatywność
6. Ironia (wynikająca z perspektywizmu, a to z kolei – z wieloznaczności)
7. Hybrydyzacja
8. Karnawalizacja (analogiczna do heteroglosji – wielogłosu Rabelais’go lub Sterna i identyczna z odśrodkową polifonią i wesołą, wielobarwną względnością)
9. Performance i współuczestnictwo (energia w ruchu)
10. Konstrukcjonizm, co implikuje, że świat nie jest nam dany raz na zawsze, ale jawi się jako proces nieprzerwanej generacji wielości skłóconych ze sobą wersji.
11. Immanentność, intertekstualność wszelkiego życia objawiające się związkiem zespolonych znaczeń.

Podstawowe aspekty postmodernizmu wg Charlesa Jencksa, jednego z najlepszych współczesnych historyków architektury (“Die Postmoderne”), to:

1. Zamiast harmonii, do której dążył renesans i integracji, ku której zmierzał modernizm, postmodernizm pozostaje przy hybrydzie sztuki i architektury charakteryzującej się “dysonansowym pięknem” i “dysharmonijną harmonią”. Co więcej, brak tu doskonałej całości, w której nie można nic odjąć ani dodać, by owej harmonii nie naruszyć, lecz przede wszystkim są to “trudne zespoły” i dyspersyjne jednostki. Powinny pojawić się starcia rozmaitych stylów, zadziwiające obserwatora rozłamy, synkopowana proporcja, fragmentaryczna czystość itd.
2. Postmodernizm proponuje polityczny i kulturowy pluralizm; nieunikniona heterogeniczność społeczeństw masowych winna się objawiać poprzez postmodernistyczne budowle. Nie można dopuścić do dominacji jakiegokolwiek stylu.
3. Postmodernizm proponuje elegancki urbanizm. Elementy tradycyjnego urbanizmu, np. ulice, arkady i place winny być rekonstruowane i rewitalizowane z uwzględnieniem nowych technologii i środków transportu.
4. Zwrot w kierunku antropomorfizmu jako elementu architektury postmodernistycznej. Ciało ludzkie znowu znajduje swoje miejsce w dekoracji.
5. Kontynuacja i przyjęcie przeszłości, anamneza. Wspomnienia, relikwie włączone w postmodernistyczną konstrukcję – niezależnie od tego, czy społeczeństwo rozumie ich znaczenie, czy nie.
6. Malarstwo postmodernistyczne akcentuje realizm narracyjny, martwe natury i pejzaże.
7. Postmodernizm oznacza “podwójne kodowanie”. Każdy element powinien mieć swoją funkcję dublującą się poprzez ironię, sprzeczność, wieloznaczność.
8. Korelatem “podwójnego kodowania” jest wieloznaczność. W tym przejawia się odejście od integracyjnego “wysokiego modernizmu”.
9. Wspomnienia i skojarzenia powinny wzbogacać każdy ponowoczesny budynek, w przeciwnym razie będzie o­n okaleczony, ograbiony.
10. Postmodernizm proponuje wprowadzenie nowych figur retorycznych: paradoksów, oksymoronów, wieloznaczności, podwójnego kodowania, dysharmonijnej harmonii, kompleksowości, sprzeczności itd. Nowe figury powinny służyć temu, by uczynić „obecnym” to, co nieobecne.
11. Zwrot ku nieobecnemu centrum. Zespół architektoniczny lub dzieła sztuki spełniają swoje role w taki sposób, że wszystkie elementy są zgrupowane wokół jednego centrum, ale miejsce owego centrum pozostaje puste.

3. Terminologiczne pytania. Co się za nimi kryje?

Jeszcze w roku 1987 na fali pierwszej dyskusji o “postmodernie”, Wolfgang Welsch w swojej książce “Unsere postmoderne Moderne” podjął próbę ukazania genezy zjawiska. Welsch dąży do utworzenia szeregu rozgraniczeń między samym “postmodernizmem” i równoległymi do niego zjawiskami, takimi jak “post-historia” czy “postindustrialne społeczeństwo”. W rzeczywistości, nawet przy uwzględnieniu, iż tezy Welscha są czymś uzasadnione, nie określają o­ne w pełni danego zjawiska, a ścisłe rozgraniczanie, czego się o­n domaga, okazuje się zdecydowanie przedwczesne.

Przeciwnie bowiem, nawet z punktu widzenia lingwistyki, przedrostek “post” wyra?nie we wszystkich trzech pojęciach – nie przypadkowo, ale rzeczywiście – wiąże te trzy zjawiska, które nie będąc synonimami, są paralelne i powiązane ze sobą.

Teoria “post-historii” została rozwinięta i doskonale wyłożona przez Jeana Baudrillarda. “Post-historią” nazywa Baudrillard taki stan społeczeństwa, w którym aktualizują się wszystkie historyczne możliwości, a zatem niedopuszczalne jest na dłuższą metę jakiekolwiek nowatorstwo. Jedynym nastrojem pozostaje gorycz, cynizm, bierność i szarość. Bieg świata, zdaniem Baudrillarda, osiąga ostateczne stadium określane jako “hipertelia”, w którym możliwości osiągnięcia pełni neutralizują się nawzajem, stwarzając wszechobecny indyferentyzm oraz przekształcając naszą cywilizację w gigantyczny mechanizm, “megamaszynę”, która z kolei, definitywnie i bezpowrotnie “homogenizuje” wszystkie typy “różnic” naturalnych dla życia.

Tak struktura świata zamykająca się w odpowiednim czasie w tworzeniu „różnic”, przepływa w kierunku fazy produkowania „bezróżnicy”. Innymi słowy, dialektyka dyferencjacji przenicowuje swoją podstawę i tworzy indyferentność. Wszystko należy już do przeszłości: wiara w utopie, nadzieje na lepszy świat, oczekiwanie lepszego jutra...

Zachodzi tylko jedna i ta sama procedura: niekończące się klonowanie, proliferacja (rozmnażanie się) komórek rakowych, całkowita niemożność wprowadzenia jakiejkolwiek innowacji, „nieprzyzwoite otłuszczenie”. Post-historia już nie wytwarza i nie odrzuca sprzeczności, ale zadowala się zachwytem nad narcyzmem.

Baudrillard jest pesymistą przekonanym, że główną cechą post-historii jest utrata wiary w utopię. To kryterium stosuje do epoki postmoderny. Ponowoczesny aktywizm to jedynie ślepe samonapędzanie się narcyzmu, który utracił już resztki witalności i sił twórczych.

Welsch usiłuje obalić twierdzenie Baudrillarda uważając, iż nie zrozumiał o­n pozytywnej strony postmoderny. Z tego jednak powodu diagnoza Baudrillarda wcale nie staje się mniej przekonywająca. Jeśli postmodernizm wyróżnia się z post-historii, to nieważne – nie przekreśla to ich synchroniczności. Występują o­ne bowiem paralelnie. Post-historia jest faktem. W mniejszym stopniu stwarza historyczne, egzystencjalne i kulturowe tło postmoderny. Można uznać rozróżnienie postmodernizmu od post-historii, ale brak jakichkolwiek podstaw do tego, by je sobie przeciwstawiać. Wręcz przeciwnie, mają o­ne tak wiele wspólnego, że przypominają bli?nięta. W dalszej kolejności spróbujemy zrozumieć, jakie są realne podstawy podobnego rozgraniczenia. Póki co, po prostu zaakcentujemy możliwość takiej poprawki terminologicznej.

Welsch proponuje także oddzielić postmodernizm od postindustrialnego społeczeństwa, którego czołowym teoretykiem jest Amerykanin Daniel Bell – zdeklarowany technokrata. Sądzi o­n, że postindustrialne społeczeństwo charakteryzuje się takim stadium rozwoju stosunków produkcyjnych, w którym wszystkie sprzeczności historyczne, społeczno-ekonomiczne nikną wobec gwałtownego rozwoju techniki. Przejście od technologii maszyn do technologii informacji, wg Bella, pozbawia wszelkiego sensu opór wobec kapitału, eksploatatorów, władzy i przemocy. „Społeczeństwo otwarte” Poppera urzeczywistnia się w praktyce – w historii dokonuje się całkowita racjonalizacja społecznego i produkcyjnego bytu ludzkości. Daniel Bell rozpatruje postindustrialne społeczeństwo jako ideał i wyższą wartość. Jako „koniec historii”. Jedyną przeszkodą w realizacji owego ideału jest jego zdaniem kultura. Sfera kultury jest wg Bella oparta na logice różnej od dualistycznego modelu racjonalnego działania, a zatem prędzej czy pó?niej pogłębi się fundamentalna sprzeczność tkwiąca w postindustrialnym społeczeństwie – między monolityczną i uniwersalistyczną logiką racjonalnej technokracji i sferyczną, pluralistyczną i a-racjonalną logiką kultury. W ten sposób Bell przyrównuje kulturę do „subwersyjnej”, tzn. odwróconej rzeczywistości przez sam fakt jej istnienia zagrażającego swobodnemu funkcjonowaniu postindustrialnej „idylli” całkowitej technokracji. Opozycja ta nie może się jednak przerodzić w otwarty konflikt czy katastrofę. Jeśli postindustrialne społeczeństwo – megamaszyna banków, mechanizmów rynkowych i technologii informacyjnych – zdoła odzyskać dla siebie kulturę, przetworzyć ją w produkt konsumpcyjny, w gadżet, w element swojej zamkniętej technologicznej gry, jej podważona pozycja zostanie sprowadzona do minimum lub wręcz do zera.

Wyobraziwszy sobie taką udaną operację, otrzymujemy obraz identyczny do post-historii Baudrillarda. Innymi słowy, postindustrialne społeczeństwo tworzy idealną post-historię wtedy, gdy umie wyzwolić się od wyzwań stawianych przez kulturę.

Czym zatem odróżnia się postmoderna Welscha od tych dwóch kategorii – postindustrialnego społeczeństwa i post-historii? Welsch jako podstawowe kryterium przytacza „optymizm”.

Smutne stwierdzenie. Czyj optymizm? Dlaczego optymizm?

Zostaliśmy teraz zmuszeni zwrócić się ku Nowej Prawicy, która z entuzjazmem przyjęła prace Welscha. Wyjaśnia nam o­na ?ródła tak uporczywego dążenia do wydzielenia postmodernizmu w samodzielną kategorię.

4. Optymizm postmodernizmu.

Na wyzwanie postmodernizmu jako jedni z pierwszych intelektualistów, przy czym z nader pozytywnym i optymistycznym nastawieniem, odpowiedzieli przedstawiciele Nowej Prawicy – Armin Mohler, Alain de Benoist, Robert Steuckers i inni. Jest to całkiem logiczne. Wydało się im, że „przespali modernizm”, tzn. okazali się być współczesnymi tej epoce, w której nareszcie kończyła się niepodzielna dominacja zasad i teorii nieakceptowanych przez długi okres czasu w kręgach „konserwatywnych rewolucjonistów” odrzucających „współczesny świat” – postulaty Nowego Czasu.

Przeciwko koncepcji postmoderny występowali kolejni humaniści, w szczególności Habermas, który rozpoznał w nim „chorobliwe uderzenie wielkiego planu oświeceniowego”. I naturalnie, analogiczne (ale á rebours) reakcje nie mogły nie pojawić się ze strony wiecznych przeciwników Oświecenia – „nowoprawicowców”.

Robert Steuckers przekonująco wykazał, że w postmodernizmie swoją szansę ujrzeli przedstawiciele tej tradycji, która powstała kilka wieków temu jako alternatywa wobec kartezjanizmu i jego idei mathesis universalis, proponującej całkowitą racjonalizację społecznego bytu, i – w szczególności – skrajną uniformizację architektury. Ta tendencja, tzw. Gegen-Neuzeit, „kontr-moderna”, powstała w roku 1750, gdy Rousseau skrytykował mechanizm rozumowania Descartesa, a Baumgarten w swojej „Estetyce” szukał „estetycznej kompensacji” dla prawdziwego racjonalizmu. Od Vico i Rousseau do Baudelaire’a, Nietzschego i Gottfrieda Benna kontr-moderna nie osłabiła swojej ugruntowanej pozycji jako alternatywa w stosunku do ideału kartezjańskiego. Kolejni naśladowcy tego nurtu uznali, iż doczekali wreszcie swojego czasu, tzn. tego momentu, w którym patos moderny okazał się całkowicie wyczerpany (przy czym stało się to oczywiste nie tylko dla jego przeciwników, ale i zwolenników). Od tego czasu pojawia się optymizm nowoprawicowców w kwestii postmoderny i dążenie do utrzymania definicji Welscha i innych teoretyków, poczynając od Amitai Etzioniego, autora pracy „Aktywne społeczeństwo”, w której po raz pierwszy został użyty sam termin „postmodernizm”. Interesujące jest to, że prawie identyczną analizę tego terminu przeprowadził przedstawiciel Nowej Lewicy – Jean-François Lyotard, który dostrzegł w tym zjawisku możliwość pokonania mechanicyzmu i kartezjanizmu. Fakt ten oznacza, że nie tylko nowoprawicowcy mieli podstawy do zaakcentowania pozytywnej siły postmodernizmu, wynikającej ze specyfiki ich własnego intelektualnego naśladownictwa konserwatywnej tradycji Gegen-Neuzeit. Zmobilizowani zostali także i ci lewicowi myśliciele, którzy krytycznie odnosili się do współczesności z zupełnie przeciwnej pozycji, postrzegając kartezjanizm jako „racjonalistyczny totalitaryzm” i typologiczną podstawę „faszyzmu”.

Jak by nie było, zaznacza się widoczna tendencja ze strony odrębnej grupy intelektualistów, zniechęconych ideą moderny, do wykorzystania postmodernizmu jako pozytywnego narzędzia w celu umocnienia swoich własnych racji w takiej sytuacji, w której sprzeczna i nienawistnie do nich nastawiona dominująca wizja zatraca podstawy swego panowania, zaczyna być chwiejna, niepewna, traci uprawomocnienie i oczywistość. Jeśli w odniesieniu do nowoprawicowców ich nieśmiały optymizm może być określony jako wyżej przytoczona fraza – „przespali modernizm”, to w wypadku nowolewicowców pojawia się inne określenie: „przeskoczyli totalitaryzm zamknięty w modernie”, „wykonali ostatni krok do doskonałej wolności”. Ku tej nowolewicowej linii optymistycznego postmodernizmu zbliżają się i Foucault, i Deleuze, i Derrida, którzy – każdy na swój sposób – widzą w tym zjawisku wymiar „nowej wolności”. Foucault – w ostatnim okresie, charakteryzującym się zerwaniem ze strukturalizmem – upatrywał w postmodernizmie ostatecznego rozbratu z uniwersalistycznym paradygmatem, tzn. ze wszystkimi epistemologicznymi i ideologicznymi normatywami, które pretendowały do osiągnięcia monopolu na poznanie jedynego „kodu” rzeczywistości. W zamian ogłaszał początek ery nagromadzania „różnic”, pełnej fragmentaryzacji rzeczywistości, przejście w kierunku oswobodzenia istotnej heterogeniczności rzeczy i istnień.

Gilles Deleuze tworzy swoją koncepcję „kłącza” (le rhisome), kłębiącego się chaosu nieprzewidywalnego nakładania się rozmaitych ewolucyjnych i inwolucyjnych kajdan. Od leibnizowskiej „monady” Deleuze przeszedł do teorii „nomady”, „koczowniczego błądzenia po labiryntach rzeczywistości”, niesystematycznych i nieoczekiwanych różnic i syntetycznych symultaniczności. U Deleuze’a widoczny jest całkowicie „lewicowy” optymizm „wyzwolenia chaosu”.

Derrida ujawnił w tym zjawisku nowe drogi dyferencjacji, które odtąd posiadają nie statyczny, muzealny, ale dynamiczny charakter – tak, że mogą być postulowane i klasyfikowane.

Interesujące, że wszystkich tych „optymistów postmodernistycznych”, Habermas, wierny dialektyce Oświecenia, potraktował jak renegatów i niemalże faszystów, zauważając wspólny entuzjazm nowolewicowców i nowoprawicowców. o­n sam gotów jest zaliczyć siebie do „ortodoksyjnych lewicowców”, odrzucających postmodernizm jako niebezpieczeństwo powrotu do pre-modernizmu. Jednak ten właśnie zwrot mieli na myśli Mohler, de Benoist i Steuckers wtedy, gdy idea postmodernistów z nowolewicowej flanki ujawniała zatrważający absolutny nihilizm.

I tak dochodzimy do uprzednio sformułowanych wniosków. Istnieje optymistyczna wersja postmodernizmu, oparta na tradycji odrzucenia (czy pokonania) modernizmu. Jeśli ta tradycja przedstawiana jest jako nieprzerwana linia u niektórych współczesnych teoretyków „konserwatywnej rewolucji”, to w wypadku Nowej Lewicy wciela się o­na raczej w „postępujące skoki naprzód”, poza zakres rozwoju, immanentnie przyrodzone epoce moderny i rozpoznawane jako ograniczające rubieże. Dlatego istnieje tendencja do przeciwstawiania postmodernizmu jako idei, wysiłku intelektualnego, jako wyjaśnienia, jako stylu czy aktywności innym modalnościom ultrawspółczesnej epoki, które z kolei określają bierną, stanowiącą tło „negatywną rzeczywistość”, realizującą się w odpowiadających im ideach post-historii i postindustrialnego społeczeństwa.

Teraz wszystkie te trzy pojęcia mogą zostać zhierarchizowane. Jeśli rozpatrywać postmodernizm jako zjawisko synonimiczne i homogeniczne do post-historii (Baudrillarda lub Fukuyamy) i postindustrialnego społeczeństwa, to możemy mówić o biernym postmodernizmie, postmodernizmie stanowiącym tło, pesymistycznym postmodernizmie. Taki postmodernizm byłby ściśle związany z kulturą, całkowicie podporządkowaną technokratycznemu hiperkapitalistycznemu projektowi postindustrialnego społeczeństwa (o tym wyra?nie pisał Arnold Gehlen). Współcześnie oczywiste jest, że coś podobnego istnieje i, być może, jest najbardziej wyrazistym i rzucającym się w oczy wyznacznikiem naszej epoki.

Z drugiej strony zaznacza się tendencja przeciwna – do rozdzielania społeczeństwa postindustrialnego i post-historii z jednej strony oraz postmodernizmu z drugiej, rozpatrując je jako antytezy, bieguny, przeciwieństwa. W takim wypadku postindustrialne społeczeństwo i post-historia będą synonimami negatywnych następstw właśnie modernizmu, postmodernizm natomiast będzie kierunkiem pokonującym te przypadłości, nową ideą, nonkonformistyczną strategią, wyzwaniem, alternatywą. Taki postmodernizm można określić jako „aktywny”, optymistyczny, rewolucyjny, podmiotowy. I właśnie na takiej płaszczy?nie schodzą się dwie najbardziej radykalne – a to zawsze interesujące – współczesne intelektualne opcje: Nowa Lewica i Nowa Prawica. Nowa Lewica upatruje w aktywnym postmodernizmie nadejścia wyzwalającego chaosu, zaś Nowa Prawica – oczyszczenia przestrzeni dla „utworzenia nowego ładu” i umocnienia nowej struktury aksjologicznej.

5. Parenteza – uwolnienie się od skrajności.

Odejdziemy nieco od głównego wątku i rozpatrzymy dokładniej owo zetknięcie się Nowej Lewicy i Nowej Prawicy w kwestii postmodernizmu. Nowa Lewica odróżnia się od „starej” cechą, która sama w sobie może służyć za ilustrację tego, co określa się istotą modernizmu, Neuzeit. Stara lewica dąży bowiem do rozszerzenia kategorii klasycznej racjonalności na globalną teleologiczną ideę i stworzenia podstaw dla jak najbardziej rozsądnego i uporządkowanego ustroju, doprowadzając do ostatecznych granic fundamentalne założenia Oświecenia.

Stara prawica odrzuca bardzo podobny racjonalistyczny paradygmat, a przy tym odcina się od jego aspektu „zaprojektowanego”, uniwersalistycznego, globalistycznego i postępowego. Stara prawica ciąży ku utrzymaniu historycznego status quo, ku umocnieniu i konsolidacji już istniejących – społecznych, politycznych, państwowych, narodowych, ekonomicznych itd. – struktur w takiej formie, w jakiej obecnie funkcjonują.

Stara prawica może być nazwana „minimalnie racjonalną” na takiej samej zasadzie, jak stara lewica – maksymalnie racjonalną.

Jednak owym głównym opcjom politycznym tradycyjnie towarzyszyły elementy radykalne, które wychodziły ze swoich stron polityczno-ideologicznej mapy i przekraczały bariery dopuszczalnych postaw. Zwykle nazywa się je „skrajną lewicą” i „skrajną prawicą”. W rzeczywistości elementy te były zbyt obce zwykłemu ideologicznemu rozłożeniu sił, a ich orientacje świadomie przecinały normatywy „nowego czasu”. Właśnie te tendencje, jednak nie w sekciarskiej i ograniczonej, ale w otwartej, awangardowej formie legły u podstaw tego, co zwykło się nazywać Nową Lewicą i Nową Prawicą. Ich odmienność wobec „skrajnych” leżała nie w sferze ideologii, ale w manierze, w stylu stawiania pytań i wskazywania problemów. W pewnym sensie byli o­ni bardziej radykalni niż ci skrajni, wychodząc cały czas poza zakres zastanych konwencji.

Tak Nowa Lewica poddała w wątpliwość „totalitarne aspekty komunizmu”, który obserwować można było w Związku Radzieckim czy maoizmie. Nie ze względów moralnych, lecz śledząc logikę filozofii wyzwolenia, która doprowadziła ich do krytyki marksizmu i zdemaskowania jego faszystowskiej natury. Innymi słowy, najbardziej konsekwentną formą lewicy był zdeklarowany „otwarty, niedogmatyczny anarchizm”. o­n to, w swej ostatecznej wersji podważał cały konceptualny system „myśli postępowej”, której zasady zostały wyłożone w epoce Oświecenia. ¬ródło „dyktatury” i „eksploatacji” ujawniło się w samym sednie idei, które dla przedstawicieli starej lewicy było podstawowym narzędziem wyzwolenia. Oczywiście pó?niej następował chaotyczny a-racjonalizm odrzucający jakiekolwiek sztywne i utrwalone kody i racjonalizacje aż do takich giętkich i kompleksowych modeli, jak freudyzm (zob. krytykę freudyzmu u Deleuze’a i Guattari w „Anty-Edypie”).

Nowa Prawica przeszła natomiast analogiczną drogę, ale w odwrotnym kierunku. Jednym z ojców duchowych tej myśli był Julius Evola, ekscentryczny polityk, filozof i ideolog, który postrzegał całą historię współczesnego świata – poczynając niemal od początków chrześcijaństwa – jako epokę degeneracji i zwyrodnienia, i przeciwstawiał temu dawniejszy ideał tradycyjnych społeczności antyku. Na poziomie filozoficznym oznaczało to całkowity rozbrat z racjonalizmem we wszystkich jego przejawach, a zatem i ze starą prawicą ograniczoną „nacjonalizmem”, „etatyzmem”, konwencjonalną religijnością i moralizmem. Nowa Prawica – przede wszystkim Alain de Benoist, Giorgio Locchi itd. – na pozór modernizowali dyskurs tradycjonalisty Evoli. Dodali doń wiele kulturowych, filozoficznych i naukowych warstw, które wyrażały ową ideę na innych płaszczyznach językowych. We współczesnej filozofii i fizyce nurt ten otrzymał nazwę „holizm”, z greckiego holos – „cały”. W ślad za Evolą nowoprawicowcy utrzymywali, że duch współczesności opiera się na „spreparowanej całości”, na dokonywaniu podziałów i dotyczy to zarówno sfery myśli, jak i polityki. Nowa Prawica poddała całościowej rewizji prawicową ideologię, odrzucając większość jej postulatów – „państwa-narodu”, „moralności”, „ksenofobii”, „elitaryzmu”.

Nowoprawicowcy i nowolewicowcy byli o wiele bardziej postmodernistami niż modernistami, jeśli pod pojęciem postmoderny rozumieć będziemy jego wersję aktywną. Można też jeszcze bardziej uściślić stosunek ich wspólnych postmodernistycznych tendencji i wyjaśnić, do jakiego stopnia pozostają o­ne jednakowe.

Nowolewicowi postmoderniści zakładają, iż wyzwolenie od „terroru rozsądku” następuje w sytuacji granicznej, dynamiczno-chaotycznej oraz w sprowokowanym i kontrolowanym szaleństwie. Społecznym odpowiednikiem tego jest orgiastyczne święto rewolucji, performance pomieszania zmysłów, zburzenie hierarchii, saturnalia, potlacz. Przy tym, choć sami nowolewicowcy uporczywie nie chcą rozmawiać o „programie twórczym”, inercja odejścia od klasycznej racjonalności umieszcza ich po tej stronie cienkiej błony „dynamicznego chaosu” i zmusza do akceptacji. Tak np. Gilles Deleuze w „La logique du sens” w ślad za Antoninem Artaudem mówi o „nowej powierzchowności” i „ciele bez obrazów”, co dokładnie odpowiada inicjacyjnej koncepcji „nowego człowieka” czy „nowej twórczości”. Julius Evola, znakomity specjalista w dziedzinie ezoteryki właśnie na analogicznych inicjacyjnych teoriach oparł swoje wzorce polityczno-ideologiczne. Etapy inicjacji dzielą się na negatywne („brudna robota”, rozprężenie, chaos) i pozytywne („czysta praca”, tworzenie zalążka „nowego”, nowa harmonia). Program „chaotycznego anarchizmu” Deleuze’a odpowiada pierwszemu stadium działania inicjacyjnego. Jego społecznym przejawem jest rewolucja, powstanie, orgiastyczny performance itd.

Nowa Prawica szczególnie akcentuje ponadto drugie stadium twórcze, budowę „nowego ładu”, powrót sacrum, z tym, że możliwe jest o­no tylko po radykalnym wyzwoleniu się od „klasycznej racjonalności” i jej wytworów społecznych. Chaos Nowej Lewicy staje się zalążkiem porządku Nowej Prawicy. Jeśli mówimy tylko o płaszczy?nie teoretycznej, trudno jest nam przewidzieć, do jakiego stopnia rozpościerać się będzie wspólna droga tych dwu wersji „aktywnego postmodernizmu” i kiedy popadną o­ne (o ile w ogóle popadną) w sprzeczność. Całkiem logiczne jest przypuszczenie, że nie każdy chaos zechce się przeobrazić w „nowy ład”, preferując pozostanie w takim zdecentralizowanym stanie, co niechybnie pociągnie za sobą nowy rozłam.

Jest pewna historyczna osobliwość, która nie dopuszcza dyskusji o realnej współpracy nowolewicowej i nowoprawicowej wersji postmodernizmu. Rzecz w tym, że w Europie (szczególnie we Francji) przez kilka dziesięcioleci z rzędu Nową Lewicę uważano za główny element intelektualnego establishmentu i tym samym Nowa Prawica była poddawana kulturowej dyskryminacji i spychana na margines, mimo że z czysto teoretycznego punktu widzenia ich ciężar intelektualny był na równym poziomie. Z tego powodu nawet w przypadkach li tylko radykalnego nonkonformizmu, lewicowcy przyrównywali się do „ekstrawaganckich dziwaków”, a prawicowcy, nawet ci bardziej umiarkowani, z oburzeniem odżegnywali się od nazywania ich „faszystami”. Dlatego też między tymi dwiema ideologicznymi rodzinami, tak podobnymi w ogólnej strategii, pojawiła się sztuczna społeczna przepaść. Skutki tego odczuwane są aż do czasów obecnych, gdy sama Nowa Lewica w szybkim tempie marginalizuje się i rezygnuje z prawa do wypowiedzi w liberalnym establishmencie.

Najważniejsze jednak zawiera się w tym, że obie wersje aktywnego postmodernizmu w całości sprowadzają się do skrajnego, kulturowo-ideologicznego sektora, jaki postaramy się zestawić z uogólnionym „biernym postmodernizmem”, tzn. z otwartym i natarczywym następstwem tych fenomenów, które określa się mianem post-historii i postindustrialnego społeczeństwa.

Zbliżenie czy wręcz zlanie się teoretyczne Nowej Lewicy i Nowej Prawicy w jednej aktywnej postmodernistycznej koncepcji nie rozwiązuje fundamentalnego problemu totalizacji post-historii. Innymi słowy, aktywna i bierna postmoderna rozpatrywane są w innych kategoriach. Pierwsza – elitarno-marginalna, druga – agresywno-totalna wspierana podstawową logiką historii, nie zmieniającej swego głównego kursu w ciągu ostatnich stuleci, ale dochodzącej do ostatecznych granic.

Istota problemu tkwi w tym, że z powodu „przespania modernizmu” czy pokonania totalnych granic „klasycznej racjonalizacji”, tzn. zdobycia możliwości utrzymania pozycji alternatywnych rozwiązań, nie bojąc się poddania „oświeceniowej cenzurze” aktywni postmoderniści stracili ten społeczno-historyczny podmiot, dla którego podobne stwierdzenia, podobne wezwania miały jeszcze jakikolwiek sens.

Innymi słowy, przebiegłość post-historii polega na tym, że jest o­na zdolna przyporządkować sobie swoją antytezę i utorować jej drogę.

6. Nieobecne centrum.

Temat „nieobecnego centrum” w przytoczonych na początku artykułu regułach Charlesa Jencksa okazuje się być znamienny. Można wyobrazić sobie taki obraz: „klasyczna racjonalność” rezygnuje z autorytarnej dominacji i pozostawia centralne miejsce pustym. Pojawia się tu jednak podstawowy warunek: miejsce to musi pozostać puste także w przyszłości. Aktywni postmoderniści – nowolewicowcy i nowoprawicowcy – cieszą się tymczasem, że „idol” odszedł i przygotowują się do zajęcia owego miejsca w taki sposób, że w ich rękach koncentruje się alternatywny projekt, cała logika i mechanizm nie-moderny czy jej wewnętrznej struktury. Jednakże nie uwzględniają o­ni jednego zasadniczego szczegółu. Otóż klasyczna racjonalność, wielkie meta-narracje współczesności samounicestwiają się nie pod działaniem zewnętrznych sił, nie pod naciskiem wewnętrznej alternatywy i nie dlatego, iż uznają swoją niesłuszność, ale dlatego, że dążą do znalezienia nowej formy egzystencji, która wchłaniałby przeciwieństwa – nie walczyła z nimi, ale wsysała je w siebie. Inaczej rzecz ujmując, w postmodernizmie szuka ostatniego i triumfującego etapu duch samego modernizmu, wszak w ostatecznym rozrachunku jest to budowanie czegoś racjonalnego w sposób niemądry, gdzie rozsądek i jego działanie obracają się wokół zupełnej pustki. Uznanie jednak takiej okoliczności może doprowadzić do traumatycznego rozdarcia i wezwania ku czemuś innemu („witalnej sile duchowej” Bergsona, „nadracjonalnemu intelektowi” tradycjonalistów, ku „ciemnemu mgnieniu” Błoka czy „przeklętej części” Bataille’a, teorii chaosu Prigogine’a i Mandelbrota, ku nadczłowiekowi Nietzschego itd.). W tym wypadku chodzi o rewolucję i może okazać się to próbą utrzymania status quo w jego absolutnie maksymalnej formie.

Post-historia ma wyra?ną nadzieję na stworzenie nieskończonego „końca czasów”, na zamianę kryzysu racjonalności w coś innego trwającego wiecznie, w modus vivendi, w szczelnie chroniony, samozamknięty styl, na uczynienie z depresji obojętności, z konstatacji – ironicznej aluzji, a z egzystencjalnego horroru – aspiryny. Nieobecne centrum, gdy się ujawni, wykonuje ważniejsze historyczne zadanie. Nie chcąc dłużej ukrywać swoich forteli, które leżą u podstaw moderny, Neuzeit, post-historia usiłuje raz na zawsze zahipnotyzować rzeczywistość w taki sposób, że dobrowolnie demonstruje swoją znikomość czyniąc tym samym aluzję do tego, iż potencjał immanentnego „nic” jest nieporównywalnie większy od potencjału „czegoś”.

Puste miejsce w centrum. Nie dla nas, ale i nie dla was.

W szybkim tempie dokonuje się wydarzenie o kolosalnym znaczeniu – aktywny postmodernizm, postmodernizm jako alternatywa, jako przezwyciężenie, jako coś innego niż modernizm ujawnia brak wymiaru historycznego, traci o­ntologiczną i gnozeologiczną (epistemologiczną) sensowność, roztapia się w biernym postmodernizmie (post-historii i postindustrialnym społeczeństwie), transformuje się w widmo, staje się ogniwem złożonego łańcucha jednego z przypadkowych „trudnych zespołów”. Zamiast autentycznego a-racjonalnego chaosu następuje jego imitacja, „pozorny nieład”, „fikcyjna imitowana wolność”.

Trudno – co oczywiste – dokładnie przewidzieć przyszłość, ale najprawdopodobniej teza Baudrillarda jest usprawiedliwiona. Post-historia zdoła pochłonąć postmodernizm w jego alternatywnej wersji. Według jakiejś dziwnej prawidłowości, jeden po drugim odchodzą na naszych oczach ludzie, którzy uświadamiali sobie możliwość innej drogi – Deleuze, Debord, Guattari, Kurechin...

Centrum pozostaje puste tylko pod tym warunkiem, że nikt go nie zajmie. Ostatni fortel moderny – samemu wystąpić w roli własnego wroga.

Już Debord wskazywał, że najskuteczniejsze narzędzie Systemu to nie sztywny podział ról przyjaciel – wróg, ale miękka integracja, odzyskanie, zaokrąglenie kątów, wchłanianie antytez.

Postmodernizm z całą właściwą mu dwuznacznością i rozmyciem znaczeń – oto idealne narzędzie osiągnięcia tego celu.

W jaki sposób gwarantowana jest nieskończoność postmoderny? Ano w taki, że kończy się czymś, co uprzednio zostało stwierdzone i prognostycznie potwierdza się, iż coś nastąpiło, wreszcie, że to nie nastąpiło. Tak samo pojawia się unikanie tego, że – zgodnie z każdą logiką – powinno było się urzeczywistnić i nastąpić.

7. Czarna, czarna noc.

Jeśli chcielibyśmy analizować sytuację jak najbardziej rzetelnie, to powinniśmy skonstatować, że radykalny pesymizm Baudrillarda jest słuszny. Oznacza to, że w swoim masowym przejawie, w makroskali, postmodernizm jawi się jedynie jako dodatkowy wymiar post-historii i styl postindustrialnego społeczeństwa. Innymi słowy, w przytłaczającej większości przypadków postmodernizm jest bierny. Aktywny postmodernizm, wspólna doskonała koncepcja Nowej Prawicy i Nowej Lewicy przedstawia sobą widmo, cień migocący na krawędzi bytu, nie potrafiący wcielić się w podmiot historii. Przy tym nie chodzi tylko o wewnętrzną słabość i niewielkie znaczenie nonkonformistycznego bieguna. Sam System czynnie przeszkadza i uprzedza jakiekolwiek możliwości ukonstytuowania alternatywy i zespolenia jej w jedną całość – nawet w skali mikro. Gigantyczne siły post-historii tracą energię na to, by nie dopuścić do syntezy Nowej Lewicy i Nowej Prawicy nawet w sytuacji, w której przedstawiają o­ne znikomy procent w masowym społeczeństwie. Postindustrialne społeczeństwo bardzo poważnie odniosło się do idei Bella w kwestii ważkiego zagrożenia, jakie kultura stwarza technokracji. Dlatego też technokracja dąży do zupełnego podporządkowania sobie i oswojenia kultury, a tam, gdzie napotka sprzeciw, włącza się aparat represji. Tak było w przypadku francuskiej intelektualistycznej gazety „Idiot International”, brutalnie rozgromionej przez System w roku 1993, absurdalnie obwinionej o „czerwono-brunatną” orientację. Pod tym upokarzającym terminem rozumie się nonkonformistyczny alians aktywnych postmodernistów z różnych opcji ideologicznych. I rzeczywiście, w kolegium redakcyjnym byli nowolewicowcy, komuniści, nacjonal-bolszewik Limonow, guru nowoprawicowców Alain de Benoist i wiele innych politycznie oryginalnych osobistości. Gazeta została zlikwidowana, a jej redaktorzy zmuszeni do przejścia przez poniżający proces publicznego kajania się. Mimo pozorów, postindustrialne kapitalistyczne społeczeństwo pozostaje w swej istocie brutalnie totalitarne.

Nie pozbawimy aktywnego postmodernizmu prawa do istnienia – wręcz przeciwnie, sami siebie postrzegamy jako przedstawicieli tego nurtu. Nie jesteśmy jednak skłonni żywić złudzenia, że owa tendencja się urzeczywistni. Jeśli mogłaby uzyskać minimalną społeczno-historyczną potęgę, weszlibyśmy w epokę Rewolucji i chimera post-historii rozwiałaby się jak poranna mgła. Należy robić wszystko, aby tak się stało.

Z drugiej strony powinniśmy obawiać się przyjęcia czegoś prawie nieistniejącego, migocąco-potencjalnego za rzeczywiste. Jeśli wpadniemy w tę pułapkę, to niepostrzeżenie społeczeństwo spektaklu, post-historia i bierny postmodernizm pochłoną nas samych, zamienią w gadżet, w reklamową parodię, w postmodernistyczną, dwuznaczną, synkopowaną i chwiejną sztampę. Aktywny postmodernizm – radykalna antyteza post-historii, czynne roztapianie istniejącego Systemu, dobitne i zwycięskie potwierdzenie pustki jego centrum. Owa pustka zamiast pozostać kokieteryjną, powierzchowną, delikatną, zabawną i pretendującą do wieczności, powinna ujawnić się jako bezdenna otchłań o­ntologicznego unicestwienia.

Innymi słowy, aktywny postmodernizm stanie się rzeczywistością tylko wtedy, gdy współczesny świat wpadnie w pustkę swego własnego centrum, zostanie pożarty przez rozbudzony chaos, który zrzuci System w mrok dogorywającego strachu i chorobliwego, obrzydliwego rozkładu. W miejsce „pozytywnego zaprzeczenia” wiecznie ślepej ewolucji biernej postmoderny, post-historia przyjdzie jedyna i niepowtarzalna jako wyjęta z gry teatru cieni synkopa Rewolucji i „niszczące, katastroficzne odrzucenie” – nie umowne i nie stylowe, lecz surowe, barbarzyńskie, mściwe. Dopóki tego nie ma, dopóki post-historia zachowuje pełną władzę i sprawuje kontrolę, nasz biegun balansuje na krawędzi bezdenności, pół-istnienia, rozkładu eschatologicznej siły. I naszym obowiązkiem jest akceptować go dokładnie takim, jaki jest. To tragiczne, ale i odpowiedzialne.

Aktywny postmodernizm jako post-postmodernizm, jako koniec postindustrialnego społeczeństwa i ostateczna Rewolucja stoi pod znakiem zapytania. Może nastąpić albo i nie. Na razie obserwacje popychają nas do wniosku, że nie będzie mu łatwo się spełnić. Jednak jest coś, co nie podlega wątpliwości, co jest bezwarunkowe i absolutnie nieuchronne – koniec historii nie będzie trwał wiecznie, mimo wszystkich jej roszczeń. Owa pozorna nieskończoność końca to ostatnia iluzja eonu, który osiągnął już swój kres.

Immanentny proces zapewne nie przejdzie przez czarodziejską krawęd? od nieskończenie małego do żadnego, od prawie nic do zupełnego nic, od quasi-nieistnienia do całkowitego nieistnienia. Dążenie do teleologicznego punktu pragnie rozciągnąć w nieskończoność, by maksymalnie zbliżyć się do niego. Jak w paradoksie Zenona, gdzie żółw usiłuje wykonać kilka drobnych kroczków, żeby prześcignąć Achillesa – zwiastuna śmierci.

Czas ma wrażenie, że zbliża się jego koniec. Że nadchodzi nowy czas – czas końca. I ze strachu zbacza z prostej drogi – zawija się w spirale, zawraca, rozdrabnia się, naśladuje kolejne z niezliczonych kwantów, których analityczne roztrząsanie jednego za drugim oddala i oddala końcowy akord. Proces pragnie przeżyć swój kres, zachować się w innym bycie chimerycznej wirtualnej rzeczywistości, na ekranie wyimaginowanej gry, w klonach i atrapach rzeczy i istnień. Wynalazczość konającego automatu jest niemal nieograniczona. Urzeczywistnia się o­na w strategii biernego postmodernizmu, który uznaje samego siebie za absolutny styl, jako że ma możność wielokrotnego przetwarzania wszystkich historycznie utrwalonych lub symulowanych sytuacji.

Po postmodernizmie nie może nastąpić żaden inny nurt, ponieważ jest to styl absolutny. Stanie się o­n totalnym tylko w tym wypadku, jeśli poradzi sobie z migocącym, aktywnym postmodernizmem. I wtedy iluzja nieskończoności stanie się faktem. Ale nawet wtedy pozostanie o­na tylko iluzją.

Wszystko ma swój kres. Jest to koniec sam w sobie ostateczny. Koniec raz na zawsze. Gaśnie ekran halucynacji nazywanej współczesnym światem. W proch rozsypują się ciała telewidzów, papiery wartościowe, komisariaty policji, pedantyczni politycy w garniturach, dziadkowie Scrudge z Komisji Trilateralnej i Chase Manhattan Bank, szaleni naukowcy ze sklonowaną owieczką Dolly, kolorowe czasopisma z opalonymi dziewczynami na plażach i perwersyjne typy o chytrych oczach kreślące „nowy porządek świata”.

Czarna noc nadchodzi bezgłośnie i bezpowrotnie. To nie ulega wątpliwości. Jakich by nie użył forteli czas u progu tajemnicy rzeczywistego ostatecznego końca a nie jego simulacrum i tak ktoś pochwyci twardą ręką tę chronologiczną żmiję ze śliską szyją i płaskim łbem. I czerep ów razem z jadowitym żądłem zostanie raz na zawsze zawinięty i ukręcony.

Dokładnie tak. Z całą pewnością. Bez wątpienia.

Ale jest chwila, jest czas. Jest bicie serca i d?więk gwiazdy, gdy to wreszcie nastąpi. Czarna, czarna noc.

Aleksander Dugin
tłum. Karolina Bielenin
Tekst pierwotnie ukazał się w piśmie „Elemienty” nr 9, 1999, przedruk za zgodą autora.
15 marzec 2007

marduk 

  

Archiwum

Samobojki
czerwiec 27, 2003
przesłała Elżbieta
Łotr - który zniszczył polskie górnictwo ma jeszcze czelność coś powiedzieć
styczeń 18, 2009
Dariusz Ciepiela
Rocznica 11 września Nie nasz cyrk, nie nasze małpy
wrzesień 11, 2007
Michał Miłosz
Prawie jak patriota
lipiec 4, 2008
Artur Łoboda
Wyboru już dokonano. Pozostało jeszcze głosowanie
kwiecień 15, 2003
PAP
Polsko, czy już nie masz gospodarza?
wrzesień 2, 2004
ks. prof. Czesław S. Bartnik
Zneutralizować logikę "zderzenia cywilizacji"
wrzesień 28, 2006
Etienne Balibar
Przekręt w koloratce
styczeń 7, 2004
http://trybuna.com.pl
Unia Europejska bez Budzetu i bez Konstytutcji
czerwiec 19, 2005
Iwo Cyprian Pogonowski
Pouczał Goliszewski "Państwo"
luty 10, 2003
PAP
Brytyjscy parlamentarzyści. Udają naiwnych, czy faktycznei są aż tacy głupi
kwiecień 19, 2003
PAP
Na siódmą rocznicę istnienia Portalu
marzec 20, 2009
Artur Łoboda
Prace dyplomowe i magisterskie
styczeń 18, 2006
Atak z Europy Wschodniej
marzec 3, 2007
z.m.k.
Listonosz odchodzi na emeryturę
wrzesień 11, 2002
opowiedział Krzysztof K
Wina ministrów
sierpień 28, 2007
Marek Olżyński
Izrael Szamir "PaRDeS – studium Kabały" - Rozdział 11
kwiecień 21, 2006
przysłał Marek Głogoczowski
Jak Polak z zagranicy może pomóc Polsce?
lipiec 13, 2005
Artur Łoboda
Granice obelgi koniecznej
lipiec 18, 2007
Marek Olzyński
Rozszerzenie UE - teraz, albo nie wiadomo kiedy
czerwiec 27, 2002
PAP
więcej ->
 
   


Kontakt

Fundacja Promocji Kultury
Copyright © 2002 - 2024 Polskie Niezależne Media